[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Mógłbyś, gdybym ci pozwolił odparł Pippin ze śmiechem. Pewnieteż ja mógłbym ci się odwzajemnić; znamy różne chwyty walki zapaśniczej w na-szym kraiku.Wiedz też, że w mojej ojczyznie uchodzę za wyjątkowo rosłegoi silnego; nigdy jeszcze nikomu nie udało się postawić mnie na głowie.Jeślibyśty chciał spróbować tej sztuki, gotów bym cię zabić, gdyby inne sposoby zawio-dły.jak będziesz starszy, przekonasz się, że nie trzeba nikogo sądzić z pozorów;wziąłeś mnie za obcego chłopca i niedojdę, za łatwą ofiarę, ale muszę cię ostrzec:mylisz się, jestem niziołkiem, silnym, odważnym i złym niziołkiem.To mówiąc Pippin zrobił tak srogą minę, że chłopiec cofnął się o krok, zarazjednak znów podszedł bliżej z zaciśniętymi pięściami i wojowniczym błyskiemw oczach. Nie! zaśmiał się Pippin. Nie trzeba wierzyć we wszystko, co obcyopowiadają o sobie! Nie jestem wcale zabijaką! Ale byłoby grzeczniej, gdybyśwyzywając do walki przedstawił się najpierw.Chłopak wyprostował się dumnie. Jestem Bergil, syn Beregonda, żołnierza gwardii oświadczył. Domyślałem się tego rzekł Pippin boś bardzo podobny do ojca.Znamgo i właśnie on mnie tutaj do ciebie przysłał.31 Dlaczego od razu tego nie powiedziałeś? odparł Bergil i nagle spo-chmurniał. Chyba ojciec nie rozmyślił się i nie chce mnie wyprawić z miastarazem z dziewczętami? Nie, to niemożliwe, ostatnie wozy już odjechały. Polecenie, które przynoszę od ojca, nie jest aż tak przykre, chociaż mo-że nie będzie ci miłe rzekł Pippin. Ojciec twój radzi, żebyś zamiast kłaśćmnie na łopatki, oprowadził mnie po mieście i pocieszył trochę w samotności.Odwdzięczę ci się opowieścią o różnych dalekich krajach.Bergil klasnął w ręce i roześmiał się z ulgą. Zwietnie! wykrzyknął. Zgoda! Zamierzaliśmy właśnie wybrać siępod Bramę i popatrzeć.Pójdziemy zaraz. A cóż tam dzieje się ciekawego? Spodziewamy się, że przed zachodem słońca nadciągną Południowym Go-ścińcem wodzowie z zaprzyjaznionych ościennych krajów.Chodz z nami, zoba-czysz.Bergil okazał się miłym kompanem, najmilszym, jakim Pippina los obdarzyłod rozłąki z Meriadokiem; wkrótce obaj śmiali się i gawędzili wesoło, idąc ulica-mi i nie zważając na zaciekawione spojrzenia, którymi ich obrzucano.Niebawemznalezli się w tłumie ludzi dążących ku Wielkiej Bramie.Tu Pippin zyskał sobieszacunek Bergila, gdy bowiem przedstawił się i wymówił hasło, strażnicy zasa-lutowali i przepuścili go natychmiast, a co ważniejsze, pozwolili również przejśćjego towarzyszowi. To się udało! stwierdził Bergil. nas, chłopców, nie wypuszczają terazza Bramę bez opieki dorosłego mężczyzny.Stąd będziemy widzieli lepiej.Za Bramą wzdłuż drogi i wokół brukowanego placu, gdzie zbiegały sięwszystkie drogi prowadzące do Minas Tirith, ludzie cisnęli się gęstym szpalerem.Wszystkie oczy zwrócone były w stronę południa i wkrótce rozległy się szepty: tam, tam, już się podnosi tuman pyłu! Idą!Pippin i Bergil przecisnęli się do pierwszego szeregu i czekali wraz z inny-mi.Z oddali dobiegł głos rogów, a zgiełk powitalnych okrzyków zbliżał się jakwzbierająca wichura.Potem trąbka zagrała przeciągle i krzyk rozległ się tuż kołoich uszu. Forlong! Forlong!Słysząc te powtarzające się wołania, Pippin zapytał swego przewodnika: O czym oni mówią? Forlong przybył! odparł Bergil. Stary Forlong Gruby, władca Lossar-nach, krainy, gdzie mieszkają moi dziadkowie.Hura! Forlong jedzie, zacny staryForlong!Pierwszy jechał na ogromnym, grubokościstym koniu barczysty, opasły męż-czyzna, stary już, z brodą siwą, ale w zbroi, w czarnym hełmie na głowie i z długą,32ciężką włócznią u siodła [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl odbijak.htw.pl
