[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nowewnętrze kojarzyło się Walliemu z salą wykładową.Następny slajd, proszę.Do tego czasu zdążył już się opanować, ale nie czuł wyrzutów sumienia, że wpadł wszał.Poza tym Nnanji pochwalał decyzje suzerena, co rozpraszało jego wątpliwości.Młody człowiek już zasiadł na jednym z sześciu stołków i patrzył rozmarzony wprzestrzeń.Nic nie mogło zepsuć dnia lordowi Nnanjiemu, szermierzowi siódmej rangi,członkowi rady.Dla zjazdu Nnanji był ostatnim lordem, na którego wszyscy czekali, chybanajmłodszym Siódmym w historii Ludzi.Zaspokoił swoje ambicje, marzenie każdego chłopcana Zwiecie.Co miał zrobić z resztą życia?Powoli schodzili się Szóści, z warstwą kurzu na włosach, trochę wystraszeni i chybaurażeni, ale potulni.Zajęli dwa rzędy stołków na wprost okien.Dla spóznialskich zostałymiejsca pośrodku, najbliżej groznego suzerena, który opierał się o stół.Gdy przybył ostatniczłonek rady, zamknięto drzwi.Wszyscy czekali z lękiem na słowa lorda Shonsu.- Czterysta osiemnasta?Nnanji zamrugał i posłusznie zaczął recytować sutrę.Wallie przerwał mu i zwrócił siędo Boariyiego:- Trzysta dwadzieścia dwa.Gdy skończył egzaminować Siódmych, podszedł do zdenerwowanego, dość młodegoSzóstego, który siedział na końcu rzędu, i zapytał go o siedemset dwudziestą dziewiątą.Potem wrócił na swoje miejsce przy stole.- W porządku.Nie ma wśród nas czarnoksiężników! - stwierdził wesołym tonem.Rozległy się nerwowe chichoty.- Przez następne dwa albo trzy dni sprawdzicie w ten sposób, czcigodni, wszystkichszermierzy! Jeśli traficie na kogoś, kto nie zna sutr, uważajcie! Każdy z was przepytaprotegowanych oraz dopilnuje, żeby ci z kolei przeegzaminowali swoich, i tak dalej.Przesunął wzrokiem po obecnych.Wszyscy kiwali głowami.- Czy ktoś z was widział czarnoksiężnika, nie licząc Chinaramy?Nie.- W takim razie powiem wam, jak z nimi walczyć.Są dwa sposoby.Co mówią o nichsutry?Szermierze zmarszczyli brwi, zaczęli poruszać wargami, ale żaden się nie odezwał.Cisza.Sutry nic nie mówiły o odwiecznych wrogach.Shonsu zrobił więc podwładnym maływykład: czarnoksiężnicy to nie szermierze, żeby stosować wobec nich kodeksy honorowe.Niesą też cywilami, żeby traktować ich łagodnie i uprzejmie.Trzeba się z nimi obchodzićstanowczo, jak optymistycznie zalecały sutry.Należy ich uważać za uzbrojonych cywili, czyliprzestępców, a zatem wszelkie metody są dozwolone.Podniósł głos, przekrzykując stuk młotków, który dobiegał z dziedzińca.- Najważniejsza jest szybkość.Lordzie Boariyi, pomożesz mi?Kazał Siódmemu stanąć obok siebie.- Urządzimy wyścig, lordzie.Będziemy udawać, że w drzwiach pojawił sięczarnoksiężnik.Zobaczymy, kto zabije go pierwszy.Boariyi spojrzał na suzerena z niedowierzaniem, a potem z rozbawieniem.Widowniasię ożywiła.- Lordzie Tivanixi, dasz nam sygnał?Kasztelan poczekał, aż napięcie wzrośnie.- Teraz!Boariyi wystartował jak sprinter, jednocześnie dobywając miecza.Nóż Walliegotrafił w drzwi, gdy szermierz znajdował się w połowie drogi.Siódmy zatrzymał się w półkroku i obejrzał.Twarz mu płonęła.- Nie żyjesz, panie - oznajmił Shonsu.- Przykro mi.Zebrani gotowali się z oburzenia,ale milczeli.Ludzie podstępnie używający noży zasługiwali na najniższy krąg MiejscaDemonów.