[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie wiem, kiedy wróciliśmy w granice Kamlachu.Zbliżał się wieczór,byłam skupiona wyłącznie na utrzymaniu się w siodle i na tym, żeby dla nikogonie stanowić ciężaru.Ghislain przewidział możliwość przymusowego odwrotu.Rozmieścił za nami kompanię łuczników, żeby spowolnić pościg Skaldów; nimsię przebiją, my będziemy daleko.Kładliśmy fałszywe tropy, przez cały czaswycofując się coraz głębiej w góry.Co jakiś czas dopędzali nas gońcy odłuczników, składający meldunki.Nie wiem, co byśmy zrobili, gdyby nie Cruithnowie, którzy z niedościgłąbiegłością umieli poruszać się po lesie.%7ładen czarny dzik nie wyłonił się zmroku, żeby nas poprowadzić, ale czułam obecność Cullach Gorrym.Drustan, zrękami po łokcie unurzanymi we krwi, niezmordowanie rozsyłał zwiadowców,którzy znajdywali bezpieczne przejścia.Wreszcie Ghislain de Somerville na podstawie raportów osądził, że możemybezpiecznie rozbić obóz.Niemal spadłam z siodła, wycieńczona długą jazdą istrachem.Gdyby nie ucieczka przez skaldyjskie bezdroża, to myślę, żepoddałabym się i zmarła tej nocy.A jednak odpoczynek nie był mi dany.Z południa wrócił ostatni zwiadowca Drustana, zadyszany jak maratończyk.Jego oczy dziko błyszczały w niebieskiej twarzy, gdy coś powiedział i wskazałręką tam, skąd przybył.Drustan z niedowierzaniem ściągnął brwi, a japrzywlokłam się bliżej, żeby posłuchać. O co chodzi? zapytał de Somerville, chwytając mnie za ramię. Mówi, że tam jest wojsko, panie. Sama nie byłam pewna, czy dobrzezrozumiałam. Wojsko D Angelinów obozuje w dolinie niecałą milę napołudnie stąd.OSIEMDZIESIT CZTERY Izydor d Aiglemort.Ghislain de Somerville wypowiedział to jak przekleństwo.Nie miałam mutego za złe.Nikt spośród nas, kto był D Angelinem, nie mógł się temu dziwić.Usłyszałam, jak powietrze zasyczało między zębami Joscelina.Pokrótce wyjaśniłam sytuację Drustanowi, który pokiwał głową.Sam zostałzdradzony przez swojego kuzyna Maelcona; rozumiał takie rzeczy. Mimo wszystko rozbijemy obóz powtórzyłam za Ghislainem.Tej nocynie dalibyśmy rady jechać dalej, a poza tym ludzie d Aiglemorta nie wiedzieli onaszej obecności.Ktoś mógłby pomyśleć, że w taką noc niebiosa wyrażą swojeniezadowolenie, ale niebo pozostało bezchmurne.Zapomniawszy o zmęczeniu,owinęłam się w płaszcz, odszukałam zwiadowcę, który wypatrzył armię diukaIzydora d Aiglemort, i zadałam mu kilka pytań.Pózniej ruszyłam na poszukiwanie Ghislaina de Someralle.Znalazłam goprzy koniach, stanowiących dla nas bezcenną wartość. Panie, powiedziałeś, że gdyby Caerdicci zebrali wojsko, Skaldowieznalezliby się między młotem i kowadłem.Ilu ludzi potrzebujesz? W sumie dziesięć tysięcy.Może mniej, jeśli skoordynujemy wysiłki zobrońcami w Troyes-le-Mont. Popatrzył na mnie uważnie. Dlaczego pytasz?Caerdicci nie wystawią nosa poza swoje granice.Oboje o tym wiemy.Popatrzyłam na południe i zadrżałam. Mam pewien pomysł.Powiedziałam mu, co mi przyszło do głowy.Ghislain de Somerville obrzucił mnie długim, twardym spojrzeniem. Chodz ze mną polecił. Musimy porozmawiać.Jego stół z mapami został w Azalii; zaprosił mnie do prostego żołnierskiegonamiotu, w którym jedynym luksusem było zwijane posłanie.Wyruszając wdrogę, zabraliśmy tylko najniezbędniejsze rzeczy.Usiadłam na składanymstołku, podczas gdy on chodził w świetle jednej lampy. Powiedz, jeśli uważasz, że to szaleństwo poprosiłam, niezdolna dłużejznieść niepewności. Oczywiście, że szaleństwo warknął gniewnie. Ale to samo zrobiliśmydzisiaj i to samo zrobimy jutro.Jeśli powiedzie nam się tak jak dziś, będziemyumierać powoli, aż w końcu staniemy się zbyt zmęczeni, zbyt powolni lub zbytniedbali, a wówczas Skaldowie nas złapią.O ile już nie wspinają się po murachfortecy. Ghislain de Somerville usiadł na materacu i ukrył twarz w dłoniach.Ach, Anaelu! westchnął. Urodziłem się, żeby troszczyć się o jabłoniowesady, uprawiać ziemię i miłować jej lud.Dlaczego zmuszasz mnie dopodejmowania takich strasznych decyzji? Ponieważ, panie zaczęłam cicho urodziłeś się, żeby opiekować się tąziemią i kochać jej lud, a nie wydawać go na śmierć od barbarzyńskiego miecza.Nikt inny spośród nas nie zdołałby opracować planu, który rokuje szansępowodzenia. Może się udać. Opuścił ręce na kolana i popatrzył na mnie z powagą.Ale jeśli [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl odbijak.htw.pl
