[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Po jej twarzy znać było, że bardzo pragnęła się mu przypomnieć.Armour wycofał się, cicho zamykając za sobą drzwi.- Sir Edwardzie.prawda, że mnie pan poznaje? Nazywam się Magdalena Vaughan.- Ależ tak, oczywiście.- Serdecznie uścisnął wyciągniętą dłoń.Teraz przypominał ją sobie doskonale.Podróż do domu z Ameryki na pokładzie Silurica i to urocze dziecko - była wówczas prawie dzieckiem! Pamiętał, że zakochał się w niej w staroświeckim, pełnym rezerwy stylu światowego mężczyzny.Była tak zachwycająco młoda.tak porywająca.tak pełna dlań podziwu - nieomal kultu, jakby stworzona, żeby podbić serce mężczyzny dobiegającego sześćdziesiątki.Te wspomnienia przydały ciepła uściskowi jego ręki.- Doprawdy miło z pani strony.Proszę usiąść.Przysunął jej fotel, mówiąc swobodnie i gładko, ale przez cały czas zastanawiał się, dlaczego przyszła.Kiedy w końcu przebrzmiały kurtuazyjne słowa, zapadła cisza.Dziewczyna zaciskała i prostowała palce na poręczy fotela i oblizywała wargi.Nagle odezwała się gwałtownie:- Sir Edwardzie, potrzebuję pańskiej pomocy.Był zaskoczony, ale odpowiedział odruchowo:- Słucham panią.- Powiedział pan, że jeślibym kiedykolwiek potrzebowała pomocy.- ciągnęła z rosnącym napięciem - że jeśli jest cokolwiek na świecie, co mógłby pan dla mnie zrobić.zrobi pan.Rzeczywiście tak powiedział.Była to obietnica, którą się zwykle składa w chwili rozstania.Przypomniał sobie drżenie swego głosu, sposób, w jaki wówczas uniósł jej rękę do ust.Jeśli kiedykolwiek mógłbym coś dla ciebie zrobić, pamiętaj, możesz na mnie liczyć.Owszem, takie rzeczy się mówi.Niezwykle jednak rzadko przychodzi spełniać te obietnice.I z pewnością nie po upływie.iluż to.dziewięciu, a może dziesięciu lat? Obrzucił ją szybkim spojrzeniem.Nadal była ładna, ale straciła to, co go wówczas zauroczyło - wdzięk świeżej, niewinnej młodości.Twarz jej miała teraz bardziej interesujący wyraz - być może tego zdania byłby młodszy mężczyzna - ale sir Edward nie odczuwał już tej fali ciepła i wzruszenia, która ogarniała go podczas podróży przez Atlantyk.Przybrał oficjalną minę i powiedział dość szorstko:- Oczywiście, droga młoda damo, będę zachwycony i zrobię wszystko, co w mej mocy, chociaż wątpię, czy potrafię jeszcze komuś pomóc.Jeśli nawet przygotowywał sobie drogę odwrotu, dziewczyna tego nie zauważyła.Należała do ludzi, którzy w danym momencie widzą tylko swój problem i w tej chwili miała na uwadze wyłącznie własną potrzebę.Uznała chęć pomocy ze strony sir Edwarda za rzecz zrozumiałą.- Mamy okropne kłopoty.- My? Jest pani mężatką?- Nie.Myślałam o sobie i bracie.Och! I o Williamie i Emily również.Muszę jednak to panu wyjaśnić.Mam.miałam ciotkę, pannę Crabtree.Być może czytał pan o niej w gazetach.To było straszne.Została zabita.zamordowana.- Ach! - Błysk zainteresowania pojawił się na twarzy sir Edwarda.- Miesiąc temu, prawda?Dziewczyna przytaknęła.- Trochę krócej - trzy tygodnie.- Tak, pamiętam.Została uderzona w głowę we własnym domu.Sprawcy nie ujęto.Magdalena Vaughan znowu przytaknęła.- Nie złapano tego człowieka; nie sądzę, żeby go złapano kiedykolwiek.Widzi pan, prawdopodobnie on w ogóle nie istnieje.- Jak to?- To straszne.Nie pisano o tym w gazetach, ale tak właśnie myśli policja.Są przekonani, że nikt nie mógł wejść do domu tamtego wieczoru.- To znaczy.- To znaczy, że zrobił to ktoś z nas czworga.Na pewno.Oni nie wiedzą, kto i my też nie wiemy, kto.Nie wiemy.Siedzimy teraz codziennie, patrząc na siebie ukradkiem i zastanawiając się.Och! Jeśli to mógłby być ktoś z zewnątrz.ale nie bardzo wiem, jak.Sir Edward wpatrywał się w dziewczynę z rosnącym zainteresowaniem.- Ma pani na myśli, że podejrzewa się członków rodziny?- Tak.Policja oczywiście tego nie powiedziała.Byli nawet uprzejmi i mili.Przeszukali dom i przesłuchiwali nas wszystkich i Martę wielokrotnie.Nie wiedzą jednak, kto z nas, więc zawiesili sprawę.Tak się boję, tak bardzo się boję.- Moje drogie dziecko, proszę się uspokoić.Na pewno pani przesadza.- Nie.To z pewnością zrobił ktoś z nas!- Kim są te cztery osoby, o których pani mówi?Magdalena usiadła prosto i odezwała się trochę spokojniej:- Ja i Matthew.Ciotka Lily była naszą cioteczną babką.Mieszkaliśmy z nią od czternastego roku życia.Jesteśmy bliźniakami.Następnie William Crabtree, jej bratanek.Mieszka z nami razem z żoną, Emily.- Czy ciotka ich utrzymywała?- Mniej więcej [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl odbijak.htw.pl
