[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przycisnęła dłoń do drżących warg,żeby zdusić szloch.Przełykając łzy, zapukała do drzwi i otworzyła je.Matka wstała, a Faraj odstawił filiżankę.- Kochanie - Fei Minh podniosła rękę, po czym zaraz ją opuściła.- Czy już wiecie? - Zhirin spytała Faraj a.- Kto zamordowałVasiliosa?- Nie.Asheris prowadzi śledztwo.Czy wiesz coś, co mogłoby mupomóc?- Pytali mnie o to zeszłej nocy.Nie.On był.dobrym magiem.Dobrym mistrzem.Starym człowiekiem.- Jej głos brzmiał głucho; onasama czuła się pusta.Nie rumieniła się, nie jąkała.Czy to takzachowywała się Isyllt? Wydzierała z siebie wszystko, co miałojakieś znaczenie tak, że pozostawał tylko chłód?- Przykro mi - powiedział Faraj, nie patrząc jej w oczy.Wstał,wygładzając kaftan.- Czy przyjdziesz na bal dziś wieczór? - spytał FeiMinh.Zhirin zmarszczyła brew.- Nadal urządzacie bal? - Festiwal zwykle trwał kilka dni, ale poostatniej nocy nie mogła sobie wyobrazić, aby ktoś mógł świętować.Rozłożył ręce i wzruszył ramionami.- Jeśli tego nie zrobimy, będzie to oznaczało ich zwycięstwo.Niemożemy pozwolić, żeby tak łatwo nas zmiażdżyli.Zhirin przełknęła z pół tuzina odpowiedzi zaciskając usta.- Jeszcze nie wiem - powiedziała Fei Minh, starając się nie patrzeć naswoją córkę.- Rozumiem.I raz jeszcze, panno Laii, przykro mi z powodu twojejstraty.Sam znajdę drogę do wyjścia.Zanim Zhirin nalała sobie filiżankę herbaty ze schłodzonegoim-bryka, zaczekała, aż usłyszy jak zamykają się frontowe drzwi.FeiMinh przyglądała jej się bacznie - być może bała się, że córka znowuzacznie płakać.Herbata spłukała smak łez, goryczka zastąpiła sól;liście przylepiały się do ścianek filiżanki i wirowały leniwie.- Twoje interesy z Farajem - powiedziała w końcu - twoja prywatnainwestycja.Chodzi o klejnoty, prawda? O diamenty.- Listek herbatyutkwił jej w gardle i starała się stłumić kaszel.Fei Minh zamrugała, ciemne rzęsy musnęły jej delikatnieupudro-wane policzki.Była blada jak każda osoba czystej krwipochodząca z górskiego klanu i zawsze starała się to podkreślać,zamiast udawać, że ma brązową assarijską skórę jak próbowało torobić wielu innych.- Skąd - uśmiechnęła się przelotnie.- Moja córko.- Diamenty, Mira! Kamienie-duszy.Jak możesz w tymuczestniczyć?Matka zacisnęła szczęki.- Zaczynasz mówić jak twój ojciec.Czyż magowie nie powinniwiedzieć, że to tylko głupie zabobony? A jeśli chodzi o to jak.znowu usiadła, skrzyżowała nogi i wygładziła szew na nogawce.-Tediamenty są powodem, dla którego Faraj jest wicekrólem, a nie jakiśpolityk z Ta'ashlanu.Te diamenty są powodem, dla którego siedziałamw radzie i dlaczego wszystkie inne klany mają tam swoichprzedstawicieli.Chcesz powiedzieć: wszystkie klany lojalistów.Pomyślała Zhirin,trzymając jednak język za zębami.- Taki mamy układ z cesarzem - Fei Minh ciągnęła dalej.- Ondostaje nasze diamenty, nie reglamentowane przez cesarski senat, a mymamy autonomię.Jeśli ci szaleńcy z Dai Tranh nadal będą się wtrącać,znowu zaleją nas cesarscy żołnierze.- Co dokładnie stało się z Zhangiem, że Faraj bał się powtórki? FeiMinh uniosła brew.- Stracił statki w czasie sztormu i spanikował.Myślał, że te kamieniesą przeklęte.Ten człowiek nie potrafił trzymać języka za zębami, robiłz siebie widowisko.-1 co się stało?- Nie wiem - powiedziała wzruszając ramionami.- Może za dużowypił i upadł.Wypadki się zdarzają, zwłaszcza głupcom.- Jej czarneoczy się zwęziły.- Czy rozmawiałaś o tym z kimś, Zhirin?- Nie, z nikim.Dlaczego? Czy mnie również przydarzy się wypadek?- Oczywiście, że nie! - Fek Minh wstała i złapała Zhirin za ramię.