[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tokio sprawiało wrażenie przygnębiające.Ludzie ubierali się w pikowane kaptury i portki, które nadawały im wygląd robotników.Pewnego późnego popołudnia Floss pozostawiła Masao z Emi, a sama wybrała się z Tadashim do miasta.Ulice były nie oświetlone.Brnęli po brudnym śniegu.Dostrzegli stragan, a przy nim jakiś człowiek sprzedawał coś do jedzenia.Para unosząca się znad jego piecyka tańczyła radośnie, lecz kiedy podeszli bliżej, poczuli odrażający smród.Przypiekał czosnek do zupy.Gdy się odwrócili, zawołał:- Sah, kiedy napijesz się tej zupy, ogrzeje cię aż do pięt.I nie przeziębisz się w nocy, w schronie.Jeden kubek, dziesięć senów!Ustawiali się w kolejce inni, więc stanęli w niej także Tadashi i Floss.Zupa składała się tylko z wrzącej wody, przypieczonego czosnku i garści wodorostów.Poszli dalej, ale każdą restaurację oblegały długie kolejki.W końcu trafili na stołówkę bez żywej duszy w środku.- To restauracja kartkowa - wyjaśnił Tadashi.Miał przy sobie tylko jeden kupon.Minęli afisz przylepiony do witryny sklepowej.Przedstawiał zajadłą twarz amerykańskiego pilota.Slogan głosił: ZNISZCZYĆ BESTIALSKĄ AMERYKĘ I BRYTANIĘ! Ostatecznie znaleźli niewielką restauracyjkę bez kolejki.Przecisnęli się przez wąskie drzwi i weszli do obskurnej, brudnej izby, przypominającej magazyn rupieci.Klientela obsiadła cztery stoły, jedząc przekąski, popijając herbatą z wodorostów i pogryzając arare, ryżowe ciastka.Tadashi zaproponował, żeby zamówili daktyle, arare, ryż i herbatę.Pozostawił ją przy stole samą, ponieważ był to lokal samoobsługowy.Wrócił bez daktyli.- Czy wiesz, ile kosztują? Trzy i pół jena!Floss na skutek złej pogody nie widziała Todów od tygodnia, nie wiedziała więc, że Shogo właśnie powrócił z Burmy i otrzymał przydział do Sekcji Operacyjnej Sztabu Cesarskiego.Swoim zachowaniem niepokoił Emi.Kiedykolwiek ją odwiedzał, łaził ponuro po domu i powtarzał, że sprawy w Burmie mają się bardzo źle.Shogo wrócił z nadzieją, że w ojczyźnie odżyje.Tymczasem popadł w jeszcze większe przygnębienie na widok zmian, jakie w ciągu ostatnich dwu lat zaszły w Tokio.Wyglądało jak miasto umarłych.Ludzie apatyczni, poruszali się jak automaty.Japoński duch walki zdawał się zanikać zupełnie.Defetyzm był wyczuwalny nawet w samym Cesarskim Sztabie.Wyszedł ze stanu przygnębienia pewnego styczniowego wieczoru, kiedy to przyjaciel, oddany młody oficer, zaprowadził go na odczyt Kiyoshi Hirazumiego.Ten były profesor Tokijskiego Uniwersytetu Cesarskiego porzucił katedrę, zniechęcony narastaniem w campusie nastrojów prokomunistycznych, i założył szkołę patriotyzmu pod nazwą „Zielona zieleń", zainspirowany słowami pewnego chińskiego patrioty, wypowiedzianymi przezeń tuż przed egzekucją z rąk najeźdźców mongolskich: „Roślina wiecznie zielona - w śniegu jest jeszcze zieleńsza".To znaczy: każdy, kto zielony pozostaje w ogniu - jest czysty prawdziwie.Łagodny, mały człowieczek Hirazumi wstąpił na podium z mieczem w dłoni.Odłożył go na bok i zaczął mówić głosem ciepłym, bez żadnych efektownych gestów i grymasów twarzy.Mimo to, zebranych w izbie młodych oficerów elektryzował swoją gorejącą bezpośredniością.- Społeczeństwo japońskie - powiedział - opiera się na całkowitej lojalności i posłuszeństwie wobec rodziców, narodu i cesarza; „Zielona zieleń" uczy was, że kościec tej postawy stanowi Szinto, konfucjanizm - ciało, zaś buszido - krew.Mówił o Cesarskiej Drodze i kraju spokojnie, ale tak przekonująco, że Shogo odzyskał wiarę w sens całopalenia dla cesarza i ojczyzny.Po odczycie przedstawiono go zadzierzystemu, młodemu podpułkownikowi nazwiskiem Takeshota, który - po licznych długich spotkaniach - namówił Shoga do wstąpienia w szeregi grupy specjalnej, która szła o krok dalej, niż „Zielona