[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nagim kolanem trafił żoł­nierza w krocze z taką siłą, że ten aż podskoczył i padł z ło­skotem na ziemię.Czyjaś ręka zacisnęła się z tyłu na gardle Michaela, blokując mu tchawicę.Kolejny żołnierz zadał mu cios pięścią w klatkę piersiową, aż jego serce utraciło swój rytm.- Trzymajcie go! Trzymajcie tego sukinsyna! - wrzasnął Krolle.Michael szarpał się z wściekłością.Krolle uniósł pałkę i zadał mu cios w ramię.Drugie i trzecie uderzenie powaliło Michaela na ziemię.Dyszał ciężko, czując ból w posiniaczonym ramieniu i brzuchu.Resztkami woli walczył z nieświadomością, odpiera­jąc przemianę.Czarne włosy były tuż-tuż, jeszcze chwila, a po­każą się na jego ciele; czuł wydzielany przez własną skórę zapach dzikości, czuł dziką moc w ustach.Gdyby przemienił się tutaj, leżąc na ziemi, to trafiłby pod niemieckie noże.Każda część jego ciała, od organów wewnętrznych do zębów, zostałaby zaopatrzona w etykietkę i umieszczona w słoju z formaldehydem jako eksponat medyczny.Chciał żyć, chciał zabić tych ludzi, więc walczył z przemianą i zmusił ją do ustąpienia.Kilka czarnych wilczych włosów wystąpiło mu na klatce pier­siowej, na wewnętrznej stronie ud i na gardle, ale zniknęły tak szybko, że nikt nie zdążył ich dojrzeć.Nawet gdyby któryś z żołnierzy je zobaczył, pomyślałby, że to przywidzenie.Michael leżał na brzuchu, bliski omdlenia.- Myślę, baronie, że czeka pana tutaj bardzo nieprzyjemny pobyt - dobiegł go głos Bloka.Żołnierze chwycili Michaela pod ręce, postawili go na nogi i zaczęli wlec między sobą.Osunął się w nieświadomość.6- Czy pan mnie słyszy?Ktoś mówił do niego z dalekiego końca tunelu.Czyj to głos?- Baronie, czy pan mnie słyszy?Ciemność, ciemność.„Nie odpowiadaj - pomyślał.- Jeżeli nie odpowiesz, to ten, kto mówi, odejdzie i pozwoli ci odpo­czywać!”Zapaliło się światło.Było bardzo jasne.Michael widział to przez zamknięte powieki.- On nie śpi - usłyszał ten sam głos skierowany do kogoś innego.- Widzi pan, jak wzrósł jego puls? O, on wie, że tu jesteśmy.- „To głos Bloka” - skojarzył Michael.Czyjaś ręka chwyciła go za podbródek i potrząsnęła jego głową.- No, no.Niech pan otworzy oczy, baronie.Nie miał zamiaru tego robić.- Daj mu się napić - rozkazał komuś Blok i natychmiast wiadro zimnej wody chlusnęło Michaelowi na twarz.Parsknął, drżąc na całym ciele z zimna, i otworzył oczy.Światło, żarówka o dużej mocy przystawiona tuż do jego twarzy, oślepiło go tak, że znowu zamknął powieki.- Baronie - powiedział Blok.- Jeżeli nie zechce pan otworzyć oczu, to obetniemy panu powieki.Nie było wątpliwości, że tak zrobią.Usłuchał więc, mrużąc oczy przed jaskrawym światłem.- Dobrze! Teraz możemy przejść do interesów! - Blok pod­ciągnął sobie krzesło i usiadł.Michael dostrzegł inne sylwetki: wysokiego mężczyznę trzymającego wiadro i jeszcze kogoś, otyłego Niemca w czarnym SS-mańskim mundurze napiętym w szwach.„Oczywiście to major Krolle” - pomyślał.- Zanim jeszcze zaczniemy - podjął cichym głosem Blok - powiem panu, że jest pan przykładem człowieka, którego opu­ściła nadzieja.Nie ma ucieczki z tego pomieszczenia.Za tymi murami są kolejne mury.- Pochylił się ku niemu w krąg światła lampy, odsłaniając w uśmiechu srebrne zęby.