[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przez cały czas pisania i odczytywania listów złośliwy uśmiech nie schodził mu z twarzy."Wyobrażam sobie minę Szlangbauma - myślał - kiedy otworzymy mu przed nosem sklepkonkurencyjny.he!.he!.he!.On mnie kazał pilnować.Dobrze mi tak, kiedym pozwoliłrozpanoszyć się temu filutowi.He! He! He!"W tej chwili trącił rękawem pióro, które z biurka upadło na podłogę.Rzecki schylił się, ażeby jepodnieść, i nagle uczuł dziwny ból w piersiach, jakby mu kto przebił płuca wąskim nożykiem.Na chwilęzaćmiło mu się w oczach i doznał lekkich mdłości; więc nie podnosząc pióra wstał z fotelu i położył sięna szezlongu."Będę ostatnim cymbałem - myślał - jeżeli za parę lat Szlangbaum nie wyjdzie na Nalewki.Starygłupiec ze mnie!.troszczyłem się o Bonapartych i o całą Europę, a tymczasem wyrósł mi pod bokiemtandeciarz, który każe mnie pilnować jak złodzieja.No, ale przynajmniej nabrałem doświadczenia;wystarczy mi go na całe życie.Przestaniecie wy mnie teraz nazywać romantykiem i marzycielem."Coś jakby zawadzało mu w lewym płucu."Astma?.- mruknął.- Muszę ja się na serio wziąć do kuracji.Inaczej za pięć, sześć lat zostałbymkompletnym niedołęgą.Ach, gdybym się był spostrzegł dziesięć lat temu!."Przymknął oczy i zdawało mu się, że widzi całe swoje życie, od chwili obecnej aż do dzieciństwa,rozwinięte na kształt panoramy, wzdłuż której on sam płynął dziwnie spokojnym ruchem.Uderzało gotylko, że każdy miniony obraz zacierał mu się w pamięci tak nieodwołalnie, iż w żaden sposób nie mógłprzypomnieć sobie tego, na co patrzył przed chwilą.Oto obiad w Hotelu Europejskim z powoduotwarcia nowego sklepu.Oto stary sklep, a w nim panna Aęcka rozmawia z Mraczewskim.Oto jegopokój z zakratowanym oknem, gdzie przed chwilą wszedł Wokulski, kiedy powrócił z Bułgarii."Zaraz.Co to ja poprzednio widziałem." - myślał.Oto piwnica Hopfera, gdzie poznał się z Wokulskim.A oto pole bitwy, gdzie niebieskawy dym unosi sięnad liniami granatowych i białych mundurów.A oto stary Mincel siedzi na fotelu i ciągnie za sznurekwiszącego w oknie kozaka."Czy ja to wszystko istotnie widziałem, czy mi się tylko śniło?.Boże miłosierny." - szepnął.Teraz zdawało mu się, że jest małym chłopcem i że podczas gdy jego ojciec rozmawiał z panemRaczkiem o cesarzu Napoleonie, on wymknął się na strych i przez dymnik patrzył na Wisłę w stronęPragi.Stopniowo jednak obraz przedmieścia zatarł mu się przed oczyma i został tylko dymnik.Zpoczątku był on wielki jak talerz, pózniej jak spodek, a potem zmalał do rozmiarów srebrnejdziesiątki.Jednocześnie ze wszystkich stron ogarnęła go niepamięć i ciemność, a raczej głęboka czarność, wśródktórej tylko ów dymnik świecił jak gwiazda o nieustannie zmniejszającym się blasku.Nareszcie i ta ostatnia gwiazda zgasła.Może zobaczył ją znowu, ale już nie nad ziemskim horyzontem.Około drugiej w południe przyszedł służący pana Ignacego, Kazimierz, z koszem talerzy.Hałaśliwienakrył do stołu, a widząc, że pan nie budzi się, zawołał:- Proszę pana, obiad wystygnie.Ponieważ pan Ignacy nie ruszył się i tym razem, więc Kazimierz zbliżył się do szezlonga i rzekł:- Proszę pana.Nagle cofnął się, wybiegł do sieni i zaczął pukać do tylnych drzwi sklepu, w którym jeszcze byłSzlangbaum i jeden z jego subiektów.Szlangbaum otworzył drzwi.- Czego chcesz?.- szorstko zapytał służącego.- Proszę pana.naszemu panu coś się stało.Szlangbaum ostrożnie wszedł do pokoju, spojrzał na szezlong i również cofnął się.- Biegnij po doktora Szumana!.- zawołał.- Ja tu nie chcę wchodzić.W tej samej porze u doktora był Ochocki i opowiadał mu, że wczoraj z rana powrócił z Petersburga, a wpołudnie odprowadzał na pociąg wiedeński swoją kuzynkę pannę Izabelę Aęcką, która wyjechała zagranicę.- Wyobraz pan sobie - zakończył - że wstępuje do klasztoru!.- Panna Izabela?.- zapytał Szuman.- Cóż to, czy ma zamiar nawet Pana Boga kokietować, czy tylkochce po wzruszeniach odpocząć, ażeby pewniejszym krokiem wyjść za mąż?- Daj jej pan spokój.to dziwna kobieta.- szepnął Ochocki.- One wszystkie wydają się nam dziwne - odparł zirytowanym głosem doktór - dopóki nie sprawdzimy,że są tylko głupie albo nędzne.O Wokulskim nie słyszałeś pan czego?- A właśnie.- odpowiedział.Lecz nagle zatrzymał się i umilkł.- Cóż, wiesz pan co o nim?.Czy może robisz z tego tajemnicę stanu?.- nalegał doktór [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl odbijak.htw.pl
