[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Na wezwanie pana prychnęła gniewnie, ale w końcu wróciła, choć niechętnie i obrażona, unikała ręki człowieka.Storm, chcąc poprawić nastrój zwierzaka, zlecił mu inne zadanie.Meerkat słuchał początkowo ponuro, ale szybko rozpogodził się i z radosnym gruchaniem rzucił się do rozkopywania ziemi wokół palika przytrzymującego jedną z grubych lin, które jak sieć oplatały statek kosmiczny.Istniało niewielkie prawdopodobieństwo, że mocno napięta sieć utrzymuje kadłub w pionie i poluzowanie jednej z głównych lin może go z niego wytrącić.Trzeba było wykorzystać każdą szansę, a temu zadaniu meerkat mógł podołać.Storm wycofał się do tarasów, starając się zatrzeć za sobą ślady.Nie udało mu się tego zrobić idealnie, ale jak mógł, uczynił ślad nieczytelnym.Kiedy dotarł do zarośli, ponownie chwycił Gorgola za rękę, a ten uścisnął go dając znak, że znalazł schronienie.Była to niewielka szczelina w pękniętej pod wpływem jakichś ruchów tektonicznych ścianie tarasu.Wcisnęli się tam wszyscy z Surrą, a po chwili również z Hing, która dopóty trącała nosem ramię człowieka, dopóki ten nie przyjął skarbu wygrzebanego przez stworzenie i nie przytulił zwierzaka do siebie.Postanowili, że zaczekają do świtu.Jeżeli do tego czasu Nitra się nie pojawi, nie uczyni tego i później.Mógł on oczywiście dojść do wniosku, że kryjówka bandytów jest dla niego zbyt twardym orzechem.Storm drzemał.Nauczył się wykorzystywać przerwy w działaniu na sen, ale poderwał się na równe nogi, gdy niebo przeciął ognisty pocisk, za którym poszybował drugi… i trzeci.Pierwsza strzała trafiła na łatwopalny materiał i buchnął płomień.Po trzeciej usłyszeli wysokie, przerażone rżenie koni.Ogień płonął wzdłuż linii przebiegającej jakieś półtora metra nad ziemią, jak gdyby na ścianie lub zagrodzie.Ścianie lub zagrodzie… przypomniał sobie, jak Larkin chroniąc konie przed atakiem jorisów wieńczył tymczasowy korral kępami ciernistych krzewów.A suche krzewy paliły się łatwo.Przerażonym głosom koni zawtórowały krzyki.Odległy punkt świetlny, który dostrzegli wcześniej, zmienił się w sporą szczelinę, będącą pewnie otwartymi drzwiami.Gorgol poruszył się i klepnął Storma po ramieniu przekazując swój zamiar.Spłoszone konie wydostały się jakoś z płonącego korralu i pędziły prosto na nich.Norbis chciał skorzystać z zamieszania i zdobyć wierzchowca.Miał-emiter, był więc lepiej przygotowany do obrony w ciemnościach od Storma, którego łuk był w nich zupełnie bezużyteczny.Ziemianin skinął głową i tubylec zniknął w mroku.Nagle usłyszeli wysoki, wibrujący krzyk, który na pewno nie wydarł się z gardła przybysza.Nitra w opałach? Z pewnością też miał zamiar zająć się uciekającymi końmi.Płonące krzewy oświetlały scenerię.Jeźdźcy usiłowali okrążyć stado.Jechali jednak zakosami, co wskazywało, czym zajmowali się w przeszłości.Storm nie miał wątpliwości, że pochodzili z oddziałów zaprawionych w bojach.Rozbłysło światło, przy którym zbladł blask ognia.Jasny słup prawie sięgał statku, przesuwał się usiłując oświetlić konie.Czy na jednym z nich ujrzał jakąś sylwetkę? Nie był pewny, ale koń