[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ten trzeci czeka chwilę, odwiązuje konia od drzewa, skacze na siodło,rusza za nimi. Na ich miejscu symulowałabym chowanie w piwnicy notariusza po-wiedziałam z rozpędu. A potem, pozbywszy się Mieniuszki, nie zamieszkałbyprzecież obok tej piwnicy razem z koniem, przewiozłabym gdzie indziej, najle-piej do domu Franciszka Włókniewskiego, i tu szybko, szybko, gdzie ukryć, byleprędzej, byle Mieniuszko nie zdążył.Do studni, oczywiście, najszybciej i śladunie ma.Rodzina patrzyła na mnie w milczeniu takim wzrokiem, jakbym znienackaoszalała.Lucyna nagle pojęła, kiwnęła głową ze zrozumieniem. Ale Mieniuszko zdążył rzekła złowieszczo. Zgadł, że to tu, tylkotej studni może nie był pewny.Szukał śladów, może na cmentarzu, może ruinka,może gdzieś rozkopane. I tylko użycie studni nie zostawiało śladów! podchwycił okropnie prze-jęty Michał Olszewski. Nic innego nie dałoby się tak szybko zamaskować!Nagła cisza zapanowała we Frankowej kuchni.Wszyscy w milczeniu patrzylina mnie, na Lucynę i na Michała. No proszę, mówiłam, że studnia rzekła nagłe moja mamusia z wielkimzadowoleniem.Napadłam gwałtownie na Marka. A ty co na to? Czego siedzisz i nic nie mówisz? Ty o tym coś wiesz! Może i wiem przyznał Marek i znów spojrzał na Jędrka, który przy-pomniawszy sobie, że stoi na warcie, o mało nie wyleciał za okno. To jestwłaśnie to, co chciałem wam powiedzieć, żebyście sobie mogli wydedukowaćresztę.Dowiedziałem się trochę bezpośrednio, a trochę ze starych zapisków, bow kościołach i zakrystiach jeszcze się niektóre uchowały.To zależało personalnieod księdza albo od kościelnego; jeżeli nie było pożaru, mieli możliwość schować,z tym że przeważnie chowali księgi parafialne.Ale czasem i inne zapiski również. Czy on już powiedział to coś, co chciał nam powiedzieć? spytała nieuf-nie Teresa, bo Marek przerwał na chwilę.132 Jeszcze nie, ale powie, nie ma obawy zapewniłam ją. Już ja go przy-pilnuję. I czego pan się dowiedział? spytał chciwie Michał. Bardzo to było romantyczne odparł Marek, rezygnując ze znęcania sięnad rodziną. Dawno temu, przed laty, pewnej burzliwej nocy pod kościół pod-jechał wóz zaprzężony w cztery spienione konie. Pod tutejszy kościół? przerwała Lucyna. Pod tutejszy.Z kościoła wyszedł ksiądz i poświęcił ładunek na wozie, poczym konie w galopie odjechały.Na wozie siedziało dwóch ludzi.Jednym z nichbył znany księdzu Franciszek Włókniewski, który złożył ofiarę na kościół w wy-sokości dwustu rubli w złocie.Gdyby nie te dwieście rubli pewnie by ksiądz wy-darzenia nie zapisywał.W każdym razie scena nosiła znamiona wielkiego pośpie-chu. Coś podobnego! wykrzyknęłam zdumiona i bardzo dumna z siebie.Całkiem to samo przywidziało mi się przed chwilą! Pewnie mam widzenia.Czym prędzej opisałam rodzinie ową dramatyczną sceną w posiadłości pra-prababci.Wielki pośpiech, drapieżny, czyhający Mieniuszko, wóz i cztery konie,wszystko się.zgadzało.Nawet pogodą odgadłam, burzliwa, czarna noc. No i proszę, mamy Pytię w rodzinie rzekła drwiąco Lucyna. Trzebają posadzić na trójnogu i trochę okadzić, od razu zgadnie całą resztę. Wynika z tego, że to ona jest najbardziej podobna do prababci, my sięw ogóle nie liczymy zauważyła Teresa z lekką urazą. No pewnie, że jest podobna, jeszcze tego nie dostrzegłaś? Nie wiem, czydo prababci, ale babcia wykapana.Ma takie samo nabożeństwo do gospodarstwadomowego.Rozgorączkowany Michał Olszewski przerwał rozpamiętywanie charakteruprababci i mojego.Zreasumował wnioski i wyszło z nich, że jednak tylko studnia.Zamurowywanie gdziekolwiek trwa zbyt długo, świeży tynk się zawsze odznacza,zakopywanie w ziemi też pozostawia ślady i też trwa.Do studni opuścić łatwo,a