[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Ale już mu wszystko zapłaciłem, a on mi nie chce oddać opony.Ukradł mi ją.Oto rezultat rządów naszego prezydenta.Ze wszystkich zrobił pozba-wionych godności żebraków i doprowadził do tego, że dorośli mężczyznibiją się o starą oponę rowerową.Sprowadził nas do roli kombinatorów izłodziei, zrobił z nas małych, ponurych, starych i zmęczonych ludzi.Zabrałnam radość i chęć życia.Rozbił rodziny i uczynił z moich rodziców sa-motnych i wystraszonych nędzarzy.Następnego dnia mama woła mnie do pokoju taty, żebym był świadkiemcodziennego rytuału Zmiany Opatrunku.Chce, żebym na własne oczyzobaczył, w jakim jest stanie, bo dzięki temu będę mógł bardziej świadomieuczestniczyć w podjęciu decyzji o jego dalszych losach.Klęka przed nim napodłodze jak Maria Magdalena, zaś tata robi nad jej głową znak krzyża,jakby udzielał błogosławieństwa.Mama ostrożnie zdejmuje gazę opatrun-kową najpierw z prawej stopy.Gdy spod opatrunku wyłania się stopa, tataodwraca wzrok.Cała jest opuchnięta i nabrzmiała, palce sczerniałe i ropie-jące.Nie miałem pojęcia, że to tak strasznie wygląda.Widok jest okropny,smród jeszcze gorszy.Czuję, że zbiera mi się na wymioty i przez chwilę bojęsię, że zwymiotuję pod nogi ojca.- To jest ta lepsza - mówi mama na pocieszenie - i muszę przyznać, żewygląda lepiej niż rano.Staram się przełknąć wzbierającą mi w gardle gulę.- Taak, jest wyrazna poprawa - ciągnie.Delikatnie wciera przywiezionyprzeze mnie krem dla cukrzyków.Tata zamyka oczy i tylko pojękuje z bólu.Potem mama przechodzi do zaropiałej, owrzodzonej ruiny, jaką jest jegolewa stopa.Zrywam się, żeby uciec, ale mama przygważdża mnie stalowym spoj-rzeniem, które mówi ani mi się waż rozczulać nad sobą.Siadam więc zpowrotem i próbuję zagadać do taty, jakby nic się nie działo, jakby nie gniłżywcem od stóp w górę.Nagle w przedpokoju dzwoni telefon i z wdzięcznością zrywam się ibiegnę, żeby odebrać.Po chwili dołącza do mnie mama.Próbuje namówićtatę na wcześniejszą wizytę u lekarza, ale tata nie chce nawet o tym słyszeć.Chce uniknąć amputacji.Jakiejkolwiek amputacji, choćby nawet jednegopalca u stopy.- Wiesz, ma depresję samobójczą - wzdycha.- Boję się, że może się-gnąć po broń i się zastrzelić.Dochodzimy do wniosku, że jeśli naprawdę ma zamiar to zrobić, to raczejpodczas mojego pobytu, żeby nie zostawić mamy samej z konsekwencjamiswojego czynu.Wyjmujemy z sejfu cały arsenał - pistolet kalibru.38,rewolwer kalibru.45, śrutówkę kalibru.410 i karabin kalibru.303 - i cho-wamy na samej górze szafy w pokoju, w którym śpię.- Może powinniśmy też zabrać mu zapas lekarstw - mówi mama - żebymu nie przyszło do głowy przedawkować.Wyjmujemy wszystkie buteleczki z tabletkami z szafki na lekarstwa ichowamy w moim pokoju pod stertą nowojorskich ciuchów.Potem rozmawiamy o jego bólu.- Już teraz zażywa maksymalną dawkę środków przeciwbólowych -informuje mama.- Dlatego tak często przysypia.- Co jeszcze można zrobić?- Może już czas przestawić go na morfinę.- Zawiesza głos.