[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Tylko uważaj, psiakrew, żeby jacyś cywile nie zobaczyli, że wieziesz je moim wozem służbowym, bo mi za to głową zapłacisz, Jeff.Zrozu­miano?- Tak jest, panie pułkowniku - odrzekł Jeff flegmatycznie.Czuło się, że powinien był się skłonić.Jake nawet się nie obrócił.Stanął ostrożnie w pewnej odległości od okna i nastawił lornetkę na oświetlone okna budynku po drugiej stronie parowu, gdzie mieściły się kwatery pielęgniarek.- Nic a nic - powiedział zmartwiony i szurnął lornetkę na stół.- Nawet ani jednego golasa, psiakrew.Żaden z pozostałych mu nie odpowiedział.Sam Slater nadal rozmawiał z Holmesem.Przeszedł od szczegółów do spraw ogólnych, dotyczących młodszych oficerów.- Co mnie od razu w tobie uderzyło - mówił - to to, że się nie boisz.Dziś większość młodszych stopniem oficerów żywcem przypomina szere­gowców: boją się nieprzytomnie swoich przełożonych.Każdą ich myślą i każdym postępkiem rządzi ta wieczna obawa przed oficjalną dezaprobatą.Zresztą z większością wyższych oficerów jest to samo.Niezmiernie rzadko można znaleźć między nimi kogoś, z kim dałoby się pogadać rozsądnie, a to jest bardzo ciężkie dla takiego człowieka jak ja.- Ale przecież zawsze tak było, nie? - powiedział Holmes.- A, w tym się właśnie mylisz - uśmiechnął się Sam Slater.- Odrobi­na obiektywnego zastanowienia udowodni ci, że nie masz racji.Wcale tak zawsze nie było.Mam co do tego swoją teorię.- Chętnie jej posłucham - powiedział z entuzjazmem „Dynamit".- Zamieniam się w słuch.Ja też nieczęsto miewam okazję porozma­wiania z rozsądnym człowiekiem - dodał z satysfakcją, szczerząc zęby do Jake'a.Jake nie odpowiedział mu uśmiechem.Słyszał już przedtem ową teorię i wcale mu się nie podobała.Przestraszyła go jakoś i nie mógł się zmusić do uwierzenia, że życie naprawdę tak wygląda.Poza tym uważał, że byłoby uchybieniem wobec godności generała Slatera i jego własnej, gdyby gene­rał dyskutował o tym z kapitanem, który nie był nawet adiutantem, ale zaledwie dowódcą kompanii.Milcząco obracał w palcach swoją szklankę zastanawiając się, jak taki wybitny człowiek jak ten młody Slater, przed którym czuł zawsze obawę, może się do tego stopnia pospolitować.- W przeszłości - mówił z namysłem Sam Slater - ten lęk przed władzą był tylko negatywną stroną pozytywnego kodeksu „Honoru, Patriotyzmu i Służby".W przeszłości ludzie usiłowali raczej wypełniać pozytywne nakazy tego kodeksu niż po prostu unikać jego stron nega­tywnych.Najwyraźniej starannie dobierał słowa, jakby w obawie, że nie zostaną zrozumiane.A mówiąc to stawał się jeszcze bardziej czarujący, w miarę jak wzrastał jego entuzjazm.Holmes zauważył, że entuzjazm dziwnie wpływa na Sama Slatera.Generał nie wpadał w podniecenie.Zamiast pochylać się w przód i mówić szybciej, odprężał się wyraźnie, mówił coraz to wol­niej i wolniej, był spokojniejszy i chłodniejszy niż kiedykolwiek.A je­dnocześnie bardziej czarujący.- Jednakże nadejście materializmu i epoki maszyn odmieniło to wszyst­ko.Widzieliśmy, jak świat się zmieni! w naszych czasach.Maszyna zniweczyła sens dawnego pozytywnego kodeksu.Samo się przez się rozumie, że nie można sprawić, żeby człowiek przykuł się dobrowol­nie do maszyny dlatego, że to jest „honorowe".Człowiek jest na to za mądry.Holmes przytaknął ruchem głowy.Była to oryginalna myśl.- A zatem zostaje tylko - ciągnął Sam Slater - standaryzowa­na negatywna strona kodeksu, wyrażona przez prawo.Lęk przed władzą, który niegdyś był zagadnieniem ubocznym, ale dzisiaj jest głównym, bo jedynym, jakie zostało.Nie można natchnąć człowieka wiarą, że coś jest „honorowe", więc nie ma innego wyboru, jak tylko sprawić, żeby się bał nie być przykutym do swojej machiny.Można to osiągnąć zaszczepiając mu lęk przed potępieniem przyjaciół.Można go zawstydzić, ponieważ jest społecznym trutniem.Można go natchnąć obawą, że czeka go głód, jeżeli nie będzie pracował dla swojej machiny.Można mu zagrozić uwięzieniem.Albo w najcięższym przypadku nastraszyć egzekucją.Natomiast nie można mu już wmawiać, że to jest „honorowe".Trzeba sprawić, żeby się bał.- Jak Boga kocham! - zawołał Holmes.Z podnieceniem trzasnął się pięścią w otwartą dłoń.Sam Slater uśmiechnął się pobłażliwie.- Dlatego też dzisiaj nasi niżsi oficerowie (a i wyżsi także) mają tylko ten strach i nic więcej.Żyją według jedynego kodeksu, jaki im daje ich epoka.Podczas wojny domowej mogli jeszcze wierzyć, że walczą za „Honor".Teraz już nie.Podczas wojny domowej machina odniosła swoje pierwsze nieuchronne, walne zwycięstwo nad jednostką.„Honor" umarł.Dlatego jest idiotyzmem próbować władać ludźmi za pomocą „Honoru".Prowadzi to tylko do nieudolności i niedostatecznej kontroli.A w naszych czasach musimy mieć pełną kontrolę, bo większość ludzi musi być podporządkowana machinie, którą jest społeczeństwo.Ma się rozumieć, nadal w imię pozorów wynosimy pod niebiosa „Honor" na afiszach werbunkowych i w artykułach prasowych, a ludzie to łykają, bo się boją.Ale czy nasza siła liczebna jest uzależniona od werbunku? Przecież to byłby absurd, no nie? Mamy na to pobór, pobór pokojowy, pierwszy w naszej historii.Inaczej nie mielibyśmy ludzi.A musimy ich mieć, mieć ich gotowych na tę wojnę.Nie mamy innego wyboru; albo to, albo klęska [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • odbijak.htw.pl