[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wyszły na korytarz.- Naprawdę przykro mi, że oderwałam cię od pracy, ale mam niewiele czasu.- Jesteś reporterką z “Posta”?Zabrzmiało to raczej jak oskarżenie, a nie pytanie.Znów będzie musiała kłamać.Ale dała sobie dyspensę na oszustwa i kłamstwa na dwa dni.Potem wyjedzie na Karaiby i dalej niech łże Grantham.- Tak.Czy ostatniego lata pracowałaś u White’a i Blazevicha?- Owszem.Dlaczego pytasz?Zdjęcie, szybko! Ratliff wzięła fotografię do ręki i przyjrzała się Garcii.- Rozpoznajesz tego mężczyznę?- Nie sądzę.Kim on jest? - Joanne potrząsnęła z godnością głową.Z tego babsztyla będzie doskonała prawniczka! Umie zadawać pytania.Przecież gdyby Darby wiedziała, kim jest Garcia, nie stałaby w tym ciasnym korytarzyku, nie udawała reporterki z “Posta” i przede wszystkim nie rozmawiała z tą wyniosłą krową!- Jest adwokatem.Pracuje dla White’a i Blazevicha - odpowiedziała, siląc się na uprzejmość.- Myślałam, że może go znasz.- Niestety.- Ratliff oddała jej fotografię.- No cóż, dziękuję.Jeszcze raz przepraszam.- Nie ma za co - odpowiedziała Ratliff i zniknęła za drzwiami.Nowy pontiac od Hertza zatrzymał się na rogu.Darby wskoczyła do auta i ruszyli.Miała już dosyć wydziału prawa w Georgetown!- Nie mam dobrych wieści - zaczął Grantham.- Linneya nie było w domu.- Rozmawiałam z Akersem i Ratliff.Bez rezultatu.Pięcioro na siedmioro nie widziało Garcii.Została nam jeszcze dwójka.- Jestem głodny.Co powiesz na lunch?- Powiem: tak.- Czy to możliwe, żeby pięciu praktykantów pracowało w firmie przez trzy miesiące i ani razu nie widziało młodego, przystojnego prawnika?- Owszem, nie tylko możliwe, ale bardzo prawdopodobne.Pamiętaj, że szukamy po omacku.A nasi studenci, oprócz czterystu prawników, widywali sekretarki, aplikantów, urzędników kancelaryjnych, urzędników biurowych, kopistów, gońców i setki osób z personelu pomocniczego.W sumie z tysiąc twarzy.Prawnicy trzymają się razem i rzadko wychodzą poza swój dział.- To znaczy, że działy są całkowicie od siebie odseparowane?- Właśnie.Człowiek zajmujący się bankami na drugim piętrze może przez pół roku nie widywać swojego znajomego z działu procesowego na dziesiątym.Chyba że ma do niego jakąś sprawę.Jednak z reguły wszyscy są bardzo zajęci i nie mają czasu na pogaduszki.- Myślisz, że pomyliliśmy się co do firmy?- Mogliśmy pomylić się zarówno co do firmy, jak i co do studentów.- Pierwszy, z którym rozmawiałem, Maylor, podał mi dwa nazwiska praktykantów z Uniwersytetu Jerzego Waszyngtona.Może zajmiemy się nimi po lunchu? - Grantham zwolnił i zatrzymał się nieprzepisowo obok rzędu małych budynków.- Gdzie jesteśmy?- Niedaleko placu Mount Vernon, w centrum.Siedziba “Posta” jest sześć przecznic dalej.A za rogiem są małe delikatesy.Gdy weszli do środka, delikatesy zapełniały się wygłodniałymi urzędnikami.Darby usiadła przy stole pod oknem, a Grantham stanął w kolejce i zamówił kanapki.Minęło już pół dnia i choć nie bardzo podobała jej się reporterska robota, cieszyła się, że jest zajęta, dzięki czemu nie pamięta o mrocznej stronie swojej sytuacji.Gray przyniósł na tacy kanapki i mrożoną herbatę.Zaczęli jeść.- Czy tak wygląda twój typowy dzień pracy? - spytała.- Trzeba jakoś zarabiać na chleb.Węszę rano, pisuję po południu, a wieczorami weryfikuję to, co napisałem.- Ile masz spraw tygodniowo?- Trzy, cztery.czasami żadnej.Jestem wybredny, poza tym są jeszcze moi przełożeni.To, co robimy teraz, to zupełnie co innego.