[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dym rozwiał się i Azzie ujrzał.księcia ruszającego w drogę, by bronić zamku swego ojca.Książę był przystojnym młodym człowiekiem, dobrze obznajomionym z wojennym rzemiosłem.Jechał konno na czele oddziału dzielnych ludzi, a purpurowe i żółte chorągwie szarpane letnim wiatrem powiewały nad rycerską drużyną.A potem książę i jego ludzie ujrzeli przed sobą inny oddział; młody człowiek wstrzymał wierzchowca, przywołując do siebie seneszala.- Mamy ich - powiedział - między skałą a bryłą lodu, jak mówią w Laponii.Tyle zobaczył Azzie, a potem wizja znikła.- Możesz się dowiedzieć, jaki los go spotkał? - po prosił.Hermes westchnął, zamknął oczy i podniósł głowę.- Ach - rzekł bóg - skoncentrowałem się na starciu.Cóż za wspaniała potyczka zbrojnych! Popatrz tylko, jak wściekle uderzają na siebie; posłuchaj, jak wysokim tonem brzęczą naostrzone miecze! Nacierają - wszyscy odważni, wszyscy zwinni.Ale co to? Jeden z wojowników opuścił pole bitwy i swój oddział! Nawet nie jest draśnięty, a już się wycofuje! To były właściciel twoich nóg!- Tchórz! - krzyknął Azzie, bo mu się zdawało, iż widzi przebieg walki.- Tak, ale nie ujdzie cało.Pędzi za nim człowiek o oczach przekrwionych od bitewnej furii, skandynawski wielkolud - jeden z tych, z którymi Frankowie walczyli setki lat, i których nazywają szaleńcami z północy.- Ja też nie przepadam za północnymi demonami - wyznał Azzie.- Wiking dopędza tchórzliwego księcia, a jego miecz zataczając świetlisty łuk, zadaje z boku cios wymierzony z niesamowitą zręcznością i dziką siłą!- Trudno się złożyć w biegu do takiego cięcia - skomentował Azzie.- Cios jest morderczy - przepoławia księcia.Tułów toczy się w kurzu, ale jego tchórzliwe nogi nadal biegną, uciekając teraz przed Śmiercią.Uwolnione od ciężaru górnej części ciała gnają z łatwością, choć jedynie siłą rozpędu.Ile energii potrzebuje para nóg, aby się poruszać, jeżeli zgubiła w pędzie swego właściciela? Ścigają je demony, ponieważ kończyny przekroczyły już granicę oddzielającą normalność od nieograniczonego świata nadprzyrodzonych możliwości.Wreszcie, chwiejnie, nogi stawiają kilka ostatnich kroków, przechylają się, a potem walą się na ziemię bez czucia.- Krótko mówiąc, mamy tu odnóża tchórza! - stwierdził Azzie.- Niewątpliwie masz rację.Ale pewnego rodzaju boskiego tchórza, który uciekał przed Śmiercią nawet po śmierci, ponieważ tak bardzo się bał, iż stanie się to, co już faktycznie się dokonało.ROZDZIAŁ 2Gdy Hermes opuścił Azziego, aby przewodniczyć zebraniu magów w miejscu, w którym później powstanie Zurych, demon usiadł i pogrążył się w myślach.Markotnie szturchnął nogi; głód się nasilał, ale płochliwe kończyny były zbyt cenne, aby zmarnować je jako przekąskę.Właśnie to dał mu Hermes do zrozumienia na swój zwykły, pokrętny sposób.Co powinien z nimi zrobić? Pomyślał jeszcze trochę o tym wielkim wydarzeniu - milenijnym współzawodnictwie.Potrzebny był mu jakiś pomysł, koncept.Przyglądał się nogom, zmieniał ich pozycję, obracał to w tę, to w tamtą stronę.Musi coś być.Nagle usiadł wyprostowany, jakby kij połknął.Tak, te nogi! Już wiedział! Miał wspaniały pomysł, który z pewnością przyniesie mu sławę w kręgach Zła.Była