[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Musiałam pozwolić im, żeby wzięli tę cholerną próbkę krwi w dzień po świę-tach. Kto? Ci z programu w Wyvern. Z programu.? I zawsze od tej pory co miesiąc biorą próbkę.Jakby moje ciało nie było moje, jak-bym musiała płacić komorne krwią tylko za to, że pozwalają mi żyć. Wyvern zamknięto półtora roku temu. Niecałe.Pewne rzeczy nie umierają.Nie mogą umrzeć.Bez względu na to, jakbyśmy chcieli ich śmierci.Chociaż nazbyt szczupła, właściwie na granicy wychudzenia, Angela zawsze byłana swój sposób piękna.Skóra barwy białej porcelany, łagodnie sklepione czoło, wysokiekości policzkowe, delikatny nos, wydatne usta będące przeciwwagą wertykalnych rysów86twarzy i rozdające bogactwo uśmiechów te cechy w połączeniu z nieegoistycznymsercem sprawiały, że była piękna mimo to, iż miała rzadkie włosy, a ciało, ta iluzja nie-śmiertelności, nieco zbyt skąpo ukrywało kościec.Jednakże teraz jej twarz była twarda,zimna i brzydka, bo gwałtownie wyostrzona szlifierskimi tarczami gniewu. Gdybym kiedyś odmówiła im comiesięcznej próbki, zabiliby mnie.Jestem tegopewna.Albo umieściliby mnie w jakimś zamkniętym szpitalu, tam, gdzie mogliby mniebardziej pilnować. Do czego te próbki? Czego oni się obawiają?Już chciała mi powiedzieć, zacisnęła usta. Angela?Ja sam co miesiąc oddaję próbkę doktorowi Clevelandowi i Angela często mi ją po-biera.W moim przypadku chodzi o kontrolę, gdyż na podstawie odpowiedniej analizykrwi da się wykryć wczesne oznaki raka skóry i siatkówki.Chociaż oddawanie krwibyło bezbolesne i dla mojego dobra, nie lubiłem tych nakłuć i mogłem sobie wyobrazić,jak bym ich nie cierpiał, gdyby były obowiązkowe, a nie dobrowolne. Może nie powinnam ci mówić rzekła. Chociaż musisz wiedzieć.żeby siębronić.Opowiedzieć ci to wszystko, to jak zapalić lont.Wczesnej czy pózniej cały twójświat wybuchnie. Czy małpa była nosicielem jakiejś choroby? %7łałuję, że nie chodzi o chorobę.Czy to nie byłoby miłe? Może do tej pory już by-łabym wyleczona.Albo martwa.Wolałabym śmierć, niż to, co nadchodzi.Porwała kieliszek, zacisnęła w pięści i przez chwilę myślałem, że nim rzuci. Małpa wcale mnie nie ugryzła powtórzyła z uporem wcale mnie nie zadra-pała, nawet mnie nie dotknęła, na litość boską.Ale oni nie chcieli uwierzyć.Nawet niejestem pewna, czy Rod mi uwierzył.Nie chcieli podjąć najmniejszego ryzyka.Zmusilimnie.Rod zmusił mnie do poddania się sterylizacji.Azy stanęły jej w oczach, nieruchome, ale drżące jak wotywne światła w czerwo-nych zniczach. Miałam wtedy czterdzieści pięć lat powiedziała i nie miałam dzieci, bo jużbyłam bezpłodna.Tak bardzo staraliśmy się mieć dziecko.wizyty u lekarzy, terapiahormonalna, wszystko, wszystko.i nic nie skutkowało.Pod naporem cierpienia w głosie Angeli ledwo mogłem wytrzymać na krześle, pa-trząc na nią bez ruchu.Miałem ochotę wstać, objąć ją, tym razem samemu wystąpićw roli pielęgniarki. A ci dranie i tak zmusili mnie do zabiegu, nieodwracalnego zabiegu, nie tylkopodwiązali mi jajniki, ale pocięli mnie, pozbawili wszelkiej nadziei powiedziała drżą-cym głosem.Mówiła z trudem, ale była silna. Miałam czterdzieści pięć lat, zrezygno-wałam z nadziei albo udawałam, że zrezygnowałam.Ale mieć to wycięte.Czułam się87poniżona, bezradna.Nawet nie powiedzieli mi, dlaczego.Dzień po Bożym NarodzeniuRod zabrał mnie do bazy pod pozorem przeprowadzenia wywiadu o małpie, o jej za-chowaniu.Nie chciał zdradzić nic więcej.Był bardzo tajemniczy.Zabrał mnie do tegomiejsca.tego miejsca, o którym nawet większość ludzi w bazie nie wiedziała.Uśpilimnie wbrew mojej woli, zrobili operację bez mojej zgody.A kiedy było po wszystkim, tesukinsyny nawet nie powiedziały