[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Na szyi miał medalion, zawieszony na cienkim łańcuszku.Szarpnął.Łańcuszek pękł; Jaffe rzucił medalik w stronę Tesli.Wiedziała, co to jest, jeszcze nim go schwyciła.Już raz odegrała tę scenę - z Kissoonem.Ale wówczas nie była jeszcze gotowa, by zrozumieć to, co rozumiała teraz, gdy miała w ręku emblemat Szkoły.- Skrzyżowanie - powiedziała.- To jest symbol tego skrzyżowania.- Już nie wiem, czym są symbole - powiedział Jaffe.- Nie mają żadnego znaczenia.Ale ten coś naprawdę oznacza - stwierdziła Tesla, przyglądając się znakom, wyżłobionym na ramionach krzyża.- Zrozumieć oznacza mieć - powiedział Jaffe.- Kiedy się to zrozumie, symbol nie jest już symbolem.- Więc.niech mi pan pomoże zrozumieć.Bo patrzę na to i to wciąż jest tylko krzyż.Owszem, jest piękny i w ogóle, ale pozbawiony jakiegoś głębszego znaczenia.Jest tu jakiś facet, jakby ukrzyżowany, ale bez gwoździ, no i te stworzenia.- Nie potrafi pani odnaleźć w tym żadnego znaczenia?- Może, gdybym nie była taka zmęczona.- Niech pani zgaduje.- Nie jestem w nastroju do zgadywanek.W oczach Jaffe'a błysnęła przebiegłość:Chce pani, żebym z wami poszedł, żebym pomógł wam wstrzymać pochód najeźdźców idących przez Quiddity, kimkolwiek oni są, ale nie macie najmniejszego pojęcia, o co w tym wszystkim chodzi.Gdyby było inaczej, wiedziałaby pani, co trzyma w ręku.Zrozumiała, co jej proponował, nim zdążył powiedzieć to na głos.Więc jeśli odgadnę, pan pójdzie z nami?- Taak.Może.- Niech mi pan da kilka minut - spojrzała na medalik świeżym okiem.- Kilka? - zapytał.- Co to znaczy: kilka? Powiedzmy, że PIĘĆ.Moja oferta pozostanie otwarta przez pięć minut.Nagle onieśmielona, obracała medalion w dłoni.- Niech mi się pan nie przygląda.- Kiedy to lubię.Nie mogę się przez pana skupić.- Nie musi tu pani siedzieć.Wzięła go za słowo i poszła chwiejnie w stronę szczeliny w ścianie, przez którą się tu dostała.- Niech go pani nie zgubi - zawołał za nią prawie kpiąco.- Mam tylko ten jeden.Tuż za szczeliną czatował Hotchkiss.- Słyszał pan? spytała Tesla.Skinął głową.Otworzyła dłoń, by mógł obejrzeć medalion.Jedyne źródło światła - terata - jarzyło się i przygasało, ale jej oczy zdążyły się już do tego przyzwyczaić.Na twarzy Hotchkissa malowało się kompletne zaskoczenie.Zrozumiała, że z tego źródła nie usłyszy słów objawienia.Odebrała mu medalion i spojrzała na Gniło, który nawet się nie poruszył.- Zupełnie się załamał - powiedział Hotchkiss.Klaustrofobia.Jednak podeszła do niego.Już nie wpatrywał się w sklepienie groty ani w ciało, kołyszące się na wodzie.Oczy miał zamknięte.Szczękał zębami.- Grillo.Wciąż szczękał zębami.- Grillo.To ja, Tesla.Potrzebuję twojej pomocy.Krótko, gwałtownie potrząsnął głową.- Muszę się dowiedzieć, o co tu chodzi.Nawet nie otworzył oczu, żeby zrozumieć, o czym mówiła.- Piękne dzięki, Grillo - powiedziała.Sama musisz sobie radzić, mała.Nikt ci nie pomoże.Hotchkiss nie potrafi, Grillo nie chce, Witt nie żyje i pływa w jeziorze.Popatrzyła na niego przez krótką chwilę.Leży na wodzie twarzą w dół, z rozłożonymi ramionami.Szkoda biedaka.Zupełnie go nie znała, ale był to chyba całkiem porządny gość.Odwróciła się, otworzyła dłoń i popatrzyła na medalion.Sekundy biegły jedna za drugą, a ona zupełnie nie potrafiła się skupić.Co oznacza ten medalion?Centralnie umieszczona figura przedstawiała postać ludzką.Kształty, które