[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tymczasem młody sierżant musiał odegrać swoją rolę.Nie było szans, żeby Nevan mógł sam zasugerować sześciu Krygolitów, na dodatek z powodzeniem, od którego zależało ich życie.Jeśli żołnierze osiągną jedynie stan niepewności, zamiast natychmiastowego przekonania o konieczności wykonania rozkazu – otworzą ogień.Tak byli wyszkoleni.Mieli tylko jedną okazję, by zrobić to dobrze.– Nie używaj swojego translatora.Nawet nie otwieraj ust.Tylko myśl o sugestii.Jesteś krygolickim Uniferem, wydającym rozkaz żołnierzom w polu.Muszą cię usłuchać.Wstali.Gdy Conner skinął głową, Straat-ien wyszedł zza zakrętu korytarza i zuchwale popatrzył przed siebie.Tylko raz mieli możliwość spojrzeć na żołnierzy wroga.Wystarczyło to, by ich zapamiętać.Dwóch Krygolitów natychmiast podniosło wzrok.Nevan odwzajemnił spojrzenie, czując jak pot spływa mu po żebrach.Wciąż powtarzał rozkaz w myśli, a mięśnie napięły mu się z wysiłku.Conner stanął obok niego, intensywnie patrząc na wprost.Czwórka pozostałych czworonogów odsunęła się od potężnego działa i podeszła do swoich braci.Minęła chwila.Ciężka chwila.Nagle insekty jednocześnie wyjęły broń osobistą.Nevan słyszał, jak sierżant głośno wciągnął powietrze, ale nie mógł poświęcić ani odrobiny energii by go upomnieć.Jego własna broń wisiała bezużytecznie u boku.Na szczęście Kiygolitów nie można było zaliczyć do geniuszy.Zwykle myśleli oni i działali jako grupa.Jeśli jeden się podporządkował, pozostali skłaniali się ku temu samemu.Wymachując bronią szóstka Krygolitów ruszyła wzdłuż korytarza.Jeden przeszedł tak blisko Nevana, że aż nastąpił kontakt fizyczny.Mała, czarna źrenica poruszała się nerwowo, stworzenie zawahało się, ale po chwili chwiejnie rzuciło się w pościg za swoimi towarzyszami.Było wyraźnie rozkojarzone, ale dopóki działało na bezpośredni rozkaz Wysokiego Unifera, nie mogło sobie pozwolić na żadne wątpliwości.Nevan wiedział, że to się rychło zmieni; gdy tylko osłabnie moc umysłowej sugestii narzuconej przez niego i Connera.Gdy to się stanie, szóstka zwolni, zamruga, popatrzy na siebie w poszukiwaniu wyjaśnienia.Wreszcie zrozumieją i szybko wrócą na swoją poprzednią pozycję.Lepiej, żeby do tego czasu obaj Ziemianie zniknęli.Krygolici pośpiesznie przeszli do następnego korytarza.Rozkazano im odeprzeć ewentualny kontratak.Bez trudu można było zauważyć, że żaden atak nie ma miejsca i nawet nic go nie zapowiada, ale mimo to dokładnie badali otoczenie.Stopniowo ich wysiłki słabły.Rozkaz to rozkaz, lecz żadne z nich nie mogło sobie przypomnieć kiedy i jak go dostali.Nie pamiętali też nazwiska dowodzącego Unifera, w imieniu którego rozkaz ten wydano.Dwaj przystanęli, by skonfrontować wrażenia.Masowe wprowadzanie w błąd nie było czymś nieznanym w sytuacjach bojowych.Czy ten rozkaz wydano, czy nie? Nadeszła pora, by zadać kilka pytań.Unikając groźnie pulsującej, ale nie skalibrowanej broni, Conner przeskoczył przez improwizowaną barykadę i wpadł do przedziału łodzi ratunkowych.Straat-ien był tuż za nim.Mijając niedokładnie działającą broń obaj mężczyźni popatrzyli tęsknie na nią, na wąską lufę i na podłączony magazynek wybuchowych, przebijających pancerz pocisków.Gdyby zostali przy niej przez chwilę, były duże szansę, że rozpętaliby tu piekło.zanim by ich zabito.Conner uruchomił zasilanie najbliższej rury zawierającej łódź.Wodoszczelne