[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tym czymś był klejnot, który teraz znajduje się w twoim posiadaniu.Umilkła i popatrzyła na mnie wyzywająco, ale ja nie zareagowałem.- %7łołnierz zabity przez notule ożył dlatego, że Pazur cofnął go w czasie do chwili,kiedy jeszcze był żywy.Rany twojego przyjaciela zagoiły się tak szybko, ponieważ Pazurprzyspieszył bieg czasu.Kiedy w Ogrodzie Wiecznego Snu wpadłeś do wody, Pazur zapewnedotknął moich zwłok i sprawił, że przeniosłam się do czasu, w którym żyłam, a więc życiezaczęło się dla mnie od nowa - co jednak w niczym nie zmienia faktu, że bardzo długo byłamtylko skurczonymi zwłokami zakonserwowanymi w brązowej wodzie.Aż do dzisiaj pozostałowe mnie coś martwego.- W każdym z nas jest coś martwego - odparłem.- Właśnie dlatego wiemy, że kiedyśmusimy umrzeć.Tylko małe dzieci nie zdają sobie z tego sprawy.- Muszę wrócić, Severianie.Zdałam sobie z tego sprawę i to właśnie staram ci siępowiedzieć.Muszę wrócić, żeby dowiedzieć się, kim byłam, co robiłam i co się ze mną stało.Wiem, że ty nie możesz ze mną iść.Skinąłem głową.- I nie proszę cię o to.Chyba nawet nie chciałabym, żebyś to zrobił.Kocham cię, alety jesteś innym rodzajem śmierci, która co prawda zaprzyjazniła się ze mną tak jak śmierć zjeziora, ale nadal jest śmiercią.Nie chcę mieć jej za towarzysza, kiedy udam się na po-szukiwanie swojego życia.- Rozumiem cię.- Kto wie, może moje dziecko jeszcze żyje? Teraz jest już zapewne starymczłowiekiem, ale mimo wszystko muszę się tego dowiedzieć.- Oczywiście - odparłem, po czym dodałem: - Kiedyś jednak powiedziałaś mi, że niejestem śmiercią i że nie mogę pozwolić, aby fakt, że inni myślą o mnie w ten sposób, wpłynąłna moją opinię o samym sobie.Było to w starym sadzie na terenach należących do DomuAbsolutu, pamiętasz?- Dla mnie mimo wszystko byłeś i jesteś śmiercią - stwierdziła.- Całkiem możliwe, iżsama wpadłam w pułapkę, przed którą cię ostrzegałam.A jeżeli nawet nie jesteś nią, to nazawsze pozostaniesz katem, a twoje ręce będą spływać krwią.Skoro tak dobrze pamiętasznaszą rozmowę w Domu Absolutu, być może.Nie, nie mogę tego powiedzieć.Wszystko, comi się przytrafiło, zdarzyło się za sprawą Aagodziciela albo Pazura, albo Prastwórcy, nie zatwoją.- O co chciałaś zapytać?- Pamiętasz, jak na leśnej polanie doktor Talos rozdzielił między nas pieniądze, któreotrzymał od jakiegoś dworskiego dostojnika? W czasie podróży oddałam ci moją część.Czyteraz mogę ją odzyskać? Będę potrzebowała pieniędzy.Jeżeli nie masz całej kwoty, wezmętyle, ile możesz mi dać.Wysypałem na stolik zawartość sakiewki.Było tam właśnie tyle, ile dostałem odDorcas, może trochę więcej.- Dziękuję - powiedziała.- A tobie nie będą potrzebne?- Nie tak bardzo jak tobie.Poza tym należą do ciebie.- Wyruszę jutro, jeśli będę się czuła na siłach, albo pojutrze, bez względu na wszystko.Wiesz może, jak często łodzie odpływają w dół rzeki?- Tak często, jak tylko zechcesz.Wystarczy je pchnąć, a woda troszczy się o resztę.- To niepodobne do ciebie, Severianie.Taką rzecz mógłby powiedzieć twój przyjacielJonas.A właśnie: nie jesteś pierwszym gościem, który dzisiaj przyszedł mnie odwiedzić.Przed tobą był tutaj nasz, a raczej twój, przyjaciel Hethor.Chyba nie spodobał ci się mój żart,prawda? Wybacz mi.Chciałam tylko zmienić temat.- On to lubi.Uwielbia mnie oglądać.- Tysiące ludzi oglądają cię, kiedy wstępujesz na szafot, a ty nie masz nic przeciwkotemu.