od niej biegły, nie wyobrażały ludzi.Może duchy służebne? Albo dzieci głównej postaci.Sprawa zaczynała nabierać sensu.Między rozstawionymi nogami postaci znajdowała się jakby stylizowana małpa człekokształtna, pod nią jakiś gad, a jeszcze niżej.Cholera, to nie były dzieci, lecz przodkowie.To ewolucja.Pośrodku człowiek, niżej małpa, następnie jaszczurka, ryba i materia pierwotna (oko czy też pojedyncza komórka)."Pod nami jest przeszłość", powiedział kiedyśHotchkiss.Może miał rację.Jeśli to było właściwe rozwiązanie, to co oznaczały rysunki na trzech pozostałych ramionach? Nad głową postaci jakby tańczył w powietrzu jakiś stwór z ogromną głową.Wyżej ten sam kształt, tyle że uproszczony; a jeszcze wyżej - dalsze uproszczenie, które osiągnęło stadium ostateczne jako jeszcze jedno oko (czy też pojedyncza komórka), powtarzając rysunek umieszczony na samym dole.W świetle pierwotnej interpretacji, zrozumienie tych rytów nie przedstawiało większych trudności.Otóż na dole umieszczono wizerunki stworzeń, które były stopniami na drodze rozwoju człowieka, zaś u góry - oczywiście przewyższając kondycję ludzką - pięły się gatunki, pozostające na wyższych etapach rozwoju, aż do stanu doskonałego uduchowienia.Odgadła dwie zagadki z czterech.Ile jeszcze miała czasu?Nie myśl o czasie, powiedziała sobie, po prostu rozwiąż tę zagadkę.Ciąg znaków biegnących z prawa na lewo nie był tak łatwy do odczytania Jak ten z osi północ - południe.Na lewym krańcu dojrzała jeszcze jedno kółko, a w nim kształt przypominający obłok.Obok niego, bliżej wyciągniętego ramienia figury - kwadrat podzielony na czworo; jeszcze bliżej - jakby błyskawica, następnie jakaś plama (krew sącząca się z dłoni?); dalej - dłoń figury.Po drugiej stronie biegła seria jeszcze bardziej zagmatwanych symboli.Być może plama krwi z lewej dłoni figury; następnie fala, albo może węże (czy Tesla nie popełniała tego samego błędu co Jaffe? czy nie brała rzeczy zbyt dosłownie?); dalej coś, co można było określić tylko jako niedbałą bazgraninę, jakby wydrapano jakiś znak; i wreszcie czwarte i ostatnie koło, które było otworem, wywierconym w medalionie.Od rzeczy trwałych do ulotnych.Od kręgu z obłokiem do nicości.Cóż to znaczyło, do diabła? Dzień i noc? Nie.Może znane i nieznane? To już lepiej.Spiesz się, Tesla.Spiesz się.Co jest okrągłe, pełne chmur i znane?Okrągłe; z obłokami.Świat, l znasz go.Tak! Świat, Kosmos!Z czego wynikało, że puste miejsce na drugim ramieniu, to, co jest nieznane - jest Metakosmosem! Pozostawała jeszcze figura pośrodku - główny punkt całego układu.Skierowała się w stronę jaskini, w której czekał na nią Jaffe; wiedziała, że zostały już tylko sekundy.Mam! - zawołała.- Już wiem! - nie była to zupełna prawda, ale Tesla mogła już tylko zdać się na los.Ogień w Jaskini zamierał, ale oczy Jaffe'a płonęły przerażającym blaskiem.- Wiem, co to jest - powiedziała.- Naprawdę?- Na jednej osi przedstawiono proces ewolucji, od pierwotniaka do boskości.- Widziała z wyrazu jego twarzy, że uporała się przynajmniej z tą częścią zagadki.- Dalej - ponaglał.- Co jest na drugiej osi?- Kosmos i Metakosmos.To, co znamy i czego nie znamy.- Świetnie.Bardzo dobrze - powiedział.- No a w środku?- My.Ludzie.Uśmiechnął się szeroko.- Nie - powiedział.- Nie?- Stary błąd, co? To nie takie proste.- Ale to przecież człowiek! Człowiek i już! - zaprotestowała [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl odbijak.htw.pl
