[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Sądząc z wyglądu mogła być pół Irlandką, pół Włoszką.Jej bursztynowo-oliwkowa skóra wydawała się promieniować ciepłem.Szerokie usta, wydatne wargi - typowa Włoszka.Jednak w tych samych ustach czaiło się coś typowego dla Irlandczyków - przekorny, lekko skrzywiony uśmiech, przydający aurę tajemniczości.Jej oczy miały na pozór zdecydowany kolor wyspiarskiej zieleni, który jednak krył w sobie migdałowy odcień.Spodobały mu się długie, błyszczące, kasztanowe włosy.Wśród osób ubranych w tweedowe marynarki, jednolite garnitury i proste suknie, wyróżniała się w swoim ciemnoniebieskim sweterku i w podkreślających jej fenomenalną figurę jasnych dżinsach.Jednak tym, co najbardziej zwróciło uwagę Harry’ego, był jej umysł - niezwykle sprawny, bystry i dociekliwy.Miała dużą wiedzę.Zorientował się później, że najprawdopodobniej uraził pozostałych dyskutantów, poświęcając jej zbyt wiele czasu i uwagi.Gdy spotkanie dobiegło końca, podszedł do niej, zanim opuściła salę.- Chciałbym podziękować za to, że dzięki pani ta sesja stała się o wiele bardziej interesująca, niż przeciętny wykład czy dyskusja, ale niestety nie znam nawet pani imienia.Uśmiechnęła się przekornie.- Rita Marzano.- Marzano.Miałem wrażenie, że wygląda pani na pół Włoszkę, pół Irlandkę.- Pół-Angielkę, jeśli chodzi o ścisłość - jej uśmiech stał się pełny, wciąż jednak miał w sobie wyraz przekory - mój ojciec był Włochem, ale wychowałam się w Londynie.- Marzano.to nazwisko wydaje się znajome.Ależ oczywiście.Napisała pani książkę.Tytuł.- „Zmienianie jutra”„Zmienianie jutra” to popularnonaukowa książka, będąca rodzajem prognozy na temat przyszłości cywilizacji, której obraz stworzono na podstawie współczesnych odkryć z dziedziny genetyki, biochemii i fizyki.Opublikowano ją w Stanach Zjednoczonych i znalazła się na kilku listach bestsellerów.- Czytałeś ją? - zapytała.- Nie - przyznał uczciwie.- Mój brytyjski wydawca przysłał na obecną konferencję kilkaset egzemplarzy.Są w sprzedaży w korytarzu, obok biura prasowego.- Zerknęła na zegarek.- Właśnie za chwilę mam je podpisywać.Jeśli chciałbyś otrzymać autograf, dostaniesz go poza kolejnością.Tej nocy nie mógł odłożyć książki, dopóki nie przeczytał jej do ostatniej strony.Skończył o trzeciej nad ranem.Był zafascynowany sposobem pisania i grupowania faktów przez autorkę.Niekonwencjonalne, a przy tym logiczne podejście do zagadnień wywarło na nim ogromne wrażenie - uderzająco przypominało jego własny sposób rozumowania.Momentami wydawało mu się, że czyta książkę napisaną przez siebie.W sobotę przespał poranne wykłady, a większą część popołudnia spędził na poszukiwaniu Rity.Nie mógł jej znaleźć.Gdy jej nie szukał, cały czas o niej myślał.Kiedy wziął prysznic i ubrał się na wieczorną galę, zdał sobie sprawę, że nie jest w stanie przypomnieć sobie ani jednego słowa z odczytów, w których uczestniczył.Po raz pierwszy Harry zaczął się zastanawiać, jak może wyglądać życie ustatkowanego małżonka spędzającego resztę swoich dni z jedną kobietą.Był mężczyzną, którego wiele kobiet nazwałoby „niezłą partią”.Miał prawie sto osiemdziesiąt centymetrów wzrostu, ważył siedemdziesiąt dwa kilogramy; ze swoimi szarymi oczami i arystokratycznymi rysami twarzy był atrakcyjny, żeby nie powiedzieć: przystojny.Nigdy jednak nie chciał być niczyją „niezłą partią”.Zawsze marzył o kobiecie, która by mu dorównywała, nie ulegając zbytnio, lecz również nadmiernie nad nim nie dominując.Chciał spędzić życie z osobą dzielącą z nim pracę, poglądy i projekty oraz dającą inspirację do nowych pomysłów.Pomyślał, że może właśnie ją odnalazł.Nie wiedział jednak, co począć.W wieku trzydziestu trzech lat, po ośmioletnich studiach, miał za sobą zbyt wiele czasu spędzonego na nauce i