[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.A że zwyczajna policja zwykle pierwsza siędowiaduje o odezwach, więc śpieszy wyzyskać tę szansę, by ubiecżandarmerię i uprzedzić ją w wyszukaniu winowajców.Ogromną większość tych winowajców , wytropionych przez poli-cję, stanowią ludzie, zatrzymani przy czytaniu odezw przylepionych,przy podejmowaniu rzuconego na ulicy druku w ogóle tę większośćstanowią zwykli ciekawscy.Właściwie nawet, używając słowa więk-szość , popełniłem błąd słuszniejszym by było użyć słowa wyłącz-nie.W ciągu ostatnich dziesięciu lal słyszałem zaledwie o dwóch wy-padkach, gdy zatrzymano istotnyh winowajców, to jest tych, którzyrozpowszechniali rzeczywiście odezwy.A przecie większość odezwNASK IFP UGZe zbiorów Wirtualnej Biblioteki Literatury Polskiej Instytutu Filologii Polskiej UG151pociąga za sobą aresztowanie tej lub inne] ofiary wściekłości policyj-nej.Co prawda, ofiary te przeważnie z łatwością udowadniają swą zu-pełna niewinność i po paru tygodniach aresztu wychodzą na wolność.Opowiadano mi o zabawnej scenie, która miała miejsce w kielec-kim biurze policmajstra po rozrzuceniu i rozlepieniu odezw po razpierwszy prawdopodobnie od czasu powstania 1863 r.Policja po rozpowszechnieniu już odezw wykazała swą gorliwość iaresztowała trzech Bogu ducha winnych ludzi, których przyłapała wróżnych punktach miasta nad ranem przy czytaniu rozrzuconych i roz-lepionych odezw.O godzinie 9 czy 10 rano, otoczonych liczną strażą,przyprowadzono ofiary gorliwości policyjnej do policmajstra.Tenwpadł na nich z furią, wymyślając im okropnie, grożąc strasznymi ka-rami, używając bogatego słownika rosyjskich połajanek. Zgnoję was, buntowników, w więzieniu! ryczał zapienionydygnitarz, no, powiedz mi zaraz, łajdaku, jak to rozrzucałeś te świstki zwrócił się do jednego z aresztowanych, wskazując na odezwę. Ależ, panie naczelniku usprawiedliwiał się nieborak ja wcalenie rozrzucałem tych papierków.Ja tylko chciałem zedrzeć jeden takipapierek, naklejony na murze. Co?! zdzierać! wściekał się ze złości policmajster. Kto po-zwolił? Ja tobie, łajdaku, pokażę, co to jest zdzierać! Widzisz go? Za-mknąć go do aresztu! rzucił rozkaz policjantom.Jednym z uciążliwych obowiązków niższych urzędników policyj-nych przy rozsypywaniu odezw jest dostarczenie samych odezw, jakocorpus delicti.Odezwy te, ściągnięte z różnych stron, zbierają się dokupy, obliczają je do protokółu i tworzy się raport o buntowniczychodezwach, rozrzuconych w takim i takim mieście.Opowiadano mi, żepo pierwszych odezwach w Zagłębiu naczelnik powiatu będzińskiego,któremu dostarczono szesnaście odszukanych odezw, złożył raport na-stępujący:-Ludzie złej woli takiego to dnia rozrzucili odezwy takiej a takiejtreści.Rozrzucono 16 odezw, które przy niniejszym raporcie załączam.Według raportu więc wyłapano wszystkie odezwy, rozrzucone tegodnia.Przy odszukiwaniu odezw, jako corpus delicti, dzieją się najrozma-itsze rzeczy, zdumiewające swą głupotą, a ściągające uwagę otoczenia izatem robiące reklamę samej odezwie.W którymś numerze Robotnika opisany jest, np.następującyfakt:NASK IFP UGZe zbiorów Wirtualnej Biblioteki Literatury Polskiej Instytutu Filologii Polskiej UG152W Ostrowcu, osadzie fabrycznej w Radomskim, policja gwałtownieposzukiwała odezw, o których słyszała, że były rozrzucone w tym mia-steczku.Nareszcie