[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Pan Gates pyta, czy może z panem mówić - powiedziałstajenny do Gregga.Gregg przeprosił i wszedł do siodłami.Baldachim podszedł do drzwi swego boksu, patrzył przezchwilę obojętnie na Brata, a potem trącił go żartobliwiegarbatym nosem.- Czy to był zawsze koń Jane? - spytał Brat.- Nie - odpowiedziała Bee - został kupiony na czternasteurodziny Simona.Lecz Simon rósł tak szybko, że po roku byłjuż dla niego za duży, a czteroletnia Jane domagała się jazdyna prawdziwym" koniu, a nie na kucyku, więc odziedziczyłaBaldachima.Jeśli miał kiedykolwiek dobre maniery, tozapomniał o nich, ale z Jane najwyrazniej się rozumieją.Gregg wrócił i powiedział, że Gates chce się zobaczyć zpanną Ashby w sprawie ogrodzenia.- Dobrze, zaraz przyjdę - odpowiedziała Bee.- A gdy Greggodszedł, dodała: - Naprawdę to on chce zobaczyć Brata, alemusi zaczekać do jutra, tak jak reszta sąsiadów.To takżepodobne do Gatesa - że chce uprzedzić innych.A wy, chłopcy,gdybyście chcieli się przejechać, wróćcie koniecznie napodwieczorek.Chcę obejść padoki z Bratem, zanim się ściemni.- Pamiętasz Gatesa? - spytał Simon otwierając drzwinastępnego boksu.- Nie, chyba nie.- To dzierżawca z Wigsell.- A co się stało z Vidlerem?- Umarł.To jego zięć.Ma małą fermę po drugiej stronieBures.Simon dał mu tym razem potrzebne karty.Brat spojrzał naniego, ciekaw reakcji na swoją wzmiankę o Vidlerze, ale Simonwydawał się całkowicie zajęty koniem, którego właśniewyprowadzał.- Te z trzech ostatnich boksów to najnowsze nabytkikupione pod kątem pokazu na torze.A ten jest najlepszy zcałej stawki.Ma cztery lata.Po Borze z klaczy Larum.Nazywasię Kloc.Kloc był kary, bez ani jednego brunatnego włoska.Miał białągwiazdkę na czole i białe obrączki nad pęcinami.Byłnajpiękniejszym koniem, jakiego Brat oglądał w życiu z bliska.Wyszedł z boksu, okazując łaskawie swoją wyższość, jakbyświadomy swojego wspaniałego wyglądu i zadowolony, żespotka się on z uznaniem.Brat patrząc na niego pomyślał, żejest w nim jakaś dziwna fałszywa skromność; może wrażenie tosprawiała jego postawa, gdyż stał z przednimi nogami bliskosiebie.Nie pasowało to jednak do uważnego, śmiałego wzroku.- Trudno znalezć w nim jakiś feler, co? - powiedział Simon.Brat pogrążony w zachwycie nad budową konia, był ciąglejeszcze zaintrygowany tym, co wydawało mu się u niego jakąśobłudą.- Ma najpiękniejszy łeb, jaki widziałem u koni - ciągnąłSimon - i popatrz tylko na jego kość.- Oprowadził w kołokonia.- Zwietnie niesie dorzucił.Brat w milczeniu przyglądał się koniowi, zachwycony i wciążzaintrygowany.- No co?- spytał w końcu Simon czekając na jakiś komentarz.- Czy on nie jest zarozumiały? - spytał Brat.Simon roześmiał się.- Przypuszczam, że jest.I nie bez powodu.- Tak.Jest bardzo piękny.- I coś więcej jeszcze.Cudownie się na nim jezdzi.I umiewziąć najwyższą przeszkodę.Brat podszedł do konia z przyjacielskim gestem.Kloc niezareagował na to.Wyglądał na zadowolonego, lecz trochęznudzonego.- Powinien być pierwszym tenorem - powiedział Brat.- Tenorem? A rozumiem.Dlatego, że jest taki zarozumiały.-Przyjrzał się na nowo koniowi.- Sądzę, że jest z siebie raczejzadowolony.Nie przyszło mi to do głowy.Chciałbyś się nanim przejechać?- No, pewnie.- Powinien mieć dzisiaj trochę ruchu.- Skinął nastajennego.- Artur, przynieś siodło dla Kloca.- Dobrze.Podwójną tręzlę, proszę pana?- Nie, zwykłą.- A gdy stajenny oddalił się, powiedział doBrata: - Miękki w pysku jak rękawiczka.Brat zastanawiał się, czy Simon nie ociąga się z powierzeniemtego miękkiego pyska ciężkim rękom przybysza z Zachodu,nawykłego do ordynarnych cugli.Podczas gdy siodłano Kloca, obejrzeli dwa pozostałenabytki.Była to klacz z ładnym łbem i zadem ( dwa dobrekońce tworzą dobry środek", jak powiedział Simon) o nazwieScapa; i Chevron piękna, jasna kasztanka o niespokojnymoku.