[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W stanie głębokiej frustracji wychodzę, żeby kupić sobie nowy casio za 50 tysięcy lirów - zupełnie jak ci, którzy oszaleli na punkcie ferrari i chcąc zaspokoić jakoś swoje pragnienie kupują radio-budzik.Z drugiej strony jednak, żeby nosić zegarek kieszonkowy, musiałbym kupić stosowną kamizelkę.Mógłbym atoli - rozmyślam - trzymać go na stole.Mijałyby godziny, a ja znałbym przez cały czas dzień miesiąca i tygodnia, miesiąc, rok, dekadę i wiek, poza tym rok cyklu przestępnego, minutę i sekundę według czasu urzędowego, godzinę, minutę i sekundę w innej wybranej strefie czasowej, a także temperaturę, czas gwiezdny, fazy księżyca, porę wschodu i zachodu słońca, zrównania dnia z nocą, położenie Słońca w zodiaku, nie mówiąc już o tym, że mógłbym poczuć rozkoszny dreszczyk, smak nieskończoności, wpatrując się w kompletną i ruchomą mapę nieba albo unieruchamiając i przesuwając rozmaite tarcze i wskazówki chronometru, decydując dzięki wbudowanemu w zegarek budzikowi, kiedy zatrzymać się na chwilę.Byłbym zapomniał.Mógłbym także zobaczyć, która godzina.Ale niby po co?Gdybym był posiadaczem tego cudu, z obojętnością podchodziłbym do tego, że jest akurat dziesięć po dziesiątej.Pilnowałbym raczej pory wschodu i zachodu słońca (mógłbym to czynić nawet w ciemni fotograficznej), sprawdzałbym, jaka jest temperatura, stawiałbym horoskopy, wpatrzony w niebieską tarczę marzyłbym w ciągu dnia o gwiazdach, które zobaczę w nocy, noce zaś spędzałbym na medytacji nad czasem oddzielającym nas od Wielkanocy.Mając taki zegarek, nie musisz już przejmować się czasem zewnętrznym, gdyż z konieczności kontrolowałeś go przez całe życie, ten zaś czas, o którym snuje swą opowieść zegarek, przeobraża się z nieruchomego wizerunku wieczności w wieczność urzeczywistnioną, a zatem staje się tylko bajkową złudą, wytworzoną przez to magiczne zwierciadło.Opowiadam o tym wszystkim, gdyż od jakiegoś czasu ukazują się czasopisma poświęcone w całości kolekcjonowaniu zegarów, okrytych patyną i barwnych, dosyć drogich, i zastanawiam się, czy nabywcami tego rodzaju wydawnictw są wyłącznie tacy czytelnicy, którzy przeglądają je niby książkę z bajkami o dobrych wróżkach, czy też są one przeznaczone dla potencjalnych właścicieli zegarów, jak niekiedy podejrzewam.Oznaczałoby to, że im bardziej zegar mechaniczny, cudowna suma wielowiekowych doświadczeń, staje się niepotrzebny, gdyż wypiera go zegarek elektroniczny za parę tysięcy lirów, tym silniejsze i powszechniejsze staje się pragnienie, by się takimi zadziwiającymi i doskonałymi maszynami czasu popisywać, by strzec ich z miłością, tezauryzować jako lokatę kapitału.Jest rzeczą oczywistą, że te urządzenia nie mają bynajmniej mówić, która godzina.Obfitość funkcji i ich eleganckie rozplanowanie na licznych i symetrycznie umieszczonych tarczach sprawia, że kiedy człowiek chce dowiedzieć się, iż mamy trzecią dwadzieścia, wtorek, 24 maja, musi długo śledzić wzrokiem ruch licznych wskazówek i zapisywać w notesie pojawiające się kolejno rezultaty.Z drugiej strony zawistni eletronicy japońscy, zawstydzeni swoją niezmiennie praktyczną postawą, obiecują dzisiaj mikroskopijne urządzenia, z których da się odczytać ciśnienie barometryczne, wysokość nad poziomem morza, głębokość wody, które umożliwią countdown i w których znajdzie się miejsce na chronometr, termometr, oczywiście bazę danych, oczywiście czas we wszystkich strefach czasowych, osiem budzików, kalkulator i przelicznik walut, i które będą miały dźwiękową sygnalizację godzin.Grozi nam, że wszystkie te zegarki, podobnie jak cały dzisiejszy przemysł informatyczny, mnożąc informacje, nie będą dostarczały już żadnej.Istnieje jeszcze inny opis urządzeń informatycznych: nie podają żadnych danych poza tymi, które odnoszą się do ich wewnętrznego funkcjonowania.Arcydziełem są niektóre zegarki dla pań, wyposażone w niewidoczne wskazówki, marmurkowe cyferblaty bez zaznaczonych godzin i minut, zaprojektowane tak, żebyśmy potrafili w najlepszym razie stwierdzić, że jest właśnie chyba przedwczoraj, jakaś godzina między południem a północą.Tak więc (sugeruje pośrednio projektant) dama, dla której przeznaczony jest taki zegarek, nie ma wyjścia, musi patrzeć na urządzenie głoszące własną chwałę.