[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dziesiąta KarawanaIdaram musi negocjować bezpośrednio ze mną.Ze mną - pod-kreśliła.- Albo rozmawiacie z Dają Kisubo, która jesttrangshi, albo nie będzie żadnych rozmów.Szronoświerk uśmiechnął się szeroko i objął uczennicę ra-mieniem.Sandry przyklasnęła, a Briar gwizdnął z uznaniem.Nawet Ciernista Róża i Tris się uśmiechnęły.Polyam wzruszyła ramionami.- Ponieważ niczego nie słyszę, nie mogę też przekazaćżadnych niemożliwych do przyjęcia propozycji - powiedziała,po czym pokuśtykała w ślad za resztą Kupców.Daja zacisnęła dłoń na żelaznej roślinie.W tej chwilipragnęła tylko, by wolno jej było pójść z nimi i powrócić dodawnego życia, którego reguły tak dobrze znała i rozumiała.To my jesteśmy teraz twoimi bliskimi - odezwała się Sandry wgłębi jej umysłu.Przecież tamci się ciebie pozbyli - dodał Briar.- A może już otym zapomniałaś?- Szronoświerku! - Niewysoki mężczyzna o policzkachporośniętych szarą szczeciną stanął u wrót kuzni, spoglądającuważnie na zebranych.Jego ciemne oczy otaczała pajęczynazmarszczek.Ubrany był jak rzemieślnik, w długą do kolanzieloną tunikę, luzne brązowe bryczesy i skórzane trzewiki, nagłowie zaś miał okrągłą białą czapkę.- Nigdy nie zgadzałemsię, aby twoja uczennica posługiwała się tutaj magią, i to wdodatku bez nadzoru.- Ani też my o taką Zgodę cię nie prosiliśmy - odparłSzronoświerk.Ruszył w kierunku właściciela kuzni, ciągnąc zasobą Daję.- Dajo Kisubo, to jest Kahlib ul Hanoh, piastującyw tej wsi funkcję kowala.Daja pewniej uchwyciła żelazną winorośl.Gdy jednak pró-bowała się ukłonić, ciężki przedmiot pociągnął ją do przodu,niemal przewracając na ziemię.- Przepraszam za magię - powiedziała, czerwieniąc się zewstydu.- Mam nadzieję, że nie zostawiłaś mi jej tutaj latającej lu-zem.Taka moc potrafi być nieobliczalna, gdy nie jest do ni-czego używana - zbeształ dziewczynę kowal.- Wprawdzie niejestem czarodziejem, ale miałem do czynienia z magią wystar-czająco często, żeby się o tym przekonać.- Wydaje mi się, że cała magia jest w tej winorośli - mruknęłaDaja, rozglądając się dookoła.Czwórka przyjaciół nauczyła się dostrzegać magię wokółsiebie w lecie.Był to użyteczny efekt uboczny połączenia sięich mocy.W tym momencie dziewczyna korzystała z tejumiejętności, lecz jedyne ślady srebrzystego blasku, jakie byław stanie dostrzec, znajdowały się na obecnych tutaj magach.Szronoświerk poklepał uczennicę po ramieniu.- Może pójdziesz teraz do zamku i wezmiesz kąpiel? - za-sugerował.- Wyglądasz na wycieńczoną.W tym momencie Daja uświadomiła sobie, że jest nie tylkozmęczona, ale też wyjątkowo brudna.Sadza z żelaznejwinorośli umorusała jej ciało i ubranie od szyi aż po kolana.Nawet jak na kowala prezentowała się teraz wyjątkowonieciekawie.- Dobrze - odparła cicho.- Tylko wez to coś ze sobą - polecił jej Kahlib.- Nie mamczasu bezustannie tego pilnować.Daja przerzuciła sobie żelazny przedmiot przez ramię, razjeszcze skłoniła się kowalowi i powoli, uginając się pod cięża-rem, wyszła z kuzni.Ciernista Róża odwróciła się do Briara.- A teraz, mój uczniu, kiedy cała zabawa dobiegła końca, czynie zechciałbyś może obejrzeć złota, z którego słynie ZłotaGrań?Jeszcze pięć miesięcy wcześniej Briar był dzieciakiem zulicy i drobnym złodziejaszkiem.Nic więc dziwnego, że nasamo wspomnienie o bogactwie ciągle czujnie nadstawiałuszu.- Pani chce mi pokazać złoto? - zapytał.- Przecież pani go doniczego nie używa.- W tym przypadku akurat jest inaczej.No chodz już.Ciernista Róża uprzejmie pożegnała się z Kahlibem, poczym wyciągnęła Briara z kuzni i poprowadziła go drogą dozamku.Miś siedział przed bramą, najwyrazniej czekając napowrót którejś ze znanych mu osób.Gdy tylko Ciernista Róża iBriar zeszli z głównego traktu, tuż obok psiego posterunku,Miś wstał z miejsca i podążył za nimi.Ruszyli węższym szla-kiem wiodącym w kierunku skalistego terenu, rozciągającegosię na południe od zamku.Nowa droga zwężała się bezustannie, aż w końcu zmieniłasię w ścieżkę, szeroką zaledwie na tyle, aby mogło nią iść oboksiebie dwoje ludzi [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl odbijak.htw.pl
