[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.No mówię ci, już wolę te rekiny oglądać, nawet codziennie.Rozdziobią nas kruki wrony.Gdzieś na skrajach świadomości ułożyły mi się skojarzenia Gucia.„Szczęki" i „Ptaki" Hitchcocka.Scena musiała być przerażająca, dobrze, że tego nie widziałam, katalepsja co prawda wydawała mi się wątpliwa, ale przyśnić się mogło.- Nie był pijany?- Kto?- Kierowca tej wywrotki.- Był pijany w drzazgi, w opiłki metalowe.Na trzeźwo by mu ręka drgnęła.A uciekał slalomem po latarniach.- Potworne, l jesteś pewien, że to nie przypadek? Że zrobił to specjalnie?- A jak? Żeby raz, to jeszcze, mogło mu się tak majtnąć, ale wrócił i zdublował.No i popatrz, w końcu ten siwy źle wyszedł na dublowaniu.Milczałam przez długą chwilę, a wstrząśnięty umysł odwalał swoją robotę, Wnioski wyszły z tego same.Teraz już nie ma siły, koniecznie trzeba wyśledzić tego opiekuna - zawyrokowałam posępnie.- Jak on w tym palców nie maczał, to ja jestem arcybiskup.- A mnie przyszło do głowy, ze to może ktoś z kasyna - oznajmił Gucio, wpatrzony w budkę ciecia na parkingu.- Nie wypadało im go nie wpuszczać, a za dużą forsę z nich doił.Całkiem tego mieli dosyć i pozbyli się pijawki, raz a dobrze.Nie wiesz, kto tam rządzi?- Pojęcia nie mam.l nie dam głowy, czy nie rządzi właśnie ten opiekun.Dwa razy przerwał mu grę.Gucio ożywił się i oderwał wzrok od budki.- A wiesz, że to jest myśl! Możliwe.Ale to tego, no, to tym bardziej, ty masz rację, trzeba go wyśledzić!Na tej konieczności stanęło.Gucio na świadka nie zamierzał się zgłaszać, poparłam jego postanowienie.Wysoce niepokojące było to wszystko i zwracanie na siebie uwagi nie wydawało się szczytem rozsądku.Coś nam nie grało strasznie, dawne układy mogły nadal działać, a obydwoje mieliśmy ochotę jeszcze trochę pożyć.Polonez, którego numer tak starannie zapisałam, należał do siwego, świętej pamięci nieboszczyka.Podejrzewałam wprawdzie, ze mógł do niego należeć tylko na piśmie, de facto zaś służyć zupełnie komu innemu, ale kołomyja z samochodami panowała u nas taka, że dochodzenie prawdy w tej kwestii byłoby gorsze, niż całe śledztwo razem wzięte.Wystarczyło, żeby siwy dał komuś upoważnienie na posługiwanie się i sprzedaż, upoważniony mógł już załatwić transakcję, sam niknąc bez śladu, bo w umowie istniał tylko oficjalny właściciel, upoważnienie wyrzucić do śmieci i cześć pieśni.Żadna siła na niego nie trafi do skończenia świata.Spróbowałam dowiedzieć się, do kogo należy dom na Wieniawskiego i po tysiącznych udrękach i wykorzystaniu wszystkich znajomości sprzed lat uzyskałam informację, iż posiadaczem nieruchomości jest jakiś Witold Kluczko, przebywający służbowo za granicą już mniej więcej dwunasty rok.Podatki płaci i może robić co mu się podoba, także wcale nie wracać.Zameldowany był tam czasowo niejaki Czesław Błędowski, który właśnie umarł, więc przestał być zameldowany.Ciemno w oczach mi się zrobiło od tej wiedzy ścisłej i ze zdenerwowania poleciałam do kasyna.Na dziewczynę zwróciłam uwagę tylko dlatego, że siedziała akurat przy moim ulubionym automacie i musiałam się zdecydować na jakiś inny.Zanim sobie wybrałam owocowy, usłyszałam znajomy dźwięk i spojrzałam, co ta wariatka robi.Dublowała karetę, grała po pięć, miała już tysiąc dwieście i pchała się dalej.Patrzyłam ze zgrozą, trafiała do końca, automat nabił jej cztery osiemset.Poszła po mechanika, wróciła, znów usiadła na stołku, oczekiwanie trwało dłuższą chwilę, dziewczyna sięgnęła do torby na kolanach, wyciągnęła papierosy, zapaliła i odwróciła się ku popielniczce.Przyjrzałam się jej, skądś ją znałam.Znałam, nie znałam, w każdym razie musiałam ją widzieć i możliwe, ze powinnam znać.Kto to mógł być i gdzie ja się mogłam na nią natknąć?- Popatrz, jak ona trafia - powiedziała z zawistnym uznaniem hiena cmentarna pod słupem.- Majątek wynosi tym dublowaniem, wczoraj wzięła z osiem balonów na tamtym, a teraz znowu.Jak ona to robi? Popatrz.- E tam, będę patrzył -- skrzywił się towarzysz szakala.Chodź stąd, już i tak nie masz za co grać.- Zaraz.Popatrz.Znów.Cholera.- Chodź, mówię.Poszli w końcu.Usiadłam przy automacie, z którego miałam widok na dziewczynę, bo koniecznie usiłowałam sobie przypomnieć, skąd ją znam [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • odbijak.htw.pl