zieleń".Był to krok potrzebny narodowi znajdującemu się w wielkim impasie, ale mogli do niej należeć jedynie ludzie najczystszych ideałów, tylko tacy, którzy się nie zawahają, nawet przez mgnienie oka, poświęcić swego życia Cesarstwu.Po tygodniu był już całkowicie przekonanym członkiem grupy przeświadczonej, że bezwarunkowa kapitulacja zniszczy Yamato damashi, ducha Japonii, i kokutai, tożsamość narodową.Nareszcie więc wyrwa w życiu Shoga, po całkowitym rozczarowaniu do Tsujiego, została zasypana.Przeskoczył z deszczu pod rynnę.Takeshita wraz z innymi przywódcami grupy, dostrzegli przybierający na sile wśród wysoko postawionych osobistości administracji cywilnej ruch, stawiający sobie za cel wymuszenie na dowódcach sił zbrojnych bezwarunkowej kapitulacji, zanim Japonia ulegnie całkowitemu zniszczeniu.W dniu 12 lutego, jeden z ludzi najwyżej postawionych w hierarchii, książę Konoye, został wezwany do Pałacu dla przedyskutowania problemów wojny z Jego Majestatem, Wielkim Kanclerzem i Kido.Tegoż dnia wieczorem Konoye odwiedził potajemnie Shiregu Yoshidę, wybitnego dyplomatę o nastawieniu prozachodnim, który także należał do grupy przygotowującej kraj do zawarcia pokoju.Konoye przekazał szkic swego prywatnego raportu, jaki miał zamiar złożyć cesarzowi następnego dnia.Yoshida przeczytał dokument zatytułowany „Memoriał do Tronu".Jak niemal wszystko, co miało związek z Konoyem, był to tekst niebywały - subiektywny i obiektywny, praktyczny i niepraktyczny.Zaczynał się dziarskim oświadczeniem: „Jakkolwiek to naganne, sądzę, że Japonia już wojnę przegrała".Dalej szarżował, pisząc, że największe zagrożenie dla japońskiego systemu imperialnego stanowi „nie sama porażka, ale groźba rewolucji komunistycznej", i że niektórzy dowódcy rodzajów wojsk są tak przesiąknięci sympatiami prosowieckimi, że za wszelką cenę będą dążyć do aliansu z Rosją [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl odbijak.htw.pl
.Tokio sprawiało wrażenie przygnębiające.Ludzie ubierali się w pikowane kaptury i portki, które nadawały im wygląd robotników.Pewnego późnego popołudnia Floss pozostawiła Masao z Emi, a sama wybrała się z Tadashim do miasta.Ulice były nie oświetlone.Brnęli po brudnym śniegu.Dostrzegli stragan, a przy nim jakiś człowiek sprzedawał coś do jedzenia.Para unosząca się znad jego piecyka tańczyła radośnie, lecz kiedy podeszli bliżej, poczuli odrażający smród.Przypiekał czosnek do zupy.Gdy się odwrócili, zawołał:- Sah, kiedy napijesz się tej zupy, ogrzeje cię aż do pięt.I nie przeziębisz się w nocy, w schronie.Jeden kubek, dziesięć senów!Ustawiali się w kolejce inni, więc stanęli w niej także Tadashi i Floss.Zupa składała się tylko z wrzącej wody, przypieczonego czosnku i garści wodorostów.Poszli dalej, ale każdą restaurację oblegały długie kolejki.W końcu trafili na stołówkę bez żywej duszy w środku.- To restauracja kartkowa - wyjaśnił Tadashi.Miał przy sobie tylko jeden kupon.Minęli afisz przylepiony do witryny sklepowej.Przedstawiał zajadłą twarz amerykańskiego pilota.Slogan głosił: ZNISZCZYĆ BESTIALSKĄ AMERYKĘ I BRYTANIĘ! Ostatecznie znaleźli niewielką restauracyjkę bez kolejki.Przecisnęli się przez wąskie drzwi i weszli do obskurnej, brudnej izby, przypominającej magazyn rupieci.Klientela obsiadła cztery stoły, jedząc przekąski, popijając herbatą z wodorostów i pogryzając arare, ryżowe ciastka.Tadashi zaproponował, żeby zamówili daktyle, arare, ryż i herbatę.Pozostawił ją przy stole samą, ponieważ był to lokal samoobsługowy.Wrócił bez daktyli.