.Dziesiąta KarawanaIdaram musi negocjować bezpośrednio ze mną.Ze mną - pod-kreśliła.- Albo rozmawiacie z Dają Kisubo, która jesttrangshi, albo nie będzie żadnych rozmów.Szronoświerk uśmiechnął się szeroko i objął uczennicę ra-mieniem.Sandry przyklasnęła, a Briar gwizdnął z uznaniem.Nawet Ciernista Róża i Tris się uśmiechnęły.Polyam wzruszyła ramionami.- Ponieważ niczego nie słyszę, nie mogę też przekazaćżadnych niemożliwych do przyjęcia propozycji - powiedziała,po czym pokuśtykała w ślad za resztą Kupców.Daja zacisnęła dłoń na żelaznej roślinie.W tej chwilipragnęła tylko, by wolno jej było pójść z nimi i powrócić dodawnego życia, którego reguły tak dobrze znała i rozumiała.To my jesteśmy teraz twoimi bliskimi - odezwała się Sandry wgłębi jej umysłu.Przecież tamci się ciebie pozbyli - dodał Briar.- A może już otym zapomniałaś?- Szronoświerku! - Niewysoki mężczyzna o policzkachporośniętych szarą szczeciną stanął u wrót kuzni, spoglądającuważnie na zebranych.Jego ciemne oczy otaczała pajęczynazmarszczek.Ubrany był jak rzemieślnik, w długą do kolanzieloną tunikę, luzne brązowe bryczesy i skórzane trzewiki, nagłowie zaś miał okrągłą białą czapkę.- Nigdy nie zgadzałemsię, aby twoja uczennica posługiwała się tutaj magią, i to wdodatku bez nadzoru.- Ani też my o taką Zgodę cię nie prosiliśmy - odparłSzronoświerk.Ruszył w kierunku właściciela kuzni, ciągnąc zasobą Daję.- Dajo Kisubo, to jest Kahlib ul Hanoh, piastującyw tej wsi funkcję kowala.Daja pewniej uchwyciła żelazną winorośl.Gdy jednak pró-bowała się ukłonić, ciężki przedmiot pociągnął ją do przodu,niemal przewracając na ziemię.- Przepraszam za magię - powiedziała, czerwieniąc się zewstydu.- Mam nadzieję, że nie zostawiłaś mi jej tutaj latającej lu-zem.Taka moc potrafi być nieobliczalna, gdy nie jest do ni-czego używana - zbeształ dziewczynę kowal.- Wprawdzie niejestem czarodziejem, ale miałem do czynienia z magią wystar-czająco często, żeby się o tym przekonać.- Wydaje mi się, że cała magia jest w tej winorośli - mruknęłaDaja, rozglądając się dookoła.Czwórka przyjaciół nauczyła się dostrzegać magię wokółsiebie w lecie.Był to użyteczny efekt uboczny połączenia sięich mocy.W tym momencie dziewczyna korzystała z tejumiejętności, lecz jedyne ślady srebrzystego blasku, jakie byław stanie dostrzec, znajdowały się na obecnych tutaj magach.Szronoświerk poklepał uczennicę po ramieniu.- Może pójdziesz teraz do zamku i wezmiesz kąpiel? - za-sugerował.- Wyglądasz na wycieńczoną.W tym momencie Daja uświadomiła sobie, że jest nie tylkozmęczona, ale też wyjątkowo brudna.Sadza z żelaznejwinorośli umorusała jej ciało i ubranie od szyi aż po kolana.Nawet jak na kowala prezentowała się teraz wyjątkowonieciekawie.- Dobrze - odparła cicho.- Tylko wez to coś ze sobą - polecił jej Kahlib.- Nie mamczasu bezustannie tego pilnować.Daja przerzuciła sobie żelazny przedmiot przez ramię, razjeszcze skłoniła się kowalowi i powoli, uginając się pod cięża-rem, wyszła z kuzni.Ciernista Róża odwróciła się do Briara.- A teraz, mój uczniu, kiedy cała zabawa dobiegła końca, czynie zechciałbyś może obejrzeć złota, z którego słynie ZłotaGrań?Jeszcze pięć miesięcy wcześniej Briar był dzieciakiem zulicy i drobnym złodziejaszkiem.Nic więc dziwnego, że nasamo wspomnienie o bogactwie ciągle czujnie nadstawiałuszu.- Pani chce mi pokazać złoto? - zapytał.- Przecież pani go doniczego nie używa.- W tym przypadku akurat jest inaczej.No chodz już.Ciernista Róża uprzejmie pożegnała się z Kahlibem, poczym wyciągnęła Briara z kuzni i poprowadziła go drogą dozamku.Miś siedział przed bramą, najwyrazniej czekając napowrót którejś ze znanych mu osób.Gdy tylko Ciernista Róża iBriar zeszli z głównego traktu, tuż obok psiego posterunku,Miś wstał z miejsca i podążył za nimi.Ruszyli węższym szla-kiem wiodącym w kierunku skalistego terenu, rozciągającegosię na południe od zamku.Nowa droga zwężała się bezustannie, aż w końcu zmieniłasię w ścieżkę, szeroką zaledwie na tyle, aby mogło nią iść oboksiebie dwoje ludzi [ Pobierz całość w formacie PDF ]