[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Mimo to starał się jakmógł dotrzymać chłopcu kroku.Na placu, gdzie odbywał się pokaz samolotów, ludziewzbijali stopami w powietrze tumany kurzu.Na szczęścielśniące maszyny stały w namiotach, a specjalnie wynajęcipolicjanci strzegli ich przed wandalami.Glenn Curtiss przywiózł cztery swoje dwupłatowce.Byłytu także trzy jednopłatowce Bleriota z Francji oraz dwadwupłatowce Farmana.W jednym z namiotów mieściło sięwyposażenie do pompowania gazem balonów - tajemnicza iintrygująca plątanina zbiorników, pomp i rur.Tuż obok, podgołym niebem, jakiś młody mężczyzna wygłaszał wykład natemat swego ornitoptera, który przypominał jednokołowyrower z doczepionymi doń skrzydłami.Nakazawszy tłumowi,by się rozstąpił, młodzieniec wsunął ramiona w pasy przyskrzydłach i zasiadł na rowerowym siodełku.Zaczął machaćskrzydłami, na skutek czego ornitopter uniósł się jakieś dwiestopy nad ziemią, po czym opadł z powrotem.- Widziałeś, Jim? Ludzie nigdy nie nauczą się latać.Zresztą pociągi w zupełności mi wystarczą.- Och, daj spokój - powiedział chłopiec z uśmiechem.-Zapłaćmy za wstęp i zajmijmy miejsca.Nie chcę stracićpokazu Curtissa.Mack przejechał packardem przez błotnistą drogę izapłacił za miejsce do parkowania.Mogli wprawdzie oglądaćpokaz z samochodu, on jednak wolał wykupić za dwa dolarymiejsca w pierwszym rzędzie ławek dla widowni.Trasa wyścigu miała kształt sześciokąta.Jeden z dwóch jejnajdłuższych boków znajdował się tuż przy drucianymogrodzeniu, drugi ciągnął się wzdłuż pola uprawnego.Trasęoznakowano dziesięciostopowymi wieżyczkami, na szczyciektórych powiewały flagi.U stóp każdej stał konny policjant,uzbrojony w pistolet i karabin.Jakiś młody łobuziak wdarł sięna tor i jeden ze strażników pogalopował ku niemu, chcąc goschwytać.Chłopcu udało się jednak uciec i dopaśćogrodzenia, zanim policjant zsiadł z konia.Triumfalniezagrawszy stróżowi prawa na nosie, urwis zniknął w tłumie.Margaret roześmiała się, ludzie zaś zaczęli bić brawo igwizdać.Potężny, ważący jakieś trzysta funtów mężczyznapodszedł do ogrodzenia i złożył ręce przy ustach. - To Horton z Long Beach - powiedział Mack.-Nazywają go człowiekiem - megafonem.- Panie i panowie - zagrzmiał człowiek - megafon.-Zwróćcie uwagę na nasze polowe lotnisko.W kopii swegosłynnego Golden Flyera" pan Glenn H.Curtiss spróbuje dziśustanowić nowy rekord szybkości.Wśród publiczności rozległy się brawa.Obserwowanopomalowany na kolor khaki dwupłatowiec, który toczył sięhałasując silnikiem o mocy sześćdziesięciu konimechanicznych.Nie było żadnej kabiny, która chroniłabylotnika, lecz jedynie zwykłe małe siedzenie umieszczone przydolnym płacie, tuż za sterem.Curtiss zajął miejsce i położyłnogi na pedałach.Pocąc się w skórzanym płaszczu, szalu igoglach, sprawdził stery, hamulce oraz pompę paliwową.Mack nasunął na oczy swoją samochodową czapkę tak, bynie oślepiało go zimowe słońce.Curtiss pomachałpubliczności, po czym zwiększył obroty silnika idwupłatowiec ruszył przed siebie, podskakując na nierównejziemi.Po chwili wzniósł się w powietrze.Ludzi ogarnął prawdziwy szał.Siedząca w pobliżu Mackai Margaret kobieta zemdlała i z trudem udało się ją ocucić.Mack przypomniał sobie Kalifornię taką jaką ujrzał po razpierwszy: brzydką, brudną i ponurą.Teraz samochody,tramwaje elektryczne i latające maszyny miały całkowiciezmienić jej oblicze.Zmienić