[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Miejscowe biuro SiłPowietrznych z pewnością wstawi się za nią, a my znajdziemy się w nie lada opałach,może nawet w pace.- Skąd wiedzieli, do cholery, gdzie mnie szukać?- Przypuszczam, że śledzą załogę Lady Makbet".- Chryste!- Właśnie.Musimy się wycofać i obmyślić nową strategię.Joshua połączył się datawizyjnie z windą, zamawiając przejazd z powrotem docylindrycznej komory.Gdy po raz ostatni spoglądał za siebie, na jego wargach zadrżałprzebiegły uśmieszek.- Wiesz, co to oznacza?- Co?- Służby wywiadowcze jeszcze jej nie dorwały.A więc nic straconego.- Owszem, to możliwe.- Pewnie, że możliwe! Jeszcze to wszystko obróci się na naszą korzyść.- Jak to?- Powiem ci po powrocie na statek.Każdy musi przejść odkażanie.Bóg raczywiedzieć, czy nie naszpikowali nas nanonicznymi układami nasłuchowymi.Możenadajemy już w eter nasze myśli.Gdy otworzyły się drzwi, Joshua wszedł do windy.Ktoś nalepił sześć okrągłych,dwudziestocentymetrowych plakietek holomorficznych na ścianach i dwie takie samena suficie.Jedna, umieszczona na wysokości głowy, rozpoczęła swój cykl.Pęczekjasnoniebieskich fotonów przeobraził się na środku w młodą, skąpo ubranąmażoretkę, która potrząsała z werwą srebrzystą buławą.- Uciekaj, Alkad, uciekaj! - Krzyknęła.- Jesteś naszą ostatnią nadzieją! Nie dajsię złapać! Uciekaj, Alkad, uciekaj!Joshua patrzył na to w osłupieniu.- Nie do wiary.Dziewczyna łobuzersko mrugnęła okiem i schowała się z powrotem w nalepce.Kolejne trzy nalepki rozpoczęły swe cykle.3Płyta kadłuba 8-92-K: matowoszara z kilkoma zadrapaniami w miejscach,gdzie nieuważnie chwyciły ją narzędzia i rękawice, oraz czerwonym kodem paskowymz numerem serii produkcyjnej i datą regulaminowej wymiany.Wskaznikinapromieniowania i zużycia warstwy ablacyjnej świeciły na zielono - podobnie jak nawszystkich innych sześciokątnych płytach, chroniących delikatne urządzenia statkuprzed bezpośrednim wpływem warunków kosmicznych.Jednakże w tym przypadkupłyta wykazywała aktywność elektromagnetyczną w mikroskopijnym natężeniu, cosygnalizował czujnik jednego ze skanerów.Erick gorączkowo przyłożył drugi skaner,aby blok sensorowy zlokalizował punkt największej emisji promieniowania.Analizagęstościowa pozwoliła dokładnie określić rozmiary zakamuflowanego urządzenia ipokazała przybliżone obrysy głównych części składowych.- Mam ją, kapitanie! - Przekazał datawizyjnie Erick.- Wmontowana w płytękadłuba.Maleństwo z elektronowo sprężonym rdzeniem z deuterowanego trytku.Może ze dwie dziesiąte kilotony.- Jesteś pewny?Erick nie miał sił wdawać się w dyskusje.Była to jego dziewiąta wyprawaposzukiwawcza, a wszystkie razem stanowiły niebagatelne obciążenie dlazdrowiejącego organizmu.Po zakończeniu każdej dziesięciogodzinnej szychty,podczas której przekopywał się przez trzewia statku, musiał wracać na mostek, abyzachować pozory normalnej służby w oczach Kingsleya Pryora i ośmiu dziennikarzy.Dodatkowo męczyła go świadomość, że Organizacja robi ich w konia.Co było zresztądo przewidzenia.- Tak, jestem pewny.- Alleluja! Nareszcie! Wyrwiemy się teraz tym czartom! Możesz ją wyłączyć,prawda, mon enfant?- Moim zdaniem, najlepiej wymontować płytę, wyrzucić ją w przestrzeń izniszczyć laserową wiązką promieniowania X.- Brawo! Ile to potrwa?- Tyle, ile trzeba.Nie zamierzam się spieszyć.- Oczywiście.- Znajdziesz na orbicie rozsądne współrzędne skoku?