- Co będzie, jeśli nie dobierzemy się do Mattiece’a? Co wtedy napiszesz?- Wszystko zależy od tego, w którym miejscu trzeba się będzie zatrzymać.Już teraz moglibyśmy puścić historię Callahana i Verheeka, ale gra jest niewarta świeczki.Oczywiście nie umniejszam tragizmu ich śmierci, ale zabójstwo twoich przyjaciół jest wierzchołkiem góry lodowej, a my chcemy opisać całą górę.- Słowem, polujesz na grubego zwierza.- Tak wyszło.Jeśli uda nam się zweryfikować twoją hipotezę, upolujemy rekina.- Już masz przed oczami te tytuły.Przyznaj się.- Przyznaję się.Czuję skok adrenaliny.To będzie największa historia od czasów.- Watergate?- Niezupełnie.Afera Watergate zaczęła się od drobiazgów, które z czasem połączyły się w jedną wielką całość.Woodward i Bernstein miesiącami szukali tropów, zanim zdołali ułożyć pełny obraz sprawy.Rozmawiali z wieloma ludźmi, a każdy opowiadał inną część historii.My, moja droga, mamy do czynienia z czymś zupełnie innym.Nasza afera jest o wiele większa, a prawdę zna jedynie niewielka grupa wtajemniczonych.Watergate zaczęło się od nieudanego włamania, my natomiast mamy do czynienia z mistrzowsko zaplanowaną zbrodnią, za którą kryją się bardzo bogaci i bardzo sprytni ludzie.- Nie zapominaj, że naszą sprawę również próbuje się zatuszować.- Tym także się zajmiemy.Gdy połączymy Mattiece’a z zabójstwem sędziów, opublikujemy naszą historię.Szydło wyjdzie z worka i w ciągu jednej nocy rozpocznie się tuzin niezależnych dochodzeń.To miasto będzie wyglądać jak po bombardowaniu, zwłaszcza gdy ujawnimy bliskie stosunki prezydenta z Mattiece’em.Kiedy ucichnie hałas, zajmiemy się administracją i spróbujemy dociec, kto o czym wiedział i od kiedy.- Ale najpierw Garcia [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl odbijak.htw.pl
.Wyszły na korytarz.- Naprawdę przykro mi, że oderwałam cię od pracy, ale mam niewiele czasu.- Jesteś reporterką z “Posta”?Zabrzmiało to raczej jak oskarżenie, a nie pytanie.Znów będzie musiała kłamać.Ale dała sobie dyspensę na oszustwa i kłamstwa na dwa dni.Potem wyjedzie na Karaiby i dalej niech łże Grantham.- Tak.Czy ostatniego lata pracowałaś u White’a i Blazevicha?- Owszem.Dlaczego pytasz?Zdjęcie, szybko! Ratliff wzięła fotografię do ręki i przyjrzała się Garcii.- Rozpoznajesz tego mężczyznę?- Nie sądzę.Kim on jest? - Joanne potrząsnęła z godnością głową.Z tego babsztyla będzie doskonała prawniczka! Umie zadawać pytania.Przecież gdyby Darby wiedziała, kim jest Garcia, nie stałaby w tym ciasnym korytarzyku, nie udawała reporterki z “Posta” i przede wszystkim nie rozmawiała z tą wyniosłą krową!- Jest adwokatem.Pracuje dla White’a i Blazevicha - odpowiedziała, siląc się na uprzejmość.- Myślałam, że może go znasz.- Niestety.- Ratliff oddała jej fotografię.- No cóż, dziękuję.Jeszcze raz przepraszam.- Nie ma za co - odpowiedziała Ratliff i zniknęła za drzwiami.Nowy pontiac od Hertza zatrzymał się na rogu.Darby wskoczyła do auta i ruszyli.Miała już dosyć wydziału prawa w Georgetown!- Nie mam dobrych wieści - zaczął Grantham.- Linneya nie było w domu.- Rozmawiałam z Akersem i Ratliff.Bez rezultatu.Pięcioro na siedmioro nie widziało Garcii.Została nam jeszcze dwójka.- Jestem głodny.Co powiesz na lunch?- Powiem: tak.- Czy to możliwe, żeby pięciu praktykantów pracowało w firmie przez trzy miesiące i ani razu nie widziało młodego, przystojnego prawnika?