wydobyć wręcz przeciwnie.133 Chyba że mieli przygotowany jakiś dół zakończył. Może taki pokartoflach.I na wierzch czegoś szybko narzucili. Dziwię się, że pan to mówi, historyk rzekł Marek zgorszony. Ktojak kto, ale pan powinien wiedzieć, że poświęconych przedmiotów nikt nigdy niezakopywał w ziemi.Wszyscy powinniście to wiedzieć.Dlatego właśnie uważałemza niezbędne powiedzieć wam o tym poświęceniu przed kościołem. No więc studnia, dawno to mówię! zniecierpliwiła się moja mamusia. W ogóle nie rozumiem, na co jeszcze czekacie.!W ten sposób zapadła decyzja rozkopywania następnej studni.Ze wspomnieńFranka wyliczyliśmy sobie mniej więcej daty zasypywania studzien i okazało się,że pierwszą rozkopaliśmy zupełnie niepotrzebnie.Pradziadek zasypał ją w czasie,kiedy o ukrywaniu skarbu nie było jeszcze mowy.Druga studnia powinna być tąwłaściwą.Oczywistą jest rzeczą, że główny problem stanowiła ochrona przed złoczyńcą.Jędrek stanowczo oświadczył, że jeśli ktoś wrzuci z powrotem to, co on wydłu-bie, trafi go na miejscu szlag albo też dostanie ataku szału i poleci lać po pyskuwszystkich chłopów we wsi.Należało tym ewentualnościom przeciwdziałać.Fra-nek znów zaproponował pracę jednym ciągiem, bodaj nawet przez całą noc, z tymże nie w ciemnościach, a przy dobrym oświetleniu.Wykupiłam w okolicy całyzapas przedłużaczy i żarówek.Jędrek i Michał przy montowaniu iluminacji trzyrazy spowodowali tak zwane krótkie spięcie, przy czym raz udało im się pogrążyćw ciemnościach całą wieś.Moja mamusia nie rozstawała się z grabiami, rozsie-wając wszędzie szary piaseczek i przepędzając każdego, kto bezmyślnie zostawiałślady na pielęgnowanym terenie.Michał Olszewski na stałe ulokował halabardęw stodole Franka, ponieważ było mu bardzo niewygodnie jezdzić z nią autobu-sem.Marek w przygotowaniach nie brał udziału [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl odbijak.htw.pl
.Ten trzeci czeka chwilę, odwiązuje konia od drzewa, skacze na siodło,rusza za nimi. Na ich miejscu symulowałabym chowanie w piwnicy notariusza po-wiedziałam z rozpędu. A potem, pozbywszy się Mieniuszki, nie zamieszkałbyprzecież obok tej piwnicy razem z koniem, przewiozłabym gdzie indziej, najle-piej do domu Franciszka Włókniewskiego, i tu szybko, szybko, gdzie ukryć, byleprędzej, byle Mieniuszko nie zdążył.Do studni, oczywiście, najszybciej i śladunie ma.Rodzina patrzyła na mnie w milczeniu takim wzrokiem, jakbym znienackaoszalała.Lucyna nagle pojęła, kiwnęła głową ze zrozumieniem. Ale Mieniuszko zdążył rzekła złowieszczo. Zgadł, że to tu, tylkotej studni może nie był pewny.Szukał śladów, może na cmentarzu, może ruinka,może gdzieś rozkopane. I tylko użycie studni nie zostawiało śladów! podchwycił okropnie prze-jęty Michał Olszewski. Nic innego nie dałoby się tak szybko zamaskować!Nagła cisza zapanowała we Frankowej kuchni.Wszyscy w milczeniu patrzylina mnie, na Lucynę i na Michała. No proszę, mówiłam, że studnia rzekła nagłe moja mamusia z wielkimzadowoleniem.Napadłam gwałtownie na Marka. A ty co na to? Czego siedzisz i nic nie mówisz? Ty o tym coś wiesz! Może i wiem przyznał Marek i znów spojrzał na Jędrka, który przy-pomniawszy sobie, że stoi na warcie, o mało nie wyleciał za okno. To jestwłaśnie to, co chciałem wam powiedzieć, żebyście sobie mogli wydedukowaćresztę.Dowiedziałem się trochę bezpośrednio, a trochę ze starych zapisków, bow kościołach i zakrystiach jeszcze się niektóre uchowały.To zależało personalnieod księdza albo od kościelnego; jeżeli nie było pożaru, mieli możliwość schować,z tym że przeważnie chowali księgi parafialne.Ale czasem i inne zapiski również. Czy on już powiedział to coś, co chciał nam powiedzieć? spytała nieuf-nie Teresa, bo