[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Zapłacę ci teraz!Pochylił się ku bosmanowi, jednocześnie podsuwając mu pod nos swój wielki włochaty kułak.Bosman obtarł usta serwetką.Podniósł się, wyszedł zza stołu.Wzrokiem pełnym uznania zmierzył zawadiakę, który przewyższał go co najmniej o połowę głowy.- Nie znam cię, człowieku, odczep się z łaski swojej - rzekł spokojnie.- Ha, to mnie zaraz poznasz! - zawołał zawadiaka.Zwinnym ruchem uderzył bosmana pięścią w podbródek.Głowa marynarza odskoczyła do tyłu, cofnął się o krok lub dwa, ciężko opadł na jedno kolano.Zaraz jednak otrząsnął się jakby po wynurzeniu z wody i powstał.Napastnik po raz drugi zamachnął się potężnie, lecz tym razem zaprawiony w walce wręcz marynarz uchylił głowę, równocześnie prawą pięścią uderzył przeciwnika w żołądek, a lewą w podbródek.Drab zachwiał się oszołomiony, bosman zaś chwycił go w pasie za ubranie, podrzucił do góry nad własną głowę, zakręcił nim młynka i z rozmachem cisnął o podłogę.Zawadłaka, przy akompaniamencie okrzyków przestraszonych biesiadników oraz brzęku szkła, z rozkrzyżowanymi ramionami legł nieruchomo.Wszyscy goście poderwali się od stolików, umykali pod najdalszą ścianę.Łowcy również powstali, w sąsiedniej loży bowiem znów zaszurgały odtrącone taborety.Kilku drabów wyskoczyło na salę, niepewnie spoglądając spode łbów to na bosmana, to na powalonego swego przywódcę.Po krótkiej chwili zawadiaka ciężko usiadł na podłodze.Włochate łapsko na moment skryło się w kieszeni, po czym w dłoni błysnęło ostrze sprężynowego noża.Na to hasło pozostali awanturnicy również wydobyli broń.Pochylili się do skoku, uzbrojeni w kastety[62], bagnety wojskowe i noże.Tomek, Smuga i Udadżalaka zaraz stanęli u boku bosmana.Wilmowski już do nich podążał, gdy kapitan Niekrasow powstrzymał go za ramię.Zmurużywszy oczy spoglądał na obnażoną pierś powstającego z podłogi awanturnika.Widniał na niej tatuaż kukułki ze skrzydłami rozpiętymi do lotu.Niekrasow nareszcie przypomniał sobie, skąd zna tego człowieka.- Uspokój pan towarzyszy, to pułapka - szepnął do Wilmowskiego, a sam wysunął się zza stołu; odgrodził bosmana od zgrai łotrów.Bosman lekko pochylony ruszył do przodu, ale w tej chwili Wilmowski znalazł się tuż przy nim.- Czekaj, to prowokacja - syknął.Bosman przystanął; czujnym wzrokiem śledził każdy ruch napastników, gotów do rozpoczęcia walki.Niekrasow tymczasem pochylił się ku zawadiace.- Ej, Wasyl, nie poznałeś ty mnie? - zapytał.- Czy sprzykrzył ci się głos generała kukułki, że szukasz śmierci?Drab właśnie powstał z podłogi, trzymając w ręku otwarty nóż.Przekrzywił łeb o zmierzwionych, długich włosach, nabiegłymi krwią oczyma wpatrywał się w Niekrasowa.- Przypomnij sobie, kogo to zwałeś swoim ojczulkiem? - ciszej powiedział kapitan.Zawadiaka wolnym krokiem podszedł do niego.Ostrzem noża dotknął jego piersi.Na ponurej, groźnej twarzy najpierw odmalowała się niepewność, a potem zdumienie.- Toż to chyba.ojczulek Niekrasow! - szepnął zmieszany.Nagle rzucił nóż na podłogę.Z niezwykłym przejęciem pocałował kapitana w ramię.- Wybacz, ojczulku.naprawdę nie poznałem.tyle lat.- mówił głęboko wzruszony.Kapitan uścisnął go, po czym cicho zapytał:- Dlaczego szukałeś zwady, Wasyl?