- Powinienem.Zaraz zrobię namiary.Erick powoli zbadał najbliższe sąsiedztwo bomby, szukając innychprzemyconych procesorów.Gdy przekonał się, że w pobliżu nie ma ukrytych urządzeńalarmowych ani zapalników-pułapek, niezgrabnie odwrócił się do wnętrza kadłuba iwysunął się ciut dalej z przełazu.Normalnie płyty kadłuba wymontowywano od zewnątrz, gdzie był łatwiejszydostęp do nitów i czopów łączeniowych.Tutaj jednak musiał się sporo nabiedzić.Neuronowy nanosystem wyświetlił skomplikowaną procedurę wewnętrznegodemontażu, szereg czynności wymyślony zapewne w czasie nudnej przerwy na lunchjakiejś niedoinformowanej w kwestiach astroinżynieryjnych komisji prawniczej.Erickmiał przemożną ochotę rozedrzeć krzemową płytę ostrzem rozszczepieniowym iwykroić z niej bombę.Zamiast tego polecił datawizyjnie komputerowi pokładowemuodłączyć cały sektor od generatora sił wiążących molekuły.Następnie przyłożyłautomatyczny śrubokręt do pierwszej złączki instalacyjnej.Może ponosiła gowyobraznia, w każdym razie miał wrażenie, że jego nowa ręka ze sztucznej tkanki jestwolniejsza niż prawa.Zapasy płynów odżywczych były na wyczerpaniu, lecz praca takgo pochłaniała, że nawet o tym nie myślał.Po osiemdziesięciu minutach uporał się z płytą.W niewielkiej przestrzenifruwał rój nitów, czopów łączeniowych, płatków silikonu i pogubionych nakładek nanarzędzia.Przez te śmieci czujniki skafandra miały problem z podawaniem muprzyzwoitych obrazów otoczenia.Umieścił wszystkie narzędzia w przegródkach pasa,wysunął się bardziej z przełazu i namacał stopami stabilny punkt podparcia.Wreszcieznalazł odpowiednie ułożenie ciała.Był zgięty wpół, z plecami przyciśniętymi do płytykadłuba.Napiął mięśnie w nogach i zaczął na nią napierać.Programy monitorującestan zdrowia dały o sobie znać alarmem ostrzegawczym.Erick zignorował go.Uruchomił program uspokajający, walcząc z narastającym strachem przed dalszymiobrażeniami, na jakie się narażał.Płyta się poruszyła.Neuronowy nanosystem wykrył minimalną zmianępołożenia ciała.Erick prostował się milimetr po milimetrze.Poczekał, aż nanosystemzasygnalizuje pięciocentymetrowe przemieszczenie płyty, po czym przestał wywieraćnacisk.Siła bezwładności dokończy dzieła.Dokuczały mu skurcze żołądka.Gdy znikał w przełazie, do wnętrza statku wpadła szeroka smugasrebrzystoniebieskiego blasku.Krawędz płyty odchylała się od reszty kadłuba,powiększając szczelinę.Przyrządy w kołnierzu skafandra szybko zmniejszyły czułość,kiedy snop światła nadał fragmentom nitów połyskliwe lśnienie.Płyta odsłaniała się mozolnie.Erick po raz ostatni przyjrzał się krawędziom, bysię przekonać, czy odłączyły się od sąsiednich sekcji.- W porządku, kapitanie, wypchnąłem płytę - zameldował datawizyjnie.- Włączsilniki korekcyjne.Trzeba się od niej oddalić.Zobaczył rozbłyski w dyszach chemicznych silniczków rakietowych,rozmieszczonych na obwodzie statku.Zamrugały w ciszy żółtym światłem i zgasły.Płyta kadłuba oddalała się teraz szybciej.Na zewnątrz ukazał się Kursk. Villeneuve's Revenge" znajdował się na niskiejorbicie planety, skąpany w morzu łagodnego światła odbitego od przykrytej tu iówdzie chmurami tafli oceanów.Druga zdobycz Organizacji Capone: świat w trzecim stadium zasiedlenia,odległy o sześć lat świetlnych od Arnstadta.Mieszkańcy w liczbie przeszłopięćdziesięciu milionów stworzyli w pełni samowystarczalną gospodarkę i wkraczalijuż w kolejną fazę rozwoju, kładąc podwaliny przemysłu kosmicznego [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl odbijak.htw.pl