to gotowa recepta na wygranie Zawodów, która przyszła mu do głowy w wybuchu demonicznego natchnienia.Nie może teraz stracić ani chwili, musi się pośpieszyć, zgłosić swą inicjatywę i uzyskać dlań poparcie Złych Mocy.Jakiż to dzień mamy? Policzył szybko i jęknął w duchu.Był to, oczywiście, ostatni dzień, w którym można jeszcze było zarejestrować swój udział! Musi udać się do Najwyższej Rady Demonów - i to natychmiast!Za czym wziąwszy głęboki oddech, Azzie odleciał z Ziemi do tej okolicy Otchłani, gdzie Najwyższa Rada odbywała swe zebranie.Nie jest rzeczą powszechnie znaną, iż demony miewają takie same trudności w dostaniu się przed oblicze swych najwyższych władz, co i zwykli śmiertelnicy.Jeżeli nie stoisz wysoko w hierarchii, jeżeli nie jesteś krewnym kogoś ważnego albo chociaż utalentowanym sportowcem, zapomnij o osobistej audiencji czy osobistym kontakcie z piekielnym notablem.Musisz docierać kanałami, a to zwykle wymaga czasu i zachodu.A Azzie nie miał czasu - następnego ranka Wysoki Komitet wybierze zawodnika i sprawa będzie przesądzona.- Muszę się niezwłocznie dostać przed oblicza Komitetu Zawodów - powiedział Azzie do demona stojącego na straży przy bramie Ministerstwa zajmującego szereg budynków, z których część straszyła barokiem ozdobionym kopułami w kształcie cebuli, a inne nowoczesną surowością prostych kształtów; załatwiano tam sprawy demonów, diabłów i innych nadprzyrodzonych siewców Zła.Wielu z nich pracowało tu w roli urzędników i potrzeba było mnóstwo papieru na nie kończące się próby ujęcia zachowań mieszkańców zaświatów w ramy prawne [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl odbijak.htw.pl
.Dym rozwiał się i Azzie ujrzał.księcia ruszającego w drogę, by bronić zamku swego ojca.Książę był przystojnym młodym człowiekiem, dobrze obznajomionym z wojennym rzemiosłem.Jechał konno na czele oddziału dzielnych ludzi, a purpurowe i żółte chorągwie szarpane letnim wiatrem powiewały nad rycerską drużyną.A potem książę i jego ludzie ujrzeli przed sobą inny oddział; młody człowiek wstrzymał wierzchowca, przywołując do siebie seneszala.- Mamy ich - powiedział - między skałą a bryłą lodu, jak mówią w Laponii.Tyle zobaczył Azzie, a potem wizja znikła.- Możesz się dowiedzieć, jaki los go spotkał? - po prosił.Hermes westchnął, zamknął oczy i podniósł głowę.- Ach - rzekł bóg - skoncentrowałem się na starciu.Cóż za wspaniała potyczka zbrojnych! Popatrz tylko, jak wściekle uderzają na siebie; posłuchaj, jak wysokim tonem brzęczą naostrzone miecze! Nacierają - wszyscy odważni, wszyscy zwinni.Ale co to? Jeden z wojowników opuścił pole bitwy i swój oddział! Nawet nie jest draśnięty, a już się wycofuje! To były właściciel twoich nóg!- Tchórz! - krzyknął Azzie, bo mu się zdawało, iż widzi przebieg walki.- Tak, ale nie ujdzie cało.Pędzi za nim człowiek o oczach przekrwionych od bitewnej furii, skandynawski wielkolud - jeden z tych, z którymi Frankowie walczyli setki lat, i których nazywają szaleńcami z północy.- Ja też nie przepadam za północnymi demonami - wyznał Azzie.- Wiking dopędza tchórzliwego księcia, a jego miecz zataczając świetlisty łuk, zadaje z boku cios wymierzony z niesamowitą zręcznością i dziką siłą!