[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zgłosił nawet twórcze propozycje.- Jakie twórcze propozycje?- W kwestii konta.Napisałem mu, że będzie problem z odbieraniem, bo przyszło mina myśl, że nie wiadomo, kto i kiedy dokona zakupu.O takie znaczki wcale niejest łatwo nawet i na Zachodzie, więc możliwe, że trzeba będzie wykorzystywaćjakieś okazje, prosić kogoś znajomego czy coś w tym rodzaju.On zresztą też musitym kontem dysponować.No więc zaproponował, żeby to było po prostu konto nahasło.Bez nazwiska.Hasło musimy wymyślić.- Bardzo dobrze - pochwaliła Baśka.- Bez nazwiska to nawet lepiej, nikt nam niczego nie udowodni.- Ale będziesz tomusiał napisać - zatroskał się Paweł.- No i będziesz go musiał zawiadomić, żewysyłamy następną poduszkę.To jak? Bez marynarzy się nie obejdzie.- Obejdziesię.Hasło przejdzie jako imię kotka, względnie suczki.A co do kolejnychwysyłek, to obce osoby będą ponumerowane.Pierwsza, druga, trzecia.On sobiezostawi kopię, a ja piszę poemat, możliwe, że historyczny, trudno mi idzie ibędę go z triumfem zawiadamiał, że już mi wyszła pierwsza zwrotka, drugazwrotka, siódma zwrotka.Niektóre zwrotki będę przerabiał dwukrotnie.W tensposób prawie całkowicie eliminujemy niepewne pośrednictwo różnych jednostek,skłonnych do nadużywania alkoholu, i zmniejszamy niebezpieczeństwodekonspiracji.Wszyscy zgodnie wyrazili mu podziw i uznanie.- Dobra -powiedział Donat.- To teraz kupujemy poduszkę i czekamy już tylko na list zespisem osób, tak? - W trakcie czekania nadziewamy poduszkę solidną treścią.-Zaraz, zaraz - przerwał Paweł nieubłaganie.- Dwadzieścia procent odliczcie odrazu.Żeby potem nie było, że coś tam się nie zgadza.- To nie wiem, czy wartowysyłać poduszkę z takim byle czym - skrzywiła się Baśka.- Nawet pięciu tysięcynie będzie.- Pięć tysięcy drobnymi może się nie zmieścić.Chyba że chceszfaszerować pierzynę.- Żadne drobne! Wysyłamy tylko grubsze.Drobne pójdą naskarb państwa! -I o drobne, i o grube trzeba się najpierw postarać.Musimyskombinować ten środek usypiający dla ludzi.- A właśnie! - ożywił się Marcin.- Ten środek! Mówiłem, że ustrzeliłem dwa jelenie! - Myślałem, że te dwa jelenieto są dwaj marynarze - wtrącił Paweł.- Masz środek? - ucieszyła się Baśka.-Mam.Z szacunku dla kwoty, która opłaciła mój pobyt w miejscowości wczasowej,nie marnowałem czasu.Proszę! Wszyscy z wielkim zainteresowaniem obejrzeli sześćdużych fiolek w pudełku.Zawartość fiolek wyglądała jak sól fizjologiczna, byłabezbarwna i przezroczysta.- Co to jest - spytała Baśka.- I skąd to masz? - Odmarynarza, rzecz jasna.Cudzoziemscy marynarze to istna kopalnia możliwości.Przywiózł mi to okazjonalnie, z litości, bo cierpię na chroniczną bezsenność inic mi nie pomaga.Jest to nowy produkt szwajcarski.- I co się z tym robi? -Wącha się.Kapie się odrobinę na watkę i wdycha przed snem.Podobno w zasadziedziała na zaśnięcie, potem już człowiek śpi własnym przemysłem, tyle że dośćmocno.- Tak z rozpędu? - Coś w tym rodzaju.Paweł odebrał Baśce fiolkę i obejrzał nieufnie.- Nie za mało tego.? I jak ty chcesz ich namówić, żeby wąchali? - Metodąłagodnej perswazji.W jedną rękę bierze się ten produkt, w drugą gruby drąg,ręką robi się dobry zamach.- To już i produkt niepotrzebny.Gruby drąg sam wsobie powinien wystarczyć.- Ewentualnie można nabrać do strzykawki, takiej odzastrzyków i zrobić psiiiiik.Na przykład przez dziurkę od klucza.Rozpylone wpowietrzu działa tak samo.Mam tego jeszcze jedno pudełko, poza tym sprawdziłemna sobie.Skutkuje bezbłędnie.- Dobra - powiedział Donat.