mi, dlaczego!Odepchnąłem krzesło od stołu i wstałem.Barki miałem obolałe, a nogi miękkiew kolanach.Nie spodziewałem się usłyszeć takich zwierzeń.Chociaż bardzo chciałempocieszyć Angelę, nie próbowałem się zbliżyć.Kieliszek z likierem nadal był mocno za-mknięty w twardej skorupie jej pięści.Zawzięty gniew wyostrzył niegdyś piękną twarzna kolekcję noży.Chyba wtedy nie chciała, żebym jej dotykał.Stałem niezręcznie przystole przez niekończące się sekundy, a potem podszedłem do drzwi i sprawdziłem jesz-cze raz zasuwę. Wiem, że Rod mnie kochał powiedziała, chociaż gniew w jej głosie nie osłabł. To, co musiał zrobić, po prostu zupełnie go załamało.Nigdy już nie był taki jakprzedtem.Odwróciłem się i zobaczyłem, że uniosła pięść.Płomyki świec wypolerowały ostrerysy twarzy. A gdyby jego zwierzchnicy zrozumieli, jak blisko zawsze byliśmy ja i Rod, wie-dzieliby, że nie będzie dalej mógł ukrywać przede mną tajemnic, po tym, kiedy tyle wy-cierpiałam. Wreszcie opowiedział ci wszystko spróbowałem zgadnąć. Tak.I wybaczyłam mu, naprawdę wybaczyłam to, co mi zrobił, ale on wciąż byłpogrążony w rozpaczy.Cała moja sztuka pielęgniarska okazywała się nieprzydatna.Niemogłam go z tego wydobyć.Był tak zrozpaczony.i przerażony. Teraz gniew przepla-tał się z litością i smutkiem. Tak przerażony, że już nic go nie cieszyło.Wreszcie zabiłsię.a kiedy był martwy, nie zostało we mnie już nic, co można by wyciąć.Opuściła pięść.Otworzyła ją.Patrzyła długo na kieliszek, a potem ostrożnie posta-wiła go na stole. Angela, co było nie tak z małpą? spytałem.Nie odpowiedziała.W jej oczach tańczyły wizerunki płomyków.Poważna twarz wyglądała jak ka-mienna świątynia ku czci zmarłej bogini.Powtórzyłem pytanie: Co było nie tak z małpą?Gdy Angela odezwała się w końcu, jej głos przeszedł w szept: To nie była małpa [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl odbijak.htw.pl
. Musiałam pozwolić im, żeby wzięli tę cholerną próbkę krwi w dzień po świę-tach. Kto? Ci z programu w Wyvern. Z programu.? I zawsze od tej pory co miesiąc biorą próbkę.Jakby moje ciało nie było moje, jak-bym musiała płacić komorne krwią tylko za to, że pozwalają mi żyć. Wyvern zamknięto półtora roku temu. Niecałe.Pewne rzeczy nie umierają.Nie mogą umrzeć.Bez względu na to, jakbyśmy chcieli ich śmierci.Chociaż nazbyt szczupła, właściwie na granicy wychudzenia, Angela zawsze byłana swój sposób piękna.Skóra barwy białej porcelany, łagodnie sklepione czoło, wysokiekości policzkowe, delikatny nos, wydatne usta będące przeciwwagą wertykalnych rysów86twarzy i rozdające bogactwo uśmiechów te cechy w połączeniu z nieegoistycznymsercem sprawiały, że była piękna mimo to, iż miała rzadkie włosy, a ciało, ta iluzja nie-śmiertelności, nieco zbyt skąpo ukrywało kościec.Jednakże teraz jej twarz była twarda,zimna i brzydka, bo gwałtownie wyostrzona szlifierskimi tarczami gniewu. Gdybym kiedyś odmówiła im comiesięcznej próbki, zabiliby mnie.Jestem tegopewna.Albo umieściliby mnie w jakimś zamkniętym szpitalu, tam, gdzie mogliby mniebardziej pilnować. Do czego te próbki? Czego oni się obawiają?Już chciała mi powiedzieć, zacisnęła usta. Angela?Ja sam co miesiąc oddaję próbkę doktorowi Clevelandowi i Angela często mi ją po-biera.W moim przypadku chodzi o kontrolę, gdyż na podstawie odpowiedniej analizykrwi da się wykryć wczesne oznaki raka skóry i siatkówki.Chociaż oddawanie krwibyło bezbolesne i dla mojego dobra, nie lubiłem tych nakłuć i mogłem sobie wyobrazić,jak bym ich nie cierpiał, gdyby były obowiązkowe, a nie dobrowolne. Może nie powinnam ci mówić rzekła. Chociaż musisz wiedzieć.