- Trafić w drzwi nie jest tak trudno, suzerenie.Człowiek jest dużo mniejszym celem -odezwał się Zoariyi.Na taką właśnie uwagę liczył Wallie.- Nnanji! - krzyknął.- Czarnoksiężnik!Pokazał ręką, jakby szczuł psa na intruza.Młodzieniec nie błądził myślami tak daleko,jak się zdawało.Błyskawicznym ruchem sięgnął po sztylet schowany w bucie, rzucił w cel iopadł z powrotem na stołek, uśmiechając się do siebie bez powodu.Nóż minął Walliego owłos.Boariyi zrobił unik, ale długo po tym, jak broń świsnęła mu koło ucha.- Ooo! - wyrwało się szermierzom.- Dziwne - powiedział Wallie.- Lord Nnanji jest dużo lepszy ode mnie w rzucaniunożem.Szóści z wielkim zainteresowaniem przyjęli te słowa.Wallie podszedł do drzwi, wyciągnął swój sztylet i ostentacyjnie wsunął go do buta.Drugi rzucił pod nogi Nnanjiemu.Opłaciły się godziny ćwiczeń na statku, choć nieprzypuszczał, że nabyte umiejętności wykorzysta w taki sposób.- Jeśli będziecie walczyć z czarnoksiężnikami według nakazów honoru, pokonają wasza każdym razem.W Ov uratował mnie Nnanji i moi przyjaciele żeglarze uzbrojeni w noże.Pioruny czarnoksiężników są równie celne i grozne, ale trzeba czasu na ich ponownezaładowanie.Nnanji, nie musisz tego wszystkiego słuchać.Siódmy wstał uszczęśliwiony, skinął głową i opuścił salę narad.Z ochotą spełniałkażde życzenie brata.Kiedy drzwi zamknęły się za nim, Wallie powiedział:- Jeszcze jedna rzecz, jeśli chodzi o demaskowanie szpiegów.Bądzcie wyczuleni narzecznych szermierzy.Oni potrafią czytać z ust, a wielu z nas porusza wargami, słuchającsutr.Najlepiej więc sprawdzajcie ich w fechtunku.Prawdziwi ten egzamin na pewno zdadzą!Nie śmiał spojrzeć na Tivanixiego.Następnie zdradził obecnym, że pozbawienie czarnoksiężników szat czyni ichbezbronnymi.Tobołek przyniesiony przez Jję leżał na stole.Wallie wyjął z niego szatęRotanxiego.Pokazał ją obecnym: długie rękawy, liczne ukryte kieszenie i rozcięcia, przezktóre właściciel mógł do nich sięgnąć.Potem zaczął kolejno demonstrować tajemniczeprzedmioty, objaśniać ich zastosowanie i puszczać w obieg.Kazał przyprowadzić z ulicybezpańskiego psa i ukłuł go nożem Chinaramy.Biedne zwierzę zdechło szybko iwidowiskowo.Podał Szóstym okulary Rotanxiego oraz miedzianą rurkę, mały teleskop.Wszyscypodziwiali odwrócony, lekko zamazany, ale powiększony obraz.Pózniej lord Shonsu zagrał kilka tonów na srebrnej fujarce i opowiedział, w jakisposób zabito Kandoru Trzeciego.Uniósł w górę mały woreczek ze szklanym dzióbkiem i wyjaśnił, jak rozpyla sięognisty płyn, którym czarnoksiężnicy potrafią oślepić człowieka albo poparzyć mu twarz,mamrocząc bezsensowne zaklęcia.Zademonstrował działanie kwasu na martwym psie.Wpokoju mzszedł się ostry zapach.Atramentu, pióra i welinu nie wyjął z kieszeni szaty, ale wspomniał, że gołębie mogąbyć sygnałem i że stanowią ważny ślad prowadzący do agentów czarnoksiężników,.Największą sensację wzbudziły zapałki.Inne przedmioty, podobne do ognisztucznych, zamokły w ładowni i nie nadawały się do użytku, ale Wallie rozciął jeden.Wśrodku znajdował się czarny proch i ołowiana kula.- Jeśli kiedykolwiek coś takiego zobaczycie, a knot będzie się palił, uciekajcie! Tarzecz może zranić albo oślepić, a na pewno rozlegnie się trzask pioruna i będzie dużo dymu.Wszyscy kiwali głowami, zafascynowani, niedowierzający i trochę przestraszeni [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl odbijak.htw.pl