- Oni przychodzą po to, żeby zaznać strachu, a potem cieszyć się, że żyją, orazdlatego, że lubią nastrój ogólnego podniecenia i liczą na to, że dojdzie do jakiegośmakabrycznego wypadku.Jeżeli o mnie chodzi, to interesuje mnie jedynie perfekcyjnewykonywanie moich obowiązków.Hethorowi zależy na czymś innym.- Na bólu?- Tak, ale nie tylko.- On cię uwielbia - powiedziała Dorcas.- Rozmawiał ze mną przez jakiś czas, a jaodniosłam wrażenie, że poszedłby za tobą w ogień.- Chyba dostrzegła na mojej twarzygrymas zniecierpliwienia, gdyż pospiesznie dodała: - Na myśl o Hethorze robi ci sięniedobrze, prawda? Lepiej pomówmy o czymś innym, bo wystarczy, że już ja dziśwymiotowałam.- Mnie to z pewnością nie grozi, ale myśląc o Hethorze wciąż widzę go takim, jakiegoujrzałem go kiedyś z szafotu: z szeroko otwartymi ustami i oczami.Poruszyła się w łóżku.- Tak, te oczy.Dzisiaj też zwróciłam na nie uwagę.Są martwe, chociażprzypuszczam, że w moich ustach musi to brzmieć trochę głupio.Oczy trupa.Masz wrażenie,że gdybyś ich dotknął, okazałyby się suche jak kamienie i zupełnie nieruchome.- Chyba nie masz racji, bo kiedy w Saltus spojrzałem na niego z szafotu, jego oczytańczyły we wszystkie strony.Przed chwilą powiedziałaś, że puste oczy przypominają ci oczytrupa.Spoglądałaś kiedykolwiek w lustro? Twoje oczy są oczami żywej osoby.- Być może.- Zastanawiała się przez chwilę.- Często powtarzałeś mi też, że są piękne.- Czy nie cieszysz się tym, że żyjesz? Czy nie sprawia ci radości, że znowu tu jesteś,nawet jeżeli twój mąż i dziecko nie żyją, a dom zamienił się w ruinę, co zresztą wcale niemusi być prawdą? Nie jesteś duchem przywołanym z zaświatów, takim jak te, którewidzieliśmy w kamiennym mieście.Spójrz w lustro, tak jak ci radziłem, a jeżeli nie chcesz, tow moją twarz lub w twarz jakiegokolwiek mężczyzny.Wtedy zrozumiesz, kim naprawdęjesteś.Dorcas usiadła z jeszcze większym wysiłkiem niż wtedy, kiedy zgadzała się wypićnieco wina, tym razem jednak zsunęła nogi na podłogę, a wtedy zobaczyłem, że pod cienkimkocem jest zupełnie naga.Zanim Jolenta zachorowała, jej skóra była jędrna i gładka jakjedwab; skórę Dorcas pokrywały małe, złociste piegi i odznaczały się pod nią wszystkiekości, a mimo to w swojej niedoskonałości wydawała mi się znacznie bardziej godnapożądania.Choć zdawałem sobie sprawę, jak niegodnie bym postąpił zmuszając ją, by mi sięteraz oddała, kiedy była chora i kiedy już jutro miałem ją opuścić, to jednak ogarnęło mniewielkie pragnienie, żeby jednak tak zrobić.Bez względu na to, jak bardzo - lub jak mało -kocham kobietę, pożądam jej najbardziej właśnie wtedy, kiedy nie mogę jej mieć.Jednakuczucie, jakie żywiłem wobec Dorcas, było silniejsze i bardziej złożone.Przez pewien czasbyła najbliższym przyjacielem, jakiego miałem w życiu, a nasze zbliżenia - od pośpiesznego,łapczywego zaspokajania żądzy w dawnym magazynie w Nessus, aż po długie i leniweigraszki w sypialni w Vinculi - stanowiły spełnienie nie tylko naszej miłości, ale takżeprzyjazni.- Ty płaczesz - powiedziałem.- Chcesz, żebym sobie poszedł?Potrząsnęła głową, a potem, jakby nie mogła już powstrzymać słów cisnących się jejna usta, wyszeptała:- Dlaczego nie pójdziesz ze mną, Severianie? Ja naprawdę tak nie myślałam.Dlaczegonie pójdziesz ze mną?- Nie mogę.Opadła z powrotem na wąskie łóżko, mniejsza niż przedtem i bardziej podobna dodziecka.- Wiem.Masz zobowiązania wobec swojej konfraterni [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl odbijak.htw.pl
