[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Całkiem dobry rzut - zażartowałam.Prawie się uśmiechnął.- Nabierasz krzepy.Zero reakcji.- Jesteś całkiem przydatny w gospodarstwie.Nadal zero reakcji.- Dobrze sobie radzisz z bydłem.Zmarszczył brwi.- Z czym?- Z bydłem.Z krowami.- Aha.- Umiesz walczyć.Jesteś odważny.Kamienna twarz.- Niezle jezdzisz motorem.Czasami trochę ryzykownie.- I kto to mówi.- O, wypraszam sobie!Zapadła chwila ciszy.W tym czasie usłyszałam coś, czego nie mógł usłyszeć Gavin.Odgłos cichych kroków Lee na korytarzu.Mój pokój był na końcu.Lee już minął pozostałepomieszczenia.- Smutno ci, że Lee wyjeżdża? - zapytałam Gavina.Wzruszył ramionami.Normalka: Gavin nigdy nie przyznałby się do czegoś takiegojak uczucia czy emocje.- Przepraszam, w kuchni nie powiedziałam prawdy - wyznałam.Odgłos kroków Lee ucichł przed moimi drzwiami.- Jakiej prawdy? - zapytał Gavin.Rozległo się ciche pukanie i Lee przekręcił gałkę w drzwiach.- No wiesz, potrafisz nie tylko rozwalać motory - powiedziałam.Drzwi lekko się uchyliły.- Ellie? - zapytał Lee.- A co jeszcze? - zainteresował się Gavin.Drzwi zamknęły się z powrotem i odgłos kroków się oddalił.Gavin wyczuł, że coś odwróciło moją uwagę.Jego ciało lekko się napięło, podparł sięna łokciu i spojrzał w stronę drzwi.Może poczuł powiew powietrza.- Co się stało? - zapytał.- Nic.Zaczekałam, aż znowu się położy.Koniuszkiem palca wskazującego przesunęłam pozmarszczkach na jego zatroskanym czole.Przypomniały mi się słowa z pocztówki, którądostałam kiedyś z Paryża od babci.Ich autorem był chyba pisarz o nazwisku Gide: Byciekochanym to nic, ja pragnę, by przedkładano mnie nad innych.- Jesteś najważniejszą osobą w moim życiu - powiedziałam.Nie odezwał się.- Jesteś moim bratem.Nadal się nie odzywał.- Kocham cię, ty mały patałachu - dokończyłam.Uśmiechnął się, wsunął się głębiejpod kołdrę i zamknął oczy.Zasnął chyba w piętnaście sekund.Wyłączyłam światło.Rozdział 16Dwa dni pózniej na przedmieściach Wirrawee miała się odbyć organizowana raz nadwa tygodnie aukcja bydła.Siedziałam w kuchni przed rozłożonymi na stole rachunkami.Przewracałam kartkę pokartce i zapisywałam liczby.Pózniej miałam wstukać to wszystko do komputera, ale na raziepotrzebowałam tylko sumy, żeby wiedzieć, ile mogę wydać.To było dość przerażające.Energia elektryczna, dzierżawa butli gazowych, telefon, sworznie do zagród dla bydła,tabletki na odrobaczenie Marmie, penicylina od weterynarza, pismo ze szkoły Gavina zprośbą o dobrowolne datki, rachunek od lekarza za leczenie ucha Gavina.W końcudoszłam do wniosku, że stać mnie najwyżej na zad małego byczka.Ale i tak pojechałam na aukcję.Przed wojną na każdej aukcji w Wirrawee wystawianood sześciuset do tysiąca sztuk bydła.Teraz było ich zazwyczaj od trzystu do sześciuset.Tymrazem nastał jednak wielki dzień, bo liczba bydła przekroczyła osiemset sztuk.Potrzebowałam wołów i nie obchodziło mnie, że są w słabej formie.Od razu było widać, żepodobnie jak większości bydła w okręgu wojna nie wyszła im na zdrowie, ale uznałam, żejeśli mają mocne kości i odpowiednią długość, będziemy mogli je podtuczyć.Nadal miałammnóstwo siana, a na polach zostało trochę dobrej paszy.Gdyby udało mi się kupić byki owadze dwieście dwadzieścia, dwieście trzydzieści kilogramów, mogłabym ją podwoić izarobić na sprzedaży.Dobrze było znów znalezć się na aukcji.Poczułam się tak, jakby nic się nie