drzwi odsunęły się na bok odsłaniając pojazd znacznie większy, niż potrzebowali.Mógł pomieścić aż do czterdziestu Ziemian i Massudów.Nevan zerknął za siebie, ale w korytarzu ujrzał jedynie dym i mgłę.Jeśli znajdowali się tam inni, co przeżyli atak i jeszcze nie dali się złapać, będą musieli sami znaleźć drogę do hangaru łodzi ratunkowych.Ważne było, aby komuś udało się uciec, by mógł dowództwu zdać bezpośredni raport o katastrofie.Wdrapali się do pojazdu.Conner wślizgnął się na fotel pilota i włączył konsolę.Gdy z tyłu zamknęła się wodoszczelna grodź, przed nimi otworzyły się zewnętrzne wrota, ukazując kilku zaskoczonych Krygolitów niezgrabnie przepływających obok.Ze swoimi pękatymi aparatami tlenowymi i z jednostkami napędowymi wyglądali wyjątkowo mało hydrodynamicznie.Ale to nie miało destruktywnego wpływu na ich działalność, przypomniał sobie Nevan.Jeden z płynących Krygolitów zdołał niezdarnie usunąć się z drogi.Jego kompani mieli mniej szczęścia i gdy Conner dodał gazu, łódź rąbnęła w nich obu.Gdy Nevan obejrzał się, zobaczył jak obaj gmerają przy swoich uszkodzonych butlach tlenowych.Po chwili wszelkie ruchy ustały.Conner pstryknął włącznikiem, który powinien doprowadzić ich do Bazy Atilla.Łódź ratunkowa wynurzyła się na powierzchnię i pognała na południe.We wstecznym wizjerze widać było dym i pojedyncze płomienie, unoszące się z podobnego do wyspy modułu dowodzenia, przechwyconego przez wroga.Gdy systemy obronne modułu zostały wyłączone, podpłynął do niego i przycumował krygolicki transportowiec, z którego wyładowywały się świeże oddziały, nie skrępowane żadnymi dodatkowymi aparatami oddechowymi.Bitwa była zakończona [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl odbijak.htw.pl
.Tymczasem młody sierżant musiał odegrać swoją rolę.Nie było szans, żeby Nevan mógł sam zasugerować sześciu Krygolitów, na dodatek z powodzeniem, od którego zależało ich życie.Jeśli żołnierze osiągną jedynie stan niepewności, zamiast natychmiastowego przekonania o konieczności wykonania rozkazu – otworzą ogień.Tak byli wyszkoleni.Mieli tylko jedną okazję, by zrobić to dobrze.– Nie używaj swojego translatora.Nawet nie otwieraj ust.Tylko myśl o sugestii.Jesteś krygolickim Uniferem, wydającym rozkaz żołnierzom w polu.Muszą cię usłuchać.Wstali.Gdy Conner skinął głową, Straat-ien wyszedł zza zakrętu korytarza i zuchwale popatrzył przed siebie.Tylko raz mieli możliwość spojrzeć na żołnierzy wroga.Wystarczyło to, by ich zapamiętać.Dwóch Krygolitów natychmiast podniosło wzrok.Nevan odwzajemnił spojrzenie, czując jak pot spływa mu po żebrach.Wciąż powtarzał rozkaz w myśli, a mięśnie napięły mu się z wysiłku.Conner stanął obok niego, intensywnie patrząc na wprost.Czwórka pozostałych czworonogów odsunęła się od potężnego działa i podeszła do swoich braci.Minęła chwila.Ciężka chwila.Nagle insekty jednocześnie wyjęły broń osobistą.Nevan słyszał, jak sierżant głośno wciągnął powietrze, ale nie mógł poświęcić ani odrobiny energii by go upomnieć.Jego własna broń wisiała bezużytecznie u boku.Na szczęście Kiygolitów nie można było zaliczyć do geniuszy.Zwykle myśleli oni i działali jako grupa.Jeśli jeden się podporządkował, pozostali skłaniali się ku temu samemu.Wymachując bronią szóstka Krygolitów ruszyła wzdłuż korytarza.Jeden przeszedł tak blisko Nevana, że aż nastąpił kontakt fizyczny.Mała, czarna źrenica poruszała się