.Tym czymś był klejnot, który teraz znajduje się w twoim posiadaniu.Umilkła i popatrzyła na mnie wyzywająco, ale ja nie zareagowałem.- %7łołnierz zabity przez notule ożył dlatego, że Pazur cofnął go w czasie do chwili,kiedy jeszcze był żywy.Rany twojego przyjaciela zagoiły się tak szybko, ponieważ Pazurprzyspieszył bieg czasu.Kiedy w Ogrodzie Wiecznego Snu wpadłeś do wody, Pazur zapewnedotknął moich zwłok i sprawił, że przeniosłam się do czasu, w którym żyłam, a więc życiezaczęło się dla mnie od nowa - co jednak w niczym nie zmienia faktu, że bardzo długo byłamtylko skurczonymi zwłokami zakonserwowanymi w brązowej wodzie.Aż do dzisiaj pozostałowe mnie coś martwego.- W każdym z nas jest coś martwego - odparłem.- Właśnie dlatego wiemy, że kiedyśmusimy umrzeć.Tylko małe dzieci nie zdają sobie z tego sprawy.- Muszę wrócić, Severianie.Zdałam sobie z tego sprawę i to właśnie staram ci siępowiedzieć.Muszę wrócić, żeby dowiedzieć się, kim byłam, co robiłam i co się ze mną stało.Wiem, że ty nie możesz ze mną iść.Skinąłem głową.- I nie proszę cię o to.Chyba nawet nie chciałabym, żebyś to zrobił.Kocham cię, alety jesteś innym rodzajem śmierci, która co prawda zaprzyjazniła się ze mną tak jak śmierć zjeziora, ale nadal jest śmiercią.Nie chcę mieć jej za towarzysza, kiedy udam się na po-szukiwanie swojego życia.- Rozumiem cię.- Kto wie, może moje dziecko jeszcze żyje? Teraz jest już zapewne starymczłowiekiem, ale mimo wszystko muszę się tego dowiedzieć.- Oczywiście - odparłem, po czym dodałem: - Kiedyś jednak powiedziałaś mi, że niejestem śmiercią i że nie mogę pozwolić, aby fakt, że inni myślą o mnie w ten sposób, wpłynąłna moją opinię o samym sobie.Było to w starym sadzie na terenach należących do DomuAbsolutu, pamiętasz?- Dla mnie mimo wszystko byłeś i jesteś śmiercią - stwierdziła.- Całkiem możliwe, iżsama wpadłam w pułapkę, przed którą cię ostrzegałam.A jeżeli nawet nie jesteś nią, to nazawsze pozostaniesz katem, a twoje ręce będą spływać krwią.Skoro tak dobrze pamiętasznaszą rozmowę w Domu Absolutu, być może.Nie, nie mogę tego powiedzieć.Wszystko, comi się przytrafiło, zdarzyło się za sprawą Aagodziciela albo Pazura, albo Prastwórcy, nie zatwoją.- O co chciałaś zapytać?- Pamiętasz, jak na leśnej polanie doktor Talos rozdzielił między nas pieniądze, któreotrzymał od jakiegoś dworskiego dostojnika? W czasie podróży oddałam ci moją część.Czyteraz mogę ją odzyskać? Będę potrzebowała pieniędzy.Jeżeli nie masz całej kwoty, wezmętyle, ile możesz mi dać.Wysypałem na stolik zawartość sakiewki.Było tam właśnie tyle, ile dostałem odDorcas, może trochę więcej.- Dziękuję - powiedziała.- A tobie nie będą potrzebne?- Nie tak bardzo jak tobie.Poza tym należą do ciebie.- Wyruszę jutro, jeśli będę się czuła na siłach, albo pojutrze, bez względu na wszystko.Wiesz może, jak często łodzie odpływają w dół rzeki?- Tak często, jak tylko zechcesz.Wystarczy je pchnąć, a woda troszczy się o resztę.- To niepodobne do ciebie, Severianie.Taką rzecz mógłby powiedzieć twój przyjacielJonas.A właśnie: nie jesteś pierwszym gościem, który dzisiaj przyszedł mnie odwiedzić.Przed tobą był tutaj nasz, a raczej twój, przyjaciel Hethor.Chyba nie spodobał ci się mój żart,prawda? Wybacz mi.Chciałam tylko zmienić temat.- On to lubi.Uwielbia mnie oglądać.- Tysiące ludzi oglądają cię, kiedy wstępujesz na szafot, a ty nie masz nic przeciwkotemu.