[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dopóki bowiem trwała rewolta, zbyt wielkie było ryzyko, że kosmoloty odlecą z planety i poniosą straszliwą zarazę reszcie ludzkości.Wszystko jasne.Ale Lands wiedział, że kiedy tylko minie niebezpieczeństwo, kiedy wirus descolady przestanie istnieć, ludzie zapomną o niedawnym zagrożeniu.I zaczną się rozczulać nad śmiercią prosiaczków, nieszczęsnej rasy ofiar bezlitosnego admirała Bobby'ego Landsa.Nad Drugim Ksenocydem.Lands nie był człowiekiem pozbawionym uczuć.Wiedza, że będzie znienawidzony, nie pozwalała mu zasnąć.Nie cieszył się obowiązkiem, jaki spoczął na jego barkach - nie lubił przemocy i łamała mu serce myśl o zniszczeniu nie tylko prosiaczków, ale też wszystkich ludzi na Lusitanii.Nikt we flocie nie wątpił, że ma opory wobec tego, co musi uczynić, ale nikt też nie mógł wątpić, że wykona zadanie.Gdyby tylko znalazło się jakieś wyjście, myślał uparcie.Gdyby tylko po wyjściu w czas rzeczywisty Kongres przysłał wiadomość, że odkryto jakieś normalne lekarstwo albo działającą szczepionkę przeciwko descoladzie.Cokolwiek, co wykaże, że niebezpieczeństwo minęło.Co pozwoli, by system DM pozostał nie uzbrojony w wyrzutni na statku flagowym.Jednak takich pragnień nie mógł nawet nazywać nadzieją.Nie było żadnej szansy.Nawet gdyby na Lusitanii wynaleziono lekarstwo, jak mogliby o tym zawiadomić? Nie, Lands musi z pełną świadomością powtórzyć to, co Ender uczynił w poczuciu niewinności.I tak postąpi.Poniesie konsekwencje.Spojrzy w twarz oskarżycielom.Gdyż będzie wiedział, że to, co zrobił, zrobił dla dobra całej ludzkości, wobec tego jakie ma znaczenie, czy będzie podziwiany, czy też niesprawiedliwie znienawidzony?* * *Gdy tylko przywrócono łączność, Yasujiro Tsutsumi wysłał wiadomości, po czym udał się na dziewiąte piętro, do ansibli.Czekał zalękniony.Jeśli rodzina uzna, że jego pomysł wart jest dyskusji, zażądają konferencji w czasie rzeczywistym.Nie powinni na niego czekać.A jeśli odpowiedzią będzie nagana, chciał przeczytać ją pierwszy, by podwładni i koledzy na Boskim Wietrze dowiedzieli się o tym od niego, a nie z plotek powtarzanych za plecami.Czy Aimaina Hikari zdawał sobie sprawę, o co prosi Yasujiro? Młody człowiek dopiero zaczynał karierę.Gdyby mu się powiodło, zacząłby podróżować ze świata do świata jako jeden z elitarnej kasty menedżerów, wyrwanych ze strumienia czasu i wysłanych w przyszłość dzięki efektowi dylatacji czasu lotów kosmicznych.Gdyby uznano, że się nie nadaje, przesunięto by go w bok lub w dół drabiny organizacyjnej - tutaj, na Boskim Wietrze.Nigdy by nie opuścił planety i wciąż widziałby litość tych, którzy wiedzieli, że nie zdołał wznieść się z krótkiego życia w wieczny swobodny lot klasy dyrektorów.Aimaina zapewne zdawał sobie z tego sprawę.Choć gdyby nawet nie wiedział, jak niepewna jest pozycja Yasujiro, odkrycie tego na pewno by go nie powstrzymało.Ocalić obcą rasę przed niesłusznym unicestwieniem - to czyn wart poświęcenia jednej czy drugiej kariery.Co Aimaina mógł poradzić, że to nie jego kariera legnie w gruzach? Yasujiro czuł się zaszczycony, że mistrz właśnie jego wybrał, że uznał go za dość mądrego, by dostrzec moralne niebezpieczeństwo dla ludu yamato, i dość odważnego, by działać w oparciu o tę wiedzę, nie dbając o cenę, jaką przyjdzie mu zapłacić.Taki zaszczyt.Yasujiro miał nadzieję, że to mu wystarczy, kiedy straci wszystko inne.W przypadku odmowy zarnierzał opuścić korporację Tsutsumi.Nie mógłby zostać, gdyby nie podjęli działań w celu odwrócenia niebezpieczeństwa.I nie mógłby zachować milczenia.Przemówi i oskarży także ród Tsutsumi.Nie będzie im groził, gdyż rodzina słusznie traktowała wszelkie groźby z pogardą.Po prostu będzie mówił.Wtedy, za tę nielojalność, postarają się go zniszczyć.