żeby siębronić.Opowiedzieć ci to wszystko, to jak zapalić lont.Wczesnej czy pózniej cały twójświat wybuchnie. Czy małpa była nosicielem jakiejś choroby? %7łałuję, że nie chodzi o chorobę.Czy to nie byłoby miłe? Może do tej pory już by-łabym wyleczona.Albo martwa.Wolałabym śmierć, niż to, co nadchodzi.Porwała kieliszek, zacisnęła w pięści i przez chwilę myślałem, że nim rzuci. Małpa wcale mnie nie ugryzła powtórzyła z uporem wcale mnie nie zadra-pała, nawet mnie nie dotknęła, na litość boską.Ale oni nie chcieli uwierzyć.Nawet niejestem pewna, czy Rod mi uwierzył.Nie chcieli podjąć najmniejszego ryzyka.Zmusilimnie.Rod zmusił mnie do poddania się sterylizacji.Azy stanęły jej w oczach, nieruchome, ale drżące jak wotywne światła w czerwo-nych zniczach. Miałam wtedy czterdzieści pięć lat powiedziała i nie miałam dzieci, bo jużbyłam bezpłodna.Tak bardzo staraliśmy się mieć dziecko.wizyty u lekarzy, terapiahormonalna, wszystko, wszystko.i nic nie skutkowało.Pod naporem cierpienia w głosie Angeli ledwo mogłem wytrzymać na krześle, pa-trząc na nią bez ruchu.Miałem ochotę wstać, objąć ją, tym razem samemu wystąpićw roli pielęgniarki. A ci dranie i tak zmusili mnie do zabiegu, nieodwracalnego zabiegu, nie tylkopodwiązali mi jajniki, ale pocięli mnie, pozbawili wszelkiej nadziei powiedziała drżą-cym głosem.Mówiła z trudem, ale była silna. Miałam czterdzieści pięć lat, zrezygno-wałam z nadziei albo udawałam, że zrezygnowałam.Ale mieć to wycięte.Czułam się87poniżona, bezradna.Nawet nie powiedzieli mi, dlaczego.Dzień po Bożym NarodzeniuRod zabrał mnie do bazy pod pozorem przeprowadzenia wywiadu o małpie, o jej za-chowaniu.Nie chciał zdradzić nic więcej.Był bardzo tajemniczy.Zabrał mnie do tegomiejsca.tego miejsca, o którym nawet większość ludzi w bazie nie wiedziała.Uśpilimnie wbrew mojej woli, zrobili operację bez mojej zgody.A kiedy było po wszystkim, tesukinsyny nawet nie powiedziały mi, dlaczego!Odepchnąłem krzesło od stołu i wstałem.Barki miałem obolałe, a nogi miękkiew kolanach.Nie spodziewałem się usłyszeć takich zwierzeń.Chociaż bardzo chciałempocieszyć Angelę, nie próbowałem się zbliżyć.Kieliszek z likierem nadal był mocno za-mknięty w twardej skorupie jej pięści.Zawzięty gniew wyostrzył niegdyś piękną twarzna kolekcję noży.Chyba wtedy nie chciała, żebym jej dotykał.Stałem niezręcznie przystole przez niekończące się sekundy, a potem podszedłem do drzwi i sprawdziłem jesz-cze raz zasuwę. Wiem, że Rod mnie kochał powiedziała, chociaż gniew w jej głosie nie osłabł. To, co musiał zrobić, po prostu zupełnie go załamało.Nigdy już nie był taki jakprzedtem.Odwróciłem się i zobaczyłem, że uniosła pięść.Płomyki świec wypolerowały ostrerysy twarzy. A gdyby jego zwierzchnicy zrozumieli, jak blisko zawsze byliśmy ja i Rod, wie-dzieliby, że nie będzie dalej mógł ukrywać przede mną tajemnic, po tym, kiedy tyle wy-cierpiałam. Wreszcie opowiedział ci wszystko spróbowałem zgadnąć. Tak.I wybaczyłam mu, naprawdę wybaczyłam to, co mi zrobił, ale on wciąż byłpogrążony w rozpaczy.Cała moja sztuka pielęgniarska okazywała się nieprzydatna.Niemogłam go z tego wydobyć.Był tak zrozpaczony.i przerażony. Teraz gniew przepla-tał się z litością i smutkiem. Tak przerażony, że już nic go nie cieszyło.Wreszcie zabiłsię.a kiedy był martwy, nie zostało we mnie już nic, co można by wyciąć.Opuściła pięść.Otworzyła ją.Patrzyła długo na kieliszek, a potem ostrożnie posta-wiła go na stole. Angela, co było nie tak z małpą? spytałem.Nie odpowiedziała.W jej oczach tańczyły wizerunki płomyków.Poważna twarz wyglądała jak ka-mienna świątynia ku czci zmarłej bogini.Powtórzyłem pytanie: Co było nie tak z małpą?Gdy Angela odezwała się w końcu, jej głos przeszedł w szept: To nie była małpa [ Pobierz całość w formacie PDF ]