[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wcale nie muszę przy tym być.Wystarczy, bym wiedział że się dokonało.Powiedziałem, iż nie zostanę zabójcą, i podtrzymuję to.Miecz jest bezcenny, leczsam powiedziałeś, że to tylko narzędzie, i tak też będę go traktował.Zaklęta w nimmagia nie jest celem sama w sobie, nie może nade mną zapanować.Stale muszęo tym pamiętać, bo inaczej byłbym tylko fałszywym Poszukiwaczem.Zedd poklepał przyjaznie ramię Richarda. Wspaniale wszystko pojąłeś, chłopcze. Starzec uśmiechnął się szero-ko. Doskonale wybrałem Poszukiwacza.Jestem z siebie dumny.Kahlan i chłopak zachichotali radośnie, słysząc te autopochwały.Potemdziewczyna posmutniała. Tak mi przykro, Zedd, że ścięłam drzewko poświęcone pamięci twojej żo-ny.Ogromnie żałuję, że to zrobiłam. Nie dręcz się tym, kochanie, nie trzeba.Przecież pamięć o niej nam pomo-gła.Dzięki niej Poszukiwacz poznał prawdę.To najwspanialszy hołd dla mojejżony.Richard nie słuchał, o czym rozmawiają.Patrzył ku wschodowi na masywnepasmo gór i próbował znalezć rozwiązanie.Jak się przedostać na drugą stronę,nie wchodząc w graniczną strefę? Jak? A jeśli to się okaże niemożliwe? Jeżeli tuugrzęzną, a Rahl bez przeszkód poszuka szkatuł? Czy są nieodwołalnie skazani naśmierć? Gdybyż tak było więcej czasu i mniej ograniczeń! Chłopak skarcił się za103marnowanie czasu na gdybanie.Jeżeli wiedziałby, co trzeba zrobić, to na pewnoby wymyślił jak.Dręczyło go podświadome przeczucie, że można to zrobić, żewie jak.Na pewno jest sposób; musi być.Gdybyż tylko wiedział, że to możliwe.Noc wokół nich budziła się do życia, zaczynała rozbrzmiewać dzwiękami.%7łaby rechotały w stawach i strumykach, nocne ptaki pohukiwały wśród gałęzidrzew, owady grały w trawach.Z odległych wzgórz doleciało wycie wilków, po-nure i żałośliwe, odbiło się echem od łańcucha gór.Jakoś się im udało przebyćgóry, przekroczyć nieznane.Góry są jak granica, myślał Richard.Nie możesz przez nie przeniknąć, leczmożesz je przekroczyć.Tylko trzeba znalezć przejście.Przejście.Czy to możliwe?Czyżby było jakieś przejście?Chłopak doznał nagłego olśnienia.Księga.Obrócił się ku nim, podekscytowany.Zdziwił się.Kahlan i Zedd stali spokoj-nie, obserwując go, jakby czekali na wyrok. Czy pomogłeś komukolwiek przebyć granicę, Zeddzie? Niby komu? Wszystko jedno! Tak lub nie! Nie.Nikomu. Czy ktoś poza czarodziejem może posłać kogoś przez granicę? To może uczynić wyłącznie czarodziej oznajmił patetycznie Zedd.I Rahl Posępny, rzecz jasna. Od tego zależy nasze życie, Zeddzie. Richard zmarszczył się. Przy-sięgnij.Nigdy, przenigdy nie wysyłałeś nikogo przez granicę.Prawda? Najprawdziwsza prawda, prawdziwa jak szczere złoto.Bo co? Co ci wpa-dło do głowy? Znalazłeś sposób?Zatopiony w myślach chłopak zignorował to pytanie.Znów popatrzył na góry.Racja istniało przejście przez granicę! Jego Ojciec je odkrył i korzystał z niego!Tylko w ten sposób Księga Opisania Mroków mogła się znalezć w Westlandzie.Ojciec nie mógł jej ze sobą zabrać, kiedy szedł tutaj przed ustanowieniem granic,i