pracy naukowej, a zbyt mało na uczeniu się tak zwanych „rytuałów dworu”.Program wieczoru zawierał filmową prezentację największych dokonań w ramach Roku Geofizyki ONZ, bankiet i pokaz, po którym, przy akompaniamencie dwunastoosobowego zespołu, miała zacząć się zabawą taneczna.Zazwyczaj, jeśli w ogóle by się gdzieś wybrał, to tylko na film.Jednak istniała szansa, że podczas jednej z imprez zobaczy Ritę.Siedziała w ostatnim rzędzie, w hotelowym holu konferencyjnym, gdzie za chwilę miała się odbyć projekcja filmu.Wydawało się, że jest sama, i gdy go zobaczyła, uśmiechnęła się przekornie.- Szukałem cię przez cały dzień - powiedział z niepohamowaną szczerością.Miał nadzieję, że nie zauważyła rumieńca, który w tej samej chwili wybiegł mu na twarz.- Zaczęło mi się nudzić i poszłam po zakupy.Podoba ci się moja nowa sukienka?Suknia nie mogła dodać jej urody, ale z pewnością podkreślała wszystko, czym obdarzyła ją natura.Była uszyta z zielonego materiału, miała długie rękawy, beżowe guziki i sięgała do samej ziemi - harmonizowała z kolorem jej oczu, natomiast włosy, poprzez kontrast, wydawały się teraz jaśniejsze.Kreacja miała spory dekolt, co było rzadkością na zazwyczaj sztywnych konferencjach naukowych.Przylegający do ciała jedwabisty materiał podkreślał kształt piersi.Przy niewielkich staraniach mogła oczarować go tak szybko, jak dźwięk fletu zniewala kobrę.- Podoba mi się - stwierdził, starając się nie wpatrywać zbyt natarczywie.- Dlaczego szukałeś mnie przez cały dzień?- Chodziło oczywiście o książkę.Chciałbym o niej porozmawiać, jeśli masz wolną minutę.- Minutę?- Albo godzinę.- Albo godzinę?A niech to.Znowu się rumienił.Czuł się, jak mały chłopczyk z prowincjonalnej farmy w Indianie.- Cóż.Rozejrzała się po holu konferencyjnym, odwróciła się z powrotem do Harry’ego i uśmiechając się stwierdziła:- Gdybyśmy zrezygnowali z tej imprezy, moglibyśmy rozmawiać przez cały wieczór.- Nie chcesz obejrzeć tego filmu?- Nie.Poza tym kolacja będzie okropna, pokaz zbyt tradycyjny, a zespół na pewno będzie fałszować.- Kolacja we dwoje?- To byłoby wspaniałe.- Może zaczniemy od małego drinka w Deux Magots?- Cudownie.- A potem zjemy coś w Lapérouse? Przez moment spochmurniała.- To drogie miejsce.Nie musisz się tak wykosztowywać.Piwo wprawia mnie w równie dobry nastrój jak szampan.- To dla mnie wyjątkowa okazja.Może również i dla ciebie?Kolacja była wyśmienita.W całym Paryżu nie znalazłoby się miejsce tak romantyczne, jak stolik w górnym pomieszczeniu Lapérouse.Niskie sklepienie i malowidła na popękanych ścianach nadawały restauracji przytulną i spokojną atmosferę.Z miejsca, gdzie siedzieli, rozciągał się widok na spowite nocą miasto.Pod nimi rozciągała się ciemna wstęga rzeki z migocącymi smugami odbitego światła.Przypominała rozwinięty, jedwabny szal jakiegoś olbrzyma z kart baśni.Zjedli doskonałe oie rôtie aux pruneaux, a na deser zamówili małe, słodkie truskawki, w wyśmienitym zabaglione.W trakcie posiłku rozmawiali ze swobodą pary przyjaciół, jadających wspólne kolacje co najmniej od dziesięciu lat.W trakcie jedzenia pieczonej gęsi Harry zorientował się, że ani razu nie poruszyli jeszcze tematu książki, chociaż zdążyli już rozmawiać o sztuce, literaturze, gotowaniu i wielu innych rzeczach, a nowe słowa wciąż cisnęły się na usta.Gdy wypił swoją lampkę koniaku, wcale nie miał zamiaru kończyć tak miło rozpoczętego wieczoru.Rita była tego samego zdania.- Przy wyborze posiłku zachowaliśmy się jak rodowici Francuzi.Pobądźmy więc teraz turystami.- Co masz na myśli?Z chwilą wejścia do salonu Crazy Horse wszystkie zmysły zostały zaatakowane eksplozją nadmiaru wrażeń.Gośćmi byli Amerykanie, Niemcy, Szwedzi, Włosi, Japończycy, Arabowie, Brytyjczycy, Grecy, a nawet kilku Francuzów [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl odbijak.htw.pl