. Mógłbyś, gdybym ci pozwolił odparł Pippin ze śmiechem. Pewnieteż ja mógłbym ci się odwzajemnić; znamy różne chwyty walki zapaśniczej w na-szym kraiku.Wiedz też, że w mojej ojczyznie uchodzę za wyjątkowo rosłegoi silnego; nigdy jeszcze nikomu nie udało się postawić mnie na głowie.Jeślibyśty chciał spróbować tej sztuki, gotów bym cię zabić, gdyby inne sposoby zawio-dły.jak będziesz starszy, przekonasz się, że nie trzeba nikogo sądzić z pozorów;wziąłeś mnie za obcego chłopca i niedojdę, za łatwą ofiarę, ale muszę cię ostrzec:mylisz się, jestem niziołkiem, silnym, odważnym i złym niziołkiem.To mówiąc Pippin zrobił tak srogą minę, że chłopiec cofnął się o krok, zarazjednak znów podszedł bliżej z zaciśniętymi pięściami i wojowniczym błyskiemw oczach. Nie! zaśmiał się Pippin. Nie trzeba wierzyć we wszystko, co obcyopowiadają o sobie! Nie jestem wcale zabijaką! Ale byłoby grzeczniej, gdybyśwyzywając do walki przedstawił się najpierw.Chłopak wyprostował się dumnie. Jestem Bergil, syn Beregonda, żołnierza gwardii oświadczył. Domyślałem się tego rzekł Pippin boś bardzo podobny do ojca.Znamgo i właśnie on mnie tutaj do ciebie przysłał.31 Dlaczego od razu tego nie powiedziałeś? odparł Bergil i nagle spo-chmurniał. Chyba ojciec nie rozmyślił się i nie chce mnie wyprawić z miastarazem z dziewczętami? Nie, to niemożliwe, ostatnie wozy już odjechały. Polecenie, które przynoszę od ojca, nie jest aż tak przykre, chociaż mo-że nie będzie ci miłe rzekł Pippin. Ojciec twój radzi, żebyś zamiast kłaśćmnie na łopatki, oprowadził mnie po mieście i pocieszył trochę w samotności.Odwdzięczę ci się opowieścią o różnych dalekich krajach.Bergil klasnął w ręce i roześmiał się z ulgą. Zwietnie! wykrzyknął. Zgoda! Zamierzaliśmy właśnie wybrać siępod Bramę i popatrzeć.Pójdziemy zaraz. A cóż tam dzieje się ciekawego? Spodziewamy się, że przed zachodem słońca nadciągną Południowym Go-ścińcem wodzowie z zaprzyjaznionych ościennych krajów.Chodz z nami, zoba-czysz.Bergil okazał się miłym kompanem, najmilszym, jakim Pippina los obdarzyłod rozłąki z Meriadokiem; wkrótce obaj śmiali się i gawędzili wesoło, idąc ulica-mi i nie zważając na zaciekawione spojrzenia, którymi ich obrzucano.Niebawemznalezli się w tłumie ludzi dążących ku Wielkiej Bramie.Tu Pippin zyskał sobieszacunek Bergila, gdy bowiem przedstawił się i wymówił hasło, strażnicy zasa-lutowali i przepuścili go natychmiast, a co ważniejsze, pozwolili również przejśćjego towarzyszowi. To się udało! stwierdził Bergil. nas, chłopców, nie wypuszczają terazza Bramę bez opieki dorosłego mężczyzny.Stąd będziemy widzieli lepiej.Za Bramą wzdłuż drogi i wokół brukowanego placu, gdzie zbiegały sięwszystkie drogi prowadzące do Minas Tirith, ludzie cisnęli się gęstym szpalerem.Wszystkie oczy zwrócone były w stronę południa i wkrótce rozległy się szepty: tam, tam, już się podnosi tuman pyłu! Idą!Pippin i Bergil przecisnęli się do pierwszego szeregu i czekali wraz z inny-mi.Z oddali dobiegł głos rogów, a zgiełk powitalnych okrzyków zbliżał się jakwzbierająca wichura.Potem trąbka zagrała przeciągle i krzyk rozległ się tuż kołoich uszu. Forlong! Forlong!Słysząc te powtarzające się wołania, Pippin zapytał swego przewodnika: O czym oni mówią? Forlong przybył! odparł Bergil. Stary Forlong Gruby, władca Lossar-nach, krainy, gdzie mieszkają moi dziadkowie.Hura! Forlong jedzie, zacny staryForlong!Pierwszy jechał na ogromnym, grubokościstym koniu barczysty, opasły męż-czyzna, stary już, z brodą siwą, ale w zbroi, w czarnym hełmie na głowie i z długą,32ciężką włócznią u siodła [ Pobierz całość w formacie PDF ]