.Na szyi miał medalion, zawieszony na cienkim łańcuszku.Szarpnął.Łańcuszek pękł; Jaffe rzucił medalik w stronę Tesli.Wiedziała, co to jest, jeszcze nim go schwyciła.Już raz odegrała tę scenę - z Kissoonem.Ale wówczas nie była jeszcze gotowa, by zrozumieć to, co rozumiała teraz, gdy miała w ręku emblemat Szkoły.- Skrzyżowanie - powiedziała.- To jest symbol tego skrzyżowania.- Już nie wiem, czym są symbole - powiedział Jaffe.- Nie mają żadnego znaczenia.Ale ten coś naprawdę oznacza - stwierdziła Tesla, przyglądając się znakom, wyżłobionym na ramionach krzyża.- Zrozumieć oznacza mieć - powiedział Jaffe.- Kiedy się to zrozumie, symbol nie jest już symbolem.- Więc.niech mi pan pomoże zrozumieć.Bo patrzę na to i to wciąż jest tylko krzyż.Owszem, jest piękny i w ogóle, ale pozbawiony jakiegoś głębszego znaczenia.Jest tu jakiś facet, jakby ukrzyżowany, ale bez gwoździ, no i te stworzenia.- Nie potrafi pani odnaleźć w tym żadnego znaczenia?- Może, gdybym nie była taka zmęczona.- Niech pani zgaduje.- Nie jestem w nastroju do zgadywanek.W oczach Jaffe'a błysnęła przebiegłość:Chce pani, żebym z wami poszedł, żebym pomógł wam wstrzymać pochód najeźdźców idących przez Quiddity, kimkolwiek oni są, ale nie macie najmniejszego pojęcia, o co w tym wszystkim chodzi.Gdyby było inaczej, wiedziałaby pani, co trzyma w ręku.Zrozumiała, co jej proponował, nim zdążył powiedzieć to na głos.Więc jeśli odgadnę, pan pójdzie z nami?- Taak.Może.- Niech mi pan da kilka minut - spojrzała na medalik świeżym okiem.- Kilka? - zapytał.- Co to znaczy: kilka? Powiedzmy, że PIĘĆ.Moja oferta pozostanie otwarta przez pięć minut.Nagle onieśmielona, obracała medalion w dłoni.- Niech mi się pan nie przygląda.- Kiedy to lubię.Nie mogę się przez pana skupić.- Nie musi tu pani siedzieć.Wzięła go za słowo i poszła chwiejnie w stronę szczeliny w ścianie, przez którą się tu dostała.- Niech go pani nie zgubi - zawołał za nią prawie kpiąco.- Mam tylko ten jeden.Tuż za szczeliną czatował Hotchkiss.- Słyszał pan? spytała Tesla.Skinął głową.Otworzyła dłoń, by mógł obejrzeć medalion.Jedyne źródło światła - terata - jarzyło się i przygasało, ale jej oczy zdążyły się już do tego przyzwyczaić.Na twarzy Hotchkissa malowało się kompletne zaskoczenie.Zrozumiała, że z tego źródła nie usłyszy słów objawienia.Odebrała mu medalion i spojrzała na Gniło, który nawet się nie poruszył.- Zupełnie się załamał - powiedział Hotchkiss.Klaustrofobia.Jednak podeszła do niego.Już nie wpatrywał się w sklepienie groty ani w ciało, kołyszące się na wodzie.Oczy miał zamknięte.Szczękał zębami.- Grillo.Wciąż szczękał zębami.- Grillo.To ja, Tesla.Potrzebuję twojej pomocy.Krótko, gwałtownie potrząsnął głową.- Muszę się dowiedzieć, o co tu chodzi.Nawet nie otworzył oczu, żeby zrozumieć, o czym mówiła.- Piękne dzięki, Grillo - powiedziała.Sama musisz sobie radzić, mała.Nikt ci nie pomoże.Hotchkiss nie potrafi, Grillo nie chce, Witt nie żyje i pływa w jeziorze.Popatrzyła na niego przez krótką chwilę.Leży na wodzie twarzą w dół, z rozłożonymi ramionami.Szkoda biedaka.Zupełnie go nie znała, ale był to chyba całkiem porządny gość.Odwróciła się, otworzyła dłoń i popatrzyła na medalion.Sekundy biegły jedna za drugą, a ona zupełnie nie potrafiła się skupić.Co oznacza ten medalion?Centralnie umieszczona figura przedstawiała postać ludzką.Kształty, które od