[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zada mu więcej pytań, naktóre jej odpowie.Tu, pośród skąpanych w słońcu drzew, czując jeszcze ciepło jej ciała,godził się z faktem, iż jest to początek końca. Więc zaszła w ciążę.Dyskutowaliśmy na ten temat.Najlepszymwyjściem dla wszystkich był zabieg.Jest, nie ma.Poczyniliśmy więcodpowiednie kroki. Przykro mi.To trudna decyzja.Czy.Czy nie miałeś wątpliwości, żejesteś tym, z którym. Z którym zaszła w ciążę? Yvonne nie była kłamczucha ani oszustką.Powiedziała, że dziecko jest moje, i to wystarczyło.Byliśmy przyjaciółmi,Lauro. Przykro mi.To było ciężkie przeżycie dla was obojga. Wydawało się nam, że postępujemy słusznie.Próbowałem wyrobićsobie nazwisko na torze, a ona podjęła właśnie nową pracę.Na dziecko niebyło miejsca.Do licha, żadne z nas nie wiedziało nic na temat dzieci,rodzicielstwa.Byliśmy tym, kim byliśmy. Spojrzał jej w oczy.Nieudacznicy, wypatrujący lepszych czasów.Zniżyła wzrok. Czy chcesz przez to powiedzieć, że to było łatwe? Tyle, co wzruszenieramion? Raz, dwa, i po wszystkim? Nie. Podniósł wzrok, patrzył na drzewa, na cienie. Nie, to niebyło łatwe.Ale wydawało się rozsądne.Uznaliśmy to za najlepsze rozwiązanie.Ale w noc poprzedzającą zabieg doszliśmy do innego wniosku.Obojechcieliśmy tego.Oboje zapragnęliśmy dziecka.To nie miało najmniejszegosensu, nie wiedzieliśmy, co robimy, ale oboje zapragnęliśmy dziecka. Nie usunęła ciąży. Nie.Pobraliśmy się.Pomyśleliśmy sobie  pal sześć! Zróbmy to,miejmy dziecko! Próbowała robić na drutach. W kącikach jego ust pojawiłsię uśmiech. Była w tym wszystkim zielona.Czytaliśmy odpowiednieksiążki.Przeszliśmy jakieś badanie USG.Chryste Panie, jakie to było.piękne.Sprzeczaliśmy się o imiona i robiliśmy wszystko, co, jak sądzę, robią inni ludzie.226 Uśmiech zniknął, podobnie jak i on zrobił się nieobecny, pomyślałapatrząc mu w oczy.W środku nocy, była w czwartym miesiącu, zaczęła silnie krwawić.Cierpiała, była przerażona.Zabrałem ją do szpitala, ale za pózno.Straciładziecko.Tak mi przykro. Znowu wstała, ale go nie dotknęła. Okropnieroi przykro, Michael.Nie istnieje nic bardziej bolesnego, niż strata dziecka. Tak.Lekarz powiedział, że jest zdrowa i młoda, i że za jakiś czasmożemy znowu spróbować.Udawaliśmy, że tego chcemy.Podtrzymywaliśmysię tym wzajemnie.Ale zaczęliśmy ze sobą walczyć, skakać sobie do gardła.Opuszczałem w pośpiechu dom.Ona także zostawiała mnie samego.Kiedypewnej nocy wróciłem do domu, czekała na mnie.Doszła do tego szybciejniż ja.Była bystrą kobietą.Skończyła się nasza przyjazń.Nasze małżeństwomogło utrzymać tylko dziecko, a dziecko odeszło.Utknęliśmy w martwympunkcie, a nie powinniśmy.Miała rację.Postanowiliśmy więc stać się znówprzyjaciółmi i przestać być małżeństwem.Koniec opowiadania.Teraz dotknęła go, ujęła jego twarz w obie dłonie, czuła jego napięcie. Nie ma niczego, co mogłabym powiedzieć, by ulżyć tego rodzajusmutkowi, smutkowi, który niesie się z sobą przez całe życie.Zamknął oczy, pochylił się i szukał ulgi, kładąc czoło na jej czole. Chciałem tego dziecka. Wiem. Otoczyła go ramionami. Pokochałeś już je.Rozumiem.Tak mi przykro, Michael. Poklepała go delikatnie po plecach. Jest miprzykro, że nakłoniłam cię do opowiedzenia mi tego. To było prawie dziesięć lat temu.Było, minęło. Cofnął się,przeklinając łzy na policzkach. Nie rób tego.Do diabła, powinnaś zapytaćmnie o coś innego. Otarł niezręcznie łzy. Na przykład o to, jakdublowałem Mela Gibsona.Pociągała nosem, z trudem zdobyła się na uśmiech, którego potrzebował. Ty? Naprawdę? Kobiety uwielbiają Mela.Powinnaś ze mną pojechać do Hollywoodu.Mógłbym ci go przedstawić. Owinął ciemnoblond lok wokół palca.Musimy tam jutro jechać z Maxem. Jutro?  Była zaskoczona. Jedziesz do Los Angeles? Nic niewspominałeś. Telefonowano dopiero w piątek. Wzruszył ramionami i usiadł, bywciągnąć buty. Western przygodowy z twoim ulubieńcem Melem.Chcemnie i Maxa.Musimy więc odbyć parę spotkań, trochę próbnych ujęć.Przekonać się, czy potrafimy im dać to, czego potrzebują. To wspaniale.Spodziewałam się, że będziesz bardziej podekscytowany. To praca.Nie sądzę, żebyś była zainteresowana wspólną wyprawą. Bardzo bym chciała, ale nie mogę zostawić dziewczynek, ani pracy.Jak. Jak długo cię nie będzie, chciała zapytać, ale urwała. Będą podwrażeniem, kiedy im to powiem.227  Załatwiłem chłopaka, będzie doglądał inwentarza podczas kilku dnimojej nieobecności.Powinienem wrócić w piątek. Och. Tylko kilka dni.Znowu się uśmiechnęła. Może zdążyszna ten wernisaż w piątek wieczorem. Jaki wernisaż? Wystawa ekspresjonistów w galerii sztuki.Pohamował się, by nie parsknąć. Chcesz, żebym oglądał obrazy i wypowiadał całą masę idiotycznychkomentarzy na temat pociągnięć pędzla i ukrytego podtekstu?  Przechyliłzadziornie głowę. Czy wyglądam na faceta, który będzie sterczeć popijającespresso i rozwodzić się nad rozłożeniem barw na płótnie? Nie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • odbijak.htw.pl