- Ja znów w tiurmie, ojczulku; namówili nas, wypuścili na tę noc, ubrali, dali broń.obiecali nagrodę.- Kto was namówił? - indagował Niekrasow.- Nadziratel, ojczulku, ale to tylko tak między nami.- Słuchaj, Wasyl, to moi przyjaciele, chyba nie chcesz ze mną zwady?!- Prędzej odgryzłbym sobie własne łapsko!- Dziękuję ci, Wasyl! Policja obstawiła dom.Kiedy miała tu wkroczyć?- Na odgłos strzałów! Wy zostańcie, może uda się nam czmychnąć do lasu! Do zobaczenia, ojczulku!Wasyl podniósł nóż, zamknął go, schował do kieszeni.Przez ramię spojrzał na swoich popleczników.- Za generałem kukułką, jazda! - rozkazał.Musiał posiadać mir wśród kamratów, gdyż bez słowa sprzeciwu schowali broń.Pobiegli w kierunku zasłony w kącie sali.Rozległ się tupot nóg na schodach, potem gdzieś trzasnęły drzwi, w głębi budynku ktoś krzyknął przestraszony i było już po wszystkim.Służba szybko uprzątnęła pobojowisko.Goście, jak gdyby nic nadzwyczajnego nie zaszło, znów zasiedli przy stolikach.Łowcy pytająco spoglądali na Niekrasowa.Ten zaś najpierw nalał wina, a potem dopiero krótko wyjaśnił:- Policja nasłała na nas bradiagów[63].W tej chwili agenci czają się wokół domu, by wtargnąć na odgłos strzałów i aresztować nas.Komisarz przypuszczał, że napadnięci przez uzbrojonych zbirów użyjemy broni palnej.Oczywiście później sprawa by się wyjaśniła i jeśli policja nie znalazłaby nic podejrzanego, na pewno puszczono by nas z przeprosinami.- W jakim celu policja to uczyniła? - nie dowierzał Tomek.- To robota tej żmii, Pawiowa - wtrącił bosman.-Oczywiście, teraz macie dowód, że Pawłow nabrał jakichś podejrzeń - potwierdził Niekrasow.- Władze rosyjskie jednak nie lubią ryzykować aresztowaniem niewinnych być może cudzoziemców.Powoduje to przecież interwencje dyplomatyczne.Wobec tego po cichu przygotowały pułapkę, lecz dzięki przypadkowi udaremniliśmy niecne zakusy.- Panu zawdzięczamy pomyślny obrót sprawy - powiedział Smuga.- Skąd pan zna tego człowieka?- Wasyla? To bradiaga, przebywaliśmy razem na katordze w Karze.Jeśli tylko sprzyjały okoliczności, uciekał co roku, by się powłóczyć po tajdze.Raz pomogłem mu rozkuć kajdany, oddałem moją rację żywności.Odtąd zawsze uważał mnie za swego opiekuna.- To niebezpieczny człowiek - zauważył Smuga.- A tak, niejedno ma na sumieniu - potwierdził Niekrasow.- No, no, ale pana Brola nie podejrzewałem o tak nadludzką siłę.Wasyl uchodzi za Herkulesa, chyba dzisiaj pierwszy raz w życiu został pokonany.- Niczego sobie osiłek - przyznał bosman.- O jakim to generale kukułce wspomniałeś pan temu gagatkowi? Czyżby to było umówione hasło?- Skądże znowu, otóż bradiagi uciekają z więzienia na wiosnę, gdy w tajdze można znaleźć jadalne korzonki i jagody.Przylot z południa kukułek jest niezawodnym znakiem nastania tak upragnionej pory roku, toteż generałem swoim zwą ptaka, którego głos staje się ogólnym sygnałem do ucieczki.- W jaki sposób domyślił się pan, że policja urządziła na nas zasadzkę? - zapytał Tomek.- Mam dobrego znajomego wśród służby Czang Sena.Gdy bradiagi weszli do restauracji, poinformował mnie, że policja czai się wokół domu - wyjaśnił Niekrasow [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl odbijak.htw.pl