niej biegły, nie wyobrażały ludzi.Może duchy służebne? Albo dzieci głównej postaci.Sprawa zaczynała nabierać sensu.Między rozstawionymi nogami postaci znajdowała się jakby stylizowana małpa człekokształtna, pod nią jakiś gad, a jeszcze niżej.Cholera, to nie były dzieci, lecz przodkowie.To ewolucja.Pośrodku człowiek, niżej małpa, następnie jaszczurka, ryba i materia pierwotna (oko czy też pojedyncza komórka)."Pod nami jest przeszłość", powiedział kiedyśHotchkiss.Może miał rację.Jeśli to było właściwe rozwiązanie, to co oznaczały rysunki na trzech pozostałych ramionach? Nad głową postaci jakby tańczył w powietrzu jakiś stwór z ogromną głową.Wyżej ten sam kształt, tyle że uproszczony; a jeszcze wyżej - dalsze uproszczenie, które osiągnęło stadium ostateczne jako jeszcze jedno oko (czy też pojedyncza komórka), powtarzając rysunek umieszczony na samym dole.W świetle pierwotnej interpretacji, zrozumienie tych rytów nie przedstawiało większych trudności.Otóż na dole umieszczono wizerunki stworzeń, które były stopniami na drodze rozwoju człowieka, zaś u góry - oczywiście przewyższając kondycję ludzką - pięły się gatunki, pozostające na wyższych etapach rozwoju, aż do stanu doskonałego uduchowienia.Odgadła dwie zagadki z czterech.Ile jeszcze miała czasu?Nie myśl o czasie, powiedziała sobie, po prostu rozwiąż tę zagadkę.Ciąg znaków biegnących z prawa na lewo nie był tak łatwy do odczytania Jak ten z osi północ - południe.Na lewym krańcu dojrzała jeszcze jedno kółko, a w nim kształt przypominający obłok.Obok niego, bliżej wyciągniętego ramienia figury - kwadrat podzielony na czworo; jeszcze bliżej - jakby błyskawica, następnie jakaś plama (krew sącząca się z dłoni?); dalej - dłoń figury.Po drugiej stronie biegła seria jeszcze bardziej zagmatwanych symboli.Być może plama krwi z lewej dłoni figury; następnie fala, albo może węże (czy Tesla nie popełniała tego samego błędu co Jaffe? czy nie brała rzeczy zbyt dosłownie?); dalej coś, co można było określić tylko jako niedbałą bazgraninę, jakby wydrapano jakiś znak; i wreszcie czwarte i ostatnie koło, które było otworem, wywierconym w medalionie.Od rzeczy trwałych do ulotnych.Od kręgu z obłokiem do nicości.Cóż to znaczyło, do diabła? Dzień i noc? Nie.Może znane i nieznane? To już lepiej.Spiesz się, Tesla.Spiesz się.Co jest okrągłe, pełne chmur i znane?Okrągłe; z obłokami.Świat, l znasz go.Tak! Świat, Kosmos!Z czego wynikało, że puste miejsce na drugim ramieniu, to, co jest nieznane - jest Metakosmosem! Pozostawała jeszcze figura pośrodku - główny punkt całego układu.Skierowała się w stronę jaskini, w której czekał na nią Jaffe; wiedziała, że zostały już tylko sekundy.Mam! - zawołała.- Już wiem! - nie była to zupełna prawda, ale Tesla mogła już tylko zdać się na los.Ogień w Jaskini zamierał, ale oczy Jaffe'a płonęły przerażającym blaskiem.- Wiem, co to jest - powiedziała.- Naprawdę?- Na jednej osi przedstawiono proces ewolucji, od pierwotniaka do boskości.- Widziała z wyrazu jego twarzy, że uporała się przynajmniej z tą częścią zagadki.- Dalej - ponaglał.- Co jest na drugiej osi?- Kosmos i Metakosmos.To, co znamy i czego nie znamy.- Świetnie.Bardzo dobrze - powiedział.- No a w środku?- My.Ludzie.Uśmiechnął się szeroko.- Nie - powiedział.- Nie?- Stary błąd, co? To nie takie proste.- Ale to przecież człowiek! Człowiek i już! - zaprotestowała [ Pobierz całość w formacie PDF ]