(1988)JAK POKONYWAĆ KONTROLĘ CELNĄKtórejś nocy, po miłosnym spotkaniu zabiłem jedną z moich licznych kochanek, waląc ją cenną solniczką Celliniego.Nie tylko z tego powodu, że od dzieciństwa wychowywano mnie w poszanowaniu dla surowych zasad moralności, a niewiasta, która pobłaża zmysłom, nie zasługuje na pobłażanie, ale również ze względów estetycznych, czyli po to, by odczuć dreszcz, jaki daje zbrodnia doskonała.Słuchałem z compact discu barokowej muzyki angielskiej i czekałem, aż zwłoki ostygną i krew zakrzepnie, a potem zabrałem się do ćwiartowania ciała za pomocą piły elektrycznej, starając się zresztą uszanować niektóre podstawowe prawa anatomiczne, składając w ten sposób hołd kulturze, bez której nie sposób mówić o uprzejmości i umowie społecznej.Następnie włożyłem części ciała do dwóch walizek ze skóry dziobaka, założyłem szary garnitur i udałem się w wagonie sypialnym do Paryża.Jak tylko powierzyłem konduktorowi paszport i wiarygodną deklarację celną, w którą wpisałem parę setek tysięcy franków, jakie zabrałem ze sobą, zasnąłem snem sprawiedliwego, nic bowiem nie daje lepszego snu niż świadomość dobrze spełnionego obowiązku.Na komorze celnej nie pozwolili sobie na zakłócenie spokoju pasażerowi, który kupując bilet na jednoosobowy przedział pierwszej klasy deklarował ipso facto przynależność do klasy panującej, a tym samym oznajmiał, że jest poza wszelkim podejrzeniem.Sytuacja ta była dla mnie tym dogodniejsza, że chcąc uniknąć głodu narkotycznego, zabrałem ze sobą umiarkowaną ilość morfiny, osiemdziesiąt czy dziewięćdziesiąt dekagramów kokainy i jedno płótno Tycjana.Nie będę opowiadał w tym miejscu, jak pozbyłem się w Paryżu biednych szczątków.Pozostawiam to wyobraźni czytelników.Wystarczy udać się do Beaubourgu i postawić walizy na którychś ruchomych schodach, a miną całe lata, zanim ktoś to zauważy.Albo zostawić je w przechowalni na Gare de Lyon [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl odbijak.htw.pl
.W stanie głębokiej frustracji wychodzę, żeby kupić sobie nowy casio za 50 tysięcy lirów - zupełnie jak ci, którzy oszaleli na punkcie ferrari i chcąc zaspokoić jakoś swoje pragnienie kupują radio-budzik.Z drugiej strony jednak, żeby nosić zegarek kieszonkowy, musiałbym kupić stosowną kamizelkę.Mógłbym atoli - rozmyślam - trzymać go na stole.Mijałyby godziny, a ja znałbym przez cały czas dzień miesiąca i tygodnia, miesiąc, rok, dekadę i wiek, poza tym rok cyklu przestępnego, minutę i sekundę według czasu urzędowego, godzinę, minutę i sekundę w innej wybranej strefie czasowej, a także temperaturę, czas gwiezdny, fazy księżyca, porę wschodu i zachodu słońca, zrównania dnia z nocą, położenie Słońca w zodiaku, nie mówiąc już o tym, że mógłbym poczuć rozkoszny dreszczyk, smak nieskończoności, wpatrując się w kompletną i ruchomą mapę nieba albo unieruchamiając i przesuwając rozmaite tarcze i wskazówki chronometru, decydując dzięki wbudowanemu w zegarek budzikowi, kiedy zatrzymać się na chwilę.Byłbym zapomniał.Mógłbym także zobaczyć, która godzina.Ale niby po co?Gdybym był posiadaczem tego cudu, z obojętnością podchodziłbym do tego, że jest akurat dziesięć po dziesiątej.Pilnowałbym raczej pory wschodu i zachodu słońca (mógłbym to czynić nawet w ciemni fotograficznej), sprawdzałbym, jaka jest temperatura, stawiałbym horoskopy, wpatrzony w niebieską tarczę marzyłbym w ciągu dnia o gwiazdach, które zobaczę w nocy, noce zaś spędzałbym na medytacji nad czasem oddzielającym nas od Wielkanocy.Mając taki zegarek, nie musisz już przejmować się czasem zewnętrznym, gdyż z konieczności kontrolowałeś go przez całe życie, ten zaś czas, o którym snuje swą opowieść zegarek, przeobraża się z nieruchomego wizerunku wieczności w wieczność urzeczywistnioną, a zatem staje się tylko bajkową złudą, wytworzoną przez to magiczne zwierciadło.Opowiadam o tym wszystkim, gdyż od jakiegoś czasu ukazują się czasopisma poświęcone w całości kolekcjonowaniu zegarów, okrytych patyną i barwnych, dosyć drogich, i