[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W łazience ofiary nie było żadnych śladów ablucji, mydłoznaleziono suche jak pieprz, ręcznik również, sprawdzono to dokładnie.Majorumiał myśleć szybko i dlatego łazienka poszła na pierwszy ogień.Umyć się tamzatem nie mogłam, nie mówiąc już o tym, że skąd bym wzięła odzież na zmianę.Musiałabym jechać myć się u siebie w domu.Przy najlepszych chęciach inajwiększych staraniach żaden człowiek nie zdoła umyć sobie czegokolwiek, niemyjąc przy okazji rąk.W ostateczności mogłabym się umyć, a potem te ręce nanowo zabrudzić, ale wówczas w żaden sposób nie zmieściłabym się w czasie.Majorzbadał rzecz gruntownie, żeby się mnie wreszcie pozbyć.Przejeżdżający kołomojego domu radiowóz milicji widział mój samochód o jedenastej zero dwa, cozostało niezbicie ustalone.Po awanturach z oponami ciągle jeszcze na mójsamochód zwracano uwagę.A zatem w celu zamordowania Dutkiewicza musiałabym się wybrać do jego domu na piechotę, potem piechotą wrócić, zmienić odzież, umyćsię, pobrudzić na nowo, ponownie jechać do niego, tym razem samochodem, wejść naczwarte piętro i wezwać milicję.Major uczynił kilka prób i jako absolutne,wręcz nadludzkie minimum dla tych wszystkich machinacji wyszło mu dwadzieściajeden minut i ani grosza mniej.Szesnaście było wykluczone.W morderstwie zatemnie brałam udziału.W żadnym z trzech przestępstw nie brałam bezpośredniegoudziału, w dodatku wszystkie wyszły na jaw niejako dzięki mnie.Co wobec tego,do diabła, właściwie w nich robię.? W naradzie produkcyjnej, prócz majora iporucznika Wilczewskiego, wzięli też udział kapitan Różewicz, porucznik Pietrzaki niejaki porucznik Gumowski, specjalista od czarnego rynku.PorucznikWilczewski zreferował szczegóły poszukiwań w Szwecji.- Niech to ciężki szlagtrafi - rzekł z posępną irytacją.- Cholerny kraj, można tam na głowie stawać inikogo to nie obhodzi! - Po jakiemu gadałeś? - zainteresował się porucznikGumowski.- Po angielsku.Przeważnie znają.A jak nie, to też się można dogadać,nie wiem jak, ale można.Dużo mi przyszło z tego dogadywania.- Po kolei -zażądał major Fetner.- Mów dokładnie i po kolei, może się coś z tego wyłowi.-Po kolei, to w pierwszym rzucie poleciałem do adresatów.- I co, istnieją? -zdziwił się kapitan Różewicz.- Jak byk.Co do jednego.To znaczy ci w Szwecji,bo w Norwegii nie sprawdzałem.Grzeczni ludzie, uprzejmi, uczynni.Udawałemkumpla tego padalca, Jensena.- Wiedziałeś, jak jest po angielsku padalec? -zainteresował się znów porucznik Gumowski.- Padalec akurat nie, ale na wszelkiwypadek nauczyłem się różnych inwektyw.- Te studia lingwistyczne będzieciekiedy indziej prowadzić - przerwał stanowczo major.- Do rzeczy.I co ciadresaci? - Bardzo się zakłopotali, bo ja, oczywiście, pomyliłem adres i teraznie mogłem go znalezć.Wszyscy uwierzyli, od razu mi opowiedzieli, że już byłypomyłki z paczkami, więc z tym jego adresem jest coś nie w porządku.Rzeczjasna, każdy opowiadał oddzielnie, bo oni się wzajemnie nie znają.Podali numeryi adresy urzędów pocztowych, na które odesłali paczki, trafiłem wszędzie,chociaż o drogę starałem się nie pytać.Raz się tylko wygłupiłem i więcejwolałem nie próbować.W głosie porucznika zadzwięczał ton tak ponurej goryczy,że zainteresowali się wszyscy.Porucznik z pewną niechęcią wyjawił, w jakisposób padł ofiarą obłędnej uczynności tubylców.Stał sobie mianowicie iporównywał plan miasta z napisami na przystanku autobusowym, sprawdzając, czymdojechać do pożądanego urzędu pocztowego.Natychmiast zainteresował się nimjakiś sympatyczny osobnik, który, widząc turystę, z serdeczną życzliwościązaofiarował swoje usługi.Porucznik nie był w stanie wymówić prawidłowo nazwyulicy, wyznał zatem, że zmierza ku poczcie.Osobnik rozpromienił się izakomunikował mu, iż w Sztokholmie znajduje się więcej niż jedna poczta, wcalenie musi jechać gdzieś daleko, bo urząd pocztowy ma pod nosem, zaraz obok.Niebacząc na protesty, doprowadził go pod same drzwi i przypilnował, żeby wszedł dośrodka.Nieszczęściem była to poczta, w której porucznik już przeprowadził swojebadania i nie miał ochoty znów się tam pokazywać, przeczekał zatem chwilę zadrzwiami i wyszedł.Uczynny osobnik stał na przystanku, od razu domyślił się, żeturysta nic nie załatwił, za krótko przebywał na tej poczcie, pewnie matrudności językowe, zaopiekował się nim porządniej i ponownie dowlókł do poczty.Porucznikowi już było gorąco, z rozpaczy nabył znaczek, następnie kolorowąwidokówkę, okropnie drogą, pod wpływem ceny oprzytomniał i wpadł na pomysł, żebyrozpocząć korespondencję.Uczynny osobnik pożegnał go, pokazawszy przedtemskrzynkę listową i poszedł, kiedy jednak porucznik wyjrzał, okazało się, że znówstoi na przystanku.W rezultacie porucznik ukryty za kioskiem z parówkami,musiał przeczekać kilka autobusów, aż wreszcie życzliwy tubylec odjechał.Odowej chwili każdemu, kto pytał, czy nie trzeba mu jakiejś pomocy, odpowiadał, żeogląda miasto i nie zmierza do żadnego celu.- Za to od razu zrozumiałem, jak tosię mogło stać, żeby zupełnie obcy ludzie tak porządnie odsyłali te paczki -dodał z westchnieniem.- Przedtem interes wydawał mi się ryzykowny ipodejrzewałem zmowę.Teraz już nie.Najzwyczajniej w świecie oni są upiornieżyczliwi i uczynni.- A na tych pocztach czego się dowiedziałeś? - Niczego.Niktgo w ogóle nie pamiętał.W trzech wypadkach tylko skojarzyli nazwisko zczłowiekiem.Powiedzieli mi, że był to jakiś chyba młody, zdaje się, że brodatyi wyglądał zwyczajnie.Raz miał ciemne okulary.Nikt go nie znał.- I co,odebrał te paczki bez pokwitowania? Nie pokazywał żadnego dokumentu? - Podał nazwisko i adres nadawcy, zgadzało się, paczki nie były polecone, zabrał je iposzedł w diabły.No i kamień w wodę.Nikogo to kompletnie nie obeszło, nikogonie zainteresowało, tak samo ci cholerni adresaci, pan Jensen-Hansen-Johannsonpoplątał coś z adresem, poprosił, żeby odesłać, no to odesłano i cześć.Jegosprawa i nikt się nie wtrąca.Major westchnął ciężko, bo miał nikłe nadzieje, żew tej Szwecji coś się jednak wyjaśni [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • odbijak.htw.pl