Żadna firma go nie zatrudni.Żadne państwowe stanowisko nie pozostanie długo w jego rękach.Nie żartował, mówiąc Aimainie, że u niego zamieszka.Kiedy Tsutsumi postanowili kogoś ukarać, złoczyńca mógł tylko powierzyć się łasce przyjaciół - jeśli miał jeszcze przyjaciół, nie przestraszonych gniewem Tsutsumi.Yasujiro czekał i czekał, godzina po godzinie, a w jego myślach rozgrywały się kolejne scenariusze.Nie mogli przecież zignorować listu.Na pewno już teraz czytają go i dyskutują.Wreszcie zasnął.Obudziła go operatorka ansibla - kobieta, która przyszła na dyżur, kiedy już spał.- Czy jest pan szanownym Yasujiro Tsutsumi?Dyskusja już trwała, mimo najlepszych chęci w końcu naprawdę się spóźnił.Koszt takiej konferencji w czasie rzeczywistym był oszałamiający, nie wspominając nawet o niewygodzie.W nowym systemie komputerowym każdy uczestnik musiał się zjawić przy ansibl,; rozmowa byłaby niemożliwa, gdyby między każdym komentarzem i repliką musieli przeczekiwać wbudowane opóźnienie.Gdy Yasujiro zerknął na nazwiska wyświetlone pod twarzami na terminalach, poczuł równocześnie podniecenie i lęk.Sprawy nie przekazano urzędnikom niższych szczebli w głównym biurze firmy na Honsiu.Zjawił się sam Yoshiaki-Seiji Tsutsumi, przez całe życie Yasujiro kierujący rodzinną korporacją.To dobry znak.Yoshiaki-Seiji - czy też „Yes Sir”, jak go nazywano, kiedy tego nie słyszał - nie marnowałby czasu tylko po to, żeby skarcić nadmiernie ambitnego podwładnego.Yes Sir milczał, naturalnie.Przemawiał stary Eiichi, znany jako sumienie Tsutsumi - co oznaczało, jak cynicznie twierdzili niektórzy, że musi być głuchoniemy.- Nasz młodszy brat był śmiały, ale i mądry, że przekazał nam myśli i uczucia naszego szacownego mistrza Aimainy Hikariego.Wprawdzie nikt z nas na Honsiu nie dostąpił przywileju osobistej znajomości ze strażnikiem yamato, ale wszyscy słuchamy jego słów.Trudno było nam uwierzyć, że Japończycy, jako naród, są odpowiedzialni za Flotę Lusitańską.Trudno też było uwierzyć w szczególną odpowiedzialność Tsutsumi za sytuację polityczną, nie mającą wyraźnych związków z finansami i gospodarką.Słowa naszego brata były gorące i skandaliczne, gdyby nie nadeszły od kogoś, kto przez wszystkie lata pracy z nami zawsze był skromny i pełen szacunku, ostrożny, a przy tym dość śmiały, by we właściwej chwili podjąć ryzyko, prawdopodobnie nie zwrócilibyśmy uwagi na jego wiadomość.Ale przestudiowaliśmy ją i dowiedzieliśmy się z naszych rządowych źródeł, że japońskie wpływy w Gwiezdnym Kongresie były i są kluczowe, w szczególności dla tej właśnie sprawy.W naszej opinii nie ma już czasu na budowanie koalicji innych korporacji ani na zmianę opinii publicznej.Flota może przybyć lada chwila.Nasza flota, jeśli Aimaina Hikari ma rację.A jeśli nawet jej nie ma, jest to ludzka flota, a wszyscy jesteśmy ludźmi.Być może, jest w naszej mocy ją powstrzymać.Kwarantanna zagwarantuje ochronę ludzkiego gatunku przed wirusem descolady.Dlatego chcemy cię powiadomić, Yasujiro Tsutsumi, że okazałeś się godny imienia, jakie nadano ci przy urodzeniu [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl odbijak.htw.pl
