[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ktoś przemawiał do nich przez megafon.- W tej chwili najważniejsze jest dla mnie, żeby ją stąd wyrwać - stwierdził Erikki.Christian uważnie mu się przyjrzał.- Może powinna jednak wiedzieć, co jej grozi - powiedział po chwili.- Nie potrafię w żaden sposób załatwić jej zastępczych dokumentów ani irańskiego paszportu, a wyjeżdżając bez nich, podejmuje duże ryzyko.Dlaczego nie poprosisz jej ojca, żeby to załatwił? Dla niego to tyle co splunąć.Należy do niego podobno pół Tabrizu.Erikki pokiwał bez entuzjazmu głową.- Owszem, ale przed wyjazdem znowu się pokłóciliśmy.W dalszym ciągu nie pochwala naszego małżeństwa.- Może dlatego, że nie macie dzieci - stwierdził Christian.- Wiesz, jacy są Irańczycy.- Mamy jeszcze mnóstwo czasu na dzieci - odparł ze smutkiem Erikki.Będziemy mieli dzieci, kiedy przyjdzie na to czas, pomyślał.Doktor Nutt twierdzi, że Azadeh jest zdrowa.Cholera! Jeśli powtórzę jej to, co Christian powiedział o irańskich papierach, nie zgodzi się wyjechać.Jeśli nic jej nie powiem i nie wpuszczą jej z powrotem do Iranu, nigdy mi nie wybaczy.A zresztą i tak nie wyjedzie bez zgody ojca.- Żeby załatwić jej nowe dokumenty - powiedział - musielibyśmy wrócić do Tabrizu, a ja nie chcę tam wracać.- Dlaczego, Erikki? Normalnie nie mogłeś się doczekać, żeby tam jechać.- Z powodu Rakoczego.Erikki opowiedział mu o wszystkim - nie wspomniał tylko o zabiciu mudżahedina przy blokadzie drogowej i ostrzelaniu przez Rakoczego atakujących ich ludzi.Są rzeczy, o których lepiej nie mówić, pomyślał ponuro.Christian Tollonen wypił wódkę.- O co ci tak naprawdę chodzi?- O Rakoczego - odparł Erikki, wytrzymując jego spojrzenie.Christian wzruszył ramionami i napełnił kieliszki, opróżniając do reszty butelkę.- Prosit!- Prosit! Dziękuję za dokumenty i paszporty.Ponownie przyciągnęły ich uwagę krzyki na zewnątrz.Tłum, mimo że hałaśliwy, był dobrze zorganizowany.Na wewnętrznym dziedzińcu zapalono więcej świateł i widzieli twarze w oknach ambasady.- Dobrze, że mają własne generatory - mruknął Erikki.- A także własne ogrzewanie, stację benzynową, pocztę i wszystko.- Christian podszedł do kredensu i wyjął świeżą butelkę.- Właśnie to oraz przywileje, jakimi cieszyli się w Iranie: brak obowiązku wizowego, wyłączenie spod irańskiej jurysdykcji spowodowało tyle nienawiści.- Boże, jak tu zimno! Nie masz trochę drewna na opał?- Ani trochę.Cholerne ogrzewanie nie działa od dnia, kiedy tu się wprowadziłem, to znaczy od trzech miesięcy, prawie przez całą zimę.- Chyba ci to nie przeszkadza - stwierdził Erikki, wskazując parę damskich butów.- Co innego cię grzeje.Christian uśmiechnął się.- Czasami.Przyznaję, że Teheran jest.a przynajmniej był.jednym z najwspanialszych miejsc na świecie, jeśli chodzi o zmysłowe rozkosze.Ale teraz, przyjacielu.- Przez jego twarz przeszedł cień.- Teraz mam wrażenie, że Iran stanie się nie rajem, jak wierzą ci biedni głupcy, ale piekłem na ziemi.Zwłaszcza dla kobiet.