-Jesteś moją córką i nie pozwolę, aby coś ci się stało.I na miłość swoichprzodków, trzymaj język za zębami.Zwłaszcza przy ojcu.Czyrozumiesz jak ważne jest to dla wszystkich?- Tak, Mira.Matka przyciągnęła ją do siebie, a ona się nie opierała, choć niepotrafiła się odprężyć.- Martwię się o ciebie, gaia.W co był zamieszany ten twój mistrz? Wco ty jesteś zamieszana?Przyganiał kocioł garnkowi.- Nie wiem - powiedziała znowu i kłamstwo to przyszło jej łatwo.-Nie wiem, kto mógł go zabić ani dlaczego.- Jesteś pewna, że to nie ta cudzoziemska czarownica? Nie chcę,żebyś zadawała się z takimi niebezpiecznymi ludzmi.Musiała się bardzo starać, żeby się nie roześmiać.- Wiem, że to nie była Isyllt, Mira.W końcu z nią byłam.Mówisz jakjeden z Dai Tranh, zrzucasz wszystko na cudzoziemców.Fei Minh prychnęła cicho.- Chcę, żebyś uważała na siebie, skarbie.- Będę uważać.- Och, dziś rano zostawiono dla ciebie wiadomość.- Wzięła ze stołuzłożony kawałek pergaminu.Pieczęć była przełamana, ale Zhirinnawet się nie poskarżyła.Zwykły czerwony wosk na porządnym leczniedrogim pergaminie.Takim, jakiego każdy mógł użyć do napisanikrótkiego liściku.Panno Laii, napisano wprawną ręką pełnym zakrętasów, assarijskimpismem.Wiem, jak bardzo musi być Pani ciężko, mimo to jednak proszę Paniąo przysługę.Moja towarzyszka lady beth Isa była również bliskozwiązana z Pani mistrzem, jednak ostatnio straciłem z nią kontakt i niewiem, gdzie mogę ją znalezć, aby przekazać tę straszliwą nowinę.Niechciałbym, żeby dowiedziała się o tym od miejskich heroldów.Jeślimożesz się z nią jakoś skontaktować, uczyń to proszę.Jestem gotowyofiarować wszelką pomoc i wsparcie w tym okresie naszej wspólnejżałoby, jeśli tylko prześle mi wiadomość dotyczącą jej życzeń.Czekam na odpowiedz od którejś z Pań, kiedy tylko będziecie miałypo temu okazję.Aącząc się w smutku, Asa bin AdamZhirin przez chwilę wpatrywała się w papier nic nie rozumiejąc.- O co chodzi? - spytała matka, jakby sama nie czytała tego listu.- To przyjaciel Vasiliosa - powiedziała Zhirin, odkładając list.-Chce,żebym przekazała wieści o.tym, co się stało, komuś innemu, kogoznali, ale chyba nie będę mogła mu pomóc.- Wieści rozchodzą się szybko.- Jestem pewna, że w całym domu aż roiło się od policji i Khasu.-Zcisnęło ją znowu w gardle.Obcy, obojętni ludzie chodzący po domu,myszkujący w rzeczach mistrza.- Teraz pewnie wszyscy w okolicy otym wiedzą.Przełknęła ślinę.I tyle, jeśli chodzi o pozostanie w domu ioddawanie się żałobie.- Czy idziesz na bal? - spytała po chwili.- Zamierzałam, ale nie zostawię cię tu samej.- Mogłabym pójść z tobą.Fei Minh zmarszczyła brwi.- Jesteś pewna? Po tym wszystkim, co się stało?- Nie chcę siedzieć tu całą noc i ciągle o tym rozmyślać.- Toprzynajmniej była prawda i kiedy głos jej się załamał, nie było toudawane.- Potrzebuję świateł, muzyki i czegoś, co zaprzątnie mojąuwagę.A po za tym, bal odbędzie się w Khasie - czy jestbezpieczniejsze miejsce?- Pewnie masz rację - powiedziała po chwili jej matka.Położyłalekko rękę na dłoni Zhririn.- Jesteś taka dzielna - stwierdziła, aniespodziewana łagodność jej uśmiechu sprawiła, że Zhirin ścisnęło wpiersi.Potem uśmiech znikł, zastąpiony jej typowym, ironicznympoczuciem humoru.- Ale z pewnością nie możesz iść tak ubrana.* * *Deszcz czy nie, Isyllt zamierzała zwiedzić pałac, lecz przybycie jejbagaży wczesnym przedpołudniem zaprzątnęło jej uwagę.Wszystkobyło na miejscu poza jej błękitną suknią; bez wątpienia było tozabezpieczenie, na wypadek, gdyby Asheris postanowił jednakoskarżyć ją o to morderstwo [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl odbijak.htw.pl