- Ciekawe,jak szybko się uzależni.Tata dołącza do nas wieczorem i sadowi się w swoim starym fotelu, po-gryzając kawałki słodkiego ciasta na kolację.Proponowałem już rodzicom,że pokryję koszty zainstalowania telewizji satelitarnej, ale odmówili.Niechcą się udawać na umysłową emigrację typową dla ekspatów.Wolą zma-gać się z rzeczywistym światem za oknem i aktywnie uczestniczyć wtutejszym życiu.Ich jedynym ustępstwem jest słuchanie wiadomości ra-diowych BBC World Service - robią to od pięćdziesięciu lat - i audycjiGeorginy w Radio Africa.Obok fotela taty stoi stereo Super-Sixty marki Tempest.Nazywa się toSuper-Sixty, bo gdy je kupił w 1970 roku, moc sześćdziesięciu watówbudziła respekt.Ma obudowę z fornirowanego drewna i jest wielkościpiecyka.Kolumny głośnikowe są wielkie jak kredens i przy odtwarzaniumuzyki zawzięcie syczą.Ale to moje stare tranzystorowe radio Sony zzakresem krótkich fal, które tata podłączył do zewnętrznej anteny przecią-gniętej wzdłuż alei cyprysów, stanowi teraz ich główne okno na świat.Afrykański program BBC World Service donosi o powstaniu nowegougrupowania partyzanckiego o nazwie Zimbabwe Freedom Movement(Ruch Wolności Zimbabwe), które stawia sobie za cel obalenie Mugabego.Lider nowego ugrupowania posługuje się wojennym pseudonimem CharlesCzarna Mamba, a jego rzecznikiem dość nieoczekiwanie jest Peter Tatchellz Outrage!, bojownik o prawa gejów, który zasadził się na Mugabego przedbudynkiem Harrodsa.Tatchell twierdzi, że kontakt z Czarną Mambą ma jużod osiemnastu miesięcy i że Mamba i jego ludzie są w czynnej służbie warmii Zimbabwe.- Co o tym myślisz? - pyta ojciec.Jestem dość sceptyczny, podobnie jak on.Po siedmiu latach walk par-tyzanckich, które po zdobyciu niepodległości skończyły się masakrami wMatabelelandzie, jest niewielu chętnych do rozpętania kolejnego konfliktuzbrojnego, choć opozycja kuleje, a dyktatura się zaostrza.Keithowi Martinowi udało się odzyskać prochy Jain i możemy je pochowaćna cmentarzu Christchurch w Borrowdale.Planujemy skromną uroczystośćz udziałem tylko najbliższej rodziny i Watsonów.Zastanawiam się jednak,czy nie powinniśmy zaprosić ciotki Margaret.Margaret Gray nie jest moją prawdziwą ciotką, tylko matką chrzestną.Dawno temu była w Anglii pielęgniarką i opiekowała się nawet George'emBernardem Shawem.Uwiedziona kampanią Sunshine Girl (SłonecznaDziewczyna) zgłosiła się po wojnie do pracy w Rodezji i została przełożonąpielęgniarek w wielkim szpitalu dla czarnej ludności w Mbare.W niedziele ciotka Margaret i jej mąż Derek, emerytowany policjant,przyjeżdżali po mnie do szkolnego internatu i zabierali na cały dzień doswojej niewielkiej posiadłości w Christon Bank, w pobliżu Mazowe.Niewidziałem ich od lat.- Tak mi wstyd - wyznaje mama.- Zupełnie straciliśmy kontakt.Z ostatnich wiadomości wynikało, że sprzedali dom i przenieśli się dodomu opieki.Przy pomocy Keitha obdzwaniam domy starców i w końcu natrafiam naślad w Domu Seniora B.S.Leona.W porządku, uspokaja mnie Keith, tojeden z lepszych.- Tylko pamiętaj - upomina mnie mama, zanim wyruszę w drogę.-Margaret Gray uratowała ci życie, i to dwukrotnie.Słyszę o tym po raz pierwszy w życiu.- Jeszcze przed twoim urodzeniem byłam w ciąży.Tkanka łożyska wsposób niekontrolowany wrosła w ściankę macicy, tworząc inwazyjne cystywypełnione płynem.Mój ginekolog był już zdecydowany dokonać histero-tomii, co w tamtych czasach było standardem, ale Margaret mnie namówiła,żebym nie wyrażała zgody i poszła do innego ginekologa.Ten drugi przezwiele godzin wycinał mi cysty [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl odbijak.htw.pl