- Robimy psik,rozpylamy w powietrzu, wąchamy i zasypiamy na miejscu przestępstwa martwymbykiem.To właśnie o to nam chodzi? Ja osobiście mogę zasnąć i bez robieniapsik.- Nie przerywaj fachowego wykładu.My zakładamy sobie na noseczekmaseczki albo wtykamy w dziurkę kawałek wateczki nasyconej całkiem czym innym.Zapomniałem czym, ale mam zapisane.Ofiary śpią słodko, a my żyjemy pełniążycia.- I jak długo to działa? - Jakieś pół godziny mocniej, a potem słabiej.Nie zostawia żadnych śladów, niekiedy powoduje też przyjemne sny.Niewskazanedla narkomanów i osób chorych umysłowo.- Genialne! - westchnęła Baśka.- Możemykichać na te ograniczenia, bo narkomani i chorzy umysłowo rzadko się biorą zaafery.- A jeśli nawet, to uprawiają działalność krótko i osiągają raczejmierne wyniki.Nie interesują nas.To co teraz? - No jak to co? Załatwiamy im teprzyjemne sny.I znów okazało się, że łatwo powiedzieć, trudniej wykonać.Baśka przeprowadziła rekonesans i uczyniła pierwszy krok, Marcin postarał się omarynarzy i środek nasenny, kolejna akcja zatem padła na Denata i Pawła.Pewnejzimnej, mokrej, deszczowej nocy pies w Palenicy dostał apetyczny zrazik wołowy,nadziany małą pigułką, po czym wlazł do budy i zasnął, i tylko pies postąpiłzgodnie z planami.Donat i-Paweł, w miejsce energii, zaprezentowali histerycznypopłoch.Rozwścieczona Baśka siłą dowlokła ich do ogrodzenia, które należałosforsować górą, wspinając się po zawiasach bramy.Donat stawiał opór wmilczeniu.Paweł narzekał zdenerwowanym szeptem.- To będzie kradzież.Czy tonie można by jakoś inaczej.? Nic nie widać! Rany boskie, jeszcze jak żyjęnikogo nie okradłem.- Kiedyś wreszcie musisz zacząć! - syczała Baśka z furią.- Jazda, niedojdy! Drabina leży z prawej strony pod ścianą.Chcecie z tegoMarcina do reszty zrobić balona, jak takie świnie, niech się powiesi, co? Won,do roboty! Dla ścisłości to będzie kradzież z włamaniem.Donat i Pawełwreszcie przeleźli wśród licznych objawów ostatecznej desperacji.Baśka, widząc,iż traci na nich bezpośredni wpływ, w obawie, że mogą się cofnąć, podała imprzez siatkę ćwiartkę, przygotowaną na wszelki wypadek.- Wychlajcie to ioddajcie butelkę! - rozkazała.- Drabinę potem odłożyć na miejsce! I niezapomnijcie zawiązać sobie gęby! Wypita na puste żołądki ćwiartka miałazbawienny wpływ.W chwili ustawiania drabiny pod oknem łazienki cała imprezazaczęła im się wydawać niewypowiedzianie śmieszna.Niepojętym cudem znaleźli wciemnościach właściwe miejsce, przewrócili się tylko dwa razy, nie wybili szyby,bezszelestnie przekradli się przez łazienkę i hall i znaleźli sypialnię napiętrze.Cudowny środek Marcina został rozpylony nad głowami śpiących ofiar zapomocą rozpylaczy do perfum.Między oknami stała antyczna serwantka, w której,wiedzeni zapewne nadprzyrodzonym natchnieniem, znaleźli skrytkę.- Ale się tenpacan jutro zdziwi! - szeptał Paweł, chichocząc.- Wytrzyjmy podłogę - szeptałDonat z rozbawieniem.- Nie zostawiajmy śladów.Wyleźli na powrót przez ciasneokno łazienki, nie spadli z drabiny, odnieśli ją na miejsce i taplając się wbłocie dotarli do bramy ogrodzenia.- Ale draka, niech skonam! - chichotałPaweł.- Nie wiem, czy czego nie zgubiłem.Baśka z Marcinem czekali wsamochodzie, zdenerwowani do szaleństwa.Baśka siedziała przy kierownicy,zdecydowana nie dopuścić do niej Donata po owej połowie ćwiartki, Marcinusiłował przebijać wzrokiem ciemność, bo ciągle wydawało mu się, że nadchodziktoś, niepowołany.Myśl, że trzeba będzie kogoś ogłuszyć, doprowadziła go niemaldo utraty przytomności [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • odbijak.htw.pl