cały świat.Poprzednia epokaprzechodziła do historii.Samolot Curtissa wzniósł się ponad wieżyczki i począłlecieć wyznaczoną trasą.Nawet najbardziej obojętni ludziepatrzyli teraz na to z zapartym tchem.Maszyna z rykiemprzelatywała nad widownią, rzucając cień na wpatrzone w niątwarze.Wydawała się grzmiącym zwiastunem nowego świata.Curtissowi nie udało się tego popołudnia pobić rekorduszybkości, ale i tak otrzymał gorące brawa.Kiedy wylądował,Mack zerwał się na nogi i klaskał tak długo, aż rozbolały goręce.Następnym pilotem był Louis Paulhan, były cyrkowiec imechanik z fabryki samolotów Voison w Paryżu.Rokwcześniej ustanowił rekord, przelatując osiemdziesiąt czterymile w dwie godziny i czterdzieści cztery minuty.Dwupłatowiec Paulhana był jeszcze bardziej niepozornyniż samolot Curtissa.Pomalowano go na jasnoszary kolor, achłodzony powietrzem silnik miał moc pięćdziesięciu konimechanicznych.Tego dnia Paulhan miał zabrać ze sobąpasażera.Człowiek - megafon wystąpił naprzód.- Razem z panem Paulhanem poleci porucznik Finger zarmii Stanów Zjednoczonych.Zademonstrują oni możliwościwykorzystania samolotów w czasie wojny.Tłum umilkł.Mężczyzna w mundurze khaki przypiął siępasami do skrzydła obok lotnika, umieszczając nogi napoziomej poprzeczce.- Ciekawe, czy Paulhan zabrałby mnie ze sobą? -powiedział Mack.- Czy naprawdę byłbyś gotów zaryzykować coś takiego?- Jasne.Samoloty to nie byle co.Zobaczysz, że pewnegodnia będziemy podróżować nimi równie często, jak dziśpociągami.Z twarzy Margaret wyczytał, że bardzo w to wątpi, agdyby to, co powiedział, miało okazać się prawdą, byłabyprzerażona.Samolot wzniósł się w powietrze lecąc wyznaczoną trasą [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl odbijak.htw.pl
.Mimo to starał się jakmógł dotrzymać chłopcu kroku.Na placu, gdzie odbywał się pokaz samolotów, ludziewzbijali stopami w powietrze tumany kurzu.Na szczęścielśniące maszyny stały w namiotach, a specjalnie wynajęcipolicjanci strzegli ich przed wandalami.Glenn Curtiss przywiózł cztery swoje dwupłatowce.Byłytu także trzy jednopłatowce Bleriota z Francji oraz dwadwupłatowce Farmana.W jednym z namiotów mieściło sięwyposażenie do pompowania gazem balonów - tajemnicza iintrygująca plątanina zbiorników, pomp i rur.Tuż obok, podgołym niebem, jakiś młody mężczyzna wygłaszał wykład natemat swego ornitoptera, który przypominał jednokołowyrower z doczepionymi doń skrzydłami.Nakazawszy tłumowi,by się rozstąpił, młodzieniec wsunął ramiona w pasy przyskrzydłach i zasiadł na rowerowym siodełku.Zaczął machaćskrzydłami, na skutek czego ornitopter uniósł się jakieś dwiestopy nad ziemią, po czym opadł z powrotem.- Widziałeś, Jim? Ludzie nigdy nie nauczą się latać.Zresztą pociągi w zupełności mi wystarczą.- Och, daj spokój - powiedział chłopiec z uśmiechem.-Zapłaćmy za wstęp i zajmijmy miejsca.Nie chcę stracićpokazu Curtissa.Mack przejechał packardem przez błotnistą drogę izapłacił za miejsce do parkowania.Mogli wprawdzie oglądaćpokaz z samochodu, on jednak wolał wykupić za dwa dolarymiejsca w pierwszym rzędzie ławek dla widowni.Trasa wyścigu miała kształt sześciokąta.Jeden z dwóch jejnajdłuższych boków znajdował się tuż przy drucianymogrodzeniu, drugi ciągnął się wzdłuż pola uprawnego.Trasęoznakowano dziesięciostopowymi wieżyczkami, na szczyciektórych powiewały flagi.U stóp każdej stał konny policjant,uzbrojony w pistolet i karabin.Jakiś młody łobuziak wdarł sięna tor i jeden ze strażników pogalopował ku niemu, chcąc goschwytać.Chłopcu udało się jednak uciec i dopaśćogrodzenia, zanim policjant zsiadł z konia.Triumfalniezagrawszy stróżowi prawa na nosie, urwis zniknął w tłumie.Margaret roześmiała się, ludzie zaś zaczęli bić brawo igwizdać.Potężny, ważący jakieś trzysta funtów mężczyznapodszedł do ogrodzenia i złożył ręce przy ustach. - To Horton z Long Beach - powiedział Mack.