[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.– Niech ktoś inny mówi – wykręcam się.– Chodzi z Kiarą Westford – odzywa się Zana.–Widziałam, jak ją obejmował na korytarzu wszkole.A moja przyjaciółka Gina widziała ichrazem w stołówce i słyszała, jak ją zaprosił na balabsolwentów.Ostatni raz zrobiłem coś publicznie.– Zajmij się swoimi sprawami – mówię doZany.– Nie masz nic lepszego do roboty, tylko mleć jęzorem ze swoimi głupimi kumpelami?– Odpierdol się, Carlos.– Dosyć.Zana, nie rozmawiamy tutaj w takisposób.Nie będę tolerować wulgaryzmów.Dajęci ostrzeżenie.– Berger zapisuje te głupoty w swoim zeszycie.– Carlos, opowiedz mi o balu.– Nie ma o czym.Idę z dziewczyną, towszystko.– Czy to dla ciebie ktoś wyjątkowy?Zerkam na Keno.Jeśli zna ekipę Devlina,może dać im cynk.Czy Berger naprawdę jesttaka naiwna, żeby sądzić, że to, co mówimy wtym małym gronie podczas terapii, rzeczywiścietu zostaje? Dałbym sobie odrąbać rękę, że jaktylko stąd wyjdziemy, Zana przyklei się dokomórki i wyklepie swoim głupim kumpelomwszystko, co tu usłyszała.–Kiaraija…toskomplikowane–odpowiadam.Skomplikowane.Komplikacje to ostatniogłówny temat mojego życia.Reszta grupykieruje uwagę na Carmelę, która skarży się, że jej tata jest staroświecki i nie zgadza się, żeby wczasie zimowych ferii pojechała z przyjaciółmido Kalifornii.Szkoda, że rodzice Carmeli nie są tacy jak Westfordowie, którzy uważają, że każdypowinien iść swoją ścieżką i popełniać własnebłędy (aż nie zostanie pobity, bo wtedy skaczą nad tobą i nie zostawią cię samego).Sąprzeciwieństwem rodziców Carmeli.Kiedy wychodzimy z REACH, idę za Keno.– Keno – wołam za nim, ale się niezatrzymuje.Przeklinam pod nosem i biegnę,żeby go dopaść, zanim wsiądzie do wozu.– Wczym masz, kurwa, problem?– Nie mam problemu.Spadaj.Staję między nim a samochodem.– Pracujesz dla Devlina, tak?Keno patrzy na prawo i lewo, jakbypodejrzewał, że ktoś nas obserwuje.– Odpieprz się ode mnie.– Nie ma mowy, chłopie.Coś wiesz, a toznaczy, że ty i ja musimy się zaprzyjaźnić.Damci wycisk, jeśli mi nie powiesz, co wiesz o mnie albo o Devlinie.– Jesteś pendejo.– Już mnie gorzej przezywali.Nie wystawiajmnie na próbę.Zaczyna się denerwować.– To wsiadaj do wozu, zanim nas ktośnamierzy.– Kiedy ostatni raz ktoś mi kazał to zrobić,pięciu pendejos skopało mi tyłek.– Wsiadaj.Albo nic nie powiem.Jużchcęwskoczyćprzezokno,aleuświadamiam sobie, że tylko w aucie Kiary sązepsute drzwi.Keno wyjeżdża z parkingu.Alexczeka na mnie u McConnella.Wiem, że jeśli się nie zjawię, ogłosi alarm.Dzwonię do niego.– Gdzie jesteś? – pyta brat.– Z… przyjacielem.– Nie jest moimprzyjacielem, ale nie ma sensu go alarmować.–Spotkamy się później – mówię i rozłączam się,zanim mnie objedzie.Keno nic nie mówi.Parkuje przy małymbudynku mieszkalnym za miastem.– Chodź ze mną – mówi i prowadzi mnie dośrodka.Wita się z mamą i siostrą po hiszpańsku.Przedstawia mnie, a potem idziemy na tyłymieszkania.Jego mała sypialnia wydaje siędziwnieznajoma.Rozpoznałbympokójmeksykańskiego nastolatka na kilometr.Nakremowych ścianach wiszą zdjęcia rodzinne.Flaga narodowa przypięta do ściany orazzielone, białe i czerwone naklejki na biurkuwprawiają mnie w dobry nastrój, chociaż wiem,że przy Keno muszę być czujny.Nie wiem, w copogrywa.Wyciąga paczkę fajek.– Zapalisz?– Nie.– Nigdy mi to nie pasowało, chociażwychowywali mnie nałogowi palacze.Mi’amápali, Alex też palił, dopóki nie zaczął się spotykaćz królową piękności.Gdyby mi zaproponowałtabletkę albo dwie vicodinu, to pewnie bymwziął [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl odbijak.htw.pl
