[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wkrótce zebrał sięcały tłum.Perotowi przyszło do głowy, że jest to historia, którą świat będzie chciał usłyszeć.Na górze grupa po raz ostatni zabawiała się kosztem Keane a Taylora.W czasie zbierania pieniędzy upuścił on trzy zwitki, każdy po dziesięć tysięcy dola-rów i Bill niepostrzeżenie schował je do kieszeni.Oczywiście podliczanie się nie zga-dzało.Powstrzymując śmiech, wszyscy siedli indiańskim sposobem w koło na podło-dze, a Taylor przeliczył wszystko jeszcze raz. Jak może mi brakować trzydziestu tysięcy dolarów?  powiedział ze złością. Cholera, przecież to jest wszystko! Może coś pochrzaniłem? Co się ze mną dzieje,do diabła?W tym momencie podszedł do niego Bill. Masz jakieś kłopoty, Keane?  zapytał. Boże, brakuje nam trzydziestu tysięcy dolarów i nie mam pojęcia, co mogłemz nimi zrobić.Bill wyjął z kieszeni trzy zwitki. Czy tego szukasz?  spytał.Wszyscy ryknęli śmiechem. Daj mi to!  ryknął ze złością Taylor. Do diabła, Gaylord, żałuję, że nie zosta-wiłem cię w pace!Roześmiali się jeszcze głośniej.4.Samolot zbliżał się do Dallas.Ross Perot przysiadł się do Rashida i podawał mu nazwy miejsc, nad którymi prze-365 latywali.Rashid patrzył przez okno na płaską, brązową ziemię i duże, szerokie, prostedrogi, ciągnące się milami.Ameryka&Joe Poche czuł się wspaniale.Doświadczył już podobnego uczucia jako kapitan klu-bu rugby w Minnesocie, po długim meczu, który wygrała jego drużyna.To samo to-warzyszyło mu, gdy wrócił z Wietnamu.Należał do dobrego zespołu, przeżył, sporo sięnauczył, dorósł.Jedyną rzeczą, której mu teraz brakowało do pełni szczęścia, była czy-sta bielizna.Ron Davis usiadł obok Jaya Coburna. Hej, Jay, co będziemy teraz robić?  zapytał.Coburn uśmiechnął się. Nie wiem.Davis pomyślał, że dziwnie byłoby znowu usiąść za biurkiem.Nie był pewny, czy muto odpowiadało.Przypomniał sobie nagle, że Marva jest w trzecim miesiącu ciąży.Niedługo powin-no to już być widać.Zastanawiał się, jak będzie wyglądać z wydętym brzuchem. Wiem, czego mi potrzeba  pomyślał. Coca coli& w puszce& z automatu nastacji benzynowej.I Kentacky Fried Chicken.Pat Sculley myślał:  Nigdy więcej pomarańczowych taksówek!Siedział obok Jima Schwebacha  znowu byli razem, para niewysokich, ale za-wziętych zabijaków, choć podczas całej przygody nie wystrzelili ani razu.Rozmawia-li o tym, czego EDS może się nauczyć z tej wyprawy.Firma pracowała w innych kra-jach Bliskiego Wschodu, wchodziła też na rynki dalekowschodnie.Może powinna ist-nieć stała grupa ratownicza, zespół do szybkiego rozwiązywania problemów  wy-trenowany, sprawny, uzbrojony i chętny do potajemnych operacji w dalekich krajach?Stwierdzili jednak, że nie.Tym razem, w Iranie, sytuacja była wyjątkowa.Sculley zdałsobie sprawę, że ma dosyć prymitywnych krajów.Będąc w Teheranie nie cierpiał po-rannych usiłowań wciśnięcia się do pomarańczowej taksówki razem z dwoma trzy trze-ma gderliwymi facetami, ogłuszającej perskiej muzyki, dobiegającej z samochodowe-go radia i nieuniknionych kłótni z kierowcą o zapłatę. Gdziekolwiek będę teraz praco-wać  pomyślał  cokolwiek będę robić, do biura będę jezdzić sam, własnym samo-chodem, wielkim amerykańskim wozem z klimatyzacją i łagodną muzyką.A gdy będęiść do łazienki, będzie tam czysta, biała, amerykańska ubikacja zamiast jakiejś choler-nej dziury w podłodze.Gdy samolot lądował, Perot odezwał się do Sculleya. Pat, będziesz ostatni.Chcę, żebyś dopilnował, aby wszyscy bez kłopotów załatwi-li formalności, i zajął się ewentualnymi problemami. Jasne.Samolot wykołował i zatrzymał się.Drzwi otworzyły się i natychmiast na pokładweszła jakaś kobieta.366  r Gdzie jest ten człowiek?  