zmieniło.Jasne, słońce nadal wschodziło co rano i zachodziło wieczorem.Wiedziałam o tym.Alesłońce i jego niezawodność nie robiły na mnie wrażenia.Można gnić w więziennej celi, asłońce też codziennie wschodzi i zachodzi.Najbardziej podobało mi się to - i właśnie tenelement liczył się dla mnie najbardziej - że co drugi czwartek na terenie aukcji w WirraweeBarry Fitzgibbon siadał na ogrodzeniu, uderzał kartkami o lewą dłoń i wołał: Panie ipanowie, oto najbardziej uroczy wybór roczniaków, jakie kiedykolwiek widziałem wWirrawee! , Morrie Cavendish kucał, palił własnoręcznie skręconego papierosa i lamentowałnad tym, co sfora psów zrobiła jego jagniętom, a Sal Grinaldi opowiadał jeden ze swoichokropnych dowcipów o tym, jak ktoś uprawiał seks z osłami, o blondynkach wymieniającychżarówkę albo o Angliku, Szkocie i Irlandczyku, którzy grali w golfa.Ludzie na aukcji byli dla mnie dość mili.Wielu z nich nie widziałam od pogrzebu, a wdodatku tamtego dnia byłam tak nieprzytomna, że właściwie nie pamiętałam, kto na nim był,a kto nie.Gdyby przed wojną stało się coś strasznego, na przykład gdyby zamordowano cirodziców, okoliczni mieszkańcy odwiedzaliby cię codziennie i pomagali przy wszystkim, odnaprawiania ogrodzeń po zbiór lucerny.Teraz było mnóstwo współczucia, ale niewiele pozatym, bo zbyt dużo osób przeżyło podobne tragedie i zwyczajnie nie starczało im miłości itroski dla innych.Dlatego takie wydarzenie jak aukcja bydła było czymś dobrym: dawało wszystkimokazję do podejścia i zapytania, jak sobie radzę, do powiedzenia, że o mnie myślą, izaoferowania pomocy.Dzięki temu oni czuli się lepiej, a mnie nie robiło to krzywdy, więcwszyscy byli zadowoleni [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl odbijak.htw.pl
.- Całkiem dobry rzut - zażartowałam.Prawie się uśmiechnął.- Nabierasz krzepy.Zero reakcji.- Jesteś całkiem przydatny w gospodarstwie.Nadal zero reakcji.- Dobrze sobie radzisz z bydłem.Zmarszczył brwi.- Z czym?- Z bydłem.Z krowami.- Aha.- Umiesz walczyć.Jesteś odważny.Kamienna twarz.- Niezle jezdzisz motorem.Czasami trochę ryzykownie.- I kto to mówi.- O, wypraszam sobie!Zapadła chwila ciszy.W tym czasie usłyszałam coś, czego nie mógł usłyszeć Gavin.Odgłos cichych kroków Lee na korytarzu.Mój pokój był na końcu.Lee już minął pozostałepomieszczenia.- Smutno ci, że Lee wyjeżdża? - zapytałam Gavina.Wzruszył ramionami.Normalka: Gavin nigdy nie przyznałby się do czegoś takiegojak uczucia czy emocje.- Przepraszam, w kuchni nie powiedziałam prawdy - wyznałam.Odgłos kroków Lee ucichł przed moimi drzwiami.- Jakiej prawdy? - zapytał Gavin.Rozległo się ciche pukanie i Lee przekręcił gałkę w drzwiach.- No wiesz, potrafisz nie tylko rozwalać motory - powiedziałam.Drzwi lekko się uchyliły.- Ellie? - zapytał Lee.- A co jeszcze? - zainteresował się Gavin.Drzwi zamknęły się z powrotem i odgłos kroków się oddalił.Gavin wyczuł, że coś odwróciło moją uwagę.Jego ciało lekko się napięło, podparł sięna łokciu i spojrzał w stronę drzwi.Może poczuł powiew powietrza.- Co się stało? - zapytał.- Nic.Zaczekałam, aż znowu się położy.Koniuszkiem palca wskazującego przesunęłam pozmarszczkach na jego zatroskanym czole.Przypomniały mi się słowa z pocztówki, którądostałam kiedyś z Paryża od babci.Ich autorem był chyba pisarz o nazwisku Gide: Byciekochanym to nic, ja pragnę, by przedkładano mnie nad innych.- Jesteś najważniejszą osobą w moim życiu - powiedziałam.Nie odezwał się.