.Miejscowe biuro SiłPowietrznych z pewnością wstawi się za nią, a my znajdziemy się w nie lada opałach,może nawet w pace.- Skąd wiedzieli, do cholery, gdzie mnie szukać?- Przypuszczam, że śledzą załogę Lady Makbet".- Chryste!- Właśnie.Musimy się wycofać i obmyślić nową strategię.Joshua połączył się datawizyjnie z windą, zamawiając przejazd z powrotem docylindrycznej komory.Gdy po raz ostatni spoglądał za siebie, na jego wargach zadrżałprzebiegły uśmieszek.- Wiesz, co to oznacza?- Co?- Służby wywiadowcze jeszcze jej nie dorwały.A więc nic straconego.- Owszem, to możliwe.- Pewnie, że możliwe! Jeszcze to wszystko obróci się na naszą korzyść.- Jak to?- Powiem ci po powrocie na statek.Każdy musi przejść odkażanie.Bóg raczywiedzieć, czy nie naszpikowali nas nanonicznymi układami nasłuchowymi.Możenadajemy już w eter nasze myśli.Gdy otworzyły się drzwi, Joshua wszedł do windy.Ktoś nalepił sześć okrągłych,dwudziestocentymetrowych plakietek holomorficznych na ścianach i dwie takie samena suficie.Jedna, umieszczona na wysokości głowy, rozpoczęła swój cykl.Pęczekjasnoniebieskich fotonów przeobraził się na środku w młodą, skąpo ubranąmażoretkę, która potrząsała z werwą srebrzystą buławą.- Uciekaj, Alkad, uciekaj! - Krzyknęła.- Jesteś naszą ostatnią nadzieją! Nie dajsię złapać! Uciekaj, Alkad, uciekaj!Joshua patrzył na to w osłupieniu.- Nie do wiary.Dziewczyna łobuzersko mrugnęła okiem i schowała się z powrotem w nalepce.Kolejne trzy nalepki rozpoczęły swe cykle.3Płyta kadłuba 8-92-K: matowoszara z kilkoma zadrapaniami w miejscach,gdzie nieuważnie chwyciły ją narzędzia i rękawice, oraz czerwonym kodem paskowymz numerem serii produkcyjnej i datą regulaminowej wymiany.Wskaznikinapromieniowania i zużycia warstwy ablacyjnej świeciły na zielono - podobnie jak nawszystkich innych sześciokątnych płytach, chroniących delikatne urządzenia statkuprzed bezpośrednim wpływem warunków kosmicznych.Jednakże w tym przypadkupłyta wykazywała aktywność elektromagnetyczną w mikroskopijnym natężeniu, cosygnalizował czujnik jednego ze skanerów.Erick gorączkowo przyłożył drugi skaner,aby blok sensorowy zlokalizował punkt największej emisji promieniowania.Analizagęstościowa pozwoliła dokładnie określić rozmiary zakamuflowanego urządzenia ipokazała przybliżone obrysy głównych części składowych.- Mam ją, kapitanie! - Przekazał datawizyjnie Erick.- Wmontowana w płytękadłuba.Maleństwo z elektronowo sprężonym rdzeniem z deuterowanego trytku.Może ze dwie dziesiąte kilotony.- Jesteś pewny?Erick nie miał sił wdawać się w dyskusje.Była to jego dziewiąta wyprawaposzukiwawcza, a wszystkie razem stanowiły niebagatelne obciążenie dlazdrowiejącego organizmu.Po zakończeniu każdej dziesięciogodzinnej szychty,podczas której przekopywał się przez trzewia statku, musiał wracać na mostek, abyzachować pozory normalnej służby w oczach Kingsleya Pryora i ośmiu dziennikarzy.Dodatkowo męczyła go świadomość, że Organizacja robi ich w konia.Co było zresztądo przewidzenia.- Tak, jestem pewny.- Alleluja! Nareszcie! Wyrwiemy się teraz tym czartom! Możesz ją wyłączyć,prawda, mon enfant?- Moim zdaniem, najlepiej wymontować płytę, wyrzucić ją w przestrzeń izniszczyć laserową wiązką promieniowania X.- Brawo! Ile to potrwa?- Tyle, ile trzeba.Nie zamierzam się spieszyć.- Oczywiście.- Znajdziesz na orbicie rozsądne współrzędne skoku?