zastanawiam się, czy nabywcami tego rodzaju wydawnictw są wyłącznie tacy czytelnicy, którzy przeglądają je niby książkę z bajkami o dobrych wróżkach, czy też są one przeznaczone dla potencjalnych właścicieli zegarów, jak niekiedy podejrzewam.Oznaczałoby to, że im bardziej zegar mechaniczny, cudowna suma wielowiekowych doświadczeń, staje się niepotrzebny, gdyż wypiera go zegarek elektroniczny za parę tysięcy lirów, tym silniejsze i powszechniejsze staje się pragnienie, by się takimi zadziwiającymi i doskonałymi maszynami czasu popisywać, by strzec ich z miłością, tezauryzować jako lokatę kapitału.Jest rzeczą oczywistą, że te urządzenia nie mają bynajmniej mówić, która godzina.Obfitość funkcji i ich eleganckie rozplanowanie na licznych i symetrycznie umieszczonych tarczach sprawia, że kiedy człowiek chce dowiedzieć się, iż mamy trzecią dwadzieścia, wtorek, 24 maja, musi długo śledzić wzrokiem ruch licznych wskazówek i zapisywać w notesie pojawiające się kolejno rezultaty.Z drugiej strony zawistni eletronicy japońscy, zawstydzeni swoją niezmiennie praktyczną postawą, obiecują dzisiaj mikroskopijne urządzenia, z których da się odczytać ciśnienie barometryczne, wysokość nad poziomem morza, głębokość wody, które umożliwią countdown i w których znajdzie się miejsce na chronometr, termometr, oczywiście bazę danych, oczywiście czas we wszystkich strefach czasowych, osiem budzików, kalkulator i przelicznik walut, i które będą miały dźwiękową sygnalizację godzin.Grozi nam, że wszystkie te zegarki, podobnie jak cały dzisiejszy przemysł informatyczny, mnożąc informacje, nie będą dostarczały już żadnej.Istnieje jeszcze inny opis urządzeń informatycznych: nie podają żadnych danych poza tymi, które odnoszą się do ich wewnętrznego funkcjonowania.Arcydziełem są niektóre zegarki dla pań, wyposażone w niewidoczne wskazówki, marmurkowe cyferblaty bez zaznaczonych godzin i minut, zaprojektowane tak, żebyśmy potrafili w najlepszym razie stwierdzić, że jest właśnie chyba przedwczoraj, jakaś godzina między południem a północą.Tak więc (sugeruje pośrednio projektant) dama, dla której przeznaczony jest taki zegarek, nie ma wyjścia, musi patrzeć na urządzenie głoszące własną chwałę.(1988)JAK POKONYWAĆ KONTROLĘ CELNĄKtórejś nocy, po miłosnym spotkaniu zabiłem jedną z moich licznych kochanek, waląc ją cenną solniczką Celliniego.Nie tylko z tego powodu, że od dzieciństwa wychowywano mnie w poszanowaniu dla surowych zasad moralności, a niewiasta, która pobłaża zmysłom, nie zasługuje na pobłażanie, ale również ze względów estetycznych, czyli po to, by odczuć dreszcz, jaki daje zbrodnia doskonała.Słuchałem z compact discu barokowej muzyki angielskiej i czekałem, aż zwłoki ostygną i krew zakrzepnie, a potem zabrałem się do ćwiartowania ciała za pomocą piły elektrycznej, starając się zresztą uszanować niektóre podstawowe prawa anatomiczne, składając w ten sposób hołd kulturze, bez której nie sposób mówić o uprzejmości i umowie społecznej.Następnie włożyłem części ciała do dwóch walizek ze skóry dziobaka, założyłem szary garnitur i udałem się w wagonie sypialnym do Paryża.Jak tylko powierzyłem konduktorowi paszport i wiarygodną deklarację celną, w którą wpisałem parę setek tysięcy franków, jakie zabrałem ze sobą, zasnąłem snem sprawiedliwego, nic bowiem nie daje lepszego snu niż świadomość dobrze spełnionego obowiązku.Na komorze celnej nie pozwolili sobie na zakłócenie spokoju pasażerowi, który kupując bilet na jednoosobowy przedział pierwszej klasy deklarował ipso facto przynależność do klasy panującej, a tym samym oznajmiał, że jest poza wszelkim podejrzeniem.Sytuacja ta była dla mnie tym dogodniejsza, że chcąc uniknąć głodu narkotycznego, zabrałem ze sobą umiarkowaną ilość morfiny, osiemdziesiąt czy dziewięćdziesiąt dekagramów kokainy i jedno płótno Tycjana.Nie będę opowiadał w tym miejscu, jak pozbyłem się w Paryżu biednych szczątków.Pozostawiam to wyobraźni czytelników.Wystarczy udać się do Beaubourgu i postawić walizy na którychś ruchomych schodach, a miną całe lata, zanim ktoś to zauważy.Albo zostawić je w przechowalni na Gare de Lyon [ Pobierz całość w formacie PDF ]