wydawał się świadomie wymykać z linii światła.Wierzchowce rozpierzchły się, po dwa, po trzy, i coraz trudniej było je wszystkie oświetlić.Huknęło i purpurowa błyskawica chlasnęła w lewo.Storm szczęknął zębami, a Surra przywarła do jego nogi przerażona i wściekła.To też już kiedyś widział - bicz zniszczenia smagający uciekinierów.Teraz już nie chodziło o konie! Gorgol! Gdyby tylko mógł go tu sprowadzić! To nie była właściwa pora na chwytanie oszalałych zwierząt.Nie, jeśli Xikowie używali promieni siły.Tubylec nie wiedział przecież nic o ich potężnych broniach.Ciężko mu było zdecydować się na ryzykowanie życiem Surry, ale musiał dać szansę chłopakowi.Przyklęknął obok kota i położył mu ręce na karku, dotykając kciukami dużych uszu.Myślą wydał jej rozkaz: - Znajdź Gorgola.Sprowadź go tutaj.Surra warknęła.Promień siły uderzył ponownie, tym razem po prawej stronie.Ich bezpieczeństwo zależało od tego, na ile sprawny był operator „bicza”.A Xikowie potrafili nim wyczyniać prawdziwe cuda.Storm widywał już w przeszłości takie pokazy.Kot stał napięty.Znał rozkaz i był gotów wyruszyć.Storm podniósł ręce i Surra zniknęła w wysokiej trawie.Powietrze niosło ze sobą drażniący gardło smród spalenizny.Błyskawice ciskane przez człowieka węgliły wszystko, zostawiając tylko nagą, czarną ziemię.Minął go właśnie pierwszy koń, jeszcze jeden i jeszcze.Widział tylko przemykające cienie.Gdyby w tym szalonym pędzie wpadły na stado frawnów, doszłoby do prawdziwej paniki.Żeby tylko Surra sprowadziła Gorgola…Jeszcze jeden strzał z „bicza” i oślepiający blask.Konie, rżąc szaleńczo, zawróciły, ale trzy pierwsze gnały dalej.Czy na jednym z nich był jeździec? Gorgol… gdzież on był… a gdzie Surra? Będąc na otwartej przestrzeni narażali się nie tylko na trafienie błyskawicą, ale też na stratowanie przez oszalałe konie.Storm zaczął się przyglądać strzałom promieni starając się ocenić ich zasięg.Jeśli operator nie przełączy urządzenia na niską częstotliwość, błyskawice nie sięgną ani statku, ani tarasów, które miał za plecami.Mogliby więc wycofać się spokojnie, gdyby tylko Norbis wrócił.Storm umiał sobie radzić w różnych sytuacjach, ale przed bronią przeciwnika czuł respekt.Promienie padały teraz blisko siebie, jakby miały przeorać całą przestrzeń pomiędzy statkiem a zachodnią ścianą.Ręce odruchowo zasłoniły uszy, gdy powietrze przeszył okropny krzyk ginącego w bólu zwierzęcia.Wybijali konie!.Używali „bicza” nie po to, żeby je zagonić z powrotem.Poświęcali własne stado, żeby dostać napastnika? To było do nich podobne.Storm z trudem zwalczył w sobie falę furii i zmusił się do spojrzenia na rzeź, która była kolejną pozycją na długiej, zapisanej w jego sercu, liście zbrodni dokonanych przez tę rasę.Konie ginęły, a człowiek nie mógł powstrzymać dreszczy, które wstrząsały nim przy każdym jęku agonii dobiegającym z łąki.Surra! Surra i Gorgol! Jak mogliby uciec?Hing skomlała, wbijając pazury w skórę pana i mocno przyciskając do niego drżące ciałko.Nagle Storm odskoczył, a po chwili poczuł ogromną ulgę, gdy dotknęło go miękkie, ciepłe futro, a szorstki język polizał jego ramię [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl odbijak.htw.pl