- Czy wiesz, ile kosztują? Trzy i pół jena!Floss na skutek złej pogody nie widziała Todów od tygodnia, nie wiedziała więc, że Shogo właśnie powrócił z Burmy i otrzymał przydział do Sekcji Operacyjnej Sztabu Cesarskiego.Swoim zachowaniem niepokoił Emi.Kiedykolwiek ją odwiedzał, łaził ponuro po domu i powtarzał, że sprawy w Burmie mają się bardzo źle.Shogo wrócił z nadzieją, że w ojczyźnie odżyje.Tymczasem popadł w jeszcze większe przygnębienie na widok zmian, jakie w ciągu ostatnich dwu lat zaszły w Tokio.Wyglądało jak miasto umarłych.Ludzie apatyczni, poruszali się jak automaty.Japoński duch walki zdawał się zanikać zupełnie.Defetyzm był wyczuwalny nawet w samym Cesarskim Sztabie.Wyszedł ze stanu przygnębienia pewnego styczniowego wieczoru, kiedy to przyjaciel, oddany młody oficer, zaprowadził go na odczyt Kiyoshi Hirazumiego.Ten były profesor Tokijskiego Uniwersytetu Cesarskiego porzucił katedrę, zniechęcony narastaniem w campusie nastrojów prokomunistycznych, i założył szkołę patriotyzmu pod nazwą „Zielona zieleń", zainspirowany słowami pewnego chińskiego patrioty, wypowiedzianymi przezeń tuż przed egzekucją z rąk najeźdźców mongolskich: „Roślina wiecznie zielona - w śniegu jest jeszcze zieleńsza".To znaczy: każdy, kto zielony pozostaje w ogniu - jest czysty prawdziwie.Łagodny, mały człowieczek Hirazumi wstąpił na podium z mieczem w dłoni.Odłożył go na bok i zaczął mówić głosem ciepłym, bez żadnych efektownych gestów i grymasów twarzy.Mimo to, zebranych w izbie młodych oficerów elektryzował swoją gorejącą bezpośredniością.- Społeczeństwo japońskie - powiedział - opiera się na całkowitej lojalności i posłuszeństwie wobec rodziców, narodu i cesarza; „Zielona zieleń" uczy was, że kościec tej postawy stanowi Szinto, konfucjanizm - ciało, zaś buszido - krew.Mówił o Cesarskiej Drodze i kraju spokojnie, ale tak przekonująco, że Shogo odzyskał wiarę w sens całopalenia dla cesarza i ojczyzny.Po odczycie przedstawiono go zadzierzystemu, młodemu podpułkownikowi nazwiskiem Takeshota, który - po licznych długich spotkaniach - namówił Shoga do wstąpienia w szeregi grupy specjalnej, która szła o krok dalej, niż „Zielona zieleń".Był to krok potrzebny narodowi znajdującemu się w wielkim impasie, ale mogli do niej należeć jedynie ludzie najczystszych ideałów, tylko tacy, którzy się nie zawahają, nawet przez mgnienie oka, poświęcić swego życia Cesarstwu.Po tygodniu był już całkowicie przekonanym członkiem grupy przeświadczonej, że bezwarunkowa kapitulacja zniszczy Yamato damashi, ducha Japonii, i kokutai, tożsamość narodową.Nareszcie więc wyrwa w życiu Shoga, po całkowitym rozczarowaniu do Tsujiego, została zasypana.Przeskoczył z deszczu pod rynnę.Takeshita wraz z innymi przywódcami grupy, dostrzegli przybierający na sile wśród wysoko postawionych osobistości administracji cywilnej ruch, stawiający sobie za cel wymuszenie na dowódcach sił zbrojnych bezwarunkowej kapitulacji, zanim Japonia ulegnie całkowitemu zniszczeniu.W dniu 12 lutego, jeden z ludzi najwyżej postawionych w hierarchii, książę Konoye, został wezwany do Pałacu dla przedyskutowania problemów wojny z Jego Majestatem, Wielkim Kanclerzem i Kido.Tegoż dnia wieczorem Konoye odwiedził potajemnie Shiregu Yoshidę, wybitnego dyplomatę o nastawieniu prozachodnim, który także należał do grupy przygotowującej kraj do zawarcia pokoju.Konoye przekazał szkic swego prywatnego raportu, jaki miał zamiar złożyć cesarzowi następnego dnia.Yoshida przeczytał dokument zatytułowany „Memoriał do Tronu".Jak niemal wszystko, co miało związek z Konoyem, był to tekst niebywały - subiektywny i obiektywny, praktyczny i niepraktyczny.Zaczynał się dziarskim oświadczeniem: „Jakkolwiek to naganne, sądzę, że Japonia już wojnę przegrała".Dalej szarżował, pisząc, że największe zagrożenie dla japońskiego systemu imperialnego stanowi „nie sama porażka, ale groźba rewolucji komunistycznej", i że niektórzy dowódcy rodzajów wojsk są tak przesiąknięci sympatiami prosowieckimi, że za wszelką cenę będą dążyć do aliansu z Rosją [ Pobierz całość w formacie PDF ]