.Sądząc z wyglądu mogła być pół Irlandką, pół Włoszką.Jej bursztynowo-oliwkowa skóra wydawała się promieniować ciepłem.Szerokie usta, wydatne wargi - typowa Włoszka.Jednak w tych samych ustach czaiło się coś typowego dla Irlandczyków - przekorny, lekko skrzywiony uśmiech, przydający aurę tajemniczości.Jej oczy miały na pozór zdecydowany kolor wyspiarskiej zieleni, który jednak krył w sobie migdałowy odcień.Spodobały mu się długie, błyszczące, kasztanowe włosy.Wśród osób ubranych w tweedowe marynarki, jednolite garnitury i proste suknie, wyróżniała się w swoim ciemnoniebieskim sweterku i w podkreślających jej fenomenalną figurę jasnych dżinsach.Jednak tym, co najbardziej zwróciło uwagę Harry’ego, był jej umysł - niezwykle sprawny, bystry i dociekliwy.Miała dużą wiedzę.Zorientował się później, że najprawdopodobniej uraził pozostałych dyskutantów, poświęcając jej zbyt wiele czasu i uwagi.Gdy spotkanie dobiegło końca, podszedł do niej, zanim opuściła salę.- Chciałbym podziękować za to, że dzięki pani ta sesja stała się o wiele bardziej interesująca, niż przeciętny wykład czy dyskusja, ale niestety nie znam nawet pani imienia.Uśmiechnęła się przekornie.- Rita Marzano.- Marzano.Miałem wrażenie, że wygląda pani na pół Włoszkę, pół Irlandkę.- Pół-Angielkę, jeśli chodzi o ścisłość - jej uśmiech stał się pełny, wciąż jednak miał w sobie wyraz przekory - mój ojciec był Włochem, ale wychowałam się w Londynie.- Marzano.to nazwisko wydaje się znajome.Ależ oczywiście.Napisała pani książkę.Tytuł.- „Zmienianie jutra”„Zmienianie jutra” to popularnonaukowa książka, będąca rodzajem prognozy na temat przyszłości cywilizacji, której obraz stworzono na podstawie współczesnych odkryć z dziedziny genetyki, biochemii i fizyki.Opublikowano ją w Stanach Zjednoczonych i znalazła się na kilku listach bestsellerów.- Czytałeś ją? - zapytała.- Nie - przyznał uczciwie.- Mój brytyjski wydawca przysłał na obecną konferencję kilkaset egzemplarzy.Są w sprzedaży w korytarzu, obok biura prasowego.- Zerknęła na zegarek.- Właśnie za chwilę mam je podpisywać.Jeśli chciałbyś otrzymać autograf, dostaniesz go poza kolejnością.Tej nocy nie mógł odłożyć książki, dopóki nie przeczytał jej do ostatniej strony.Skończył o trzeciej nad ranem.Był zafascynowany sposobem pisania i grupowania faktów przez autorkę.Niekonwencjonalne, a przy tym logiczne podejście do zagadnień wywarło na nim ogromne wrażenie - uderzająco przypominało jego własny sposób rozumowania.Momentami wydawało mu się, że czyta książkę napisaną przez siebie.W sobotę przespał poranne wykłady, a większą część popołudnia spędził na poszukiwaniu Rity.Nie mógł jej znaleźć.Gdy jej nie szukał, cały czas o niej myślał.Kiedy wziął prysznic i ubrał się na wieczorną galę, zdał sobie sprawę, że nie jest w stanie przypomnieć sobie ani jednego słowa z odczytów, w których uczestniczył.Po raz pierwszy Harry zaczął się zastanawiać, jak może wyglądać życie ustatkowanego małżonka spędzającego resztę swoich dni z jedną kobietą.Był mężczyzną, którego wiele kobiet nazwałoby „niezłą partią”.Miał prawie sto osiemdziesiąt centymetrów wzrostu, ważył siedemdziesiąt dwa kilogramy; ze swoimi szarymi oczami i arystokratycznymi rysami twarzy był atrakcyjny, żeby nie powiedzieć: przystojny.Nigdy jednak nie chciał być niczyją „niezłą partią”.Zawsze marzył o kobiecie, która by mu dorównywała, nie ulegając zbytnio, lecz również nadmiernie nad nim nie dominując.Chciał spędzić życie z osobą dzielącą z nim pracę, poglądy i projekty oraz dającą inspirację do nowych pomysłów.Pomyślał, że może właśnie ją odnalazł.Nie wiedział jednak, co począć.W wieku trzydziestu trzech lat, po ośmioletnich studiach, miał za sobą zbyt wiele czasu spędzonego na nauce i pracy