[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Och, ten żar staje się nie do wytrzymania.Prasymbolem transformacji, czwartym zwierzęciem Sfinksa, jestorzeł, kojarzony też z energią słońca, która niesie ze sobą światłomądrości i żar wypalający doszczętnie ludzkie „ego".Oto zagadka Sfinksa: Co to takiego, co posiada siłę byka, odwagęlwa i inteligencję człowieka? Odpowiedzią jest sam Sfinks, któryprzybrawszy skrzydła jak orzeł spogląda na życie spoza marginesuczasu, prawdziwie obiektywny.Latający Sfinks to triada uwieczniona w czwartym wymiarzerzeczywistości w postaci trójkątnej bryły - piramidy, którą naukaezoteryczna określa mianem żywego pomnika nieśmiertelności.Niejest ważne, czy piramidy są grobowcami, czy nie - pozostałybez wątpienia symbolami nieśmiertelności faraonów, którzy je wznie-śli.Betty Andreasson nie miała pojęcia, czego dotyczyła jej wizja.Zapytano ją, czy to rozumie.Odpowiedziała:- Nie, nie rozumiem, po co to wszystko, nie rozumiem nawet,dlaczego tu jestem.Całe moje życie było podporządkowane nadrzędnemu celowi:wypełnieniu triady, wykształceniu w sobie orła.I oto znajdujękluczowy motyw tych wysiłków zmierzających do transformacjiw niewinnych wspomnieniach uczestników bliskich spotkań, w krót-kim fragmencie o niespotykanej mocy i wymowie.Dalej w tekścieznalazłem wypowiedź pani Andreasson o tym, jak kilkakrotniepowtarzano jej, że „została wybrana", co wprawiło ją w zakłopota-nie, jako że nie pojęła znaczenia tego, co jej zademonstrowano.Samfakt, że obraz ten stanowił najistotniejszą część jej relacji wska-zywałby na to, że chodziło o jego wyeksponowanie.243OBIEKTY NA NIEBIEMój samotny dzień wśród lasów dobiegał końca.Wypełzającaspośród drzew ciemność zapędziła mnie do domu na kolację.Celowonie zapaliłem świateł, by noc mogła się wśliznąć do wnętrza.Siedząc na tym samym tapczanie, na którym 26 grudnia złożylimnie przybysze, pogrążony w lekturze, do późnych godzin nocnychrozmyślałem o związkach niewinności z wzniosłością, teraźniejszościze starożytnością.Jak to możliwe by pani Andreasson - amerykań-ska gospodyni domowa w średnim wieku, nie posiadająca praw-dopodobnie żadnego dostępu do tekstów zawierających głębokoukrytą tajemnicę transformacji - mogła ujrzeć tak wspaniały symbolspełnionej triady?Cóż to za bestia zmierza z głębin prosto ku powierzchni ludzkiegodoświadczenia? Czy okaże się ona orłem, Feniksem transformacji,którego cień napełnia moją duszę tęsknotą?Przejdźmy teraz do zagadnienia ścisłego obiektywizmu, którydodaje ludzkiej duszy skrzydeł i pomaga jej wzbić się ponad urokiżycia doczesnego, nazwanego przez mędrców hinduskich przepiękniebrzmiącym terminem „maya", a w bardziej utylitarnej koncepcjiUspienskiego określonego mianem „utożsamiania się - z iluzorycznaważnością codziennych spraw".Przywiązanie do wartości niesionychprzez życie doczesne, do szczegółów każdego dnia, wydaje się sprawądużej wagi, choć w rzeczywistości wcale nią nie jest.Zachowującumiar, jesteśmy w stanie uchronić się od obsesji na punkcie tychwartości, choć nadal pozostają one kategoriami osądu.Nie mamy żadnej pewności, że przybysze naprawdę istnieją.Niewiemy też kim jesteśmy my sami, co się z nami dzieje i dlaczego.Istotyproblemu nie stanowi bynajmniej dostarczenie jednoznacznego wyjaś-nienia, lecz przyjęcie otwartej postawy wobec kwestii przybyszów w jejobecnym kształcie, ze wszystkimi aspektami, jakie niesie ze sobą,a więc także z elementami tajemniczości i zagrożenia.Spróbujmy jeszcze bardziej uchylić rąbka tajemnicy.Posłużymy sięw tym celu równie tajemniczym narzędziem - tarotem.Przedewszystkim jednak proszę nie kojarzyć tarota z wróżeniem z kart.Moim zdaniem Główne Arkana ujawniają ukryty w symbolachzwiązek logiczny o wielkiej przejrzystości, bardziej odzwierciedlającypewne uporządkowania niż przypadkowość.Tarotem zainteresowa-łem się jakieś piętnaście lat temu, podczas studiów nad powstaniemsystemu klasztornego w Europie na użytek książki historycznej, którejzresztą nigdy nie napisałem [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl odbijak.htw.pl
