[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ojciec chwalił go głośno, matka zaś milczała, co u niej było jeszcze wymowniejszą po-chwałą.Pewnego popołudnia zapytała: Czy masz zamiar udzielić nam, Leszku, w prowadzeniu fabryki systematycznej i stałejpomocy? Tak, mamo. Skinął głową. Ale pod pewnymi warunkami. Jakież to są warunki? Chcę, mamo, ustabilizować się. Jak to rozumiesz? Zwyczajnie.Chcę mieć ramy swojej pracy, swoje kompetencje, słowem, swoje ściśleokreślone stanowisko.Pani Eleonora spojrzała nań nie bez zdziwienia. Jesteś naszym synem.91  Czuję się szczęśliwy z tego powodu  ukłonił się z uśmiechem  ale to nie precyzujemego stanowiska.Widzi mama, lubię sytuacje wyrazne.Bardzo wyrazne.Pod względemprawnym również.Otóż dotychczas czerpałem z waszej kieszeni tyle, na ile na pewno niezarobiłem.Obecnie chcę pracować i chcę mieć pensję.Stałą pensję.Nie proponuję wam, by-ście mi oddali całkowity zarząd.Ale powiedzmy, powierzycie mi kierownictwo produkcji. Przecież i obecnie nic ci nie stoi na przeszkodzie w. Owszem.Możecie mnie uważać za dziwaka, ale ja nie potrafię, nie chcę, no i.nie będępracował inaczej.Wiem doskonale, co mi powiesz, mamo.Powiesz, że jestem waszym spad-kobiercą, że wszystko kiedyś będzie moją własnością i że byłoby śmieszne branie posady wprzedsiębiorstwie własnych rodziców.Ale widzicie, do szczęścia, spokoju ducha i do zado-wolenia z siebie potrzebna mi jest osobista niezależność.Muszę mieć pracę swoją, stanowi-sko swoje i pieniądze swoje.I to jest mój warunek.Pan Czyński zrobił nieokreślony ruch ręką. Warunek trochę dziwny, ale ostatecznie nie widzę powodu, by uznać go za niedorzecz-ność. Po co ci to?  krótko zapytała pani Eleonora, patrząc badawczo w oczy synowi. Czy nie wystarczy ci, mamo, jeżeli powiem, że to pragnienie samodzielności? Samodzielność można bardzo zle zużytkować. Zapewne.Ale przecie możecie obwarować się zastrzeżeniami.Na przykład, jeżeli zosta-nie stwierdzone, że spełniam zle swoje obowiązki, że produkcja jakościowo lub ilościowospada, że organizacja psuje się, że z mojej winy powstają straty, macie prawo mnie usunąć.Pan Czyński zaśmiał się. Mówisz tak, jakbyśmy mieli zawierać formalną umowę. A dlaczegóż by nie?  Leszek udał zdziwienie. Wyrazne sytuacje ułatwiają stosunki.Chcę być zwykłym pracownikiem, takim jak pan Gawlicki czy Słupek.Oni mają kontrakty.Mają w tych kontraktach zastrzeżone pobory, mieszkanie i premie.Nie widzę racji, dla którejmielibyście odmawiać mi takiegoż kontraktu.Zapanowała cisza.Leszek czuł, że za chwilę z ust matki znowu padniepytanie:  Po co ci to?.Chrząknął więc i dodał: Obowiązkowym i sumiennym pracownikiem potrafię być tylko w tym wypadku, gdy bę-dę wiedział, że zobowiązałem się do tego umową.Inaczej łatwo mi będzie przypomnieć so-bie, że jestem synem właścicieli i że ostatecznie moje zaniedbania czy próżniactwo łatwo mioni wybaczą.Powinniście się cieszyć, że dobrowolnie chcę wziąć się w karby. Dobrze  odpowiedziała pani Eleonora w zamyśleniu. Zastanowimysię nad tą sprawą. Dziękuję wam. Leszek wstał, pocałował matkę w rękę, ojca w czoło i wyszedł.Nadrabiał swobodą i dobrą miną, lecz w duchu drżał na myśl, że matka przejrzy jego za-miary i że kategorycznie odmówi.Dlatego też, by odsunąć wszelkie podejrzenia, zaczął by-wać w okolicznych dworach, odwiedzać nawet dalszych sąsiadów, a po powrocie opowiadaćnowinki i ploteczki z szczególniejszym uwzględnieniem pochlebnych opisów wyglądu róż-nych panien.Na rodzicach miało to wywrzeć wrażenie, że stabilizacja, której dla siebie pra-gnął, łączyła się w jego planach z małżeństwem i że wizyty mają na celu wyszukanie kandy-datki na żonę.Do Radoliszek z Ludwikowa prowadził na zachód bity trakt.Nadłożywszy jednak okołodziesięciu kilometrów, można było dostać się do miasteczka jadąc na Bożyszki i Wickuny.Otóż Leszek, posunąwszy przedsięwzięte ostrożności jak najdalej, odtąd tylko tej drogi uży-wał.Wprost do Radoliszek jechał tylko wtedy, gdy swoją bytność w miasteczku mógł uspra-wiedliwić potrzebą zakupów.I wówczas pędził jak szalony, by urwać sobie dodatkowy kwa-drans na dłuższą rozmowę z Marysią.92 Za względu na swoje studia w fabryce częściej rozporządzał teraz czasem po południu.Toteż nieraz w sklepie spotykał znachora Kosibę z młyna [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • odbijak.htw.pl