na którymś słupie telegraficznym odnaleziono przy-lepioną odezwę.Paru strażników zaczęło gorliwie pracować nad tym,by zdjąć proklamację bez uszkodzenia druku.Lecz papier był przykle-jony porządnym, mocnym klejem i biedni strażnicy byli w kłopocie.Przynieśli wiadro wody, moczyli papier, lecz szło im trudno.Strażników otoczyła kupa gapiów, z ciekawością oglądającychciężką robotę naczelników.W gronie widzów roztrząsano fakt rozle-pienia odezwy, opowiadano sobie treść jej, pytano strażników, po cowłaściwie tak gorliwie pracują, gdy łatwiej wprost zeskrobać papier.Nie brakowało też i żartów. Językiem, panie strażnik, językiem woła ktoś z gromady ła-twiej będzie! Ach, ty czort woła obrażony w swej godności naczelnik ja to-bie!Pan naczelnik porzuca robotę i rozpoczyna urzędowanie rozpędzaniedozwolone zbiegowisko.Ludzie rozbiegają się, lecz po chwili wra-cają, do nich się zbliżają inni i stopniowo tworzy się nowa grupa cie-kawych.W innym miejscu nalepiono odezwę na wagonie pociągu, idącegow głąb kraju z Warszawy.Użyto i w tym wypadku porządnego kleju,tak, że gdy wreszcie na którejś stacji spostrzeżono odezwę, żandarmikolejowi nie mogli od razu jej zedrzeć bez uszkodzenia.Cóż robią mą-dre fijoły? Zatrzymują pociąg, odczepiają wagon z odezwa i wypiłowu-ją zeń deskę, na której proklamacja była nalepiona.Naturalnie, wywo-łuje to sensację nielada wśród pasażerów pociągu.W większych miastach, rzecz prosta, władza jest mniej naiwną iwięcej ostrożną.Tu żandarmeria ma stanowczą przewagę nad policjązwyczajną i, będąc lepiej zorganizowaną, bardziej czujną i baczną, nie-łatwo daje się wyprzedzić na polu ścigania buntowników [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl odbijak.htw.pl
.A że zwyczajna policja zwykle pierwsza siędowiaduje o odezwach, więc śpieszy wyzyskać tę szansę, by ubiecżandarmerię i uprzedzić ją w wyszukaniu winowajców.Ogromną większość tych winowajców , wytropionych przez poli-cję, stanowią ludzie, zatrzymani przy czytaniu odezw przylepionych,przy podejmowaniu rzuconego na ulicy druku w ogóle tę większośćstanowią zwykli ciekawscy.Właściwie nawet, używając słowa więk-szość , popełniłem błąd słuszniejszym by było użyć słowa wyłącz-nie.W ciągu ostatnich dziesięciu lal słyszałem zaledwie o dwóch wy-padkach, gdy zatrzymano istotnyh winowajców, to jest tych, którzyrozpowszechniali rzeczywiście odezwy.A przecie większość odezwNASK IFP UGZe zbiorów Wirtualnej Biblioteki Literatury Polskiej Instytutu Filologii Polskiej UG151pociąga za sobą aresztowanie tej lub inne] ofiary wściekłości policyj-nej.Co prawda, ofiary te przeważnie z łatwością udowadniają swą zu-pełna niewinność i po paru tygodniach aresztu wychodzą na wolność.Opowiadano mi o zabawnej scenie, która miała miejsce w kielec-kim biurze policmajstra po rozrzuceniu i rozlepieniu odezw po razpierwszy prawdopodobnie od czasu powstania 1863 r.Policja po rozpowszechnieniu już odezw wykazała swą gorliwość iaresztowała trzech Bogu ducha winnych ludzi, których przyłapała wróżnych punktach miasta nad ranem przy czytaniu rozrzuconych i roz-lepionych odezw.O godzinie 9 czy 10 rano, otoczonych liczną strażą,przyprowadzono ofiary gorliwości policyjnej do policmajstra.Tenwpadł na nich z furią, wymyślając im okropnie, grożąc strasznymi ka-rami, używając bogatego słownika rosyjskich połajanek. Zgnoję was, buntowników, w