[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Na twarzy kapitana odmalowało się zdziwienie.- Tak, proszę go wprowadzić - żołnierz odmaszerował do drzwi.Niewielka, szczelnie opatulona postać weszła do sali i wdała się w cichą rozmowę z Grammelem.Luke był w stanie wychwycić tylko pojedyncze słowa.Korzystając z chwili nieuwagi strażników, wyszeptał do Leii:- Nie podoba mi się to.- Masz wyjątkowe zdolności do sprowadzania nawet najbardziej tragicznych okoliczności do banału - odparła.Luke poczuł się urażony.Kapitan skończył rozmowę z karłowatą postacią, która pospiesznie skłoniła się i opuściła salę.Luke zastanawiał się, czy to, co kryło się pod obszernym płaszczem było człowiekiem, czy być może jednym z tubylców.Jego rozważania przerwał głos Grammela:- To wy, górnicy, zaczęliście bójkę - stwierdził kapitan, wyraźnie wykluczając Leię i Luke’a z tej kategorii.- Ach, kapitanie ale.- wtrącił uniżonym tonem jeden z trójki.- Sprowokowano nas.Próbowaliśmy tylko przestrzegać prawa miejskiego dotyczącego bójek.- Łamiąc je? - spytał Grammel - i atakując tę młodą damę?- To nie było na serio - zaryzykował stwierdzenie mężczyzna.- Chcieliśmy się trochę zabawić.- Ta zabawa będzie każdego z was kosztować połowę pensji - oznajmił Grammel.- Tym razem okażę wam wyrozumiałość.Mężczyźni nie śmieli okazać radości.- Obowiązujące tutaj prawa są łagodne i zezwalają na znaczną swobodę - popatrzył na nich groźnym wzrokiem.- Jednakże napad w celu usiłowania morderstwa nie jest zalecanym przez Imperium sposobem spędzania wolnego czasu.Cokolwiek - dodał po chwili namysłu - bym sam o tym nie myślał.Nabrawszy odwagi, jeden z górników spróbował szczęścia.Wystąpił z szeregu i oświadczył:- Kapitanie, chciałbym złożyć apelację od wyroku.Grammel spojrzał na niego niczym botanik oglądający nowy gatunek rośliny.- Masz do tego prawo.Na jakiej podstawie?- Pobieżność.pobieżność śledztwa i nieformalność rozprawy - wykrztusił mężczyzna.- W porządku.Ponieważ jestem tutaj jedynym przedstawicielem obowiązującego prawodawstwa, sam rozpatrzę twoją apelację - Grammel odczekał chwilę, po czym rzekł: - Twoja apelacja została oddalona.- W takim razie odwołam się do przedstawicielstwa imperialnego Departamentu Bogactw Naturalnych i Górnictwa - zripostował górnik.- Chcę, aby rozprawa odbyła się w innych warunkach.- Oczywiście - przyznał mu rację Grammel.Podszedł do ściany za biurkiem.Wziąwszy do ręki leżący tam długi, cienki, plastykowy pręt, wyszedł zza biurka i nacisnął włącznik na jednym z jego końców.- Rozmowa została nagrana - poinformował wszystkich obecnych.Wcisnął inny przycisk i na lśniącej powierzchni prętu ukazała się ruchoma linia słów.Gdy nagranie się skończyło, Grammel raptownie uniósł pręt i wbił twardą, plastikową końcówkę w lewe oko sprzeczającego się górnika.Krew rozprysła się we wszystkich kierunkach, a górnik padł, wyjąc z bólu.Jeden z jego przerażonych kompanów schylił się nad nim, usiłując zatamować upływ krwi ze zmasakrowanego oczodołu.Krew zalała całą twarz górnika i spływała po jego bluzie roboczej.- Wy trzej jesteście wolni - niedbale rzucił Grammel, jakby nic nadzwyczajnego się nie wydarzyło.- Sierżancie!- Tak jest, kapitanie?