[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Mamy jej całkiemsporo.Nie przejmuj się, o tej porze wszyscy są w łóżkach.- Ilu służących trzeba dla dwóch osób? - zdziwiła się Tiffany.- Około dwustu pięćdziesięciu.- Nie mogę uwierzyć.Letitia poprowadziła ją do odległych drzwi.- No wiesz, jeśli liczyć z rodzinami, to jakieś czterdzieści osób pracuje nafarmie, dwadzieścia w mleczarni, dwadzieścia cztery osoby w lesie, asiedemdziesiąt pięć w ogrodach, które obejmują również cieplarnię zbananami, zagon ananasów, szklarnię melonów, dom lilii wodnych i staw zpstrągami.Reszta jest w domu albo w pokojach rentierów.- A kto to taki?Letitia zatrzymała się z dłonią na skorodowanej mosiężnej gałce.- Uważasz, że moja matka jest osobą nieuprzejmą i zarozumiałą, prawda?Tiffany nie widziała żadnej alternatywy wobec prawdy, nawet jeślioznaczała zagrożenie nocnymi łzami.- Tak, tak uważam.- I masz rację - zgodziła się Letitia, przekręcając gałkę.- Ale jest lojalnawobec ludzi, którzy są lojalni wobec nas.Zawsze tak było.Nikogo niewyrzucamy z posiadłości dlatego, że jest zbyt stary lub zbyt chory.Jeśli nieradzą sobie w swoich domkach, to mieszkają w którymś ze skrzydeł.Prawdęmówiąc, większość służących zajmuje się starymi służącymi.Może jesteśmytrochę staromodni, snobistyczni i czasem nie nadążamy za nowymi czasami,ale nikt, kto pracuje dla Keepsake’ów, nie będzie musiał pod koniec życiażebrać o jedzenie.Zgrzytająca gałka wreszcie się przekręciła, a drzwi odsłoniły długi korytarzpachnący.pachnący.pachnący starością.Tylko tak można to określić, alegdyby ktoś miał chwilę na zastanowienie, powiedziałby, że to mieszankasuszonych grzybów, mokrego drewna, kurzu, myszy, martwego czasu i starychksiążek, które same w sobie mają bardzo intrygujący zapach.To było to, uznałaTiffany.Dni i godziny umierały tu w ciszy, gdy nikt nie patrzył.Letitia poszukała czegoś na półce za drzwiami i zapaliła lampę.- Nikt tu nie przychodzi ostatnio prócz mnie, ponieważ to miejsce jestnawiedzane.- Ach tak.- Tiffany starała się mówić tonem rzeczowym.- Przez bezgłowądamę z dynią pod pachą? Idzie teraz w naszą stronę.Spodziewała się szoku? Łez? Lecz na pewno nie słów Letitii:- To musi być Mavis.Muszę zmienić jej dynię, jak tylko dojrzeją nowe.Pojakimś czasie zaczyna się trochę, no wiesz, psuć.- Podniosła głos.- To tylko ja,Mavis, nie masz się czego bać.Bezgłowa kobieta z odgłosem jakby westchnienia zawróciła i odeszłakorytarzem.- Ta dynia to mój pomysł - mówiła dalej Letitia.- Wcześniej po prostu niedało się z nią dogadać.Szukała swojej głowy, rozumiesz? Dynia daje jejpociechę i po prawdzie nie wierzę, aby biedactwo zauważyło jakąś różnicę.Nawiasem mówiąc, to nie był skutek egzekucji.Myślę, że chciałaby, abywszyscy to wiedzieli.To po prostu tragiczny wypadek na schodach z udziałemkota i kosy.I to mówi dziewczyna, która cały czas spędza we łzach! - pomyślała Tiffany.Ale to j e j teren.A głośno powiedziała:- Są jeszcze jakieś inne duchy, które chcesz mi pokazać, na wypadek gdybymznowu chciała się zmoczyć?- Nie teraz.- Letitia ruszyła korytarzem.