.Dopóki bowiem trwała rewolta, zbyt wielkie było ryzyko, że kosmoloty odlecą z planety i poniosą straszliwą zarazę reszcie ludzkości.Wszystko jasne.Ale Lands wiedział, że kiedy tylko minie niebezpieczeństwo, kiedy wirus descolady przestanie istnieć, ludzie zapomną o niedawnym zagrożeniu.I zaczną się rozczulać nad śmiercią prosiaczków, nieszczęsnej rasy ofiar bezlitosnego admirała Bobby'ego Landsa.Nad Drugim Ksenocydem.Lands nie był człowiekiem pozbawionym uczuć.Wiedza, że będzie znienawidzony, nie pozwalała mu zasnąć.Nie cieszył się obowiązkiem, jaki spoczął na jego barkach - nie lubił przemocy i łamała mu serce myśl o zniszczeniu nie tylko prosiaczków, ale też wszystkich ludzi na Lusitanii.Nikt we flocie nie wątpił, że ma opory wobec tego, co musi uczynić, ale nikt też nie mógł wątpić, że wykona zadanie.Gdyby tylko znalazło się jakieś wyjście, myślał uparcie.Gdyby tylko po wyjściu w czas rzeczywisty Kongres przysłał wiadomość, że odkryto jakieś normalne lekarstwo albo działającą szczepionkę przeciwko descoladzie.Cokolwiek, co wykaże, że niebezpieczeństwo minęło.Co pozwoli, by system DM pozostał nie uzbrojony w wyrzutni na statku flagowym.Jednak takich pragnień nie mógł nawet nazywać nadzieją.Nie było żadnej szansy.Nawet gdyby na Lusitanii wynaleziono lekarstwo, jak mogliby o tym zawiadomić? Nie, Lands musi z pełną świadomością powtórzyć to, co Ender uczynił w poczuciu niewinności.I tak postąpi.Poniesie konsekwencje.Spojrzy w twarz oskarżycielom.Gdyż będzie wiedział, że to, co zrobił, zrobił dla dobra całej ludzkości, wobec tego jakie ma znaczenie, czy będzie podziwiany, czy też niesprawiedliwie znienawidzony?* * *Gdy tylko przywrócono łączność, Yasujiro Tsutsumi wysłał wiadomości, po czym udał się na dziewiąte piętro, do ansibli.Czekał zalękniony.Jeśli rodzina uzna, że jego pomysł wart jest dyskusji, zażądają konferencji w czasie rzeczywistym.Nie powinni na niego czekać.A jeśli odpowiedzią będzie nagana, chciał przeczytać ją pierwszy, by podwładni i koledzy na Boskim Wietrze dowiedzieli się o tym od niego, a nie z plotek powtarzanych za plecami.Czy Aimaina Hikari zdawał sobie sprawę, o co prosi Yasujiro? Młody człowiek dopiero zaczynał karierę.Gdyby mu się powiodło, zacząłby podróżować ze świata do świata jako jeden z elitarnej kasty menedżerów, wyrwanych ze strumienia czasu i wysłanych w przyszłość dzięki efektowi dylatacji czasu lotów kosmicznych.Gdyby uznano, że się nie nadaje, przesunięto by go w bok lub w dół drabiny organizacyjnej - tutaj, na Boskim Wietrze.Nigdy by nie opuścił planety i wciąż widziałby litość tych, którzy wiedzieli, że nie zdołał wznieść się z krótkiego życia w wieczny swobodny lot klasy dyrektorów.Aimaina zapewne zdawał sobie z tego sprawę.Choć gdyby nawet nie wiedział, jak niepewna jest pozycja Yasujiro, odkrycie tego na pewno by go nie powstrzymało.Ocalić obcą rasę przed niesłusznym unicestwieniem - to czyn wart poświęcenia jednej czy drugiej kariery.Co Aimaina mógł poradzić, że to nie jego kariera legnie w gruzach? Yasujiro czuł się zaszczycony, że mistrz właśnie jego wybrał, że uznał go za dość mądrego, by dostrzec moralne niebezpieczeństwo dla ludu yamato, i dość odważnego, by działać w oparciu o tę wiedzę, nie dbając o cenę, jaką przyjdzie mu zapłacić.Taki zaszczyt.Yasujiro miał nadzieję, że to mu wystarczy, kiedy straci wszystko inne.W przypadku odmowy zarnierzał opuścić korporację Tsutsumi.Nie mógłby zostać, gdyby nie podjęli działań w celu odwrócenia niebezpieczeństwa.I nie mógłby zachować milczenia.Przemówi i oskarży także ród Tsutsumi.Nie będzie im groził, gdyż rodzina słusznie traktowała wszelkie groźby z pogardą.Po prostu będzie mówił.Wtedy, za tę nielojalność, postarają się go zniszczyć.