.- Zapłacę ci teraz!Pochylił się ku bosmanowi, jednocześnie podsuwając mu pod nos swój wielki włochaty kułak.Bosman obtarł usta serwetką.Podniósł się, wyszedł zza stołu.Wzrokiem pełnym uznania zmierzył zawadiakę, który przewyższał go co najmniej o połowę głowy.- Nie znam cię, człowieku, odczep się z łaski swojej - rzekł spokojnie.- Ha, to mnie zaraz poznasz! - zawołał zawadiaka.Zwinnym ruchem uderzył bosmana pięścią w podbródek.Głowa marynarza odskoczyła do tyłu, cofnął się o krok lub dwa, ciężko opadł na jedno kolano.Zaraz jednak otrząsnął się jakby po wynurzeniu z wody i powstał.Napastnik po raz drugi zamachnął się potężnie, lecz tym razem zaprawiony w walce wręcz marynarz uchylił głowę, równocześnie prawą pięścią uderzył przeciwnika w żołądek, a lewą w podbródek.Drab zachwiał się oszołomiony, bosman zaś chwycił go w pasie za ubranie, podrzucił do góry nad własną głowę, zakręcił nim młynka i z rozmachem cisnął o podłogę.Zawadłaka, przy akompaniamencie okrzyków przestraszonych biesiadników oraz brzęku szkła, z rozkrzyżowanymi ramionami legł nieruchomo.Wszyscy goście poderwali się od stolików, umykali pod najdalszą ścianę.Łowcy również powstali, w sąsiedniej loży bowiem znów zaszurgały odtrącone taborety.Kilku drabów wyskoczyło na salę, niepewnie spoglądając spode łbów to na bosmana, to na powalonego swego przywódcę.Po krótkiej chwili zawadiaka ciężko usiadł na podłodze.Włochate łapsko na moment skryło się w kieszeni, po czym w dłoni błysnęło ostrze sprężynowego noża.Na to hasło pozostali awanturnicy również wydobyli broń.Pochylili się do skoku, uzbrojeni w kastety[62], bagnety wojskowe i noże.Tomek, Smuga i Udadżalaka zaraz stanęli u boku bosmana.Wilmowski już do nich podążał, gdy kapitan Niekrasow powstrzymał go za ramię.Zmurużywszy oczy spoglądał na obnażoną pierś powstającego z podłogi awanturnika.Widniał na niej tatuaż kukułki ze skrzydłami rozpiętymi do lotu.Niekrasow nareszcie przypomniał sobie, skąd zna tego człowieka.- Uspokój pan towarzyszy, to pułapka - szepnął do Wilmowskiego, a sam wysunął się zza stołu; odgrodził bosmana od zgrai łotrów.Bosman lekko pochylony ruszył do przodu, ale w tej chwili Wilmowski znalazł się tuż przy nim.- Czekaj, to prowokacja - syknął.Bosman przystanął; czujnym wzrokiem śledził każdy ruch napastników, gotów do rozpoczęcia walki.Niekrasow tymczasem pochylił się ku zawadiace.- Ej, Wasyl, nie poznałeś ty mnie? - zapytał.- Czy sprzykrzył ci się głos generała kukułki, że szukasz śmierci?Drab właśnie powstał z podłogi, trzymając w ręku otwarty nóż.Przekrzywił łeb o zmierzwionych, długich włosach, nabiegłymi krwią oczyma wpatrywał się w Niekrasowa.- Przypomnij sobie, kogo to zwałeś swoim ojczulkiem? - ciszej powiedział kapitan.Zawadiaka wolnym krokiem podszedł do niego.Ostrzem noża dotknął jego piersi.Na ponurej, groźnej twarzy najpierw odmalowała się niepewność, a potem zdumienie.- Toż to chyba.ojczulek Niekrasow! - szepnął zmieszany.Nagle rzucił nóż na podłogę.Z niezwykłym przejęciem pocałował kapitana w ramię.- Wybacz, ojczulku.naprawdę nie poznałem.tyle lat.- mówił głęboko wzruszony.Kapitan uścisnął go, po czym cicho zapytał:- Dlaczego szukałeś zwady, Wasyl?