.- Ale już mu wszystko zapłaciłem, a on mi nie chce oddać opony.Ukradł mi ją.Oto rezultat rządów naszego prezydenta.Ze wszystkich zrobił pozba-wionych godności żebraków i doprowadził do tego, że dorośli mężczyznibiją się o starą oponę rowerową.Sprowadził nas do roli kombinatorów izłodziei, zrobił z nas małych, ponurych, starych i zmęczonych ludzi.Zabrałnam radość i chęć życia.Rozbił rodziny i uczynił z moich rodziców sa-motnych i wystraszonych nędzarzy.Następnego dnia mama woła mnie do pokoju taty, żebym był świadkiemcodziennego rytuału Zmiany Opatrunku.Chce, żebym na własne oczyzobaczył, w jakim jest stanie, bo dzięki temu będę mógł bardziej świadomieuczestniczyć w podjęciu decyzji o jego dalszych losach.Klęka przed nim napodłodze jak Maria Magdalena, zaś tata robi nad jej głową znak krzyża,jakby udzielał błogosławieństwa.Mama ostrożnie zdejmuje gazę opatrun-kową najpierw z prawej stopy.Gdy spod opatrunku wyłania się stopa, tataodwraca wzrok.Cała jest opuchnięta i nabrzmiała, palce sczerniałe i ropie-jące.Nie miałem pojęcia, że to tak strasznie wygląda.Widok jest okropny,smród jeszcze gorszy.Czuję, że zbiera mi się na wymioty i przez chwilę bojęsię, że zwymiotuję pod nogi ojca.- To jest ta lepsza - mówi mama na pocieszenie - i muszę przyznać, żewygląda lepiej niż rano.Staram się przełknąć wzbierającą mi w gardle gulę.- Taak, jest wyrazna poprawa - ciągnie.Delikatnie wciera przywiezionyprzeze mnie krem dla cukrzyków.Tata zamyka oczy i tylko pojękuje z bólu.Potem mama przechodzi do zaropiałej, owrzodzonej ruiny, jaką jest jegolewa stopa.Zrywam się, żeby uciec, ale mama przygważdża mnie stalowym spoj-rzeniem, które mówi ani mi się waż rozczulać nad sobą.Siadam więc zpowrotem i próbuję zagadać do taty, jakby nic się nie działo, jakby nie gniłżywcem od stóp w górę.Nagle w przedpokoju dzwoni telefon i z wdzięcznością zrywam się ibiegnę, żeby odebrać.Po chwili dołącza do mnie mama.Próbuje namówićtatę na wcześniejszą wizytę u lekarza, ale tata nie chce nawet o tym słyszeć.Chce uniknąć amputacji.Jakiejkolwiek amputacji, choćby nawet jednegopalca u stopy.- Wiesz, ma depresję samobójczą - wzdycha.- Boję się, że może się-gnąć po broń i się zastrzelić.Dochodzimy do wniosku, że jeśli naprawdę ma zamiar to zrobić, to raczejpodczas mojego pobytu, żeby nie zostawić mamy samej z konsekwencjamiswojego czynu.Wyjmujemy z sejfu cały arsenał - pistolet kalibru.38,rewolwer kalibru.45, śrutówkę kalibru.410 i karabin kalibru.303 - i cho-wamy na samej górze szafy w pokoju, w którym śpię.- Może powinniśmy też zabrać mu zapas lekarstw - mówi mama - żebymu nie przyszło do głowy przedawkować.Wyjmujemy wszystkie buteleczki z tabletkami z szafki na lekarstwa ichowamy w moim pokoju pod stertą nowojorskich ciuchów.Potem rozmawiamy o jego bólu.- Już teraz zażywa maksymalną dawkę środków przeciwbólowych -informuje mama.- Dlatego tak często przysypia.- Co jeszcze można zrobić?- Może już czas przestawić go na morfinę.- Zawiesza głos.