- Zamknijcie tych trzech.Ich towarzysze mają do nich dołączyć, gdy tylko będą w stanie.Niech przez jakiś czas posiedzą i przemyślą całą sprawę.Zanotujcie ich nazwiska i kody identyfikacyjne, tak by można było bez kłopotów wyegzekwować grzywnę.Chyba że - przerwał, znacząco uderzając zakrwawionym prętem w dłoń - ktoś jeszcze chciałby się odwołać od mojego wyroku?Podczas gdy dwaj górnicy wlekli swego nieprzytomnego towarzysza do wyjścia, Grammel powiedział do nich:- Jak wiecie, zostało mu jeszcze jedno oko.To wszystko jest tutaj nagrane.Przynieście go tutaj, gdy poczuje się lepiej, aby mógł to jeszcze raz zobaczyć.Sierżant odprowadził podwładnych i skazanych do drzwi, po czym powrócił na swe stałe miejsce przy drzwiach.- Nie lubię tej całej administracyjnej roboty - odezwał się Grammel przyjaźnie do Luke’a i księżniczki.- Ale ta planeta jest w większej części niezbadana, a ja mam niewiele czasu.Czasami moje decyzje muszą być prędkie i surowe.Musicie wiedzieć, że jedynie stopień rozwoju umiejętności wymyślania bardziej skomplikowanych rodzajów poniżenia różni te ludzkie zwierzęta pracujące tutaj od tubylców.Ten rodzaj wynalazczości od tysiącleci stanowi nieustanną i godną ubolewania cechę ludzkiego charakteru.Jestem pewien, że wy dwoje okażecie więcej zdrowego rozsądku niż te tępe typy, które dopiero co wyszły - usiadł na skraju biurka, uderzając o krawędź czerwoną końcówką prętu.Luke obserwował to z niepokojem.- Powiedziałem już, kapitanie - powtórzył Luke - że najprawdopodobniej zgubiliśmy nasze dokumenty podczas walki.Musiały wpaść do błota.Gdyby pan pozwolił nam tam wrócić, jestem pewien, że znaleźlibyśmy je.Chyba że - dodał z nagłym zatroskaniem - ktoś zjawił się tam po bójce i ukradł je.- Och, myślę, że żaden z naszych ciężko pracujących obywateli nie zrobiłby czegoś tak niegodziwego - odrzekł z przekonaniem Grammel.- Lecz jeśli idzie o ścisłość, nie wierzę w to, że one tam leżą [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl odbijak.htw.pl
.Na twarzy kapitana odmalowało się zdziwienie.- Tak, proszę go wprowadzić - żołnierz odmaszerował do drzwi.Niewielka, szczelnie opatulona postać weszła do sali i wdała się w cichą rozmowę z Grammelem.Luke był w stanie wychwycić tylko pojedyncze słowa.Korzystając z chwili nieuwagi strażników, wyszeptał do Leii:- Nie podoba mi się to.- Masz wyjątkowe zdolności do sprowadzania nawet najbardziej tragicznych okoliczności do banału - odparła.Luke poczuł się urażony.Kapitan skończył rozmowę z karłowatą postacią, która pospiesznie skłoniła się i opuściła salę.Luke zastanawiał się, czy to, co kryło się pod obszernym płaszczem było człowiekiem, czy być może jednym z tubylców.Jego rozważania przerwał głos Grammela:- To wy, górnicy, zaczęliście bójkę - stwierdził kapitan, wyraźnie wykluczając Leię i Luke’a z tej kategorii.- Ach, kapitanie ale.- wtrącił uniżonym tonem jeden z trójki.- Sprowokowano nas.Próbowaliśmy tylko przestrzegać prawa miejskiego dotyczącego bójek.- Łamiąc je? - spytał Grammel - i atakując tę młodą damę?- To nie było na serio - zaryzykował stwierdzenie mężczyzna.- Chcieliśmy się trochę zabawić.- Ta zabawa będzie każdego z was kosztować połowę pensji - oznajmił Grammel.- Tym razem okażę wam wyrozumiałość.Mężczyźni nie śmieli okazać radości.- Obowiązujące tutaj prawa są łagodne i zezwalają na znaczną swobodę - popatrzył na nich groźnym wzrokiem.- Jednakże napad w celu usiłowania morderstwa nie jest zalecanym przez Imperium sposobem spędzania wolnego czasu.Cokolwiek - dodał po chwili namysłu - bym sam o tym nie myślał.Nabrawszy odwagi, jeden z górników spróbował szczęścia.Wystąpił z szeregu i oświadczył:- Kapitanie, chciałbym złożyć apelację od wyroku.Grammel spojrzał na niego niczym botanik oglądający nowy gatunek rośliny.