- Ja znów w tiurmie, ojczulku; namówili nas, wypuścili na tę noc, ubrali, dali broń.obiecali nagrodę.- Kto was namówił? - indagował Niekrasow.- Nadziratel, ojczulku, ale to tylko tak między nami.- Słuchaj, Wasyl, to moi przyjaciele, chyba nie chcesz ze mną zwady?!- Prędzej odgryzłbym sobie własne łapsko!- Dziękuję ci, Wasyl! Policja obstawiła dom.Kiedy miała tu wkroczyć?- Na odgłos strzałów! Wy zostańcie, może uda się nam czmychnąć do lasu! Do zobaczenia, ojczulku!Wasyl podniósł nóż, zamknął go, schował do kieszeni.Przez ramię spojrzał na swoich popleczników.- Za generałem kukułką, jazda! - rozkazał.Musiał posiadać mir wśród kamratów, gdyż bez słowa sprzeciwu schowali broń.Pobiegli w kierunku zasłony w kącie sali.Rozległ się tupot nóg na schodach, potem gdzieś trzasnęły drzwi, w głębi budynku ktoś krzyknął przestraszony i było już po wszystkim.Służba szybko uprzątnęła pobojowisko.Goście, jak gdyby nic nadzwyczajnego nie zaszło, znów zasiedli przy stolikach.Łowcy pytająco spoglądali na Niekrasowa.Ten zaś najpierw nalał wina, a potem dopiero krótko wyjaśnił:- Policja nasłała na nas bradiagów[63].W tej chwili agenci czają się wokół domu, by wtargnąć na odgłos strzałów i aresztować nas.Komisarz przypuszczał, że napadnięci przez uzbrojonych zbirów użyjemy broni palnej.Oczywiście później sprawa by się wyjaśniła i jeśli policja nie znalazłaby nic podejrzanego, na pewno puszczono by nas z przeprosinami.- W jakim celu policja to uczyniła? - nie dowierzał Tomek.- To robota tej żmii, Pawiowa - wtrącił bosman.-Oczywiście, teraz macie dowód, że Pawłow nabrał jakichś podejrzeń - potwierdził Niekrasow.- Władze rosyjskie jednak nie lubią ryzykować aresztowaniem niewinnych być może cudzoziemców.Powoduje to przecież interwencje dyplomatyczne.Wobec tego po cichu przygotowały pułapkę, lecz dzięki przypadkowi udaremniliśmy niecne zakusy.- Panu zawdzięczamy pomyślny obrót sprawy - powiedział Smuga.- Skąd pan zna tego człowieka?- Wasyla? To bradiaga, przebywaliśmy razem na katordze w Karze.Jeśli tylko sprzyjały okoliczności, uciekał co roku, by się powłóczyć po tajdze.Raz pomogłem mu rozkuć kajdany, oddałem moją rację żywności.Odtąd zawsze uważał mnie za swego opiekuna.- To niebezpieczny człowiek - zauważył Smuga.- A tak, niejedno ma na sumieniu - potwierdził Niekrasow.- No, no, ale pana Brola nie podejrzewałem o tak nadludzką siłę.Wasyl uchodzi za Herkulesa, chyba dzisiaj pierwszy raz w życiu został pokonany.- Niczego sobie osiłek - przyznał bosman.- O jakim to generale kukułce wspomniałeś pan temu gagatkowi? Czyżby to było umówione hasło?- Skądże znowu, otóż bradiagi uciekają z więzienia na wiosnę, gdy w tajdze można znaleźć jadalne korzonki i jagody.Przylot z południa kukułek jest niezawodnym znakiem nastania tak upragnionej pory roku, toteż generałem swoim zwą ptaka, którego głos staje się ogólnym sygnałem do ucieczki.- W jaki sposób domyślił się pan, że policja urządziła na nas zasadzkę? - zapytał Tomek.- Mam dobrego znajomego wśród służby Czang Sena.Gdy bradiagi weszli do restauracji, poinformował mnie, że policja czai się wokół domu - wyjaśnił Niekrasow [ Pobierz całość w formacie PDF ]