nie mógł jej znalezć w Westlandzie; to była magiczna księga.Gdyby magia zna-lazła się tu wcześniej, to strefa graniczna by nie powstała.Dopiero po jej ustano-wieniu można było przenieść do Westlandu magiczne przedmioty.Ojciec znalazłprzejście, poszedł do Midlandów i przyniósł tu księgę.Richard był i wstrząśnięty,i podekscytowany.Dokonał tego jego ojciec! Przebył granicę! Chłopaka rozpie-rała radość.Już wiedział, że jest droga przez granicę, że można ją przekroczyć.Jeszcze tylko trzeba znalezć owo przejście, ale na to przyjdzie czas.Ważne, żeono istnieje. Chodzmy na kolację powiedział Richard do tamtych dwojga. Nastawiłam gulasz, jeszcze zanim się zbudziłeś.Jest też świeży chleb.104 Wielkie nieba! zakrzyknął Zedd, unosząc chude ramiona. Dobrze, żektoś sobie wreszcie przypomniał o kolacji!Richard leciutko się uśmiechnął i oznajmił: A jak już zjemy, to się przyszykujemy do drogi.Zadecydujemy, co nam bę-dzie potrzebne, co udzwigniemy, zabierzemy to wszystko i zapakujemy.Musimysię porządnie wyspać.Wstaniemy o świcie.Chłopak skończył krótką przemowę i ruszył ku domowi.Ciepły Poblaskognia, widoczny przez szyby, obiecywał ciepło i światło. Dokąd to wyruszamy, mój chłopcze? spytał Zedd. Do Midlandów! odkrzyknął Richard.Wygłodniały czarodziej pałaszował drugą miseczkę gulaszu Zjadł całkiemsporo, zanim nasycił się na tyle, by zapytać: Więc jednak coś wymyśliłeś? Naprawdę jest sposób na przekroczenie gra-nicy? Tak. Jesteś pewny? Jak to możliwe? Jak przebyć granicę, nie wkraczając w nią?Richard uśmiechnął się i zamieszał swój gulasz. Nie musisz się zmoczyć, żeby przejść przez rzekę.Zwiatło lampy zamigotało na zdumionych twarzach tamtych dwojga.Kahlanrzuciła kotu kawałeczek mięsa; kocisko siedziało w pobliżu, czekając na takieprezenciki.Zedd zjadł kolejną kromkę chleba i zapytał: Skąd wiesz, że przejście istnieje? Istnieje.I to powinno wam wystarczyć.Starzec zjadł kilka łyżek gulaszu. Richardzie rzekł z miną niewiniątka. Jesteśmy twoimi przyjaciółmi.Nie mamy przed sobą sekretów.Możesz nam powiedzieć.Chłopak popatrzył najpierw w jedną szeroko otwartą parę oczu, potem w dru-gą i roześmiał się głośno. To już obcy więcej mi o sobie opowiedzieli niż wy!Słysząc tę odprawę, Kahlan i Zedd cofnęli się nieco, spojrzeli po sobie, ależadne się nie ośmieliło powtórzyć pytania.Jedli i naradzali się, co powinni ze sobą zabrać, ile mają do roboty w takkrótkim czasie oraz co jest najważniejsze.Richard spytał Kahlan, czy często po-dróżowała po Midlandach.Odparła, że to było jej stałe zajęcie. I zawsze tak się ubierałaś? Tak. Zawahała się. Ludzie mnie rozpoznają po tym stroju.Nie nocujępod gołym niebem.Gdziekolwiek się znajdę, oferują mi strawę i nocleg, i wszyst-ko, czego potrzebuję.Richard był ciekaw dlaczego.Nie dopytywał się jednak, choć domyślał się, żenie jest to szata, którą można kupić w pierwszym lepszym sklepie. Hmm, skoro nas poszukują, to lepiej byłoby, żeby ludzie cię nie rozpo-znawali.Sądzę, że powinniśmy unikać siedzib ludzkich i trzymać się lasów [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl odbijak.htw.pl