- Oni przychodzą po to, żeby zaznać strachu, a potem cieszyć się, że żyją, orazdlatego, że lubią nastrój ogólnego podniecenia i liczą na to, że dojdzie do jakiegośmakabrycznego wypadku.Jeżeli o mnie chodzi, to interesuje mnie jedynie perfekcyjnewykonywanie moich obowiązków.Hethorowi zależy na czymś innym.- Na bólu?- Tak, ale nie tylko.- On cię uwielbia - powiedziała Dorcas.- Rozmawiał ze mną przez jakiś czas, a jaodniosłam wrażenie, że poszedłby za tobą w ogień.- Chyba dostrzegła na mojej twarzygrymas zniecierpliwienia, gdyż pospiesznie dodała: - Na myśl o Hethorze robi ci sięniedobrze, prawda? Lepiej pomówmy o czymś innym, bo wystarczy, że już ja dziśwymiotowałam.- Mnie to z pewnością nie grozi, ale myśląc o Hethorze wciąż widzę go takim, jakiegoujrzałem go kiedyś z szafotu: z szeroko otwartymi ustami i oczami.Poruszyła się w łóżku.- Tak, te oczy.Dzisiaj też zwróciłam na nie uwagę.Są martwe, chociażprzypuszczam, że w moich ustach musi to brzmieć trochę głupio.Oczy trupa.Masz wrażenie,że gdybyś ich dotknął, okazałyby się suche jak kamienie i zupełnie nieruchome.- Chyba nie masz racji, bo kiedy w Saltus spojrzałem na niego z szafotu, jego oczytańczyły we wszystkie strony.Przed chwilą powiedziałaś, że puste oczy przypominają ci oczytrupa.Spoglądałaś kiedykolwiek w lustro? Twoje oczy są oczami żywej osoby.- Być może.- Zastanawiała się przez chwilę.- Często powtarzałeś mi też, że są piękne.- Czy nie cieszysz się tym, że żyjesz? Czy nie sprawia ci radości, że znowu tu jesteś,nawet jeżeli twój mąż i dziecko nie żyją, a dom zamienił się w ruinę, co zresztą wcale niemusi być prawdą? Nie jesteś duchem przywołanym z zaświatów, takim jak te, którewidzieliśmy w kamiennym mieście.Spójrz w lustro, tak jak ci radziłem, a jeżeli nie chcesz, tow moją twarz lub w twarz jakiegokolwiek mężczyzny.Wtedy zrozumiesz, kim naprawdęjesteś.Dorcas usiadła z jeszcze większym wysiłkiem niż wtedy, kiedy zgadzała się wypićnieco wina, tym razem jednak zsunęła nogi na podłogę, a wtedy zobaczyłem, że pod cienkimkocem jest zupełnie naga.Zanim Jolenta zachorowała, jej skóra była jędrna i gładka jakjedwab; skórę Dorcas pokrywały małe, złociste piegi i odznaczały się pod nią wszystkiekości, a mimo to w swojej niedoskonałości wydawała mi się znacznie bardziej godnapożądania.Choć zdawałem sobie sprawę, jak niegodnie bym postąpił zmuszając ją, by mi sięteraz oddała, kiedy była chora i kiedy już jutro miałem ją opuścić, to jednak ogarnęło mniewielkie pragnienie, żeby jednak tak zrobić.Bez względu na to, jak bardzo - lub jak mało -kocham kobietę, pożądam jej najbardziej właśnie wtedy, kiedy nie mogę jej mieć.Jednakuczucie, jakie żywiłem wobec Dorcas, było silniejsze i bardziej złożone.Przez pewien czasbyła najbliższym przyjacielem, jakiego miałem w życiu, a nasze zbliżenia - od pośpiesznego,łapczywego zaspokajania żądzy w dawnym magazynie w Nessus, aż po długie i leniweigraszki w sypialni w Vinculi - stanowiły spełnienie nie tylko naszej miłości, ale takżeprzyjazni.- Ty płaczesz - powiedziałem.- Chcesz, żebym sobie poszedł?Potrząsnęła głową, a potem, jakby nie mogła już powstrzymać słów cisnących się jejna usta, wyszeptała:- Dlaczego nie pójdziesz ze mną, Severianie? Ja naprawdę tak nie myślałam.Dlaczegonie pójdziesz ze mną?- Nie mogę.Opadła z powrotem na wąskie łóżko, mniejsza niż przedtem i bardziej podobna dodziecka.- Wiem.Masz zobowiązania wobec swojej konfraterni [ Pobierz całość w formacie PDF ]