- Wychylił kieliszek.Przez tłum przeszedł dreszcz podniecenia, kiedy jeden z młodzieńców, z amerykańskim karabinem na plecach, wspiął się po ramionach innych i próbował bezskutecznie wdrapać się na mur ambasady.- Zastanawiam się, co bym zrobił, gdyby to był mój mur, a te skurwysyny atakowały mnie całą bandą.- Odstrzeliłbyś im głowy.i miałbyś do tego pełne prawo.Czyż nie?Christian nagle się roześmiał.- Tylko gdyby uszło mi to na sucho - odparł i spojrzał na Erikkiego.- Co zamierzasz? Jaki masz plan?- Nie mam żadnego.Najpierw muszę porozmawiać z McIverem.dziś rano nie było okazji.Razem ze swoimi współpracownikami próbował skontaktować się z irańskimi partnerami, a potem spotkał się w ambasadzie brytyjskiej z facetem, który nazywa się.chyba Talbot.Christian starał się ukryć nagłe zainteresowanie.- George Talbot?- Tak, zgadza się.Znasz go?- Jest drugim sekretarzem ambasady - odparł Christian.A także od wielu lat zakonspirowanym szefem brytyjskiego wywiadu w Iranie i bardzo ważną personą, dodał w myśli.- Nie wiedziałem, że wciąż jest w Teheranie.Myślałem, że wyjechał parę dni temu.Czego chciał od niego McIver?Erikki wzruszył ramionami, obserwując nieobecnym wzrokiem kolejnych młodzieńców, którzy próbowali wdrapać się na mur, i wciąż zastanawiając się, jak załatwić dokumenty Azadeh.- Dowiedział się od niego czegoś?- Nie wiem.Nie miałem czasu się z nim skontaktować.Byłem.- Erikki nagle przerwał i zmierzył uważnym spojrzeniem przyjaciela.- Czy to takie ważne?- Nie.nie, bynajmniej [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl odbijak.htw.pl
.Ktoś przemawiał do nich przez megafon.- W tej chwili najważniejsze jest dla mnie, żeby ją stąd wyrwać - stwierdził Erikki.Christian uważnie mu się przyjrzał.- Może powinna jednak wiedzieć, co jej grozi - powiedział po chwili.- Nie potrafię w żaden sposób załatwić jej zastępczych dokumentów ani irańskiego paszportu, a wyjeżdżając bez nich, podejmuje duże ryzyko.Dlaczego nie poprosisz jej ojca, żeby to załatwił? Dla niego to tyle co splunąć.Należy do niego podobno pół Tabrizu.Erikki pokiwał bez entuzjazmu głową.- Owszem, ale przed wyjazdem znowu się pokłóciliśmy.W dalszym ciągu nie pochwala naszego małżeństwa.- Może dlatego, że nie macie dzieci - stwierdził Christian.- Wiesz, jacy są Irańczycy.- Mamy jeszcze mnóstwo czasu na dzieci - odparł ze smutkiem Erikki.Będziemy mieli dzieci, kiedy przyjdzie na to czas, pomyślał.Doktor Nutt twierdzi, że Azadeh jest zdrowa.Cholera! Jeśli powtórzę jej to, co Christian powiedział o irańskich papierach, nie zgodzi się wyjechać.Jeśli nic jej nie powiem i nie wpuszczą jej z powrotem do Iranu, nigdy mi nie wybaczy.A zresztą i tak nie wyjedzie bez zgody ojca.- Żeby załatwić jej nowe dokumenty - powiedział - musielibyśmy wrócić do Tabrizu, a ja nie chcę tam wracać.- Dlaczego, Erikki? Normalnie nie mogłeś się doczekać, żeby tam jechać.- Z powodu Rakoczego.Erikki opowiedział mu o wszystkim - nie wspomniał tylko o zabiciu mudżahedina przy blokadzie drogowej i ostrzelaniu przez Rakoczego atakujących ich ludzi.Są rzeczy, o których lepiej nie mówić, pomyślał ponuro.Christian Tollonen wypił wódkę.