.Nie wiem, kiedy wróciliśmy w granice Kamlachu.Zbliżał się wieczór,byłam skupiona wyłącznie na utrzymaniu się w siodle i na tym, żeby dla nikogonie stanowić ciężaru.Ghislain przewidział możliwość przymusowego odwrotu.Rozmieścił za nami kompanię łuczników, żeby spowolnić pościg Skaldów; nimsię przebiją, my będziemy daleko.Kładliśmy fałszywe tropy, przez cały czaswycofując się coraz głębiej w góry.Co jakiś czas dopędzali nas gońcy odłuczników, składający meldunki.Nie wiem, co byśmy zrobili, gdyby nie Cruithnowie, którzy z niedościgłąbiegłością umieli poruszać się po lesie.%7ładen czarny dzik nie wyłonił się zmroku, żeby nas poprowadzić, ale czułam obecność Cullach Gorrym.Drustan, zrękami po łokcie unurzanymi we krwi, niezmordowanie rozsyłał zwiadowców,którzy znajdywali bezpieczne przejścia.Wreszcie Ghislain de Somerville na podstawie raportów osądził, że możemybezpiecznie rozbić obóz.Niemal spadłam z siodła, wycieńczona długą jazdą istrachem.Gdyby nie ucieczka przez skaldyjskie bezdroża, to myślę, żepoddałabym się i zmarła tej nocy.A jednak odpoczynek nie był mi dany.Z południa wrócił ostatni zwiadowca Drustana, zadyszany jak maratończyk.Jego oczy dziko błyszczały w niebieskiej twarzy, gdy coś powiedział i wskazałręką tam, skąd przybył.Drustan z niedowierzaniem ściągnął brwi, a japrzywlokłam się bliżej, żeby posłuchać. O co chodzi? zapytał de Somerville, chwytając mnie za ramię. Mówi, że tam jest wojsko, panie. Sama nie byłam pewna, czy dobrzezrozumiałam. Wojsko D Angelinów obozuje w dolinie niecałą milę napołudnie stąd.OSIEMDZIESIT CZTERY Izydor d Aiglemort.Ghislain de Somerville wypowiedział to jak przekleństwo.Nie miałam mutego za złe.Nikt spośród nas, kto był D Angelinem, nie mógł się temu dziwić.Usłyszałam, jak powietrze zasyczało między zębami Joscelina.Pokrótce wyjaśniłam sytuację Drustanowi, który pokiwał głową.Sam zostałzdradzony przez swojego kuzyna Maelcona; rozumiał takie rzeczy. Mimo wszystko rozbijemy obóz powtórzyłam za Ghislainem.Tej nocynie dalibyśmy rady jechać dalej, a poza tym ludzie d Aiglemorta nie wiedzieli onaszej obecności.Ktoś mógłby pomyśleć, że w taką noc niebiosa wyrażą swojeniezadowolenie, ale niebo pozostało bezchmurne.Zapomniawszy o zmęczeniu,owinęłam się w płaszcz, odszukałam zwiadowcę, który wypatrzył armię diukaIzydora d Aiglemort, i zadałam mu kilka pytań.Pózniej ruszyłam na poszukiwanie Ghislaina de Someralle.Znalazłam goprzy koniach, stanowiących dla nas bezcenną wartość. Panie, powiedziałeś, że gdyby Caerdicci zebrali wojsko, Skaldowieznalezliby się między młotem i kowadłem.Ilu ludzi potrzebujesz? W sumie dziesięć tysięcy.Może mniej, jeśli skoordynujemy wysiłki zobrońcami w Troyes-le-Mont. Popatrzył na mnie uważnie. Dlaczego pytasz?Caerdicci nie wystawią nosa poza swoje granice.Oboje o tym wiemy.Popatrzyłam na południe i zadrżałam. Mam pewien pomysł.Powiedziałam mu, co mi przyszło do głowy.Ghislain de Somerville obrzucił mnie długim, twardym spojrzeniem. Chodz ze mną polecił. Musimy porozmawiać.Jego stół z mapami został w Azalii; zaprosił mnie do prostego żołnierskiegonamiotu, w którym jedynym luksusem było zwijane posłanie.Wyruszając wdrogę, zabraliśmy tylko najniezbędniejsze rzeczy.Usiadłam na składanymstołku, podczas gdy on chodził w świetle jednej lampy. Powiedz, jeśli uważasz, że to szaleństwo poprosiłam, niezdolna dłużejznieść niepewności. Oczywiście, że szaleństwo warknął gniewnie. Ale to samo zrobiliśmydzisiaj i to samo zrobimy jutro.Jeśli powiedzie nam się tak jak dziś, będziemyumierać powoli, aż w końcu staniemy się zbyt zmęczeni, zbyt powolni lub zbytniedbali, a wówczas Skaldowie nas złapią.O ile już nie wspinają się po murachfortecy. Ghislain de Somerville usiadł na materacu i ukrył twarz w dłoniach.Ach, Anaelu! westchnął. Urodziłem się, żeby troszczyć się o jabłoniowesady, uprawiać ziemię i miłować jej lud.Dlaczego zmuszasz mnie dopodejmowania takich strasznych decyzji? Ponieważ, panie zaczęłam cicho urodziłeś się, żeby opiekować się tąziemią i kochać jej lud, a nie wydawać go na śmierć od barbarzyńskiego miecza.Nikt inny spośród nas nie zdołałby opracować planu, który rokuje szansępowodzenia. Może się udać. Opuścił ręce na kolana i popatrzył na mnie z powagą.Ale jeśli [ Pobierz całość w formacie PDF ]