[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.– To jest we wschodnim skrzydle, za stajnią.Zazwyczaj kładę się ostatni.Aleksandros śmieje się ze mnie i mówi, że nigdy nie widział chłopca, który by potrzebował mniej snu niż ja.Każdej innej nocy mógłbym być na nogach i mógłbym widzieć to, co chcesz wiedzieć.Ale wtedy miałem tyle pracy i biegania z wiadomościami, że byłem bardzo zmęczony.– Głos mu zaczął drżeć.– Przepraszam.Położyłem dłonie na jego chudych ramionach.– Nie masz za co przepraszać, Metonie.Odpowiedz mi tylko na jeszcze jedno pytanie.Czy wczoraj wieczorem wałęsałeś się po domu do późna?Meto zdawał się nad czymś zastanawiać.– Wczoraj też był bardzo ciężki dzień – powiedział.– Ty, panie, i Mummiusz przybyliście na Furii, i dodatkowa praca przy obiedzie.– Poszedłeś zatem wcześnie spać?– Tak.– Więc nie widziałeś nic nadzwyczajnego, nie słyszałeś, by ktoś chodził po korytarzu albo schodził na dół na przystań?Wzruszył bezsilnie ramionami i zagryzł wargę, zasmucony, że mnie rozczarował.– W porządku – zapewniłem go.– Myślałem tylko, że może wiesz coś, o czym ja nie wiem.Ale zanim stąd pójdziesz, chodź tutaj, chcę ci coś pokazać.Poprowadziłem go z ręką na jego ramieniu do statuetki centaura.– Oglądaj ją sobie tak długo, jak chcesz.Możesz też dotknąć.Zerknął na mnie niepewnie, potem sięgnął ku rzeźbie z drżeniem i z iskrą w oku, ale raptownie cofnął rękę i znów zagryzł wargę.– Nie, nie, możesz to zrobić – potwierdziłem.– Nie pozwolę nikomu cię ukarać.I nie dam cię zabić Markowi Krassusowi, pomyślałem, choć nie śmiałem głośno wypowiedzieć tak zuchwałej myśli.Sama Fortuna mogłaby mnie usłyszeć i wymierzyć mi klapsa za szafowanie obietnicami, z których dotrzymaniem i bóg mógłby mieć kłopot.ROZDZIAŁ X– Kiedy byłam dziewczyną, przenigdy nie zniżyłam się do malowania fresków.Malować należy na płótnie lub na drewnie z użyciem sztalug, ale w żadnym wypadku na tynku.Tak w każdym razie uczył mój mistrz.Malarze ścienni to zwykli rzemieślnicy, mawiał, podczas gdy malarz sztalugowy.Ach, malarz sztalugowy jest traktowany jak ręka samego Apolla! Malarze sztalugowi zbierają całą chwałę, no i złoto.Zdobądź reputację na tym polu, a będą się do ciebie garnąć jak gołębie na Forum.Ależ masz paskudnego guza na czole!Iaia wyglądała zupełnie inaczej niż poprzedniego wieczoru przy obiedzie.Zniknęła biżuteria i elegancka suknia; zamiast nich miała na sobie bezkształtną szatę z długimi rękawami, sięgającą do ziemi.Uszyta była z szorstkiego płótna i cała pokryta plamkami farby.Jej młoda asystentka nosiła podobny strój i w świetle dnia była jeszcze piękniejsza.Razem wyglądały jak kapłanki jakiejś dziwnej kobiecej sekty, której członkinie nakładają makijaż raczej na ubrania niż na twarze.Okno w dachu oświetlało mały, okrągły przedpokój stożkiem żółtego światła, wokół którego wirował kalejdoskop morskich zieleni i błękitów, zamieszkany przez srebrne smugi ryb i przedziwne podwodne monstra.Pięknie cieniowane stwory zdawały się płynąć, a i sama woda sprawiała wrażenie niewyobrażalnej głębi.Stanąwszy obok siebie z wyciągniętymi w bok rękami, mogliśmy z Ekonem sięgnąć od ściany do ściany tego niewielkiego pomieszczenia, ale miejscami wymalowane mroczne odmęty zdawały się odsuwać w nieskończoność.Gdyby nie labirynt rusztowań i zabezpieczające posadzkę przed farbą płachty tkaniny, sceneria byłaby niemal przerażająco realistyczna, niczym w sennym koszmarze o tonięciu w morzu.– Naturalnie teraz od dawna już nie muszę zabiegać o zlecenia – ciągnęła Iaia.– Zbiłam majątek w dawnych, dobrych czasach.Wiesz, że u szczytu kariery płacono mi lepiej niż poczciwemu staremu Sopolisowi*? Naprawdę.Każda bogata rzymska matrona pragnęła mieć swój portret namalowany przez dziwną młodą kobietę z Kyzikos.Obecnie maluję co chcę i kiedy chcę.To malowidło jest tylko przysługą dla Geliny.Któregoś dnia, kiedy opuszczałyśmy łaźnię, odświeżone i zrelaksowane, poskarżyła się na nijakość tego przedpokoju.Nagle doznałam wizji; wszędzie widziałam ryby, ryby i ryby! Ryby skaczące ponad naszymi głowami i ośmiornice wijące się u naszych stóp, i delfiny śmigające wśród wodorostów.I co o tym sądzisz?– Niesamowite – odrzekłem.Eko rozejrzał się dookoła i zrobił dłońmi ruch, jakby strzepywał z nich wodę.Iaia się roześmiała.– Już prawie skończone – powiedziała [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • odbijak.htw.pl