[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Od czasu do czasu musieli się nawet wspinać kilka rzędów, aby obejść szerokim łukiem napotykane po drodze gniazda dzikich voxynów.To jeszcze bardziej podkopało siły Anakina, chociaż młodzieniec nieustannie czerpał je z Mocy.Niebawem poczuł, że drżą mu kolana, a w brzuchu zapłonęło ognisko pulsującego bólu.Nie umknęło to uwadze Tahiri.- Anakinie, ty się trzęsiesz - odezwała się dziewczyna.Młodzieniec kiwnął głową.- To przez ten smród - wyjaśnił.- Smród jakoś nie przyprawia nikogo innego o dreszcze - zauważył Tesar, stając za plecami Anakina.- On z przyjemnością cię poniesie.Zanim młody Solo zdołał się sprzeciwić, Barabel porwał go w objęcia.Tahiri nalegała, żeby o pogorszeniu stanu zdrowia Anakina powiadomić Tekli, Chadra-Fanka musiała jednak przerwać badanie, kiedy z pobliskiego zagłębienia wyłonił się pysk zaniepokojonego voxyna.Bestia rozwarła czarną paszczę i bluzgnęła w ich stronę strugą żrącej mazi.Na szczęście nie trafiła.Obawiając się, że mogliby rozzłościć inne potwory, członkowie oddziału ruszyli w dalszą drogę.Tesar niósł Anakina na porośniętych łuskami rękach.Kiedy okrążali arenę, młodzieniec zauważył, że dolne rzędy siedzeń są kunsztowniej wykonane i bardziej ozdobne niż te, nad którymi przeskakiwali.Tu i ówdzie widniały posągi Yun-Yammki.Niektóre ukazywały yuuzhańskiego boga wyrywającego swoje macki albo przelewającego kro­ple krwi.Inne przedstawiały wojowników Yuuzhan Vongów pochłanianych przez Yun-Yammkę albo wyłaniających się z jego macek.W pewnej chwili z ciemności wyłoniły się długie kolce i spiczasto zakończone haki, sterczące z koralowej ściany wokół areny.Anakin doszedł do przekonania, że prawdopodobnie znajdują się na stadionie, na którym Yuuzhan Vongowie spę­dzali czas, obserwując zmagania niewolników albo gladiatorów.Później jednak dostrzegł rampy łagodnie schodzące z niższej poło­wy stadionu i kończące się bezpośrednio na płycie areny.Z bezgranicz­nym osłupieniem uświadomił sobie, że się pomylił.Zrozumiał, że na arenie walczyli sami Yuuzhan Vongowie, a przynajmniej szczęśliwcy cieszący się przywilejem zajmowania siedzeń w niższej części olbrzymiej niecki.Domyślił się, że posągi Yun-Yammki mogły mieć znaczenie religijne, a niecka nie była stadionem, ale czymś w rodzaju ogromnego kościoła.Niemal potrafiłby sobie wyobrazić tłumy yuuzhańskich wyznawców uczestniczących w ceremoniach religijnych, podczas gdy ich światostatek przemierzał ciemności międzygalaktycznych przestworzy.Najwy­bitniejsi obywatele i najbardziej szanowani przywódcy Yuuzhan Vongów schodzili po rampach na arenę, aby składając ofiary z własnej krwi, od­dawać cześć swoim bogom.Mieli nadzieję, że ich cierpienia i śmierć zapewnią Yuuzhan Vongom władzę nad rządzoną dotychczas przez Nową Republikę nieznaną, odległą galaktyką.- Postaw mnie - zwrócił się nagle do Barabela.Uświadomił sobie, że Moc zdradza mu coś bardzo ważnego.Wojowników składających takie ofiary nie mógł pokonać ktoś, kto wyruszał do walki niesiony na rękach przez inną istotę.- Nie mogę pozwolić, żebyś mnie dźwigał.Nie tutaj i nie teraz.Najpierw skończymy to, co zaczęliśmy.Tesar usłuchał i ostrożnie postawił Anakina.Lowbacca wyryczał jakieś pytanie.- W takim razie jak pan sobie wyobraża.- zaczął Em Teedee.- Tesar mi pomoże - przerwał młodzieniec, nie pozwalając skoń­czyć androidowi-tłumaczowi.Odwrócił się do Barabela.- Kiedy Yuuzhanie torturowali Ulahę, daliście jej trochę własnej siły.- Tym razem nie będzie jej tak wiele - uprzedził Tesar.- Wtedy było ich troje.- Przyjmę tyle, ile zechcesz mi dać - odparł Anakin.