- Powinienem.Zaraz zrobię namiary.Erick powoli zbadał najbliższe sąsiedztwo bomby, szukając innychprzemyconych procesorów.Gdy przekonał się, że w pobliżu nie ma ukrytych urządzeńalarmowych ani zapalników-pułapek, niezgrabnie odwrócił się do wnętrza kadłuba iwysunął się ciut dalej z przełazu.Normalnie płyty kadłuba wymontowywano od zewnątrz, gdzie był łatwiejszydostęp do nitów i czopów łączeniowych.Tutaj jednak musiał się sporo nabiedzić.Neuronowy nanosystem wyświetlił skomplikowaną procedurę wewnętrznegodemontażu, szereg czynności wymyślony zapewne w czasie nudnej przerwy na lunchjakiejś niedoinformowanej w kwestiach astroinżynieryjnych komisji prawniczej.Erickmiał przemożną ochotę rozedrzeć krzemową płytę ostrzem rozszczepieniowym iwykroić z niej bombę.Zamiast tego polecił datawizyjnie komputerowi pokładowemuodłączyć cały sektor od generatora sił wiążących molekuły.Następnie przyłożyłautomatyczny śrubokręt do pierwszej złączki instalacyjnej.Może ponosiła gowyobraznia, w każdym razie miał wrażenie, że jego nowa ręka ze sztucznej tkanki jestwolniejsza niż prawa.Zapasy płynów odżywczych były na wyczerpaniu, lecz praca takgo pochłaniała, że nawet o tym nie myślał.Po osiemdziesięciu minutach uporał się z płytą.W niewielkiej przestrzenifruwał rój nitów, czopów łączeniowych, płatków silikonu i pogubionych nakładek nanarzędzia.Przez te śmieci czujniki skafandra miały problem z podawaniem muprzyzwoitych obrazów otoczenia.Umieścił wszystkie narzędzia w przegródkach pasa,wysunął się bardziej z przełazu i namacał stopami stabilny punkt podparcia.Wreszcieznalazł odpowiednie ułożenie ciała.Był zgięty wpół, z plecami przyciśniętymi do płytykadłuba.Napiął mięśnie w nogach i zaczął na nią napierać.Programy monitorującestan zdrowia dały o sobie znać alarmem ostrzegawczym.Erick zignorował go.Uruchomił program uspokajający, walcząc z narastającym strachem przed dalszymiobrażeniami, na jakie się narażał.Płyta się poruszyła.Neuronowy nanosystem wykrył minimalną zmianępołożenia ciała.Erick prostował się milimetr po milimetrze.Poczekał, aż nanosystemzasygnalizuje pięciocentymetrowe przemieszczenie płyty, po czym przestał wywieraćnacisk.Siła bezwładności dokończy dzieła.Dokuczały mu skurcze żołądka.Gdy znikał w przełazie, do wnętrza statku wpadła szeroka smugasrebrzystoniebieskiego blasku.Krawędz płyty odchylała się od reszty kadłuba,powiększając szczelinę.Przyrządy w kołnierzu skafandra szybko zmniejszyły czułość,kiedy snop światła nadał fragmentom nitów połyskliwe lśnienie.Płyta odsłaniała się mozolnie.Erick po raz ostatni przyjrzał się krawędziom, bysię przekonać, czy odłączyły się od sąsiednich sekcji.- W porządku, kapitanie, wypchnąłem płytę - zameldował datawizyjnie.- Włączsilniki korekcyjne.Trzeba się od niej oddalić.Zobaczył rozbłyski w dyszach chemicznych silniczków rakietowych,rozmieszczonych na obwodzie statku.Zamrugały w ciszy żółtym światłem i zgasły.Płyta kadłuba oddalała się teraz szybciej.Na zewnątrz ukazał się Kursk. Villeneuve's Revenge" znajdował się na niskiejorbicie planety, skąpany w morzu łagodnego światła odbitego od przykrytej tu iówdzie chmurami tafli oceanów.Druga zdobycz Organizacji Capone: świat w trzecim stadium zasiedlenia,odległy o sześć lat świetlnych od Arnstadta.Mieszkańcy w liczbie przeszłopięćdziesięciu milionów stworzyli w pełni samowystarczalną gospodarkę i wkraczalijuż w kolejną fazę rozwoju, kładąc podwaliny przemysłu kosmicznego [ Pobierz całość w formacie PDF ]