zapytała. Tutaj  powiedział Perot, wskazując na Rashida.Młody Irańczyk opuścił samo-lot pierwszy. Merv Stauffer zadbał o wszystko  pomyślał Perot.Wszyscy pozostali również wysiedli i przeszli przez kontrolę celną.Pierwszą osobą, jaką Coburn zobaczył po drugiej stronie, był krępy człowiek w oku-larach, uśmiechający się do ucha do ucha  Merv Stauffer.Coburn objął go ramieniemi mocno uściskał, a Stauffer sięgnął do kieszeni i wyjął jego obrączkę.Jay był wzruszony.Wyjeżdżając zostawił ją Staufferowi na przechowanie.Od tamtejpory Merv był osią całej operacji, siedząc w Dallas ze słuchawką przy uchu i kierującwszystkim.Coburn rozmawiał z nim prawie codziennie, przekazując polecenia i proś-by Simonsa, odbierając informacje i rady  wiedział lepiej, niż ktokolwiek inny, jakważną rolę odegrał Stauffer, do jakiego stopnia można było ufać, że zrobi wszystko, cotrzeba.I mimo tylu spraw na głowie, Merv nie zapomniał o obrączce.Coburn włożył ją na palec.Długo i intensywnie rozmyślał nad swoim małżeństwemw czasie bezczynnych godzin w Teheranie, teraz jednak wszystko to wyleciało muz głowy i czekał niecierpliwie na spotkanie z Liz.Merv powiedział mu, aby wyszedł z lotniska i wsiadł do czekającego na zewnątrz au-tobusu.Jay posłuchał jego wskazówek.W autobusie zobaczył Margot Perot  uśmiech-nął się i uścisnął jej dłoń.Nagle powietrze wypełniło się piskami i czwórka oszalałychz radości dzieciaków rzuciła się na niego.Byli to Kim, Kristi, Scott i Kelly.Coburn ro-ześmiał się głośno i próbował objąć ich wszystkich razem.Za dziećmi stała Liz.Jay łagodnie uwolnił się od uścisków dzieci, oczy zaszły mu łza-mi.Objął żonę nie mogąc wykrztusić ani słowa.Gdy Keane Taylor wszedł do autobusu, żona w pierwszej chwili go nie poznała.Jejzazwyczaj tak elegancki mąż paradował w potwornie brudnej pomarańczowej kurtcenarciarskiej i wełnianej czapce.Miał tygodniowy zarost i schudł piętnaście funtów.Stałtak przed nią przez kilkadziesiąt sekund, aż w końcu Liz Coburn odezwała się: Mary, nie masz zamiaru przywitać się z Keanem?W tym momencie rzuciły się na niego dzieci, Mikę i Dawn.Był to dzień urodzinTaylora  skończył czterdzieści jeden lat.To były najszczęśliwsze urodziny w jego ży-ciu.John Howell zobaczył swoją żonę, Angelę, siedzącą na przedzie autobusu, za kie-rowcą, i trzymającą na kolanach jedenastomiesięcznego Michaela.Dziecko ubrane byłow dżinsy i pasiastą koszulkę do rugby.Howell podniósł synka mówiąc:  Cześć, Micha-el, pamiętasz swojego tatusia?Usiadł obok Angeli i objął ją ramieniem.Było to trochę krepujące, poza tym Howellw ogóle był zbyt nieśmiały, żeby publicznie okazywać swoje uczucia, dalej jednak przy-367 tulał żonę i było mu tak bardzo dobrze.Na Ralpha Boulware a czekała Mary i dziewczynki  Stacy i Kecia.Podniósł Kecieze słowami:  Wszystkiego dobrego w dniu urodzin. Wszystko jest tak, jak powinno być  pomyślał ściskając je.Zrobił to, co miał zro-bić, a rodzina była tu, gdzie powinna być.Czuł się, jakby udało mu się coś udowod-nić, nawet jeśli udowodnił to tylko sobie samemu [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • odbijak.htw.pl