-Nazywają go człowiekiem - megafonem.- Panie i panowie - zagrzmiał człowiek - megafon.-Zwróćcie uwagę na nasze polowe lotnisko.W kopii swegosłynnego Golden Flyera" pan Glenn H.Curtiss spróbuje dziśustanowić nowy rekord szybkości.Wśród publiczności rozległy się brawa.Obserwowanopomalowany na kolor khaki dwupłatowiec, który toczył sięhałasując silnikiem o mocy sześćdziesięciu konimechanicznych.Nie było żadnej kabiny, która chroniłabylotnika, lecz jedynie zwykłe małe siedzenie umieszczone przydolnym płacie, tuż za sterem.Curtiss zajął miejsce i położyłnogi na pedałach.Pocąc się w skórzanym płaszczu, szalu igoglach, sprawdził stery, hamulce oraz pompę paliwową.Mack nasunął na oczy swoją samochodową czapkę tak, bynie oślepiało go zimowe słońce.Curtiss pomachałpubliczności, po czym zwiększył obroty silnika idwupłatowiec ruszył przed siebie, podskakując na nierównejziemi.Po chwili wzniósł się w powietrze.Ludzi ogarnął prawdziwy szał.Siedząca w pobliżu Mackai Margaret kobieta zemdlała i z trudem udało się ją ocucić.Mack przypomniał sobie Kalifornię taką jaką ujrzał po razpierwszy: brzydką, brudną i ponurą.Teraz samochody,tramwaje elektryczne i latające maszyny miały całkowiciezmienić jej oblicze.Zmienić cały świat.Poprzednia epokaprzechodziła do historii.Samolot Curtissa wzniósł się ponad wieżyczki i począłlecieć wyznaczoną trasą.Nawet najbardziej obojętni ludziepatrzyli teraz na to z zapartym tchem.Maszyna z rykiemprzelatywała nad widownią, rzucając cień na wpatrzone w niątwarze.Wydawała się grzmiącym zwiastunem nowego świata.Curtissowi nie udało się tego popołudnia pobić rekorduszybkości, ale i tak otrzymał gorące brawa.Kiedy wylądował,Mack zerwał się na nogi i klaskał tak długo, aż rozbolały goręce.Następnym pilotem był Louis Paulhan, były cyrkowiec imechanik z fabryki samolotów Voison w Paryżu.Rokwcześniej ustanowił rekord, przelatując osiemdziesiąt czterymile w dwie godziny i czterdzieści cztery minuty.Dwupłatowiec Paulhana był jeszcze bardziej niepozornyniż samolot Curtissa.Pomalowano go na jasnoszary kolor, achłodzony powietrzem silnik miał moc pięćdziesięciu konimechanicznych.Tego dnia Paulhan miał zabrać ze sobąpasażera.Człowiek - megafon wystąpił naprzód.- Razem z panem Paulhanem poleci porucznik Finger zarmii Stanów Zjednoczonych.Zademonstrują oni możliwościwykorzystania samolotów w czasie wojny.Tłum umilkł.Mężczyzna w mundurze khaki przypiął siępasami do skrzydła obok lotnika, umieszczając nogi napoziomej poprzeczce.- Ciekawe, czy Paulhan zabrałby mnie ze sobą? -powiedział Mack.- Czy naprawdę byłbyś gotów zaryzykować coś takiego?- Jasne.Samoloty to nie byle co.Zobaczysz, że pewnegodnia będziemy podróżować nimi równie często, jak dziśpociągami.Z twarzy Margaret wyczytał, że bardzo w to wątpi, agdyby to, co powiedział, miało okazać się prawdą, byłabyprzerażona.Samolot wzniósł się w powietrze lecąc wyznaczoną trasą [ Pobierz całość w formacie PDF ]