- Jesteś moim bratem.Nadal się nie odzywał.- Kocham cię, ty mały patałachu - dokończyłam.Uśmiechnął się, wsunął się głębiejpod kołdrę i zamknął oczy.Zasnął chyba w piętnaście sekund.Wyłączyłam światło.Rozdział 16Dwa dni pózniej na przedmieściach Wirrawee miała się odbyć organizowana raz nadwa tygodnie aukcja bydła.Siedziałam w kuchni przed rozłożonymi na stole rachunkami.Przewracałam kartkę pokartce i zapisywałam liczby.Pózniej miałam wstukać to wszystko do komputera, ale na raziepotrzebowałam tylko sumy, żeby wiedzieć, ile mogę wydać.To było dość przerażające.Energia elektryczna, dzierżawa butli gazowych, telefon, sworznie do zagród dla bydła,tabletki na odrobaczenie Marmie, penicylina od weterynarza, pismo ze szkoły Gavina zprośbą o dobrowolne datki, rachunek od lekarza za leczenie ucha Gavina.W końcudoszłam do wniosku, że stać mnie najwyżej na zad małego byczka.Ale i tak pojechałam na aukcję.Przed wojną na każdej aukcji w Wirrawee wystawianood sześciuset do tysiąca sztuk bydła.Teraz było ich zazwyczaj od trzystu do sześciuset.Tymrazem nastał jednak wielki dzień, bo liczba bydła przekroczyła osiemset sztuk.Potrzebowałam wołów i nie obchodziło mnie, że są w słabej formie.Od razu było widać, żepodobnie jak większości bydła w okręgu wojna nie wyszła im na zdrowie, ale uznałam, żejeśli mają mocne kości i odpowiednią długość, będziemy mogli je podtuczyć.Nadal miałammnóstwo siana, a na polach zostało trochę dobrej paszy.Gdyby udało mi się kupić byki owadze dwieście dwadzieścia, dwieście trzydzieści kilogramów, mogłabym ją podwoić izarobić na sprzedaży.Dobrze było znów znalezć się na aukcji.Poczułam się tak, jakby nic się nie zmieniło.Jasne, słońce nadal wschodziło co rano i zachodziło wieczorem.Wiedziałam o tym.Alesłońce i jego niezawodność nie robiły na mnie wrażenia.Można gnić w więziennej celi, asłońce też codziennie wschodzi i zachodzi.Najbardziej podobało mi się to - i właśnie tenelement liczył się dla mnie najbardziej - że co drugi czwartek na terenie aukcji w WirraweeBarry Fitzgibbon siadał na ogrodzeniu, uderzał kartkami o lewą dłoń i wołał: Panie ipanowie, oto najbardziej uroczy wybór roczniaków, jakie kiedykolwiek widziałem wWirrawee! , Morrie Cavendish kucał, palił własnoręcznie skręconego papierosa i lamentowałnad tym, co sfora psów zrobiła jego jagniętom, a Sal Grinaldi opowiadał jeden ze swoichokropnych dowcipów o tym, jak ktoś uprawiał seks z osłami, o blondynkach wymieniającychżarówkę albo o Angliku, Szkocie i Irlandczyku, którzy grali w golfa.Ludzie na aukcji byli dla mnie dość mili.Wielu z nich nie widziałam od pogrzebu, a wdodatku tamtego dnia byłam tak nieprzytomna, że właściwie nie pamiętałam, kto na nim był,a kto nie.Gdyby przed wojną stało się coś strasznego, na przykład gdyby zamordowano cirodziców, okoliczni mieszkańcy odwiedzaliby cię codziennie i pomagali przy wszystkim, odnaprawiania ogrodzeń po zbiór lucerny.Teraz było mnóstwo współczucia, ale niewiele pozatym, bo zbyt dużo osób przeżyło podobne tragedie i zwyczajnie nie starczało im miłości itroski dla innych.Dlatego takie wydarzenie jak aukcja bydła było czymś dobrym: dawało wszystkimokazję do podejścia i zapytania, jak sobie radzę, do powiedzenia, że o mnie myślą, izaoferowania pomocy.Dzięki temu oni czuli się lepiej, a mnie nie robiło to krzywdy, więcwszyscy byli zadowoleni [ Pobierz całość w formacie PDF ]