[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ach tak? Co mają wspólnego okultystyczne przesądy z trzeźwym pragmatyzmem? Dlaczego obrotny biznesmen, ceniący zdroworozsądkowe prawa, reguły i metody kapitalizmu, popiera takie dziwne miejsce jak Znak Pentagramu?Ciekawe.Oczywiście istniały znikome szansę, żeby Palmer Boothe zadawał się z osobnikami pokroju McCaffreya, Hoffritza czy Rinka.Jego nazwisko na liście klientów Scaldonego jeszcze nie świadczyło o powiązaniach ze sprawą McCaffreya.Nie każdy, kto kupował w Znaku Pentagramu, musiał uczestniczyć w tej konspiracji.Niemniej Dan otworzył prywatny notes z adresami Scaldonego - przedmiot, który wywołał konfrontację z Mondale’em - i przekartkował do litery B, żeby sprawdzić, czy Palmer Boothe był więcej niż zwykłym klientem.Nie znalazł nazwiska biznesmena.Co pewnie znaczyło, że Boothe kontaktował się z Josephem Scaldonem wyłącznie jako okazjonalny nabywca okultystycznych książek i artefaktów.Dan sięgnął do wewnętrznej kieszeni marynarki i wyjął notes z adresami Dylana McCaffreya.Tam też nie znalazł nazwiska Boothe.Ślepy zaułek.Wiedział, że tak będzie.Po namyśle poszukał w notesie McCaffreya nazwiska Alberta Uhlandera.Autor tam był, pod tym samym adresem i numerem telefonu w Ojai.Znowu zajrzał do notesu Scaldonego.Uhlander również tam figurował.Pisarz z pewnością nie był tylko zwykłym klientem Znaku Pentagramu.Stanowił integralną część tajemniczego projektu, nad którym pracowali Hoffritz i McCaffrey.Ci dwaj rzeczywiście dobrali sobie wesołe towarzystwo.Dan zastanawiał się, co robili na spotkaniach.Porównywali ulubione marki nietoperzowego gówna? Przyrządzali smakowite przekąski z wężowych oczu? Dyskutowali o megalomańskich planach powszechnego prania mózgów i przejęcia władzy nad światem?Torturowali małe dziewczynki?Drukarka wyrzuciła piętnastą i ostatnią stronicę dużo wcześniej, nim Dan skończył przeglądać pozostałych czternaście.Zebrał je, spiął zszywaczem, złożył i wepchnął do kieszeni.Lista klientów zawierała prawie trzysta nazwisk, które chciał spokojnie przestudiować później, w domu przy piwie, gdzie będzie mógł się lepiej skoncentrować.Znalazł puste pudełko po papeterii i włożył do niego notes z adresami Dylana McCaffreya, mniejszy notes Scaldonego i kilka innych przedmiotów.Wyniósł pudełko z zaplecza przez sklep, gdzie ludzie koronera pakowali do worka ohydnie zmasakrowane ciało Josepha Scaldonego, i wyszedł na ulicę.Tłumek ciekawskich przerzedził się, może z powodu zimnej nocy.Kilku przemarzniętych reporterów wciąż sterczało w pobliżu okultystycznego sklepu, z głowami wtulonymi w ramiona i rękami w kieszeniach.Przenikliwy wiatr świszczał i zawodził po Bulwarze Ventura, wysysając ciepło z miasta i wszystkich mieszkańców.Powietrze było ciężkie i wilgotne.Zanosiło się na deszcz jeszcze przed świtem.Nolan Swayze, najmłodszy z mundurowych policjantów na posterunku przed frontem Znaku Pentagramu, przyjął pudełko, które podał mu Dan.- Nolan, zabierzesz to do East Valley i dasz maszynistkom.W środku są dwa notesy z adresami.Chcę, żeby przepisano zawartość obydwóch i niech wszyscy detektywi ze specjalnego oddziału dostaną jutro rano kopię transkrypcji dołączoną do pakietów informacyjnych.- Zrobi się - mruknął Swayze.- Jest też dyskietka.Niech wydrukują zawartość i zrobią kopie.I tam jest kalendarz z datami spotkań.- Kopie dla wszystkich?- Szybko chwytasz.Swayze kiwnął głową.- Zamierzam zostać szefem policji.- Niezły plan.- Matka będzie dumna.- Jeśli ci na tym zależy, mądrzej będzie zostać zwykłym krawężnikiem.Mam tutaj plik faktur.- Niech przepiszą treść w bardziej poręcznym formacie.- Właśnie - przytaknął Dan.- Z kopiami dla wszystkich.- Może nawet zostaniesz burmistrzem.- Wymyśliłem już swój slogan wyborczy.„Przebudujmy L.A.”.- Czemu nie? Sprawdza się na wszystkich innych kandydatach od trzydziestu lat.- Ta książka.?- Książeczka czekowa - wyjaśnił Dan.- Chce pan, żeby przepisano informacje z odcinków, z kopiami dla wszystkich.Może nawet zostanę gubernatorem.- Nie, to posada nie dla ciebie.- Dlaczego?- Musiałbyś mieszkać w Sacramento.- Hej, racja.Wolę cywilizację.Obiad się spóźnił, ponieważ musieli posprzątać kuchnię.Wodę na spaghetti trzeba było wylać: pływały w niej kawałki roztrzaskanego radia.Laura wyszorowała garnek, napełniła go ponownie i postawiła na palniku.Zanim usiedli do stołu, zupełnie straciła apetyt.Nie mogła jeść, bo w wyobraźni ciągle widziała radio obdarzone własnym demonicznym życiem.Kuchnię wypełniały smakowite aromaty czosnku, parmezanu i sosu pomidorowego, ale spod nich przebijał nikły swąd spalonego plastiku i rozgrzanego metalu, który przypominał (to szaleństwo, ale naprawdę tak myślała, Boże jej dopomóż) olfaktoryczny ślad obecności jakiegoś złego ducha.Earl Benton zjadł więcej od niej, ale niezbyt wiele.Niewiele również mówił.Wpatrywał się w swój talerz, nawet kiedy robił długą przerwę między kolejnymi kęsami, i tylko raz podniósł wzrok, żeby zerknąć na koniec kuchennego blatu, gdzie przedtem stało sony.Zwykle energiczny i rzeczowy, teraz wydawał się zagubiony; jego oczy miały nieobecny wyraz.Melanie również miała nieobecne spojrzenie, ale zjadła więcej od Laury i Earla [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • odbijak.htw.pl