[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Suit spojrzał mu lodowato w oczy.- Naturalnie, Wasza Królewska Mość.Zamiłowanie Gurkhulczyków do spisków iintryg jest powszechnie znane.Nie ma cienia wątpliwości, że w Adui znajdują się gurkhulscyszpiedzy.Ba, mogą być nawet w samym Agrioncie! Dlatego internujemy wszystkichobywateli pochodzenia kantyckiego, a moi inkwizytorzy w Domu Pytań pracują bezwytchnienia, dniem i nocą.Kilku szpiegów już złożyło zeznania.Marovia prychnął lekceważąco.- Mamy uwierzyć, że zamiłowanie Gurkhulczyków do intryg nie sięga tak daleko, byposunęli się do zatrudniania białoskórych agentów?- Jesteśmy w stanie wojny! - wysyczał Suit, piorunując go wzrokiem.- Stawką jestsuwerenność naszego kraju! Nie czas na twoją wolnościową paplaninę, Marovia!- Wprost przeciwnie! To doskonały moment!I dwaj starcy wdali się w kłótnię, wystawiając na ciężką próbę napięte jak postronkinerwy pozostałych.Bayaz tymczasem osunął się na krześle, skrzyżował ramiona na piersi iobserwował Jezala.Na jego twarzy malowała się spokojna zaduma, napawająca króla - o ileto możliwe - jeszcze większą zgrozą niż tradycyjne u maga zmarszczenie brwi.Jezal na nowopoczuł ciążące mu brzemię trosk.Wszystko wskazywało na to, że jego udziałem stanie sięnajkrótsze i najtragiczniejsze w skutkach panowanie w dziejach Unii.***- Proszę o wybaczenie, że ośmieliłem się wezwać Waszą Królewską Mość -powiedział Gorst swoim wysokim, dziewczęcym głosikiem.- Nic się nie stało.- Stukot podkutych butów Jezala niósł się gniewnym echem.- Nie wszystko mogę zrobić sam.- To zrozumiałe.Jezal pchnął obiema rękami dwuskrzydłowe drzwi.Na środku znajdującej się za nimizłoconej komnaty siedziała sztywno wyprostowana Terez, która natychmiast posłała mu jednoze swoich wyniosłych, teraz już rozwścieczająco znajomych spojrzeń.Jakby był owadem,którego znalazła w sałatce.Kilka styriańskich dam dworu podniosło wzrok, lecz zarazwróciły do swoich zajęć.Wszędzie stały skrzynie i pudła, do których dworki pakowałyschludnie złożone ubrania.Wyglądało na to, że królowa Unii zamierza wyjechać ze stolicy,nie informując o tym męża.Jezal zazgrzytał i tak już obolałymi zębami.Dręczyła go nielojalność ZamkniętejRady, Otwartej Rady oraz podwładnych.Nikczemna nielojalność małżonki przepełniła czaręgoryczy.- Co to ma znaczyć, do diabła?!- Ja i moje damy dworu nie możemy ci towarzyszyć w wojnie z imperatorem.- Terezpłynnym ruchem odwróciła idealną głowę.- Wracamy do Talinsu.- Mowy nie ma! - warknął Jezal.- Wielotysięczna gurkhulska armia zbliża się domiasta! Moi podwładni masowo uciekają z Adui, a ci, którzy postanowili zostać, są o krok odwpadnięcia w panikę.Twoje odejście w tej chwili zostałoby fatalnie odczytane.Dlatego niemogę się na nie zgodzić.- Jej Królewska Mość nie ma z tym nic wspólnego! - wtrąciła hrabina Shalere, sunącku niemu po lśniącej posadzce.Jakby Jezal nie miał dość kłopotów z samą królową, to jeszcze musiał brać się za łby zjej towarzyszkami!- Zapominasz się! - warknął ostro.- To ty się zapominasz! - Stanęła przed nim, krzywiąc się z odrazą.- Zapominasz, żejesteś bękartem, i to paskudnym.Wierzch dłoni Jezala z trzaskiem trafił ją prosto w wykrzywione szyderczo usta.Hrabina zatoczyła się do tyłu, zabełkotała coś niezrozumiale, zaplątała się we własną suknię iupadła.Jeden pantofel spadł jej z nogi i pofrunął w kąt komnaty.- Jestem królem i znajdujemy się w moim pałacu.Nie życzę sobie, żeby pokojówkazwracała się do mnie w taki sposób.- Głos był chłodny, beznamiętny, złowieszczorozkazujący.W niczym nie przypominał głosu Jezala, ale przecież nie mógł należeć donikogo innego, bo Jezal był jedynym mężczyzną w komnacie.- Widzę, że byłem wobec wasnazbyt łaskawy, wy zaś poczytałyście moją łaskawość za słabość.Jedenaście dam dworu spoglądało to na niego, to na swoją towarzyszkę, leżącą wtumanie spódnic i przytykającą dłoń do krwawiącej wargi.- Jeżeli któraś z was, wiedzmy, zamierza opuścić naszą niespokojną krainę, zajmę sięwyprawieniem jej w drogę; chętnie nawet osobiście powiosłuję na łodzi, która was stądzabierze.Ale ty, Wasza Królewska Mość, nigdzie nie pojedziesz.Terez zerwała się z krzesła i spojrzała na niego wilkiem, napinając wszystkie mięśnie.- Jesteś bezdusznym prostakiem.- wysyczała [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl odbijak.htw.pl