.Wcale nie muszę przy tym być.Wystarczy, bym wiedział że się dokonało.Powiedziałem, iż nie zostanę zabójcą, i podtrzymuję to.Miecz jest bezcenny, leczsam powiedziałeś, że to tylko narzędzie, i tak też będę go traktował.Zaklęta w nimmagia nie jest celem sama w sobie, nie może nade mną zapanować.Stale muszęo tym pamiętać, bo inaczej byłbym tylko fałszywym Poszukiwaczem.Zedd poklepał przyjaznie ramię Richarda. Wspaniale wszystko pojąłeś, chłopcze. Starzec uśmiechnął się szero-ko. Doskonale wybrałem Poszukiwacza.Jestem z siebie dumny.Kahlan i chłopak zachichotali radośnie, słysząc te autopochwały.Potemdziewczyna posmutniała. Tak mi przykro, Zedd, że ścięłam drzewko poświęcone pamięci twojej żo-ny.Ogromnie żałuję, że to zrobiłam. Nie dręcz się tym, kochanie, nie trzeba.Przecież pamięć o niej nam pomo-gła.Dzięki niej Poszukiwacz poznał prawdę.To najwspanialszy hołd dla mojejżony.Richard nie słuchał, o czym rozmawiają.Patrzył ku wschodowi na masywnepasmo gór i próbował znalezć rozwiązanie.Jak się przedostać na drugą stronę,nie wchodząc w graniczną strefę? Jak? A jeśli to się okaże niemożliwe? Jeżeli tuugrzęzną, a Rahl bez przeszkód poszuka szkatuł? Czy są nieodwołalnie skazani naśmierć? Gdybyż tak było więcej czasu i mniej ograniczeń! Chłopak skarcił się za103marnowanie czasu na gdybanie.Jeżeli wiedziałby, co trzeba zrobić, to na pewnoby wymyślił jak.Dręczyło go podświadome przeczucie, że można to zrobić, żewie jak.Na pewno jest sposób; musi być.Gdybyż tylko wiedział, że to możliwe.Noc wokół nich budziła się do życia, zaczynała rozbrzmiewać dzwiękami.%7łaby rechotały w stawach i strumykach, nocne ptaki pohukiwały wśród gałęzidrzew, owady grały w trawach.Z odległych wzgórz doleciało wycie wilków, po-nure i żałośliwe, odbiło się echem od łańcucha gór.Jakoś się im udało przebyćgóry, przekroczyć nieznane.Góry są jak granica, myślał Richard.Nie możesz przez nie przeniknąć, leczmożesz je przekroczyć.Tylko trzeba znalezć przejście.Przejście.Czy to możliwe?Czyżby było jakieś przejście?Chłopak doznał nagłego olśnienia.Księga.Obrócił się ku nim, podekscytowany.Zdziwił się.Kahlan i Zedd stali spokoj-nie, obserwując go, jakby czekali na wyrok. Czy pomogłeś komukolwiek przebyć granicę, Zeddzie? Niby komu? Wszystko jedno! Tak lub nie! Nie.Nikomu. Czy ktoś poza czarodziejem może posłać kogoś przez granicę? To może uczynić wyłącznie czarodziej oznajmił patetycznie Zedd.I Rahl Posępny, rzecz jasna. Od tego zależy nasze życie, Zeddzie. Richard zmarszczył się. Przy-sięgnij.Nigdy, przenigdy nie wysyłałeś nikogo przez granicę.Prawda? Najprawdziwsza prawda, prawdziwa jak szczere złoto.Bo co? Co ci wpa-dło do głowy? Znalazłeś sposób?Zatopiony w myślach chłopak zignorował to pytanie.Znów popatrzył na góry.Racja istniało przejście przez granicę! Jego Ojciec je odkrył i korzystał z niego!Tylko w ten sposób Księga Opisania Mroków mogła się znalezć w Westlandzie.Ojciec nie mógł jej ze sobą zabrać, kiedy szedł tutaj przed ustanowieniem granic,i nie