- A na czym ty pojedziesz? - spytał Brat, kiedy Simonwprowadził Chevron z powrotem do boksu.Simon zaryglował ciężkie drzwi i odwrócił się.- Myślałem, że chciałbyś może obejrzeć sobie wszystko sam- powiedział.A gdy Brat, zdziwiony takim szczęściem,oniemiał na chwilę, Simon dodał: - Nie pozwól mu zanadtobrykać, bo się spoci, a dopiero co go wytarli.- Dobrze.Odprowadzę go ostudzonego - obiecał Brat idosiadł swego pierwszego angielskiego konia.Wziął jedną z dwóch szpicrut, które podał mu do wyboruArtur, i zawrócił Kloca do bramy podwórza.- Dokąd jedziesz? - spytał Simon, zdziwiony.- Na pastwisko - odrzekł Brat, jakby pytanie Simonaodnosiło się do celu przejażdżki.Jeśli ta brama w północno-zachodnim rogu podwórza nieprowadzi już do najkrótszej drogi na pastwisko, to Simon musimu o tym powiedzieć.A jeśli prowadzi, będzie miał jeszczejeden powód do niepokoju.- Nie wybrałeś dobrej szpicruty do zamknięcia bramy -powiedział uprzejmym tonem Simon.- Czy może chceszskakać przez wszystkie przeszkody? - Ty mistrzu w rodeo,mówił jego ton.- Dam sobie radę - odrzekł spokojnie Brat.Zaczął kierować Kloca w róg podwórza.- On lubi płatać psikusy, więc uważaj - dorzucił Simon.- Będę uważał - obiecał Brat i ruszył w kierunku bramy, przyktórej czekał Artur, aby ją otworzyć.Uśmiechnął się do niegoprzyjaznie i powiedział z podziwem.- Ten koń to cwaniak, proszę pana.Skręcając na prawo w wąską drogę Brat rozważał znaczenietego słowa.Dawno go nie słyszał.Cwany to znaczy sprytny,chytry.A więc Kloc to cwaniak.Cwaniak szedł spokojnie drogą, między zielonymi poboczamipokrytymi dywanem fiołków; uszy miał nastawione woczekiwaniu murawy, którą widział przed sobą.Kiedy dojechalido następnej bramy, zatańczył w miejscu.,,Nie", powiedziałyręce Brata i koń się od razu uspokoił.Ktoś zostawił bramęotwartą, ale ponieważ był na niej wymalowany napis: Proszęzamykać bramę", Brat nakierował Kloca tak, by móc jązamknąć [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl odbijak.htw.pl
.- Pan Gates pyta, czy może z panem mówić - powiedziałstajenny do Gregga.Gregg przeprosił i wszedł do siodłami.Baldachim podszedł do drzwi swego boksu, patrzył przezchwilę obojętnie na Brata, a potem trącił go żartobliwiegarbatym nosem.- Czy to był zawsze koń Jane? - spytał Brat.- Nie - odpowiedziała Bee - został kupiony na czternasteurodziny Simona.Lecz Simon rósł tak szybko, że po roku byłjuż dla niego za duży, a czteroletnia Jane domagała się jazdyna prawdziwym" koniu, a nie na kucyku, więc odziedziczyłaBaldachima.Jeśli miał kiedykolwiek dobre maniery, tozapomniał o nich, ale z Jane najwyrazniej się rozumieją.Gregg wrócił i powiedział, że Gates chce się zobaczyć zpanną Ashby w sprawie ogrodzenia.- Dobrze, zaraz przyjdę - odpowiedziała Bee.- A gdy Greggodszedł, dodała: - Naprawdę to on chce zobaczyć Brata, alemusi zaczekać do jutra, tak jak reszta sąsiadów.To takżepodobne do Gatesa - że chce uprzedzić innych.A wy, chłopcy,gdybyście chcieli się przejechać, wróćcie koniecznie napodwieczorek.Chcę obejść padoki z Bratem, zanim się ściemni.- Pamiętasz Gatesa? - spytał Simon otwierając drzwinastępnego boksu.- Nie, chyba nie.- To dzierżawca z Wigsell.- A co się stało z Vidlerem?- Umarł.To jego zięć.Ma małą fermę po drugiej stronieBures.Simon dał mu tym razem potrzebne karty.Brat spojrzał naniego, ciekaw reakcji na swoją wzmiankę o Vidlerze, ale Simonwydawał się całkowicie zajęty koniem, którego właśniewyprowadzał.- Te z trzech ostatnich boksów to najnowsze nabytkikupione pod kątem pokazu na torze.A ten jest najlepszy zcałej stawki.Ma cztery lata.Po Borze z klaczy Larum.Nazywasię Kloc.Kloc był kary, bez ani jednego brunatnego włoska.Miał białągwiazdkę na czole i białe obrączki nad pęcinami.Byłnajpiękniejszym koniem, jakiego Brat oglądał w życiu z bliska.Wyszedł z boksu, okazując łaskawie swoją wyższość, jakbyświadomy swojego wspaniałego wyglądu i zadowolony, żespotka się on z uznaniem.Brat patrząc na niego pomyślał, żejest w nim jakaś dziwna fałszywa skromność; może wrażenie tosprawiała jego postawa, gdyż stał z przednimi nogami bliskosiebie.Nie pasowało to jednak do uważnego, śmiałego wzroku.