[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Najwyraźniej w świecie wszystko już wiedział, należało czym prędzej uzyskać informacje także i od niego! W tym po­topie nowin trudno było rozstrzygnąć, które ważniejsze.- Dziadek potem nam powie - zadecydowała Janeczka.- Naj­pierw babcia.Babciu, no mów!Babcia zaczęła robić kanapki, odrywając się od nich co chwila.- Mówię przecież.Wyobraźcie sobie, coś nadzwyczajnego! Milic­ja zbadała, o co tu chodzi z tym listonoszem i z tymi paczkami.Pro­szę, sam widzisz! - zwróciła się nagle do dziadka, triumfalnie wyma­chując nożem.- Czy nie dobrze zrobiłam! Zajęli się tym, bo im wspo­minałeś o podejrzeniach!- Ale te podejrzenia były zupełnie bez sensu! - zawołał rozpaczli­wie dziadek.- A cóż to szkodzi? - dziwiła się babcia.- ość, że dzięki temu się zajęli.I od razu wykryli, o co tu idzie.No, nie o znaczki, rzeczywiście, chociaż ona jest zdolna do wszystkiego, nawet do fałszowania.- Może być nie tylko zdolna, ale nawet utalentowana, niemniej nie fałszowała - przerwał dziadek z lekkim rozgoryczeniem.- Nie kłóć się ze mną teraz, cóż ty jej bronisz.?- Ależ wcale nie bronię.- Babciu, co ona zrobiła? - niecierpliwiła się Janeczka.- Co było w tych jej paczkach?- Niewiarygodne rzeczy! - zawołała babcia z zapałem.- Klejnoty! Biżuteria! Złoto!- Co takiego.?! - krzyknął dziadek z niedowierzaniem.- Złoto! - powtórzyła dumnie babcia.- Skąd.?!- Pewnie kradła - podpowiedział z nadzieją Pawełek.Babcia jakby trochę posmutniała, popukała w stół jajkiem na twardo i zaczęła je obierać.- Niestety, nie - rzekła z westchnieniem.- Sama nie kradła.To była paserka.Milicja mówi, że była paserką od dwudziestu pięciu lat! Kupowała i przechowywała wszystkie kradzione rzeczy, różne tam ta­kie nielegalne, z kradzieży, z przemytu i z czarnego rynku.Same naj­cenniejsze! A ten listonosz był pośrednikiem, to w ogóle wcale nie był listonosz, bo już dawno temu wyrzucili go z pracy.Kiedyś, owszem, pracował jako prawdziwy listonosz, ale teraz był przebrany.Jego też już zaaresztowali!Janeczka i Pawełek słuchali z zapartym tchem.Dziadek patrzył na babcię w oszołomieniu i ze zgrozą.- Coś podobnego! - wykrzyknął.- No wiesz, że jestem wstrząśnię­ty, uszom nie wierzę! Ależ ten dom to istne gniazdo przestępców!- Toteż najwyższy czas, żeby w nim wreszcie zamieszkali przyzwo­ici ludzie! - odparła babcia natychmiast z wielką stanowczością.- To znaczy my? - upewniła się Janeczka.- Oczywiście, że my! To jeszcze nie koniec zamieszania, milicja ma tu zrobić rewizję, bo w jej mieszkaniu prawie nic nie znaleźli i mó­wią, że pewnie chowała gdzieś w głębi domu.- Ha.!!! - ryknął nagle Pawełek odkrywczym tonem.- Cicho bądź! - syknęła gniewnie Janeczka.- Babciu, i co? I dlate­go tak pilnowała, żeby nikt nie zobaczył jej paczek?- Jej raczej chodziło o to, żeby nikt ich nie brał do ręki - wyjaśnił a babcia z mściwą satysfakcją.- Były okropnie ciężkie.Małe, a ciężkie.Każdego by to mogło zdziwić, mają tam jedną, spróbowałam i od razu mi ręka opadła.To złoto takie ciężkie.Tak się pilnowała i tak była ostrożna, że przez dwadzieścia pięć lat nikt jej o nic nie podejrzewał!Dziadek nagle wstał z krzesła, wyjął z kredensu szklankę i napił się trochę wody.- No wiecie.Muszę z tego ochłonąć! - rzekł niepewnie.- A tak się zdenerwowałem, że oczerniłem niewinną osobę! Okropnie mi było nieprzyjemnie!- Nie chciała się wyprowadzić za nic na świecie, bo nigdzie by jej nie było tak wygodnie jak tu - ciągnęła babcia, bez opamiętania sma­rując kanapki musztardą.- Okno miała akurat na ulicę.Nikt nie zwra­cał uwagi, że ciągle spotyka tego listonosza! No, teraz się jej wreszcie pozbędziemy!- Babciu, a komórkowiec? - przerwała z zaciekawieniem Janecz­ka.- Ten jej syn? Jego też aresztowali?Babcia pokręciła głową.- Nie, on z tym nie miał nic wspólnego i w ogóle o niczym nie wie­dział.Sprawdzili to bardzo dokładnie.- Rany, to on nam jeszcze zostanie na karku! -zaniepokoił się Pa­wełek.- Razem z tą swoją żoną! Nie mogli też coś z nim zrobić?- Nie potrzeba, on się bardzo chętnie wyprowadzi.No, ależ się wasz ojciec ucieszy! Boże, cóż to za cudowny pies ten Chaber! Chodźże, piesku, niech cię ucałuję!W porywie uczuć do psa babcia porzuciła kanapki i chwyciła Cha­bra w objęcia.Pies witał te czułości z wyraźnym rozradowaniem.Janeczka roztkliwiła się nad nim również.- Chaber, mój pieseczek kochany.- Dajcie mu lepiej kawałek ciasta - poradził Pawełek trzeźwo.- Keks upiekę! - zawołała babcia.- Dwa keksy! On lubi [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • odbijak.htw.pl