- Owszem, nie tylko możliwe, ale bardzo prawdopodobne.Pamiętaj, że szukamy po omacku.A nasi studenci, oprócz czterystu prawników, widywali sekretarki, aplikantów, urzędników kancelaryjnych, urzędników biurowych, kopistów, gońców i setki osób z personelu pomocniczego.W sumie z tysiąc twarzy.Prawnicy trzymają się razem i rzadko wychodzą poza swój dział.- To znaczy, że działy są całkowicie od siebie odseparowane?- Właśnie.Człowiek zajmujący się bankami na drugim piętrze może przez pół roku nie widywać swojego znajomego z działu procesowego na dziesiątym.Chyba że ma do niego jakąś sprawę.Jednak z reguły wszyscy są bardzo zajęci i nie mają czasu na pogaduszki.- Myślisz, że pomyliliśmy się co do firmy?- Mogliśmy pomylić się zarówno co do firmy, jak i co do studentów.- Pierwszy, z którym rozmawiałem, Maylor, podał mi dwa nazwiska praktykantów z Uniwersytetu Jerzego Waszyngtona.Może zajmiemy się nimi po lunchu? - Grantham zwolnił i zatrzymał się nieprzepisowo obok rzędu małych budynków.- Gdzie jesteśmy?- Niedaleko placu Mount Vernon, w centrum.Siedziba “Posta” jest sześć przecznic dalej.A za rogiem są małe delikatesy.Gdy weszli do środka, delikatesy zapełniały się wygłodniałymi urzędnikami.Darby usiadła przy stole pod oknem, a Grantham stanął w kolejce i zamówił kanapki.Minęło już pół dnia i choć nie bardzo podobała jej się reporterska robota, cieszyła się, że jest zajęta, dzięki czemu nie pamięta o mrocznej stronie swojej sytuacji.Gray przyniósł na tacy kanapki i mrożoną herbatę.Zaczęli jeść.- Czy tak wygląda twój typowy dzień pracy? - spytała.- Trzeba jakoś zarabiać na chleb.Węszę rano, pisuję po południu, a wieczorami weryfikuję to, co napisałem.- Ile masz spraw tygodniowo?- Trzy, cztery.czasami żadnej.Jestem wybredny, poza tym są jeszcze moi przełożeni.To, co robimy teraz, to zupełnie co innego.- Co będzie, jeśli nie dobierzemy się do Mattiece’a? Co wtedy napiszesz?- Wszystko zależy od tego, w którym miejscu trzeba się będzie zatrzymać.Już teraz moglibyśmy puścić historię Callahana i Verheeka, ale gra jest niewarta świeczki.Oczywiście nie umniejszam tragizmu ich śmierci, ale zabójstwo twoich przyjaciół jest wierzchołkiem góry lodowej, a my chcemy opisać całą górę.- Słowem, polujesz na grubego zwierza.- Tak wyszło.Jeśli uda nam się zweryfikować twoją hipotezę, upolujemy rekina.- Już masz przed oczami te tytuły.Przyznaj się.- Przyznaję się.Czuję skok adrenaliny.To będzie największa historia od czasów.- Watergate?- Niezupełnie.Afera Watergate zaczęła się od drobiazgów, które z czasem połączyły się w jedną wielką całość.Woodward i Bernstein miesiącami szukali tropów, zanim zdołali ułożyć pełny obraz sprawy.Rozmawiali z wieloma ludźmi, a każdy opowiadał inną część historii.My, moja droga, mamy do czynienia z czymś zupełnie innym.Nasza afera jest o wiele większa, a prawdę zna jedynie niewielka grupa wtajemniczonych.Watergate zaczęło się od nieudanego włamania, my natomiast mamy do czynienia z mistrzowsko zaplanowaną zbrodnią, za którą kryją się bardzo bogaci i bardzo sprytni ludzie.- Nie zapominaj, że naszą sprawę również próbuje się zatuszować.- Tym także się zajmiemy.Gdy połączymy Mattiece’a z zabójstwem sędziów, opublikujemy naszą historię.Szydło wyjdzie z worka i w ciągu jednej nocy rozpocznie się tuzin niezależnych dochodzeń.To miasto będzie wyglądać jak po bombardowaniu, zwłaszcza gdy ujawnimy bliskie stosunki prezydenta z Mattiece’em.Kiedy ucichnie hałas, zajmiemy się administracją i spróbujemy dociec, kto o czym wiedział i od kiedy.- Ale najpierw Garcia [ Pobierz całość w formacie PDF ]