.– Niech ktoś inny mówi – wykręcam się.– Chodzi z Kiarą Westford – odzywa się Zana.–Widziałam, jak ją obejmował na korytarzu wszkole.A moja przyjaciółka Gina widziała ichrazem w stołówce i słyszała, jak ją zaprosił na balabsolwentów.Ostatni raz zrobiłem coś publicznie.– Zajmij się swoimi sprawami – mówię doZany.– Nie masz nic lepszego do roboty, tylko mleć jęzorem ze swoimi głupimi kumpelami?– Odpierdol się, Carlos.– Dosyć.Zana, nie rozmawiamy tutaj w takisposób.Nie będę tolerować wulgaryzmów.Dajęci ostrzeżenie.– Berger zapisuje te głupoty w swoim zeszycie.– Carlos, opowiedz mi o balu.– Nie ma o czym.Idę z dziewczyną, towszystko.– Czy to dla ciebie ktoś wyjątkowy?Zerkam na Keno.Jeśli zna ekipę Devlina,może dać im cynk.Czy Berger naprawdę jesttaka naiwna, żeby sądzić, że to, co mówimy wtym małym gronie podczas terapii, rzeczywiścietu zostaje? Dałbym sobie odrąbać rękę, że jaktylko stąd wyjdziemy, Zana przyklei się dokomórki i wyklepie swoim głupim kumpelomwszystko, co tu usłyszała.–Kiaraija…toskomplikowane–odpowiadam.Skomplikowane.Komplikacje to ostatniogłówny temat mojego życia.Reszta grupykieruje uwagę na Carmelę, która skarży się, że jej tata jest staroświecki i nie zgadza się, żeby wczasie zimowych ferii pojechała z przyjaciółmido Kalifornii.Szkoda, że rodzice Carmeli nie są tacy jak Westfordowie, którzy uważają, że każdypowinien iść swoją ścieżką i popełniać własnebłędy (aż nie zostanie pobity, bo wtedy skaczą nad tobą i nie zostawią cię samego).Sąprzeciwieństwem rodziców Carmeli.Kiedy wychodzimy z REACH, idę za Keno.– Keno – wołam za nim, ale się niezatrzymuje.Przeklinam pod nosem i biegnę,żeby go dopaść, zanim wsiądzie do wozu.– Wczym masz, kurwa, problem?– Nie mam problemu.Spadaj.Staję między nim a samochodem.– Pracujesz dla Devlina, tak?Keno patrzy na prawo i lewo, jakbypodejrzewał, że ktoś nas obserwuje.– Odpieprz się ode mnie.– Nie ma mowy, chłopie.Coś wiesz, a toznaczy, że ty i ja musimy się zaprzyjaźnić.Damci wycisk, jeśli mi nie powiesz, co wiesz o mnie albo o Devlinie.– Jesteś pendejo.– Już mnie gorzej przezywali.Nie wystawiajmnie na próbę.Zaczyna się denerwować.– To wsiadaj do wozu, zanim nas ktośnamierzy.– Kiedy ostatni raz ktoś mi kazał to zrobić,pięciu pendejos skopało mi tyłek.– Wsiadaj.Albo nic nie powiem.Jużchcęwskoczyćprzezokno,aleuświadamiam sobie, że tylko w aucie Kiary sązepsute drzwi.Keno wyjeżdża z parkingu.Alexczeka na mnie u McConnella.Wiem, że jeśli się nie zjawię, ogłosi alarm.Dzwonię do niego.– Gdzie jesteś? – pyta brat.– Z… przyjacielem.– Nie jest moimprzyjacielem, ale nie ma sensu go alarmować.–Spotkamy się później – mówię i rozłączam się,zanim mnie objedzie.Keno nic nie mówi.Parkuje przy małymbudynku mieszkalnym za miastem.– Chodź ze mną – mówi i prowadzi mnie dośrodka.Wita się z mamą i siostrą po hiszpańsku.Przedstawia mnie, a potem idziemy na tyłymieszkania.Jego mała sypialnia wydaje siędziwnieznajoma.Rozpoznałbympokójmeksykańskiego nastolatka na kilometr.Nakremowych ścianach wiszą zdjęcia rodzinne.Flaga narodowa przypięta do ściany orazzielone, białe i czerwone naklejki na biurkuwprawiają mnie w dobry nastrój, chociaż wiem,że przy Keno muszę być czujny.Nie wiem, w copogrywa.Wyciąga paczkę fajek.– Zapalisz?– Nie.– Nigdy mi to nie pasowało, chociażwychowywali mnie nałogowi palacze.Mi’amápali, Alex też palił, dopóki nie zaczął się spotykaćz królową piękności.Gdyby mi zaproponowałtabletkę albo dwie vicodinu, to pewnie bymwziął [ Pobierz całość w formacie PDF ]