mógł jej znalezć w Westlandzie; to była magiczna księga.Gdyby magia zna-lazła się tu wcześniej, to strefa graniczna by nie powstała.Dopiero po jej ustano-wieniu można było przenieść do Westlandu magiczne przedmioty.Ojciec znalazłprzejście, poszedł do Midlandów i przyniósł tu księgę.Richard był i wstrząśnięty,i podekscytowany.Dokonał tego jego ojciec! Przebył granicę! Chłopaka rozpie-rała radość.Już wiedział, że jest droga przez granicę, że można ją przekroczyć.Jeszcze tylko trzeba znalezć owo przejście, ale na to przyjdzie czas.Ważne, żeono istnieje. Chodzmy na kolację powiedział Richard do tamtych dwojga. Nastawiłam gulasz, jeszcze zanim się zbudziłeś.Jest też świeży chleb.104 Wielkie nieba! zakrzyknął Zedd, unosząc chude ramiona. Dobrze, żektoś sobie wreszcie przypomniał o kolacji!Richard leciutko się uśmiechnął i oznajmił: A jak już zjemy, to się przyszykujemy do drogi.Zadecydujemy, co nam bę-dzie potrzebne, co udzwigniemy, zabierzemy to wszystko i zapakujemy.Musimysię porządnie wyspać.Wstaniemy o świcie.Chłopak skończył krótką przemowę i ruszył ku domowi.Ciepły Poblaskognia, widoczny przez szyby, obiecywał ciepło i światło. Dokąd to wyruszamy, mój chłopcze? spytał Zedd. Do Midlandów! odkrzyknął Richard.Wygłodniały czarodziej pałaszował drugą miseczkę gulaszu Zjadł całkiemsporo, zanim nasycił się na tyle, by zapytać: Więc jednak coś wymyśliłeś? Naprawdę jest sposób na przekroczenie gra-nicy? Tak. Jesteś pewny? Jak to możliwe? Jak przebyć granicę, nie wkraczając w nią?Richard uśmiechnął się i zamieszał swój gulasz. Nie musisz się zmoczyć, żeby przejść przez rzekę.Zwiatło lampy zamigotało na zdumionych twarzach tamtych dwojga.Kahlanrzuciła kotu kawałeczek mięsa; kocisko siedziało w pobliżu, czekając na takieprezenciki.Zedd zjadł kolejną kromkę chleba i zapytał: Skąd wiesz, że przejście istnieje? Istnieje.I to powinno wam wystarczyć.Starzec zjadł kilka łyżek gulaszu. Richardzie rzekł z miną niewiniątka. Jesteśmy twoimi przyjaciółmi.Nie mamy przed sobą sekretów.Możesz nam powiedzieć.Chłopak popatrzył najpierw w jedną szeroko otwartą parę oczu, potem w dru-gą i roześmiał się głośno. To już obcy więcej mi o sobie opowiedzieli niż wy!Słysząc tę odprawę, Kahlan i Zedd cofnęli się nieco, spojrzeli po sobie, ależadne się nie ośmieliło powtórzyć pytania.Jedli i naradzali się, co powinni ze sobą zabrać, ile mają do roboty w takkrótkim czasie oraz co jest najważniejsze.Richard spytał Kahlan, czy często po-dróżowała po Midlandach.Odparła, że to było jej stałe zajęcie. I zawsze tak się ubierałaś? Tak. Zawahała się. Ludzie mnie rozpoznają po tym stroju.Nie nocujępod gołym niebem.Gdziekolwiek się znajdę, oferują mi strawę i nocleg, i wszyst-ko, czego potrzebuję.Richard był ciekaw dlaczego.Nie dopytywał się jednak, choć domyślał się, żenie jest to szata, którą można kupić w pierwszym lepszym sklepie. Hmm, skoro nas poszukują, to lepiej byłoby, żeby ludzie cię nie rozpo-znawali.Sądzę, że powinniśmy unikać siedzib ludzkich i trzymać się lasów [ Pobierz całość w formacie PDF ]