.Po jej twarzy znać było, że bardzo pragnęła się mu przypomnieć.Armour wycofał się, cicho zamykając za sobą drzwi.- Sir Edwardzie.prawda, że mnie pan poznaje? Nazywam się Magdalena Vaughan.- Ależ tak, oczywiście.- Serdecznie uścisnął wyciągniętą dłoń.Teraz przypominał ją sobie doskonale.Podróż do domu z Ameryki na pokładzie Silurica i to urocze dziecko - była wówczas prawie dzieckiem! Pamiętał, że zakochał się w niej w staroświeckim, pełnym rezerwy stylu światowego mężczyzny.Była tak zachwycająco młoda.tak porywająca.tak pełna dlań podziwu - nieomal kultu, jakby stworzona, żeby podbić serce mężczyzny dobiegającego sześćdziesiątki.Te wspomnienia przydały ciepła uściskowi jego ręki.- Doprawdy miło z pani strony.Proszę usiąść.Przysunął jej fotel, mówiąc swobodnie i gładko, ale przez cały czas zastanawiał się, dlaczego przyszła.Kiedy w końcu przebrzmiały kurtuazyjne słowa, zapadła cisza.Dziewczyna zaciskała i prostowała palce na poręczy fotela i oblizywała wargi.Nagle odezwała się gwałtownie:- Sir Edwardzie, potrzebuję pańskiej pomocy.Był zaskoczony, ale odpowiedział odruchowo:- Słucham panią.- Powiedział pan, że jeślibym kiedykolwiek potrzebowała pomocy.- ciągnęła z rosnącym napięciem - że jeśli jest cokolwiek na świecie, co mógłby pan dla mnie zrobić.zrobi pan.Rzeczywiście tak powiedział.Była to obietnica, którą się zwykle składa w chwili rozstania.Przypomniał sobie drżenie swego głosu, sposób, w jaki wówczas uniósł jej rękę do ust.Jeśli kiedykolwiek mógłbym coś dla ciebie zrobić, pamiętaj, możesz na mnie liczyć.Owszem, takie rzeczy się mówi.Niezwykle jednak rzadko przychodzi spełniać te obietnice.I z pewnością nie po upływie.iluż to.dziewięciu, a może dziesięciu lat? Obrzucił ją szybkim spojrzeniem.Nadal była ładna, ale straciła to, co go wówczas zauroczyło - wdzięk świeżej, niewinnej młodości.Twarz jej miała teraz bardziej interesujący wyraz - być może tego zdania byłby młodszy mężczyzna - ale sir Edward nie odczuwał już tej fali ciepła i wzruszenia, która ogarniała go podczas podróży przez Atlantyk.Przybrał oficjalną minę i powiedział dość szorstko:- Oczywiście, droga młoda damo, będę zachwycony i zrobię wszystko, co w mej mocy, chociaż wątpię, czy potrafię jeszcze komuś pomóc.Jeśli nawet przygotowywał sobie drogę odwrotu, dziewczyna tego nie zauważyła.Należała do ludzi, którzy w danym momencie widzą tylko swój problem i w tej chwili miała na uwadze wyłącznie własną potrzebę.Uznała chęć pomocy ze strony sir Edwarda za rzecz zrozumiałą.- Mamy okropne kłopoty.- My? Jest pani mężatką?- Nie.Myślałam o sobie i bracie.Och! I o Williamie i Emily również.Muszę jednak to panu wyjaśnić.Mam.miałam ciotkę, pannę Crabtree.Być może czytał pan o niej w gazetach.To było straszne.Została zabita.zamordowana.- Ach! - Błysk zainteresowania pojawił się na twarzy sir Edwarda.- Miesiąc temu, prawda?Dziewczyna przytaknęła.- Trochę krócej - trzy tygodnie.- Tak, pamiętam.Została uderzona w głowę we własnym domu.Sprawcy nie ujęto.Magdalena Vaughan znowu przytaknęła.- Nie złapano tego człowieka; nie sądzę, żeby go złapano kiedykolwiek.Widzi pan, prawdopodobnie on w ogóle nie istnieje.- Jak to?- To straszne.Nie pisano o tym w gazetach, ale tak właśnie myśli policja.Są przekonani, że nikt nie mógł wejść do domu tamtego wieczoru.- To znaczy.- To znaczy, że zrobił to ktoś z nas czworga.Na pewno.Oni nie wiedzą, kto i my też nie wiemy, kto.Nie wiemy.Siedzimy teraz codziennie, patrząc na siebie ukradkiem i zastanawiając się.Och! Jeśli to mógłby być ktoś z zewnątrz.ale nie bardzo wiem, jak.Sir Edward wpatrywał się w dziewczynę z rosnącym zainteresowaniem.- Ma pani na myśli, że podejrzewa się członków rodziny?- Tak.Policja oczywiście tego nie powiedziała.Byli nawet uprzejmi i mili.Przeszukali dom i przesłuchiwali nas wszystkich i Martę wielokrotnie.Nie wiedzą jednak, kto z nas, więc zawiesili sprawę.Tak się boję, tak bardzo się boję.- Moje drogie dziecko, proszę się uspokoić.Na pewno pani przesadza.- Nie.To z pewnością zrobił ktoś z nas!- Kim są te cztery osoby, o których pani mówi?Magdalena usiadła prosto i odezwała się trochę spokojniej:- Ja i Matthew.Ciotka Lily była naszą cioteczną babką.Mieszkaliśmy z nią od czternastego roku życia.Jesteśmy bliźniakami.Następnie William Crabtree, jej bratanek.Mieszka z nami razem z żoną, Emily.- Czy ciotka ich utrzymywała?- Mniej więcej [ Pobierz całość w formacie PDF ]