.Nowewnętrze kojarzyło się Walliemu z salą wykładową.Następny slajd, proszę.Do tego czasu zdążył już się opanować, ale nie czuł wyrzutów sumienia, że wpadł wszał.Poza tym Nnanji pochwalał decyzje suzerena, co rozpraszało jego wątpliwości.Młody człowiek już zasiadł na jednym z sześciu stołków i patrzył rozmarzony wprzestrzeń.Nic nie mogło zepsuć dnia lordowi Nnanjiemu, szermierzowi siódmej rangi,członkowi rady.Dla zjazdu Nnanji był ostatnim lordem, na którego wszyscy czekali, chybanajmłodszym Siódmym w historii Ludzi.Zaspokoił swoje ambicje, marzenie każdego chłopcana Zwiecie.Co miał zrobić z resztą życia?Powoli schodzili się Szóści, z warstwą kurzu na włosach, trochę wystraszeni i chybaurażeni, ale potulni.Zajęli dwa rzędy stołków na wprost okien.Dla spóznialskich zostałymiejsca pośrodku, najbliżej groznego suzerena, który opierał się o stół.Gdy przybył ostatniczłonek rady, zamknięto drzwi.Wszyscy czekali z lękiem na słowa lorda Shonsu.- Czterysta osiemnasta?Nnanji zamrugał i posłusznie zaczął recytować sutrę.Wallie przerwał mu i zwrócił siędo Boariyiego:- Trzysta dwadzieścia dwa.Gdy skończył egzaminować Siódmych, podszedł do zdenerwowanego, dość młodegoSzóstego, który siedział na końcu rzędu, i zapytał go o siedemset dwudziestą dziewiątą.Potem wrócił na swoje miejsce przy stole.- W porządku.Nie ma wśród nas czarnoksiężników! - stwierdził wesołym tonem.Rozległy się nerwowe chichoty.- Przez następne dwa albo trzy dni sprawdzicie w ten sposób, czcigodni, wszystkichszermierzy! Jeśli traficie na kogoś, kto nie zna sutr, uważajcie! Każdy z was przepytaprotegowanych oraz dopilnuje, żeby ci z kolei przeegzaminowali swoich, i tak dalej.Przesunął wzrokiem po obecnych.Wszyscy kiwali głowami.- Czy ktoś z was widział czarnoksiężnika, nie licząc Chinaramy?Nie.- W takim razie powiem wam, jak z nimi walczyć.Są dwa sposoby.Co mówią o nichsutry?Szermierze zmarszczyli brwi, zaczęli poruszać wargami, ale żaden się nie odezwał.Cisza.Sutry nic nie mówiły o odwiecznych wrogach.Shonsu zrobił więc podwładnym maływykład: czarnoksiężnicy to nie szermierze, żeby stosować wobec nich kodeksy honorowe.Niesą też cywilami, żeby traktować ich łagodnie i uprzejmie.Trzeba się z nimi obchodzićstanowczo, jak optymistycznie zalecały sutry.Należy ich uważać za uzbrojonych cywili, czyliprzestępców, a zatem wszelkie metody są dozwolone.Podniósł głos, przekrzykując stuk młotków, który dobiegał z dziedzińca.- Najważniejsza jest szybkość.Lordzie Boariyi, pomożesz mi?Kazał Siódmemu stanąć obok siebie.- Urządzimy wyścig, lordzie.Będziemy udawać, że w drzwiach pojawił sięczarnoksiężnik.Zobaczymy, kto zabije go pierwszy.Boariyi spojrzał na suzerena z niedowierzaniem, a potem z rozbawieniem.Widowniasię ożywiła.- Lordzie Tivanixi, dasz nam sygnał?Kasztelan poczekał, aż napięcie wzrośnie.- Teraz!Boariyi wystartował jak sprinter, jednocześnie dobywając miecza.Nóż Walliegotrafił w drzwi, gdy szermierz znajdował się w połowie drogi.Siódmy zatrzymał się w półkroku i obejrzał.Twarz mu płonęła.- Nie żyjesz, panie - oznajmił Shonsu.- Przykro mi.Zebrani gotowali się z oburzenia,ale milczeli.Ludzie podstępnie używający noży zasługiwali na najniższy krąg MiejscaDemonów.