.Suit spojrzał mu lodowato w oczy.- Naturalnie, Wasza Królewska Mość.Zamiłowanie Gurkhulczyków do spisków iintryg jest powszechnie znane.Nie ma cienia wątpliwości, że w Adui znajdują się gurkhulscyszpiedzy.Ba, mogą być nawet w samym Agrioncie! Dlatego internujemy wszystkichobywateli pochodzenia kantyckiego, a moi inkwizytorzy w Domu Pytań pracują bezwytchnienia, dniem i nocą.Kilku szpiegów już złożyło zeznania.Marovia prychnął lekceważąco.- Mamy uwierzyć, że zamiłowanie Gurkhulczyków do intryg nie sięga tak daleko, byposunęli się do zatrudniania białoskórych agentów?- Jesteśmy w stanie wojny! - wysyczał Suit, piorunując go wzrokiem.- Stawką jestsuwerenność naszego kraju! Nie czas na twoją wolnościową paplaninę, Marovia!- Wprost przeciwnie! To doskonały moment!I dwaj starcy wdali się w kłótnię, wystawiając na ciężką próbę napięte jak postronkinerwy pozostałych.Bayaz tymczasem osunął się na krześle, skrzyżował ramiona na piersi iobserwował Jezala.Na jego twarzy malowała się spokojna zaduma, napawająca króla - o ileto możliwe - jeszcze większą zgrozą niż tradycyjne u maga zmarszczenie brwi.Jezal na nowopoczuł ciążące mu brzemię trosk.Wszystko wskazywało na to, że jego udziałem stanie sięnajkrótsze i najtragiczniejsze w skutkach panowanie w dziejach Unii.***- Proszę o wybaczenie, że ośmieliłem się wezwać Waszą Królewską Mość -powiedział Gorst swoim wysokim, dziewczęcym głosikiem.- Nic się nie stało.- Stukot podkutych butów Jezala niósł się gniewnym echem.- Nie wszystko mogę zrobić sam.- To zrozumiałe.Jezal pchnął obiema rękami dwuskrzydłowe drzwi.Na środku znajdującej się za nimizłoconej komnaty siedziała sztywno wyprostowana Terez, która natychmiast posłała mu jednoze swoich wyniosłych, teraz już rozwścieczająco znajomych spojrzeń.Jakby był owadem,którego znalazła w sałatce.Kilka styriańskich dam dworu podniosło wzrok, lecz zarazwróciły do swoich zajęć.Wszędzie stały skrzynie i pudła, do których dworki pakowałyschludnie złożone ubrania.Wyglądało na to, że królowa Unii zamierza wyjechać ze stolicy,nie informując o tym męża.Jezal zazgrzytał i tak już obolałymi zębami.Dręczyła go nielojalność ZamkniętejRady, Otwartej Rady oraz podwładnych.Nikczemna nielojalność małżonki przepełniła czaręgoryczy.- Co to ma znaczyć, do diabła?!- Ja i moje damy dworu nie możemy ci towarzyszyć w wojnie z imperatorem.- Terezpłynnym ruchem odwróciła idealną głowę.- Wracamy do Talinsu.- Mowy nie ma! - warknął Jezal.- Wielotysięczna gurkhulska armia zbliża się domiasta! Moi podwładni masowo uciekają z Adui, a ci, którzy postanowili zostać, są o krok odwpadnięcia w panikę.Twoje odejście w tej chwili zostałoby fatalnie odczytane.Dlatego niemogę się na nie zgodzić.- Jej Królewska Mość nie ma z tym nic wspólnego! - wtrąciła hrabina Shalere, sunącku niemu po lśniącej posadzce.Jakby Jezal nie miał dość kłopotów z samą królową, to jeszcze musiał brać się za łby zjej towarzyszkami!- Zapominasz się! - warknął ostro.- To ty się zapominasz! - Stanęła przed nim, krzywiąc się z odrazą.- Zapominasz, żejesteś bękartem, i to paskudnym.Wierzch dłoni Jezala z trzaskiem trafił ją prosto w wykrzywione szyderczo usta.Hrabina zatoczyła się do tyłu, zabełkotała coś niezrozumiale, zaplątała się we własną suknię iupadła.Jeden pantofel spadł jej z nogi i pofrunął w kąt komnaty.- Jestem królem i znajdujemy się w moim pałacu.Nie życzę sobie, żeby pokojówkazwracała się do mnie w taki sposób.- Głos był chłodny, beznamiętny, złowieszczorozkazujący.W niczym nie przypominał głosu Jezala, ale przecież nie mógł należeć donikogo innego, bo Jezal był jedynym mężczyzną w komnacie.- Widzę, że byłem wobec wasnazbyt łaskawy, wy zaś poczytałyście moją łaskawość za słabość.Jedenaście dam dworu spoglądało to na niego, to na swoją towarzyszkę, leżącą wtumanie spódnic i przytykającą dłoń do krwawiącej wargi.- Jeżeli któraś z was, wiedzmy, zamierza opuścić naszą niespokojną krainę, zajmę sięwyprawieniem jej w drogę; chętnie nawet osobiście powiosłuję na łodzi, która was stądzabierze.Ale ty, Wasza Królewska Mość, nigdzie nie pojedziesz.Terez zerwała się z krzesła i spojrzała na niego wilkiem, napinając wszystkie mięśnie.- Jesteś bezdusznym prostakiem.- wysyczała [ Pobierz całość w formacie PDF ]