.Przez cały czas pisania i odczytywania listów złośliwy uśmiech nie schodził mu z twarzy."Wyobrażam sobie minę Szlangbauma - myślał - kiedy otworzymy mu przed nosem sklepkonkurencyjny.he!.he!.he!.On mnie kazał pilnować.Dobrze mi tak, kiedym pozwoliłrozpanoszyć się temu filutowi.He! He! He!"W tej chwili trącił rękawem pióro, które z biurka upadło na podłogę.Rzecki schylił się, ażeby jepodnieść, i nagle uczuł dziwny ból w piersiach, jakby mu kto przebił płuca wąskim nożykiem.Na chwilęzaćmiło mu się w oczach i doznał lekkich mdłości; więc nie podnosząc pióra wstał z fotelu i położył sięna szezlongu."Będę ostatnim cymbałem - myślał - jeżeli za parę lat Szlangbaum nie wyjdzie na Nalewki.Starygłupiec ze mnie!.troszczyłem się o Bonapartych i o całą Europę, a tymczasem wyrósł mi pod bokiemtandeciarz, który każe mnie pilnować jak złodzieja.No, ale przynajmniej nabrałem doświadczenia;wystarczy mi go na całe życie.Przestaniecie wy mnie teraz nazywać romantykiem i marzycielem."Coś jakby zawadzało mu w lewym płucu."Astma?.- mruknął.- Muszę ja się na serio wziąć do kuracji.Inaczej za pięć, sześć lat zostałbymkompletnym niedołęgą.Ach, gdybym się był spostrzegł dziesięć lat temu!."Przymknął oczy i zdawało mu się, że widzi całe swoje życie, od chwili obecnej aż do dzieciństwa,rozwinięte na kształt panoramy, wzdłuż której on sam płynął dziwnie spokojnym ruchem.Uderzało gotylko, że każdy miniony obraz zacierał mu się w pamięci tak nieodwołalnie, iż w żaden sposób nie mógłprzypomnieć sobie tego, na co patrzył przed chwilą.Oto obiad w Hotelu Europejskim z powoduotwarcia nowego sklepu.Oto stary sklep, a w nim panna Aęcka rozmawia z Mraczewskim.Oto jegopokój z zakratowanym oknem, gdzie przed chwilą wszedł Wokulski, kiedy powrócił z Bułgarii."Zaraz.Co to ja poprzednio widziałem." - myślał.Oto piwnica Hopfera, gdzie poznał się z Wokulskim.A oto pole bitwy, gdzie niebieskawy dym unosi sięnad liniami granatowych i białych mundurów.A oto stary Mincel siedzi na fotelu i ciągnie za sznurekwiszącego w oknie kozaka."Czy ja to wszystko istotnie widziałem, czy mi się tylko śniło?.Boże miłosierny." - szepnął.Teraz zdawało mu się, że jest małym chłopcem i że podczas gdy jego ojciec rozmawiał z panemRaczkiem o cesarzu Napoleonie, on wymknął się na strych i przez dymnik patrzył na Wisłę w stronęPragi.Stopniowo jednak obraz przedmieścia zatarł mu się przed oczyma i został tylko dymnik.Zpoczątku był on wielki jak talerz, pózniej jak spodek, a potem zmalał do rozmiarów srebrnejdziesiątki.Jednocześnie ze wszystkich stron ogarnęła go niepamięć i ciemność, a raczej głęboka czarność, wśródktórej tylko ów dymnik świecił jak gwiazda o nieustannie zmniejszającym się blasku.Nareszcie i ta ostatnia gwiazda zgasła.Może zobaczył ją znowu, ale już nie nad ziemskim horyzontem.Około drugiej w południe przyszedł służący pana Ignacego, Kazimierz, z koszem talerzy.Hałaśliwienakrył do stołu, a widząc, że pan nie budzi się, zawołał:- Proszę pana, obiad wystygnie.Ponieważ pan Ignacy nie ruszył się i tym razem, więc Kazimierz zbliżył się do szezlonga i rzekł:- Proszę pana.Nagle cofnął się, wybiegł do sieni i zaczął pukać do tylnych drzwi sklepu, w którym jeszcze byłSzlangbaum i jeden z jego subiektów.Szlangbaum otworzył drzwi.- Czego chcesz?.- szorstko zapytał służącego.- Proszę pana.naszemu panu coś się stało.Szlangbaum ostrożnie wszedł do pokoju, spojrzał na szezlong i również cofnął się.- Biegnij po doktora Szumana!.- zawołał.- Ja tu nie chcę wchodzić.W tej samej porze u doktora był Ochocki i opowiadał mu, że wczoraj z rana powrócił z Petersburga, a wpołudnie odprowadzał na pociąg wiedeński swoją kuzynkę pannę Izabelę Aęcką, która wyjechała zagranicę.- Wyobraz pan sobie - zakończył - że wstępuje do klasztoru!.- Panna Izabela?.- zapytał Szuman.- Cóż to, czy ma zamiar nawet Pana Boga kokietować, czy tylkochce po wzruszeniach odpocząć, ażeby pewniejszym krokiem wyjść za mąż?- Daj jej pan spokój.to dziwna kobieta.- szepnął Ochocki.- One wszystkie wydają się nam dziwne - odparł zirytowanym głosem doktór - dopóki nie sprawdzimy,że są tylko głupie albo nędzne.O Wokulskim nie słyszałeś pan czego?- A właśnie.- odpowiedział.Lecz nagle zatrzymał się i umilkł.- Cóż, wiesz pan co o nim?.Czy może robisz z tego tajemnicę stanu?.- nalegał doktór [ Pobierz całość w formacie PDF ]