- Ciekawe,jak szybko się uzależni.Tata dołącza do nas wieczorem i sadowi się w swoim starym fotelu, po-gryzając kawałki słodkiego ciasta na kolację.Proponowałem już rodzicom,że pokryję koszty zainstalowania telewizji satelitarnej, ale odmówili.Niechcą się udawać na umysłową emigrację typową dla ekspatów.Wolą zma-gać się z rzeczywistym światem za oknem i aktywnie uczestniczyć wtutejszym życiu.Ich jedynym ustępstwem jest słuchanie wiadomości ra-diowych BBC World Service - robią to od pięćdziesięciu lat - i audycjiGeorginy w Radio Africa.Obok fotela taty stoi stereo Super-Sixty marki Tempest.Nazywa się toSuper-Sixty, bo gdy je kupił w 1970 roku, moc sześćdziesięciu watówbudziła respekt.Ma obudowę z fornirowanego drewna i jest wielkościpiecyka.Kolumny głośnikowe są wielkie jak kredens i przy odtwarzaniumuzyki zawzięcie syczą.Ale to moje stare tranzystorowe radio Sony zzakresem krótkich fal, które tata podłączył do zewnętrznej anteny przecią-gniętej wzdłuż alei cyprysów, stanowi teraz ich główne okno na świat.Afrykański program BBC World Service donosi o powstaniu nowegougrupowania partyzanckiego o nazwie Zimbabwe Freedom Movement(Ruch Wolności Zimbabwe), które stawia sobie za cel obalenie Mugabego.Lider nowego ugrupowania posługuje się wojennym pseudonimem CharlesCzarna Mamba, a jego rzecznikiem dość nieoczekiwanie jest Peter Tatchellz Outrage!, bojownik o prawa gejów, który zasadził się na Mugabego przedbudynkiem Harrodsa.Tatchell twierdzi, że kontakt z Czarną Mambą ma jużod osiemnastu miesięcy i że Mamba i jego ludzie są w czynnej służbie warmii Zimbabwe.- Co o tym myślisz? - pyta ojciec.Jestem dość sceptyczny, podobnie jak on.Po siedmiu latach walk par-tyzanckich, które po zdobyciu niepodległości skończyły się masakrami wMatabelelandzie, jest niewielu chętnych do rozpętania kolejnego konfliktuzbrojnego, choć opozycja kuleje, a dyktatura się zaostrza.Keithowi Martinowi udało się odzyskać prochy Jain i możemy je pochowaćna cmentarzu Christchurch w Borrowdale.Planujemy skromną uroczystośćz udziałem tylko najbliższej rodziny i Watsonów.Zastanawiam się jednak,czy nie powinniśmy zaprosić ciotki Margaret.Margaret Gray nie jest moją prawdziwą ciotką, tylko matką chrzestną.Dawno temu była w Anglii pielęgniarką i opiekowała się nawet George'emBernardem Shawem.Uwiedziona kampanią Sunshine Girl (SłonecznaDziewczyna) zgłosiła się po wojnie do pracy w Rodezji i została przełożonąpielęgniarek w wielkim szpitalu dla czarnej ludności w Mbare.W niedziele ciotka Margaret i jej mąż Derek, emerytowany policjant,przyjeżdżali po mnie do szkolnego internatu i zabierali na cały dzień doswojej niewielkiej posiadłości w Christon Bank, w pobliżu Mazowe.Niewidziałem ich od lat.- Tak mi wstyd - wyznaje mama.- Zupełnie straciliśmy kontakt.Z ostatnich wiadomości wynikało, że sprzedali dom i przenieśli się dodomu opieki.Przy pomocy Keitha obdzwaniam domy starców i w końcu natrafiam naślad w Domu Seniora B.S.Leona.W porządku, uspokaja mnie Keith, tojeden z lepszych.- Tylko pamiętaj - upomina mnie mama, zanim wyruszę w drogę.-Margaret Gray uratowała ci życie, i to dwukrotnie.Słyszę o tym po raz pierwszy w życiu.- Jeszcze przed twoim urodzeniem byłam w ciąży.Tkanka łożyska wsposób niekontrolowany wrosła w ściankę macicy, tworząc inwazyjne cystywypełnione płynem.Mój ginekolog był już zdecydowany dokonać histero-tomii, co w tamtych czasach było standardem, ale Margaret mnie namówiła,żebym nie wyrażała zgody i poszła do innego ginekologa.Ten drugi przezwiele godzin wycinał mi cysty [ Pobierz całość w formacie PDF ]