nerwowo, stworzenie zawahało się, ale po chwili chwiejnie rzuciło się w pościg za swoimi towarzyszami.Było wyraźnie rozkojarzone, ale dopóki działało na bezpośredni rozkaz Wysokiego Unifera, nie mogło sobie pozwolić na żadne wątpliwości.Nevan wiedział, że to się rychło zmieni; gdy tylko osłabnie moc umysłowej sugestii narzuconej przez niego i Connera.Gdy to się stanie, szóstka zwolni, zamruga, popatrzy na siebie w poszukiwaniu wyjaśnienia.Wreszcie zrozumieją i szybko wrócą na swoją poprzednią pozycję.Lepiej, żeby do tego czasu obaj Ziemianie zniknęli.Krygolici pośpiesznie przeszli do następnego korytarza.Rozkazano im odeprzeć ewentualny kontratak.Bez trudu można było zauważyć, że żaden atak nie ma miejsca i nawet nic go nie zapowiada, ale mimo to dokładnie badali otoczenie.Stopniowo ich wysiłki słabły.Rozkaz to rozkaz, lecz żadne z nich nie mogło sobie przypomnieć kiedy i jak go dostali.Nie pamiętali też nazwiska dowodzącego Unifera, w imieniu którego rozkaz ten wydano.Dwaj przystanęli, by skonfrontować wrażenia.Masowe wprowadzanie w błąd nie było czymś nieznanym w sytuacjach bojowych.Czy ten rozkaz wydano, czy nie? Nadeszła pora, by zadać kilka pytań.Unikając groźnie pulsującej, ale nie skalibrowanej broni, Conner przeskoczył przez improwizowaną barykadę i wpadł do przedziału łodzi ratunkowych.Straat-ien był tuż za nim.Mijając niedokładnie działającą broń obaj mężczyźni popatrzyli tęsknie na nią, na wąską lufę i na podłączony magazynek wybuchowych, przebijających pancerz pocisków.Gdyby zostali przy niej przez chwilę, były duże szansę, że rozpętaliby tu piekło.zanim by ich zabito.Conner uruchomił zasilanie najbliższej rury zawierającej łódź.Wodoszczelne drzwi odsunęły się na bok odsłaniając pojazd znacznie większy, niż potrzebowali.Mógł pomieścić aż do czterdziestu Ziemian i Massudów.Nevan zerknął za siebie, ale w korytarzu ujrzał jedynie dym i mgłę.Jeśli znajdowali się tam inni, co przeżyli atak i jeszcze nie dali się złapać, będą musieli sami znaleźć drogę do hangaru łodzi ratunkowych.Ważne było, aby komuś udało się uciec, by mógł dowództwu zdać bezpośredni raport o katastrofie.Wdrapali się do pojazdu.Conner wślizgnął się na fotel pilota i włączył konsolę.Gdy z tyłu zamknęła się wodoszczelna grodź, przed nimi otworzyły się zewnętrzne wrota, ukazując kilku zaskoczonych Krygolitów niezgrabnie przepływających obok.Ze swoimi pękatymi aparatami tlenowymi i z jednostkami napędowymi wyglądali wyjątkowo mało hydrodynamicznie.Ale to nie miało destruktywnego wpływu na ich działalność, przypomniał sobie Nevan.Jeden z płynących Krygolitów zdołał niezdarnie usunąć się z drogi.Jego kompani mieli mniej szczęścia i gdy Conner dodał gazu, łódź rąbnęła w nich obu.Gdy Nevan obejrzał się, zobaczył jak obaj gmerają przy swoich uszkodzonych butlach tlenowych.Po chwili wszelkie ruchy ustały.Conner pstryknął włącznikiem, który powinien doprowadzić ich do Bazy Atilla.Łódź ratunkowa wynurzyła się na powierzchnię i pognała na południe.We wstecznym wizjerze widać było dym i pojedyncze płomienie, unoszące się z podobnego do wyspy modułu dowodzenia, przechwyconego przez wroga.Gdy systemy obronne modułu zostały wyłączone, podpłynął do niego i przycumował krygolicki transportowiec, z którego wyładowywały się świeże oddziały, nie skrępowane żadnymi dodatkowymi aparatami oddechowymi.Bitwa była zakończona [ Pobierz całość w formacie PDF ]