- Trafić w drzwi nie jest tak trudno, suzerenie.Człowiek jest dużo mniejszym celem -odezwał się Zoariyi.Na taką właśnie uwagę liczył Wallie.- Nnanji! - krzyknął.- Czarnoksiężnik!Pokazał ręką, jakby szczuł psa na intruza.Młodzieniec nie błądził myślami tak daleko,jak się zdawało.Błyskawicznym ruchem sięgnął po sztylet schowany w bucie, rzucił w cel iopadł z powrotem na stołek, uśmiechając się do siebie bez powodu.Nóż minął Walliego owłos.Boariyi zrobił unik, ale długo po tym, jak broń świsnęła mu koło ucha.- Ooo! - wyrwało się szermierzom.- Dziwne - powiedział Wallie.- Lord Nnanji jest dużo lepszy ode mnie w rzucaniunożem.Szóści z wielkim zainteresowaniem przyjęli te słowa.Wallie podszedł do drzwi, wyciągnął swój sztylet i ostentacyjnie wsunął go do buta.Drugi rzucił pod nogi Nnanjiemu.Opłaciły się godziny ćwiczeń na statku, choć nieprzypuszczał, że nabyte umiejętności wykorzysta w taki sposób.- Jeśli będziecie walczyć z czarnoksiężnikami według nakazów honoru, pokonają wasza każdym razem.W Ov uratował mnie Nnanji i moi przyjaciele żeglarze uzbrojeni w noże.Pioruny czarnoksiężników są równie celne i grozne, ale trzeba czasu na ich ponownezaładowanie.Nnanji, nie musisz tego wszystkiego słuchać.Siódmy wstał uszczęśliwiony, skinął głową i opuścił salę narad.Z ochotą spełniałkażde życzenie brata.Kiedy drzwi zamknęły się za nim, Wallie powiedział:- Jeszcze jedna rzecz, jeśli chodzi o demaskowanie szpiegów.Bądzcie wyczuleni narzecznych szermierzy.Oni potrafią czytać z ust, a wielu z nas porusza wargami, słuchającsutr.Najlepiej więc sprawdzajcie ich w fechtunku.Prawdziwi ten egzamin na pewno zdadzą!Nie śmiał spojrzeć na Tivanixiego.Następnie zdradził obecnym, że pozbawienie czarnoksiężników szat czyni ichbezbronnymi.Tobołek przyniesiony przez Jję leżał na stole.Wallie wyjął z niego szatęRotanxiego.Pokazał ją obecnym: długie rękawy, liczne ukryte kieszenie i rozcięcia, przezktóre właściciel mógł do nich sięgnąć.Potem zaczął kolejno demonstrować tajemniczeprzedmioty, objaśniać ich zastosowanie i puszczać w obieg.Kazał przyprowadzić z ulicybezpańskiego psa i ukłuł go nożem Chinaramy.Biedne zwierzę zdechło szybko iwidowiskowo.Podał Szóstym okulary Rotanxiego oraz miedzianą rurkę, mały teleskop.Wszyscypodziwiali odwrócony, lekko zamazany, ale powiększony obraz.Pózniej lord Shonsu zagrał kilka tonów na srebrnej fujarce i opowiedział, w jakisposób zabito Kandoru Trzeciego.Uniósł w górę mały woreczek ze szklanym dzióbkiem i wyjaśnił, jak rozpyla sięognisty płyn, którym czarnoksiężnicy potrafią oślepić człowieka albo poparzyć mu twarz,mamrocząc bezsensowne zaklęcia.Zademonstrował działanie kwasu na martwym psie.Wpokoju mzszedł się ostry zapach.Atramentu, pióra i welinu nie wyjął z kieszeni szaty, ale wspomniał, że gołębie mogąbyć sygnałem i że stanowią ważny ślad prowadzący do agentów czarnoksiężników,.Największą sensację wzbudziły zapałki.Inne przedmioty, podobne do ognisztucznych, zamokły w ładowni i nie nadawały się do użytku, ale Wallie rozciął jeden.Wśrodku znajdował się czarny proch i ołowiana kula.- Jeśli kiedykolwiek coś takiego zobaczycie, a knot będzie się palił, uciekajcie! Tarzecz może zranić albo oślepić, a na pewno rozlegnie się trzask pioruna i będzie dużo dymu.Wszyscy kiwali głowami, zafascynowani, niedowierzający i trochę przestraszeni [ Pobierz całość w formacie PDF ]