- Chcę tylko osiągnąć cel, poruszając się o własnych siłach.Barabel pokazał w uśmiechu ostre jak igły zęby.- A zatem on będzie zaszczycony - powiedział.Młody Solo wyczuł, że Tesar kontaktuje się z nim za pośrednic­twem Mocy, a kiedy Barabel połączył się z nim więzią, poczuł dziwny gadzi chłód.Wszystko, na co patrzył, przybrało odcień czerwieni.Ana­kin wyczuł, że jego słabość przelewa się do ciała Tesara, a siła Barabela wypełnia jego organizm.Razem z siłą napłynęło uczucie samotności.W niczym nie przypominało to jednak smutku albo żałoby, jaką zazwy­czaj odczuwali ludzie po śmierci drogiej osoby.Młody Solo czuł w so­bie jakby dwa puste miejsca i był pewien, że już nigdy się nie wypełnią.Otworzył oczy.Nawet nie wiedział, że je zamknął.- To.niezupełnie to, czego się spodziewałem - powiedział.- Nie? - wychrypiał Tesar.- Chciałeś, żeby wyrosły ci łuski? Zdumiony, że w ogóle zrozumiał dowcip Barabela, zachichotał i ru­szył w ślad za pozostałymi.Z Tesarem połączył się czymś podobnym do bitwowięzi.W tej chwili jednak dzielił się z nim nie myślami ani emocjami, ale siłą.Kilka minut później Alema oznajmiła, że obeszli arenę i znajdują się dokładnie naprzeciwko łukowato sklepionego tunelu, którym dostali się do niecki.Uczestnicy wyprawy skręcili i zaczęli mozolnie wspinać się po rzędach siedzeń.Anakin przeskakiwał ze stopnia na stopień o własnych siłach, ale Raynara, który wciąż jeszcze odczuwał skutki oddziaływania odtrutki, musieli unosić z niższego na wyższy poziom za pośrednictwem Mocy.W końcu wszyscy dotarli na wysokość przedostatniego rzędu.Dopiero wtedy jasnowłosy Jedi się ożywił.Czekając, aż Alema pokona ostatni stopień, odwrócił się i wskazał na coś, co znajdowało się dobre dziesięć metrów niżej.- Po.patćcie! - wykrztusił.Wciąż jeszcze miał tak odrętwiały język, że Anakin z początku go nie zrozumiał.- Eryl!Zataczając się jak pijany, zaczął zeskakiwać w kierunku miejsca, które przedtem pokazał.Siedzący nieopodal voxyn nastroszył łuski i zjeżył grzbietowe kolce.Alema natychmiast rzuciła się w pościg za półprzytomnym uciekinierem.Anakin i kilkoro innych wysłali wici Mocy, aby pochwycić i unieruchomić zdezorientowanego Raynara.W tej samej sekundzie bestia czknęła i plunęła strugą żrącego kwasu.Kiedy się zorientowała, że chybiła, wyskoczyła z gniazda i zaatakowała młodzieńca pazurami obu przednich łap.Pierwszy cios rozdarł tylko Tmateriał kombinezonu, ale drugi wyorał w ciele Raynara cztery bruzdy, Anakin powierzył rannego Jedi opiece towarzyszy, odczepił od pasa świetlny miecz i zapalił klingę.- Anakinie, nie atakuj voxyna! - ostrzegł go Jacen.- Pozwól mu powrócić do gniazda.Najmłodszy Solo wyłączył pomrukujące ostrze, ale cały czas trzymał rękojeść obronnym gestem na wysokości piersi.Pomagając sobie Mocą, Tesar posłał unoszącego się w powietrzu Raynara, który nie przestawał mamrotać pod nosem, w stronę Gannera i Alemy.Oboje pochwycili go, natychmiast przeskoczyli ostatni rząd siedzeń i wpadli do otworu łukowato sklepionego wyjścia na korytarz.Voxyn uważnie , ich obserwował, ale raz po raz kierował wyłupiaste oczy na świetlny miecz Anakina.- Potrzebujesz pomocy, młody Solo? - zainteresowała się Lomi.-, Jeżeli chcesz, mogę go zabić, chociaż obiecywałam.- Dotrzymaj obietnicy - powiedział Anakin.Powoli opuścił rękojeść świetlnego miecza i zaczął się wycofywać.- Chyba nie chcesz, żeby Zekk znów się rozgniewał.- Nie bądź tego taki pewien - odparła Siostra Nocy.- Słyszałam, że kiedy się rozgniewa, bywa bardzo silny.Voxyn powoli wycofał się do gniazda [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • odbijak.htw.pl