.Na wezwanie pana prychnęła gniewnie, ale w końcu wróciła, choć niechętnie i obrażona, unikała ręki człowieka.Storm, chcąc poprawić nastrój zwierzaka, zlecił mu inne zadanie.Meerkat słuchał początkowo ponuro, ale szybko rozpogodził się i z radosnym gruchaniem rzucił się do rozkopywania ziemi wokół palika przytrzymującego jedną z grubych lin, które jak sieć oplatały statek kosmiczny.Istniało niewielkie prawdopodobieństwo, że mocno napięta sieć utrzymuje kadłub w pionie i poluzowanie jednej z głównych lin może go z niego wytrącić.Trzeba było wykorzystać każdą szansę, a temu zadaniu meerkat mógł podołać.Storm wycofał się do tarasów, starając się zatrzeć za sobą ślady.Nie udało mu się tego zrobić idealnie, ale jak mógł, uczynił ślad nieczytelnym.Kiedy dotarł do zarośli, ponownie chwycił Gorgola za rękę, a ten uścisnął go dając znak, że znalazł schronienie.Była to niewielka szczelina w pękniętej pod wpływem jakichś ruchów tektonicznych ścianie tarasu.Wcisnęli się tam wszyscy z Surrą, a po chwili również z Hing, która dopóty trącała nosem ramię człowieka, dopóki ten nie przyjął skarbu wygrzebanego przez stworzenie i nie przytulił zwierzaka do siebie.Postanowili, że zaczekają do świtu.Jeżeli do tego czasu Nitra się nie pojawi, nie uczyni tego i później.Mógł on oczywiście dojść do wniosku, że kryjówka bandytów jest dla niego zbyt twardym orzechem.Storm drzemał.Nauczył się wykorzystywać przerwy w działaniu na sen, ale poderwał się na równe nogi, gdy niebo przeciął ognisty pocisk, za którym poszybował drugi… i trzeci.Pierwsza strzała trafiła na łatwopalny materiał i buchnął płomień.Po trzeciej usłyszeli wysokie, przerażone rżenie koni.Ogień płonął wzdłuż linii przebiegającej jakieś półtora metra nad ziemią, jak gdyby na ścianie lub zagrodzie.Ścianie lub zagrodzie… przypomniał sobie, jak Larkin chroniąc konie przed atakiem jorisów wieńczył tymczasowy korral kępami ciernistych krzewów.A suche krzewy paliły się łatwo.Przerażonym głosom koni zawtórowały krzyki.Odległy punkt świetlny, który dostrzegli wcześniej, zmienił się w sporą szczelinę, będącą pewnie otwartymi drzwiami.Gorgol poruszył się i klepnął Storma po ramieniu przekazując swój zamiar.Spłoszone konie wydostały się jakoś z płonącego korralu i pędziły prosto na nich.Norbis chciał skorzystać z zamieszania i zdobyć wierzchowca.Miał-emiter, był więc lepiej przygotowany do obrony w ciemnościach od Storma, którego łuk był w nich zupełnie bezużyteczny.Ziemianin skinął głową i tubylec zniknął w mroku.Nagle usłyszeli wysoki, wibrujący krzyk, który na pewno nie wydarł się z gardła przybysza.Nitra w opałach? Z pewnością też miał zamiar zająć się uciekającymi końmi.Płonące krzewy oświetlały scenerię.Jeźdźcy usiłowali okrążyć stado.Jechali jednak zakosami, co wskazywało, czym zajmowali się w przeszłości.Storm nie miał wątpliwości, że pochodzili z oddziałów zaprawionych w bojach.Rozbłysło światło, przy którym zbladł blask ognia.Jasny słup prawie sięgał statku, przesuwał się usiłując oświetlić konie.Czy na jednym z nich ujrzał jakąś sylwetkę? Nie był pewny, ale koń wydawał się