więzieniu! ryczał zapienionydygnitarz, no, powiedz mi zaraz, łajdaku, jak to rozrzucałeś te świstki zwrócił się do jednego z aresztowanych, wskazując na odezwę. Ależ, panie naczelniku usprawiedliwiał się nieborak ja wcalenie rozrzucałem tych papierków.Ja tylko chciałem zedrzeć jeden takipapierek, naklejony na murze. Co?! zdzierać! wściekał się ze złości policmajster. Kto po-zwolił? Ja tobie, łajdaku, pokażę, co to jest zdzierać! Widzisz go? Za-mknąć go do aresztu! rzucił rozkaz policjantom.Jednym z uciążliwych obowiązków niższych urzędników policyj-nych przy rozsypywaniu odezw jest dostarczenie samych odezw, jakocorpus delicti.Odezwy te, ściągnięte z różnych stron, zbierają się dokupy, obliczają je do protokółu i tworzy się raport o buntowniczychodezwach, rozrzuconych w takim i takim mieście.Opowiadano mi, żepo pierwszych odezwach w Zagłębiu naczelnik powiatu będzińskiego,któremu dostarczono szesnaście odszukanych odezw, złożył raport na-stępujący:-Ludzie złej woli takiego to dnia rozrzucili odezwy takiej a takiejtreści.Rozrzucono 16 odezw, które przy niniejszym raporcie załączam.Według raportu więc wyłapano wszystkie odezwy, rozrzucone tegodnia.Przy odszukiwaniu odezw, jako corpus delicti, dzieją się najrozma-itsze rzeczy, zdumiewające swą głupotą, a ściągające uwagę otoczenia izatem robiące reklamę samej odezwie.W którymś numerze Robotnika opisany jest, np.następującyfakt:NASK IFP UGZe zbiorów Wirtualnej Biblioteki Literatury Polskiej Instytutu Filologii Polskiej UG152W Ostrowcu, osadzie fabrycznej w Radomskim, policja gwałtownieposzukiwała odezw, o których słyszała, że były rozrzucone w tym mia-steczku.Nareszcie na którymś słupie telegraficznym odnaleziono przy-lepioną odezwę.Paru strażników zaczęło gorliwie pracować nad tym,by zdjąć proklamację bez uszkodzenia druku.Lecz papier był przykle-jony porządnym, mocnym klejem i biedni strażnicy byli w kłopocie.Przynieśli wiadro wody, moczyli papier, lecz szło im trudno.Strażników otoczyła kupa gapiów, z ciekawością oglądającychciężką robotę naczelników.W gronie widzów roztrząsano fakt rozle-pienia odezwy, opowiadano sobie treść jej, pytano strażników, po cowłaściwie tak gorliwie pracują, gdy łatwiej wprost zeskrobać papier.Nie brakowało też i żartów. Językiem, panie strażnik, językiem woła ktoś z gromady ła-twiej będzie! Ach, ty czort woła obrażony w swej godności naczelnik ja to-bie!Pan naczelnik porzuca robotę i rozpoczyna urzędowanie rozpędzaniedozwolone zbiegowisko.Ludzie rozbiegają się, lecz po chwili wra-cają, do nich się zbliżają inni i stopniowo tworzy się nowa grupa cie-kawych.W innym miejscu nalepiono odezwę na wagonie pociągu, idącegow głąb kraju z Warszawy.Użyto i w tym wypadku porządnego kleju,tak, że gdy wreszcie na którejś stacji spostrzeżono odezwę, żandarmikolejowi nie mogli od razu jej zedrzeć bez uszkodzenia.Cóż robią mą-dre fijoły? Zatrzymują pociąg, odczepiają wagon z odezwa i wypiłowu-ją zeń deskę, na której proklamacja była nalepiona.Naturalnie, wywo-łuje to sensację nielada wśród pasażerów pociągu.W większych miastach, rzecz prosta, władza jest mniej naiwną iwięcej ostrożną.Tu żandarmeria ma stanowczą przewagę nad policjązwyczajną i, będąc lepiej zorganizowaną, bardziej czujną i baczną, nie-łatwo daje się wyprzedzić na polu ścigania buntowników [ Pobierz całość w formacie PDF ]