.Przycisnęła dłoń do drżących warg,żeby zdusić szloch.Przełykając łzy, zapukała do drzwi i otworzyła je.Matka wstała, a Faraj odstawił filiżankę.- Kochanie - Fei Minh podniosła rękę, po czym zaraz ją opuściła.- Czy już wiecie? - Zhirin spytała Faraj a.- Kto zamordowałVasiliosa?- Nie.Asheris prowadzi śledztwo.Czy wiesz coś, co mogłoby mupomóc?- Pytali mnie o to zeszłej nocy.Nie.On był.dobrym magiem.Dobrym mistrzem.Starym człowiekiem.- Jej głos brzmiał głucho; onasama czuła się pusta.Nie rumieniła się, nie jąkała.Czy to takzachowywała się Isyllt? Wydzierała z siebie wszystko, co miałojakieś znaczenie tak, że pozostawał tylko chłód?- Przykro mi - powiedział Faraj, nie patrząc jej w oczy.Wstał,wygładzając kaftan.- Czy przyjdziesz na bal dziś wieczór? - spytał FeiMinh.Zhirin zmarszczyła brew.- Nadal urządzacie bal? - Festiwal zwykle trwał kilka dni, ale poostatniej nocy nie mogła sobie wyobrazić, aby ktoś mógł świętować.Rozłożył ręce i wzruszył ramionami.- Jeśli tego nie zrobimy, będzie to oznaczało ich zwycięstwo.Niemożemy pozwolić, żeby tak łatwo nas zmiażdżyli.Zhirin przełknęła z pół tuzina odpowiedzi zaciskając usta.- Jeszcze nie wiem - powiedziała Fei Minh, starając się nie patrzeć naswoją córkę.- Rozumiem.I raz jeszcze, panno Laii, przykro mi z powodu twojejstraty.Sam znajdę drogę do wyjścia.Zanim Zhirin nalała sobie filiżankę herbaty ze schłodzonegoim-bryka, zaczekała, aż usłyszy jak zamykają się frontowe drzwi.FeiMinh przyglądała jej się bacznie - być może bała się, że córka znowuzacznie płakać.Herbata spłukała smak łez, goryczka zastąpiła sól;liście przylepiały się do ścianek filiżanki i wirowały leniwie.- Twoje interesy z Farajem - powiedziała w końcu - twoja prywatnainwestycja.Chodzi o klejnoty, prawda? O diamenty.- Listek herbatyutkwił jej w gardle i starała się stłumić kaszel.Fei Minh zamrugała, ciemne rzęsy musnęły jej delikatnieupudro-wane policzki.Była blada jak każda osoba czystej krwipochodząca z górskiego klanu i zawsze starała się to podkreślać,zamiast udawać, że ma brązową assarijską skórę jak próbowało torobić wielu innych.- Skąd - uśmiechnęła się przelotnie.- Moja córko.- Diamenty, Mira! Kamienie-duszy.Jak możesz w tymuczestniczyć?Matka zacisnęła szczęki.- Zaczynasz mówić jak twój ojciec.Czyż magowie nie powinniwiedzieć, że to tylko głupie zabobony? A jeśli chodzi o to jak.znowu usiadła, skrzyżowała nogi i wygładziła szew na nogawce.-Tediamenty są powodem, dla którego Faraj jest wicekrólem, a nie jakiśpolityk z Ta'ashlanu.Te diamenty są powodem, dla którego siedziałamw radzie i dlaczego wszystkie inne klany mają tam swoichprzedstawicieli.Chcesz powiedzieć: wszystkie klany lojalistów.Pomyślała Zhirin,trzymając jednak język za zębami.- Taki mamy układ z cesarzem - Fei Minh ciągnęła dalej.- Ondostaje nasze diamenty, nie reglamentowane przez cesarski senat, a mymamy autonomię.Jeśli ci szaleńcy z Dai Tranh nadal będą się wtrącać,znowu zaleją nas cesarscy żołnierze.- Co dokładnie stało się z Zhangiem, że Faraj bał się powtórki? FeiMinh uniosła brew.- Stracił statki w czasie sztormu i spanikował.Myślał, że te kamieniesą przeklęte.Ten człowiek nie potrafił trzymać języka za zębami, robiłz siebie widowisko.-1 co się stało?- Nie wiem - powiedziała wzruszając ramionami.- Może za dużowypił i upadł.Wypadki się zdarzają, zwłaszcza głupcom.- Jej czarneoczy się zwęziły.- Czy rozmawiałaś o tym z kimś, Zhirin?- Nie, z nikim.Dlaczego? Czy mnie również przydarzy się wypadek?- Oczywiście, że nie! - Fek Minh wstała i złapała Zhirin za ramię.