.Och, ten żar staje się nie do wytrzymania.Prasymbolem transformacji, czwartym zwierzęciem Sfinksa, jestorzeł, kojarzony też z energią słońca, która niesie ze sobą światłomądrości i żar wypalający doszczętnie ludzkie „ego".Oto zagadka Sfinksa: Co to takiego, co posiada siłę byka, odwagęlwa i inteligencję człowieka? Odpowiedzią jest sam Sfinks, któryprzybrawszy skrzydła jak orzeł spogląda na życie spoza marginesuczasu, prawdziwie obiektywny.Latający Sfinks to triada uwieczniona w czwartym wymiarzerzeczywistości w postaci trójkątnej bryły - piramidy, którą naukaezoteryczna określa mianem żywego pomnika nieśmiertelności.Niejest ważne, czy piramidy są grobowcami, czy nie - pozostałybez wątpienia symbolami nieśmiertelności faraonów, którzy je wznie-śli.Betty Andreasson nie miała pojęcia, czego dotyczyła jej wizja.Zapytano ją, czy to rozumie.Odpowiedziała:- Nie, nie rozumiem, po co to wszystko, nie rozumiem nawet,dlaczego tu jestem.Całe moje życie było podporządkowane nadrzędnemu celowi:wypełnieniu triady, wykształceniu w sobie orła.I oto znajdujękluczowy motyw tych wysiłków zmierzających do transformacjiw niewinnych wspomnieniach uczestników bliskich spotkań, w krót-kim fragmencie o niespotykanej mocy i wymowie.Dalej w tekścieznalazłem wypowiedź pani Andreasson o tym, jak kilkakrotniepowtarzano jej, że „została wybrana", co wprawiło ją w zakłopota-nie, jako że nie pojęła znaczenia tego, co jej zademonstrowano.Samfakt, że obraz ten stanowił najistotniejszą część jej relacji wska-zywałby na to, że chodziło o jego wyeksponowanie.243OBIEKTY NA NIEBIEMój samotny dzień wśród lasów dobiegał końca.Wypełzającaspośród drzew ciemność zapędziła mnie do domu na kolację.Celowonie zapaliłem świateł, by noc mogła się wśliznąć do wnętrza.Siedząc na tym samym tapczanie, na którym 26 grudnia złożylimnie przybysze, pogrążony w lekturze, do późnych godzin nocnychrozmyślałem o związkach niewinności z wzniosłością, teraźniejszościze starożytnością.Jak to możliwe by pani Andreasson - amerykań-ska gospodyni domowa w średnim wieku, nie posiadająca praw-dopodobnie żadnego dostępu do tekstów zawierających głębokoukrytą tajemnicę transformacji - mogła ujrzeć tak wspaniały symbolspełnionej triady?Cóż to za bestia zmierza z głębin prosto ku powierzchni ludzkiegodoświadczenia? Czy okaże się ona orłem, Feniksem transformacji,którego cień napełnia moją duszę tęsknotą?Przejdźmy teraz do zagadnienia ścisłego obiektywizmu, którydodaje ludzkiej duszy skrzydeł i pomaga jej wzbić się ponad urokiżycia doczesnego, nazwanego przez mędrców hinduskich przepiękniebrzmiącym terminem „maya", a w bardziej utylitarnej koncepcjiUspienskiego określonego mianem „utożsamiania się - z iluzorycznaważnością codziennych spraw".Przywiązanie do wartości niesionychprzez życie doczesne, do szczegółów każdego dnia, wydaje się sprawądużej wagi, choć w rzeczywistości wcale nią nie jest.Zachowującumiar, jesteśmy w stanie uchronić się od obsesji na punkcie tychwartości, choć nadal pozostają one kategoriami osądu.Nie mamy żadnej pewności, że przybysze naprawdę istnieją.Niewiemy też kim jesteśmy my sami, co się z nami dzieje i dlaczego.Istotyproblemu nie stanowi bynajmniej dostarczenie jednoznacznego wyjaś-nienia, lecz przyjęcie otwartej postawy wobec kwestii przybyszów w jejobecnym kształcie, ze wszystkimi aspektami, jakie niesie ze sobą,a więc także z elementami tajemniczości i zagrożenia.Spróbujmy jeszcze bardziej uchylić rąbka tajemnicy.Posłużymy sięw tym celu równie tajemniczym narzędziem - tarotem.Przedewszystkim jednak proszę nie kojarzyć tarota z wróżeniem z kart.Moim zdaniem Główne Arkana ujawniają ukryty w symbolachzwiązek logiczny o wielkiej przejrzystości, bardziej odzwierciedlającypewne uporządkowania niż przypadkowość.Tarotem zainteresowa-łem się jakieś piętnaście lat temu, podczas studiów nad powstaniemsystemu klasztornego w Europie na użytek książki historycznej, którejzresztą nigdy nie napisałem [ Pobierz całość w formacie PDF ]