Marek przerwał na chwilę.132 Jeszcze nie, ale powie, nie ma obawy zapewniłam ją. Już ja go przy-pilnuję. I czego pan się dowiedział? spytał chciwie Michał. Bardzo to było romantyczne odparł Marek, rezygnując ze znęcania sięnad rodziną. Dawno temu, przed laty, pewnej burzliwej nocy pod kościół pod-jechał wóz zaprzężony w cztery spienione konie. Pod tutejszy kościół? przerwała Lucyna. Pod tutejszy.Z kościoła wyszedł ksiądz i poświęcił ładunek na wozie, poczym konie w galopie odjechały.Na wozie siedziało dwóch ludzi.Jednym z nichbył znany księdzu Franciszek Włókniewski, który złożył ofiarę na kościół w wy-sokości dwustu rubli w złocie.Gdyby nie te dwieście rubli pewnie by ksiądz wy-darzenia nie zapisywał.W każdym razie scena nosiła znamiona wielkiego pośpie-chu. Coś podobnego! wykrzyknęłam zdumiona i bardzo dumna z siebie.Całkiem to samo przywidziało mi się przed chwilą! Pewnie mam widzenia.Czym prędzej opisałam rodzinie ową dramatyczną sceną w posiadłości pra-prababci.Wielki pośpiech, drapieżny, czyhający Mieniuszko, wóz i cztery konie,wszystko się.zgadzało.Nawet pogodą odgadłam, burzliwa, czarna noc. No i proszę, mamy Pytię w rodzinie rzekła drwiąco Lucyna. Trzebają posadzić na trójnogu i trochę okadzić, od razu zgadnie całą resztę. Wynika z tego, że to ona jest najbardziej podobna do prababci, my sięw ogóle nie liczymy zauważyła Teresa z lekką urazą. No pewnie, że jest podobna, jeszcze tego nie dostrzegłaś? Nie wiem, czydo prababci, ale babcia wykapana.Ma takie samo nabożeństwo do gospodarstwadomowego.Rozgorączkowany Michał Olszewski przerwał rozpamiętywanie charakteruprababci i mojego.Zreasumował wnioski i wyszło z nich, że jednak tylko studnia.Zamurowywanie gdziekolwiek trwa zbyt długo, świeży tynk się zawsze odznacza,zakopywanie w ziemi też pozostawia ślady i też trwa.Do studni opuścić łatwo,a wydobyć wręcz przeciwnie.133 Chyba że mieli przygotowany jakiś dół zakończył. Może taki pokartoflach.I na wierzch czegoś szybko narzucili. Dziwię się, że pan to mówi, historyk rzekł Marek zgorszony. Ktojak kto, ale pan powinien wiedzieć, że poświęconych przedmiotów nikt nigdy niezakopywał w ziemi.Wszyscy powinniście to wiedzieć.Dlatego właśnie uważałemza niezbędne powiedzieć wam o tym poświęceniu przed kościołem. No więc studnia, dawno to mówię! zniecierpliwiła się moja mamusia. W ogóle nie rozumiem, na co jeszcze czekacie.!W ten sposób zapadła decyzja rozkopywania następnej studni.Ze wspomnieńFranka wyliczyliśmy sobie mniej więcej daty zasypywania studzien i okazało się,że pierwszą rozkopaliśmy zupełnie niepotrzebnie.Pradziadek zasypał ją w czasie,kiedy o ukrywaniu skarbu nie było jeszcze mowy.Druga studnia powinna być tąwłaściwą.Oczywistą jest rzeczą, że główny problem stanowiła ochrona przed złoczyńcą.Jędrek stanowczo oświadczył, że jeśli ktoś wrzuci z powrotem to, co on wydłu-bie, trafi go na miejscu szlag albo też dostanie ataku szału i poleci lać po pyskuwszystkich chłopów we wsi.Należało tym ewentualnościom przeciwdziałać.Fra-nek znów zaproponował pracę jednym ciągiem, bodaj nawet przez całą noc, z tymże nie w ciemnościach, a przy dobrym oświetleniu.Wykupiłam w okolicy całyzapas przedłużaczy i żarówek.Jędrek i Michał przy montowaniu iluminacji trzyrazy spowodowali tak zwane krótkie spięcie, przy czym raz udało im się pogrążyćw ciemnościach całą wieś.Moja mamusia nie rozstawała się z grabiami, rozsie-wając wszędzie szary piaseczek i przepędzając każdego, kto bezmyślnie zostawiałślady na pielęgnowanym terenie.Michał Olszewski na stałe ulokował halabardęw stodole Franka, ponieważ było mu bardzo niewygodnie jezdzić z nią autobu-sem.Marek w przygotowaniach nie brał udziału [ Pobierz całość w formacie PDF ]