- Trudno się złożyć w biegu do takiego cięcia - skomentował Azzie.- Cios jest morderczy - przepoławia księcia.Tułów toczy się w kurzu, ale jego tchórzliwe nogi nadal biegną, uciekając teraz przed Śmiercią.Uwolnione od ciężaru górnej części ciała gnają z łatwością, choć jedynie siłą rozpędu.Ile energii potrzebuje para nóg, aby się poruszać, jeżeli zgubiła w pędzie swego właściciela? Ścigają je demony, ponieważ kończyny przekroczyły już granicę oddzielającą normalność od nieograniczonego świata nadprzyrodzonych możliwości.Wreszcie, chwiejnie, nogi stawiają kilka ostatnich kroków, przechylają się, a potem walą się na ziemię bez czucia.- Krótko mówiąc, mamy tu odnóża tchórza! - stwierdził Azzie.- Niewątpliwie masz rację.Ale pewnego rodzaju boskiego tchórza, który uciekał przed Śmiercią nawet po śmierci, ponieważ tak bardzo się bał, iż stanie się to, co już faktycznie się dokonało.ROZDZIAŁ 2Gdy Hermes opuścił Azziego, aby przewodniczyć zebraniu magów w miejscu, w którym później powstanie Zurych, demon usiadł i pogrążył się w myślach.Markotnie szturchnął nogi; głód się nasilał, ale płochliwe kończyny były zbyt cenne, aby zmarnować je jako przekąskę.Właśnie to dał mu Hermes do zrozumienia na swój zwykły, pokrętny sposób.Co powinien z nimi zrobić? Pomyślał jeszcze trochę o tym wielkim wydarzeniu - milenijnym współzawodnictwie.Potrzebny był mu jakiś pomysł, koncept.Przyglądał się nogom, zmieniał ich pozycję, obracał to w tę, to w tamtą stronę.Musi coś być.Nagle usiadł wyprostowany, jakby kij połknął.Tak, te nogi! Już wiedział! Miał wspaniały pomysł, który z pewnością przyniesie mu sławę w kręgach Zła.Była to gotowa recepta na wygranie Zawodów, która przyszła mu do głowy w wybuchu demonicznego natchnienia.Nie może teraz stracić ani chwili, musi się pośpieszyć, zgłosić swą inicjatywę i uzyskać dlań poparcie Złych Mocy.Jakiż to dzień mamy? Policzył szybko i jęknął w duchu.Był to, oczywiście, ostatni dzień, w którym można jeszcze było zarejestrować swój udział! Musi udać się do Najwyższej Rady Demonów - i to natychmiast!Za czym wziąwszy głęboki oddech, Azzie odleciał z Ziemi do tej okolicy Otchłani, gdzie Najwyższa Rada odbywała swe zebranie.Nie jest rzeczą powszechnie znaną, iż demony miewają takie same trudności w dostaniu się przed oblicze swych najwyższych władz, co i zwykli śmiertelnicy.Jeżeli nie stoisz wysoko w hierarchii, jeżeli nie jesteś krewnym kogoś ważnego albo chociaż utalentowanym sportowcem, zapomnij o osobistej audiencji czy osobistym kontakcie z piekielnym notablem.Musisz docierać kanałami, a to zwykle wymaga czasu i zachodu.A Azzie nie miał czasu - następnego ranka Wysoki Komitet wybierze zawodnika i sprawa będzie przesądzona.- Muszę się niezwłocznie dostać przed oblicza Komitetu Zawodów - powiedział Azzie do demona stojącego na straży przy bramie Ministerstwa zajmującego szereg budynków, z których część straszyła barokiem ozdobionym kopułami w kształcie cebuli, a inne nowoczesną surowością prostych kształtów; załatwiano tam sprawy demonów, diabłów i innych nadprzyrodzonych siewców Zła.Wielu z nich pracowało tu w roli urzędników i potrzeba było mnóstwo papieru na nie kończące się próby ujęcia zachowań mieszkańców zaświatów w ramy prawne [ Pobierz całość w formacie PDF ]