naukowej, a zbyt mało na uczeniu się tak zwanych „rytuałów dworu”.Program wieczoru zawierał filmową prezentację największych dokonań w ramach Roku Geofizyki ONZ, bankiet i pokaz, po którym, przy akompaniamencie dwunastoosobowego zespołu, miała zacząć się zabawą taneczna.Zazwyczaj, jeśli w ogóle by się gdzieś wybrał, to tylko na film.Jednak istniała szansa, że podczas jednej z imprez zobaczy Ritę.Siedziała w ostatnim rzędzie, w hotelowym holu konferencyjnym, gdzie za chwilę miała się odbyć projekcja filmu.Wydawało się, że jest sama, i gdy go zobaczyła, uśmiechnęła się przekornie.- Szukałem cię przez cały dzień - powiedział z niepohamowaną szczerością.Miał nadzieję, że nie zauważyła rumieńca, który w tej samej chwili wybiegł mu na twarz.- Zaczęło mi się nudzić i poszłam po zakupy.Podoba ci się moja nowa sukienka?Suknia nie mogła dodać jej urody, ale z pewnością podkreślała wszystko, czym obdarzyła ją natura.Była uszyta z zielonego materiału, miała długie rękawy, beżowe guziki i sięgała do samej ziemi - harmonizowała z kolorem jej oczu, natomiast włosy, poprzez kontrast, wydawały się teraz jaśniejsze.Kreacja miała spory dekolt, co było rzadkością na zazwyczaj sztywnych konferencjach naukowych.Przylegający do ciała jedwabisty materiał podkreślał kształt piersi.Przy niewielkich staraniach mogła oczarować go tak szybko, jak dźwięk fletu zniewala kobrę.- Podoba mi się - stwierdził, starając się nie wpatrywać zbyt natarczywie.- Dlaczego szukałeś mnie przez cały dzień?- Chodziło oczywiście o książkę.Chciałbym o niej porozmawiać, jeśli masz wolną minutę.- Minutę?- Albo godzinę.- Albo godzinę?A niech to.Znowu się rumienił.Czuł się, jak mały chłopczyk z prowincjonalnej farmy w Indianie.- Cóż.Rozejrzała się po holu konferencyjnym, odwróciła się z powrotem do Harry’ego i uśmiechając się stwierdziła:- Gdybyśmy zrezygnowali z tej imprezy, moglibyśmy rozmawiać przez cały wieczór.- Nie chcesz obejrzeć tego filmu?- Nie.Poza tym kolacja będzie okropna, pokaz zbyt tradycyjny, a zespół na pewno będzie fałszować.- Kolacja we dwoje?- To byłoby wspaniałe.- Może zaczniemy od małego drinka w Deux Magots?- Cudownie.- A potem zjemy coś w Lapérouse? Przez moment spochmurniała.- To drogie miejsce.Nie musisz się tak wykosztowywać.Piwo wprawia mnie w równie dobry nastrój jak szampan.- To dla mnie wyjątkowa okazja.Może również i dla ciebie?Kolacja była wyśmienita.W całym Paryżu nie znalazłoby się miejsce tak romantyczne, jak stolik w górnym pomieszczeniu Lapérouse.Niskie sklepienie i malowidła na popękanych ścianach nadawały restauracji przytulną i spokojną atmosferę.Z miejsca, gdzie siedzieli, rozciągał się widok na spowite nocą miasto.Pod nimi rozciągała się ciemna wstęga rzeki z migocącymi smugami odbitego światła.Przypominała rozwinięty, jedwabny szal jakiegoś olbrzyma z kart baśni.Zjedli doskonałe oie rôtie aux pruneaux, a na deser zamówili małe, słodkie truskawki, w wyśmienitym zabaglione.W trakcie posiłku rozmawiali ze swobodą pary przyjaciół, jadających wspólne kolacje co najmniej od dziesięciu lat.W trakcie jedzenia pieczonej gęsi Harry zorientował się, że ani razu nie poruszyli jeszcze tematu książki, chociaż zdążyli już rozmawiać o sztuce, literaturze, gotowaniu i wielu innych rzeczach, a nowe słowa wciąż cisnęły się na usta.Gdy wypił swoją lampkę koniaku, wcale nie miał zamiaru kończyć tak miło rozpoczętego wieczoru.Rita była tego samego zdania.- Przy wyborze posiłku zachowaliśmy się jak rodowici Francuzi.Pobądźmy więc teraz turystami.- Co masz na myśli?Z chwilą wejścia do salonu Crazy Horse wszystkie zmysły zostały zaatakowane eksplozją nadmiaru wrażeń.Gośćmi byli Amerykanie, Niemcy, Szwedzi, Włosi, Japończycy, Arabowie, Brytyjczycy, Grecy, a nawet kilku Francuzów [ Pobierz całość w formacie PDF ]