- Trudno znalezć w nim jakiś feler, co? - powiedział Simon.Brat pogrążony w zachwycie nad budową konia, był ciąglejeszcze zaintrygowany tym, co wydawało mu się u niego jakąśobłudą.- Ma najpiękniejszy łeb, jaki widziałem u koni - ciągnąłSimon - i popatrz tylko na jego kość.- Oprowadził w kołokonia.- Zwietnie niesie dorzucił.Brat w milczeniu przyglądał się koniowi, zachwycony i wciążzaintrygowany.- No co?- spytał w końcu Simon czekając na jakiś komentarz.- Czy on nie jest zarozumiały? - spytał Brat.Simon roześmiał się.- Przypuszczam, że jest.I nie bez powodu.- Tak.Jest bardzo piękny.- I coś więcej jeszcze.Cudownie się na nim jezdzi.I umiewziąć najwyższą przeszkodę.Brat podszedł do konia z przyjacielskim gestem.Kloc niezareagował na to.Wyglądał na zadowolonego, lecz trochęznudzonego.- Powinien być pierwszym tenorem - powiedział Brat.- Tenorem? A rozumiem.Dlatego, że jest taki zarozumiały.-Przyjrzał się na nowo koniowi.- Sądzę, że jest z siebie raczejzadowolony.Nie przyszło mi to do głowy.Chciałbyś się nanim przejechać?- No, pewnie.- Powinien mieć dzisiaj trochę ruchu.- Skinął nastajennego.- Artur, przynieś siodło dla Kloca.- Dobrze.Podwójną tręzlę, proszę pana?- Nie, zwykłą.- A gdy stajenny oddalił się, powiedział doBrata: - Miękki w pysku jak rękawiczka.Brat zastanawiał się, czy Simon nie ociąga się z powierzeniemtego miękkiego pyska ciężkim rękom przybysza z Zachodu,nawykłego do ordynarnych cugli.Podczas gdy siodłano Kloca, obejrzeli dwa pozostałenabytki.Była to klacz z ładnym łbem i zadem ( dwa dobrekońce tworzą dobry środek", jak powiedział Simon) o nazwieScapa; i Chevron piękna, jasna kasztanka o niespokojnymoku.- A na czym ty pojedziesz? - spytał Brat, kiedy Simonwprowadził Chevron z powrotem do boksu.Simon zaryglował ciężkie drzwi i odwrócił się.- Myślałem, że chciałbyś może obejrzeć sobie wszystko sam- powiedział.A gdy Brat, zdziwiony takim szczęściem,oniemiał na chwilę, Simon dodał: - Nie pozwól mu zanadtobrykać, bo się spoci, a dopiero co go wytarli.- Dobrze.Odprowadzę go ostudzonego - obiecał Brat idosiadł swego pierwszego angielskiego konia.Wziął jedną z dwóch szpicrut, które podał mu do wyboruArtur, i zawrócił Kloca do bramy podwórza.- Dokąd jedziesz? - spytał Simon, zdziwiony.- Na pastwisko - odrzekł Brat, jakby pytanie Simonaodnosiło się do celu przejażdżki.Jeśli ta brama w północno-zachodnim rogu podwórza nieprowadzi już do najkrótszej drogi na pastwisko, to Simon musimu o tym powiedzieć.A jeśli prowadzi, będzie miał jeszczejeden powód do niepokoju.- Nie wybrałeś dobrej szpicruty do zamknięcia bramy -powiedział uprzejmym tonem Simon.- Czy może chceszskakać przez wszystkie przeszkody? - Ty mistrzu w rodeo,mówił jego ton.- Dam sobie radę - odrzekł spokojnie Brat.Zaczął kierować Kloca w róg podwórza.- On lubi płatać psikusy, więc uważaj - dorzucił Simon.- Będę uważał - obiecał Brat i ruszył w kierunku bramy, przyktórej czekał Artur, aby ją otworzyć.Uśmiechnął się do niegoprzyjaznie i powiedział z podziwem.- Ten koń to cwaniak, proszę pana.Skręcając na prawo w wąską drogę Brat rozważał znaczenietego słowa.Dawno go nie słyszał.Cwany to znaczy sprytny,chytry.A więc Kloc to cwaniak.Cwaniak szedł spokojnie drogą, między zielonymi poboczamipokrytymi dywanem fiołków; uszy miał nastawione woczekiwaniu murawy, którą widział przed sobą.Kiedy dojechalido następnej bramy, zatańczył w miejscu.,,Nie", powiedziałyręce Brata i koń się od razu uspokoił.Ktoś zostawił bramęotwartą, ale ponieważ był na niej wymalowany napis: Proszęzamykać bramę", Brat nakierował Kloca tak, by móc jązamknąć [ Pobierz całość w formacie PDF ]