- Wrzeszczący szkielet przestałwrzeszczeć, kiedy dałam mu starego pluszowego misia, choć nie mam pojęcia,dlaczego to podziałało.A tak, i duch pierwszego diuka ograniczył swojenawiedzania do toalety obok jadalni, której rzadko używamy.Ma zwyczaj wniespodziewanych momentach ciągnąć za łańcuszek, ale to i tak lepsze niżdeszcze krwi, które zdarzały się wcześniej.- Jesteś czarownicą.- Te słowa wyrwały się z ust Tiffany całkiemsamodzielnie, jakby nie mogły już dłużej pozostać w odosobnieniu jej umysłu.Dziewczyna spojrzała na nią zdumiona.- Nie żartuj.Obie wiemy, jak to wygląda, prawda? Długie jasne włosy, skórabiała jak mleko, szlachetne, no w miarę szlachetne urodzenie i bogactwo,przynajmniej formalnie.Oficjalnie jestem damą.- Może niesłusznie planujesz swoją przyszłość, opierając się na bajkach -odparła Tiffany.- Normalnie dziewczęta wysokiego rodu nie pomagajązagubionym bezgłowym duchom, dając im do noszenia dynię.A tym, żeuciszyłaś misiem wrzeszczący szkielet, naprawdę mi zaimponowałaś.BabciaWeatherwax nazywa to głowologią.Jeśli już człowiek sięgnie do korzeni,odkryje, że większość naszego fachu to głowologia i boffo.Letitia była podniecona i dumna jednocześnie, a jej twarz w mroku lśniłaróżowo-białą plamą.Tiffany musiała przyznać, że był to ten rodzaj twarzy, jakiwiduje się w oknach wieży, twarzy czekającej na rycerza, który nie ma nicinnego do roboty, tylko ratować właścicielkę twarzy przed smokami,potworami, a w ostateczności przed nudą.- Nic nie musisz robić w tej sprawie - dodała Tiffany.- Szpiczasty kapelusznie jest obowiązkowy [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl odbijak.htw.pl
.Mamy jej całkiemsporo.Nie przejmuj się, o tej porze wszyscy są w łóżkach.- Ilu służących trzeba dla dwóch osób? - zdziwiła się Tiffany.- Około dwustu pięćdziesięciu.- Nie mogę uwierzyć.Letitia poprowadziła ją do odległych drzwi.- No wiesz, jeśli liczyć z rodzinami, to jakieś czterdzieści osób pracuje nafarmie, dwadzieścia w mleczarni, dwadzieścia cztery osoby w lesie, asiedemdziesiąt pięć w ogrodach, które obejmują również cieplarnię zbananami, zagon ananasów, szklarnię melonów, dom lilii wodnych i staw zpstrągami.Reszta jest w domu albo w pokojach rentierów.- A kto to taki?Letitia zatrzymała się z dłonią na skorodowanej mosiężnej gałce.- Uważasz, że moja matka jest osobą nieuprzejmą i zarozumiałą, prawda?Tiffany nie widziała żadnej alternatywy wobec prawdy, nawet jeślioznaczała zagrożenie nocnymi łzami.- Tak, tak uważam.- I masz rację - zgodziła się Letitia, przekręcając gałkę.- Ale jest lojalnawobec ludzi, którzy są lojalni wobec nas.Zawsze tak było.Nikogo niewyrzucamy z posiadłości dlatego, że jest zbyt stary lub zbyt chory.Jeśli nieradzą sobie w swoich domkach, to mieszkają w którymś ze skrzydeł.Prawdęmówiąc, większość służących zajmuje się starymi służącymi.Może jesteśmytrochę staromodni, snobistyczni i czasem nie nadążamy za nowymi czasami,ale nikt, kto pracuje dla Keepsake’ów, nie będzie musiał pod koniec życiażebrać o jedzenie.Zgrzytająca gałka wreszcie się przekręciła, a drzwi odsłoniły długi korytarzpachnący.pachnący.pachnący starością.Tylko tak można to określić, alegdyby ktoś miał chwilę na zastanowienie, powiedziałby, że to mieszankasuszonych grzybów, mokrego drewna, kurzu, myszy, martwego czasu i starychksiążek, które same w sobie mają bardzo intrygujący zapach.To było to, uznałaTiffany.Dni i godziny umierały tu w ciszy, gdy nikt nie patrzył.Letitia poszukała czegoś na półce za drzwiami i zapaliła lampę.