- Nie ma pan tutaj przyjaciół i nikt nie przybędzie, żeby pana uratować.Wykoń­czymy pana albo szybko, albo powoli - to jedyny wybór, jaki stoi przed panem.Rozumie pan, baronie? Proszę potwierdzić.Michael rozmyślał nad tym, w jaki sposób jest skrępowany.Leżał całkiem nago na metalowym stole w kształcie litery „X”, z rękami rozciągniętymi nad głową i rozstawionymi nogami.Mocne skórzane rzemienie krępowały mu nadgarstki i kostki.Stół był przechylony w ten sposób, że jego ciało znajdowało się w prawie pionowej pozycji.Poruszył kończynami, żeby zba­dać krępujące go rzemienie.Nie miały ani ćwierci cala luzu.- Bauman - powiedział Blok.- Przynieś jeszcze wody.Człowiek z wiadrem - jak przypuszczał Michael, adiutant majora Krolle - odpowiedział: „Tak jest” i podszedł do drzwi.Z zewnątrz odsunięto żelazną zasuwę i w szparze otwierających się drzwi Michael zobaczył przelotny odblask bladego światła.Blok ponownie skierował uwagę na jeńca.- Jakie jest pańskie nazwisko i narodowość?Michael milczał.Serce mu łomotało i był pewien, że Blok to widzi.Ramię bolało go ogromnie, chociaż prawdopodobnie kość nie była pęknięta.Czuł się jak worek ran na szkielecie z drutu kolczastego.Blok oczekiwał jego odpowiedzi, więc Mi­chael zdecydował się jej udzielić.- Richard Hamlet.Jestem Brytyjczykiem.- O, jest pan Brytyjczykiem, coś takiego? Angol, który mówi doskonale po rosyjsku? Nie przekonuje mnie to.Jeżeli jesteś tak bardzo brytyjski, to powiedz mi coś po angielsku.Michael nie odpowiadał.Blok westchnął głęboko i pokręcił głową.- Chyba wolę ciebie jako barona.W porządku, załóżmy sobie, że jesteś agentem Armii Czerwonej.Prawdopodobnie zrzuconym na spadochronie do Niemiec z zadaniem zabójstwa czy sabotażu.Twoim kontaktem była Chesna van Dorne.Jak i gdzie się spot­kaliście?„Czy złapali Chesnę?” - pomyślał Michael.W oczach prze­słuchującego nie dojrzał odpowiedzi na to pytanie.- Jakie było twoje zadanie? - zapytał Blok.Michael patrzył wprost przed siebie, widział żyłę pulsującą na skroni pułkownika.- Dlaczego Chesna przywiozła ciebie do „Reichkronen?” Nadal żadnej odpowiedzi.- Jak zamierzałeś wydostać się z Niemiec po przeprowadze­niu zadania?Milczenie.Blok nachylił się jeszcze bliżej.- Czy słyszałeś o człowieku nazwiskiem Theo von Frankewitz? Twarz Michaela nie zdradzała żadnych emocji.- Zdaje się, że Frankewitz znał ciebie.O, początkowo usi­łował ciebie osłaniać, ale daliśmy mu pewien interesujący lek.Zanim umarł, podał nam dokładny opis człowieka, który odwie­dził go w jego mieszkaniu.Powiedział nam, że pokazał temu komuś rysunek.Człowiekiem, którego opisał, jest pan, baronie.Teraz proszę mi powiedzieć: dlaczego rosyjski agent miałby się interesować takim zdegenerowanym ulicznym artystą jak Fran­kewitz? - Dotknął palcem wskazującym posiniaczonego ramienia Michaela.- Niech pan nie myśli, że jest pan taki dzielny, baronie.Jest pan bardzo głupi.Możemy naszpikować pana lekami, żeby rozluźnić panu język, ale niestety, one nie działają skutecznie, jeśli nie jest się w.powiedzmy.osłabionym stanie.Dlatego musimy spełnić ten warunek.Wybór należy do pana, baronie.Więc jak to zrobimy?Michael nie odpowiedział.Wiedział, co go czeka, i przygo­towywał się do tego.- Rozumiem - rzekł Blok.Podniósł się i odszedł na bok.- Majorze Krolle, więzień jest do pana dyspozycji.Krolle podszedł do Michaela, podniósł pałkę i przystąpił do pracy.Po pewnym czasie znów oblano twarz Michaela zimną wodą, przywracając go w ten sposób do królestwa szatana.Zaczął ka­szleć i parskać, z nozdrzami zablokowanymi krwią.Jego prawe oko było całkowicie zapuchnięte, cała prawa strona twarzy na­brzmiała od siniaków.Z rozbitej dolnej wargi ściekała mu po brodzie strużka krwi i skapywała na piersi.- To naprawdę nie ma sensu, baronie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • odbijak.htw.pl