- Masz do tego prawo.Na jakiej podstawie?- Pobieżność.pobieżność śledztwa i nieformalność rozprawy - wykrztusił mężczyzna.- W porządku.Ponieważ jestem tutaj jedynym przedstawicielem obowiązującego prawodawstwa, sam rozpatrzę twoją apelację - Grammel odczekał chwilę, po czym rzekł: - Twoja apelacja została oddalona.- W takim razie odwołam się do przedstawicielstwa imperialnego Departamentu Bogactw Naturalnych i Górnictwa - zripostował górnik.- Chcę, aby rozprawa odbyła się w innych warunkach.- Oczywiście - przyznał mu rację Grammel.Podszedł do ściany za biurkiem.Wziąwszy do ręki leżący tam długi, cienki, plastykowy pręt, wyszedł zza biurka i nacisnął włącznik na jednym z jego końców.- Rozmowa została nagrana - poinformował wszystkich obecnych.Wcisnął inny przycisk i na lśniącej powierzchni prętu ukazała się ruchoma linia słów.Gdy nagranie się skończyło, Grammel raptownie uniósł pręt i wbił twardą, plastikową końcówkę w lewe oko sprzeczającego się górnika.Krew rozprysła się we wszystkich kierunkach, a górnik padł, wyjąc z bólu.Jeden z jego przerażonych kompanów schylił się nad nim, usiłując zatamować upływ krwi ze zmasakrowanego oczodołu.Krew zalała całą twarz górnika i spływała po jego bluzie roboczej.- Wy trzej jesteście wolni - niedbale rzucił Grammel, jakby nic nadzwyczajnego się nie wydarzyło.- Sierżancie!- Tak jest, kapitanie?- Zamknijcie tych trzech.Ich towarzysze mają do nich dołączyć, gdy tylko będą w stanie.Niech przez jakiś czas posiedzą i przemyślą całą sprawę.Zanotujcie ich nazwiska i kody identyfikacyjne, tak by można było bez kłopotów wyegzekwować grzywnę.Chyba że - przerwał, znacząco uderzając zakrwawionym prętem w dłoń - ktoś jeszcze chciałby się odwołać od mojego wyroku?Podczas gdy dwaj górnicy wlekli swego nieprzytomnego towarzysza do wyjścia, Grammel powiedział do nich:- Jak wiecie, zostało mu jeszcze jedno oko.To wszystko jest tutaj nagrane.Przynieście go tutaj, gdy poczuje się lepiej, aby mógł to jeszcze raz zobaczyć.Sierżant odprowadził podwładnych i skazanych do drzwi, po czym powrócił na swe stałe miejsce przy drzwiach.- Nie lubię tej całej administracyjnej roboty - odezwał się Grammel przyjaźnie do Luke’a i księżniczki.- Ale ta planeta jest w większej części niezbadana, a ja mam niewiele czasu.Czasami moje decyzje muszą być prędkie i surowe.Musicie wiedzieć, że jedynie stopień rozwoju umiejętności wymyślania bardziej skomplikowanych rodzajów poniżenia różni te ludzkie zwierzęta pracujące tutaj od tubylców.Ten rodzaj wynalazczości od tysiącleci stanowi nieustanną i godną ubolewania cechę ludzkiego charakteru.Jestem pewien, że wy dwoje okażecie więcej zdrowego rozsądku niż te tępe typy, które dopiero co wyszły - usiadł na skraju biurka, uderzając o krawędź czerwoną końcówką prętu.Luke obserwował to z niepokojem.- Powiedziałem już, kapitanie - powtórzył Luke - że najprawdopodobniej zgubiliśmy nasze dokumenty podczas walki.Musiały wpaść do błota.Gdyby pan pozwolił nam tam wrócić, jestem pewien, że znaleźlibyśmy je.Chyba że - dodał z nagłym zatroskaniem - ktoś zjawił się tam po bójce i ukradł je.- Och, myślę, że żaden z naszych ciężko pracujących obywateli nie zrobiłby czegoś tak niegodziwego - odrzekł z przekonaniem Grammel.- Lecz jeśli idzie o ścisłość, nie wierzę w to, że one tam leżą [ Pobierz całość w formacie PDF ]