Żadna firma go nie zatrudni.Żadne państwowe stanowisko nie pozostanie długo w jego rękach.Nie żartował, mówiąc Aimainie, że u niego zamieszka.Kiedy Tsutsumi postanowili kogoś ukarać, złoczyńca mógł tylko powierzyć się łasce przyjaciół - jeśli miał jeszcze przyjaciół, nie przestraszonych gniewem Tsutsumi.Yasujiro czekał i czekał, godzina po godzinie, a w jego myślach rozgrywały się kolejne scenariusze.Nie mogli przecież zignorować listu.Na pewno już teraz czytają go i dyskutują.Wreszcie zasnął.Obudziła go operatorka ansibla - kobieta, która przyszła na dyżur, kiedy już spał.- Czy jest pan szanownym Yasujiro Tsutsumi?Dyskusja już trwała, mimo najlepszych chęci w końcu naprawdę się spóźnił.Koszt takiej konferencji w czasie rzeczywistym był oszałamiający, nie wspominając nawet o niewygodzie.W nowym systemie komputerowym każdy uczestnik musiał się zjawić przy ansibl,; rozmowa byłaby niemożliwa, gdyby między każdym komentarzem i repliką musieli przeczekiwać wbudowane opóźnienie.Gdy Yasujiro zerknął na nazwiska wyświetlone pod twarzami na terminalach, poczuł równocześnie podniecenie i lęk.Sprawy nie przekazano urzędnikom niższych szczebli w głównym biurze firmy na Honsiu.Zjawił się sam Yoshiaki-Seiji Tsutsumi, przez całe życie Yasujiro kierujący rodzinną korporacją.To dobry znak.Yoshiaki-Seiji - czy też „Yes Sir”, jak go nazywano, kiedy tego nie słyszał - nie marnowałby czasu tylko po to, żeby skarcić nadmiernie ambitnego podwładnego.Yes Sir milczał, naturalnie.Przemawiał stary Eiichi, znany jako sumienie Tsutsumi - co oznaczało, jak cynicznie twierdzili niektórzy, że musi być głuchoniemy.- Nasz młodszy brat był śmiały, ale i mądry, że przekazał nam myśli i uczucia naszego szacownego mistrza Aimainy Hikariego.Wprawdzie nikt z nas na Honsiu nie dostąpił przywileju osobistej znajomości ze strażnikiem yamato, ale wszyscy słuchamy jego słów.Trudno było nam uwierzyć, że Japończycy, jako naród, są odpowiedzialni za Flotę Lusitańską.Trudno też było uwierzyć w szczególną odpowiedzialność Tsutsumi za sytuację polityczną, nie mającą wyraźnych związków z finansami i gospodarką.Słowa naszego brata były gorące i skandaliczne, gdyby nie nadeszły od kogoś, kto przez wszystkie lata pracy z nami zawsze był skromny i pełen szacunku, ostrożny, a przy tym dość śmiały, by we właściwej chwili podjąć ryzyko, prawdopodobnie nie zwrócilibyśmy uwagi na jego wiadomość.Ale przestudiowaliśmy ją i dowiedzieliśmy się z naszych rządowych źródeł, że japońskie wpływy w Gwiezdnym Kongresie były i są kluczowe, w szczególności dla tej właśnie sprawy.W naszej opinii nie ma już czasu na budowanie koalicji innych korporacji ani na zmianę opinii publicznej.Flota może przybyć lada chwila.Nasza flota, jeśli Aimaina Hikari ma rację.A jeśli nawet jej nie ma, jest to ludzka flota, a wszyscy jesteśmy ludźmi.Być może, jest w naszej mocy ją powstrzymać.Kwarantanna zagwarantuje ochronę ludzkiego gatunku przed wirusem descolady.Dlatego chcemy cię powiadomić, Yasujiro Tsutsumi, że okazałeś się godny imienia, jakie nadano ci przy urodzeniu [ Pobierz całość w formacie PDF ]