- O co ci tak naprawdę chodzi?- O Rakoczego - odparł Erikki, wytrzymując jego spojrzenie.Christian wzruszył ramionami i napełnił kieliszki, opróżniając do reszty butelkę.- Prosit!- Prosit! Dziękuję za dokumenty i paszporty.Ponownie przyciągnęły ich uwagę krzyki na zewnątrz.Tłum, mimo że hałaśliwy, był dobrze zorganizowany.Na wewnętrznym dziedzińcu zapalono więcej świateł i widzieli twarze w oknach ambasady.- Dobrze, że mają własne generatory - mruknął Erikki.- A także własne ogrzewanie, stację benzynową, pocztę i wszystko.- Christian podszedł do kredensu i wyjął świeżą butelkę.- Właśnie to oraz przywileje, jakimi cieszyli się w Iranie: brak obowiązku wizowego, wyłączenie spod irańskiej jurysdykcji spowodowało tyle nienawiści.- Boże, jak tu zimno! Nie masz trochę drewna na opał?- Ani trochę.Cholerne ogrzewanie nie działa od dnia, kiedy tu się wprowadziłem, to znaczy od trzech miesięcy, prawie przez całą zimę.- Chyba ci to nie przeszkadza - stwierdził Erikki, wskazując parę damskich butów.- Co innego cię grzeje.Christian uśmiechnął się.- Czasami.Przyznaję, że Teheran jest.a przynajmniej był.jednym z najwspanialszych miejsc na świecie, jeśli chodzi o zmysłowe rozkosze.Ale teraz, przyjacielu.- Przez jego twarz przeszedł cień.- Teraz mam wrażenie, że Iran stanie się nie rajem, jak wierzą ci biedni głupcy, ale piekłem na ziemi.Zwłaszcza dla kobiet.- Wychylił kieliszek.Przez tłum przeszedł dreszcz podniecenia, kiedy jeden z młodzieńców, z amerykańskim karabinem na plecach, wspiął się po ramionach innych i próbował bezskutecznie wdrapać się na mur ambasady.- Zastanawiam się, co bym zrobił, gdyby to był mój mur, a te skurwysyny atakowały mnie całą bandą.- Odstrzeliłbyś im głowy.i miałbyś do tego pełne prawo.Czyż nie?Christian nagle się roześmiał.- Tylko gdyby uszło mi to na sucho - odparł i spojrzał na Erikkiego.- Co zamierzasz? Jaki masz plan?- Nie mam żadnego.Najpierw muszę porozmawiać z McIverem.dziś rano nie było okazji.Razem ze swoimi współpracownikami próbował skontaktować się z irańskimi partnerami, a potem spotkał się w ambasadzie brytyjskiej z facetem, który nazywa się.chyba Talbot.Christian starał się ukryć nagłe zainteresowanie.- George Talbot?- Tak, zgadza się.Znasz go?- Jest drugim sekretarzem ambasady - odparł Christian.A także od wielu lat zakonspirowanym szefem brytyjskiego wywiadu w Iranie i bardzo ważną personą, dodał w myśli.- Nie wiedziałem, że wciąż jest w Teheranie.Myślałem, że wyjechał parę dni temu.Czego chciał od niego McIver?Erikki wzruszył ramionami, obserwując nieobecnym wzrokiem kolejnych młodzieńców, którzy próbowali wdrapać się na mur, i wciąż zastanawiając się, jak załatwić dokumenty Azadeh.- Dowiedział się od niego czegoś?- Nie wiem.Nie miałem czasu się z nim skontaktować.Byłem.- Erikki nagle przerwał i zmierzył uważnym spojrzeniem przyjaciela.- Czy to takie ważne?- Nie.nie, bynajmniej [ Pobierz całość w formacie PDF ]