świadomie wymykać z linii światła.Wierzchowce rozpierzchły się, po dwa, po trzy, i coraz trudniej było je wszystkie oświetlić.Huknęło i purpurowa błyskawica chlasnęła w lewo.Storm szczęknął zębami, a Surra przywarła do jego nogi przerażona i wściekła.To też już kiedyś widział - bicz zniszczenia smagający uciekinierów.Teraz już nie chodziło o konie! Gorgol! Gdyby tylko mógł go tu sprowadzić! To nie była właściwa pora na chwytanie oszalałych zwierząt.Nie, jeśli Xikowie używali promieni siły.Tubylec nie wiedział przecież nic o ich potężnych broniach.Ciężko mu było zdecydować się na ryzykowanie życiem Surry, ale musiał dać szansę chłopakowi.Przyklęknął obok kota i położył mu ręce na karku, dotykając kciukami dużych uszu.Myślą wydał jej rozkaz: - Znajdź Gorgola.Sprowadź go tutaj.Surra warknęła.Promień siły uderzył ponownie, tym razem po prawej stronie.Ich bezpieczeństwo zależało od tego, na ile sprawny był operator „bicza”.A Xikowie potrafili nim wyczyniać prawdziwe cuda.Storm widywał już w przeszłości takie pokazy.Kot stał napięty.Znał rozkaz i był gotów wyruszyć.Storm podniósł ręce i Surra zniknęła w wysokiej trawie.Powietrze niosło ze sobą drażniący gardło smród spalenizny.Błyskawice ciskane przez człowieka węgliły wszystko, zostawiając tylko nagą, czarną ziemię.Minął go właśnie pierwszy koń, jeszcze jeden i jeszcze.Widział tylko przemykające cienie.Gdyby w tym szalonym pędzie wpadły na stado frawnów, doszłoby do prawdziwej paniki.Żeby tylko Surra sprowadziła Gorgola…Jeszcze jeden strzał z „bicza” i oślepiający blask.Konie, rżąc szaleńczo, zawróciły, ale trzy pierwsze gnały dalej.Czy na jednym z nich był jeździec? Gorgol… gdzież on był… a gdzie Surra? Będąc na otwartej przestrzeni narażali się nie tylko na trafienie błyskawicą, ale też na stratowanie przez oszalałe konie.Storm zaczął się przyglądać strzałom promieni starając się ocenić ich zasięg.Jeśli operator nie przełączy urządzenia na niską częstotliwość, błyskawice nie sięgną ani statku, ani tarasów, które miał za plecami.Mogliby więc wycofać się spokojnie, gdyby tylko Norbis wrócił.Storm umiał sobie radzić w różnych sytuacjach, ale przed bronią przeciwnika czuł respekt.Promienie padały teraz blisko siebie, jakby miały przeorać całą przestrzeń pomiędzy statkiem a zachodnią ścianą.Ręce odruchowo zasłoniły uszy, gdy powietrze przeszył okropny krzyk ginącego w bólu zwierzęcia.Wybijali konie!.Używali „bicza” nie po to, żeby je zagonić z powrotem.Poświęcali własne stado, żeby dostać napastnika? To było do nich podobne.Storm z trudem zwalczył w sobie falę furii i zmusił się do spojrzenia na rzeź, która była kolejną pozycją na długiej, zapisanej w jego sercu, liście zbrodni dokonanych przez tę rasę.Konie ginęły, a człowiek nie mógł powstrzymać dreszczy, które wstrząsały nim przy każdym jęku agonii dobiegającym z łąki.Surra! Surra i Gorgol! Jak mogliby uciec?Hing skomlała, wbijając pazury w skórę pana i mocno przyciskając do niego drżące ciałko.Nagle Storm odskoczył, a po chwili poczuł ogromną ulgę, gdy dotknęło go miękkie, ciepłe futro, a szorstki język polizał jego ramię [ Pobierz całość w formacie PDF ]