- Nikt tu nie przychodzi ostatnio prócz mnie, ponieważ to miejsce jestnawiedzane.- Ach tak.- Tiffany starała się mówić tonem rzeczowym.- Przez bezgłowądamę z dynią pod pachą? Idzie teraz w naszą stronę.Spodziewała się szoku? Łez? Lecz na pewno nie słów Letitii:- To musi być Mavis.Muszę zmienić jej dynię, jak tylko dojrzeją nowe.Pojakimś czasie zaczyna się trochę, no wiesz, psuć.- Podniosła głos.- To tylko ja,Mavis, nie masz się czego bać.Bezgłowa kobieta z odgłosem jakby westchnienia zawróciła i odeszłakorytarzem.- Ta dynia to mój pomysł - mówiła dalej Letitia.- Wcześniej po prostu niedało się z nią dogadać.Szukała swojej głowy, rozumiesz? Dynia daje jejpociechę i po prawdzie nie wierzę, aby biedactwo zauważyło jakąś różnicę.Nawiasem mówiąc, to nie był skutek egzekucji.Myślę, że chciałaby, abywszyscy to wiedzieli.To po prostu tragiczny wypadek na schodach z udziałemkota i kosy.I to mówi dziewczyna, która cały czas spędza we łzach! - pomyślała Tiffany.Ale to j e j teren.A głośno powiedziała:- Są jeszcze jakieś inne duchy, które chcesz mi pokazać, na wypadek gdybymznowu chciała się zmoczyć?- Nie teraz.- Letitia ruszyła korytarzem.- Wrzeszczący szkielet przestałwrzeszczeć, kiedy dałam mu starego pluszowego misia, choć nie mam pojęcia,dlaczego to podziałało.A tak, i duch pierwszego diuka ograniczył swojenawiedzania do toalety obok jadalni, której rzadko używamy.Ma zwyczaj wniespodziewanych momentach ciągnąć za łańcuszek, ale to i tak lepsze niżdeszcze krwi, które zdarzały się wcześniej.- Jesteś czarownicą.- Te słowa wyrwały się z ust Tiffany całkiemsamodzielnie, jakby nie mogły już dłużej pozostać w odosobnieniu jej umysłu.Dziewczyna spojrzała na nią zdumiona.- Nie żartuj.Obie wiemy, jak to wygląda, prawda? Długie jasne włosy, skórabiała jak mleko, szlachetne, no w miarę szlachetne urodzenie i bogactwo,przynajmniej formalnie.Oficjalnie jestem damą.- Może niesłusznie planujesz swoją przyszłość, opierając się na bajkach -odparła Tiffany.- Normalnie dziewczęta wysokiego rodu nie pomagajązagubionym bezgłowym duchom, dając im do noszenia dynię.A tym, żeuciszyłaś misiem wrzeszczący szkielet, naprawdę mi zaimponowałaś.BabciaWeatherwax nazywa to głowologią.Jeśli już człowiek sięgnie do korzeni,odkryje, że większość naszego fachu to głowologia i boffo.Letitia była podniecona i dumna jednocześnie, a jej twarz w mroku lśniłaróżowo-białą plamą.Tiffany musiała przyznać, że był to ten rodzaj twarzy, jakiwiduje się w oknach wieży, twarzy czekającej na rycerza, który nie ma nicinnego do roboty, tylko ratować właścicielkę twarzy przed smokami,potworami, a w ostateczności przed nudą.- Nic nie musisz robić w tej sprawie - dodała Tiffany.- Szpiczasty kapelusznie jest obowiązkowy [ Pobierz całość w formacie PDF ]