-Jesteś moją córką i nie pozwolę, aby coś ci się stało.I na miłość swoichprzodków, trzymaj język za zębami.Zwłaszcza przy ojcu.Czyrozumiesz jak ważne jest to dla wszystkich?- Tak, Mira.Matka przyciągnęła ją do siebie, a ona się nie opierała, choć niepotrafiła się odprężyć.- Martwię się o ciebie, gaia.W co był zamieszany ten twój mistrz? Wco ty jesteś zamieszana?Przyganiał kocioł garnkowi.- Nie wiem - powiedziała znowu i kłamstwo to przyszło jej łatwo.-Nie wiem, kto mógł go zabić ani dlaczego.- Jesteś pewna, że to nie ta cudzoziemska czarownica? Nie chcę,żebyś zadawała się z takimi niebezpiecznymi ludzmi.Musiała się bardzo starać, żeby się nie roześmiać.- Wiem, że to nie była Isyllt, Mira.W końcu z nią byłam.Mówisz jakjeden z Dai Tranh, zrzucasz wszystko na cudzoziemców.Fei Minh prychnęła cicho.- Chcę, żebyś uważała na siebie, skarbie.- Będę uważać.- Och, dziś rano zostawiono dla ciebie wiadomość.- Wzięła ze stołuzłożony kawałek pergaminu.Pieczęć była przełamana, ale Zhirinnawet się nie poskarżyła.Zwykły czerwony wosk na porządnym leczniedrogim pergaminie.Takim, jakiego każdy mógł użyć do napisanikrótkiego liściku.Panno Laii, napisano wprawną ręką pełnym zakrętasów, assarijskimpismem.Wiem, jak bardzo musi być Pani ciężko, mimo to jednak proszę Paniąo przysługę.Moja towarzyszka lady beth Isa była również bliskozwiązana z Pani mistrzem, jednak ostatnio straciłem z nią kontakt i niewiem, gdzie mogę ją znalezć, aby przekazać tę straszliwą nowinę.Niechciałbym, żeby dowiedziała się o tym od miejskich heroldów.Jeślimożesz się z nią jakoś skontaktować, uczyń to proszę.Jestem gotowyofiarować wszelką pomoc i wsparcie w tym okresie naszej wspólnejżałoby, jeśli tylko prześle mi wiadomość dotyczącą jej życzeń.Czekam na odpowiedz od którejś z Pań, kiedy tylko będziecie miałypo temu okazję.Aącząc się w smutku, Asa bin AdamZhirin przez chwilę wpatrywała się w papier nic nie rozumiejąc.- O co chodzi? - spytała matka, jakby sama nie czytała tego listu.- To przyjaciel Vasiliosa - powiedziała Zhirin, odkładając list.-Chce,żebym przekazała wieści o.tym, co się stało, komuś innemu, kogoznali, ale chyba nie będę mogła mu pomóc.- Wieści rozchodzą się szybko.- Jestem pewna, że w całym domu aż roiło się od policji i Khasu.-Zcisnęło ją znowu w gardle.Obcy, obojętni ludzie chodzący po domu,myszkujący w rzeczach mistrza.- Teraz pewnie wszyscy w okolicy otym wiedzą.Przełknęła ślinę.I tyle, jeśli chodzi o pozostanie w domu ioddawanie się żałobie.- Czy idziesz na bal? - spytała po chwili.- Zamierzałam, ale nie zostawię cię tu samej.- Mogłabym pójść z tobą.Fei Minh zmarszczyła brwi.- Jesteś pewna? Po tym wszystkim, co się stało?- Nie chcę siedzieć tu całą noc i ciągle o tym rozmyślać.- Toprzynajmniej była prawda i kiedy głos jej się załamał, nie było toudawane.- Potrzebuję świateł, muzyki i czegoś, co zaprzątnie mojąuwagę.A po za tym, bal odbędzie się w Khasie - czy jestbezpieczniejsze miejsce?- Pewnie masz rację - powiedziała po chwili jej matka.Położyłalekko rękę na dłoni Zhririn.- Jesteś taka dzielna - stwierdziła, aniespodziewana łagodność jej uśmiechu sprawiła, że Zhirin ścisnęło wpiersi.Potem uśmiech znikł, zastąpiony jej typowym, ironicznympoczuciem humoru.- Ale z pewnością nie możesz iść tak ubrana.* * *Deszcz czy nie, Isyllt zamierzała zwiedzić pałac, lecz przybycie jejbagaży wczesnym przedpołudniem zaprzątnęło jej uwagę.Wszystkobyło na miejscu poza jej błękitną suknią; bez wątpienia było tozabezpieczenie, na wypadek, gdyby Asheris postanowił jednakoskarżyć ją o to morderstwo [ Pobierz całość w formacie PDF ]