[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.WdaÅ‚em siÄ™ w dyskusjÄ™ z ksiÄ™dzem na jego wÅ‚asnym tere-nie. Niech pan rozważy misterium pasyjne podjÄ…Å‚ ksiÄ…dz Schecker po chwi-li. Można powiedzieć, że Judasz jest winny, bo zdradziÅ‚ Chrystusa, i że kapÅ‚anisÄ… winni, bo oszukali Judasza i ukryli fakt, że Chrystus ma zostać skazany naÅ›mierć.Można powiedzieć, że PiÅ‚at jest winny, bo skazaÅ‚ Jezusa, chociaż uwa-żaÅ‚ Go za niewinnego, i że ten tÅ‚um jest winny, bo domagaÅ‚ siÄ™, żeby Chrystusaukrzyżowano.I miaÅ‚oby siÄ™ racjÄ™.Oni wszyscy zawinili, ale każdy czÅ‚owiek mu-si sam zmierzyć siÄ™ ze swojÄ… winÄ…, ani nie porównujÄ…c jej do win cudzych, aninie usprawiedliwiajÄ…c jej.Ci, którzy razem z panem oglÄ…dali tamten obraz, niepotrafili zdobyć siÄ™ na to.CzÅ‚owiek nie chce na swojÄ… winÄ™ patrzeć. Ja patrzyÅ‚em.CzuÅ‚em pogardÄ™ dla siebie na obrazie, ale mniej siÄ™ tym prze-jÄ…Å‚em niż moi przyjaciele, którzy również widzieli tam siebie. Co pan robiÅ‚ na tym obrazie? PochylaÅ‚em siÄ™ po kamieÅ„, żeby rzucić nim z ukrycia w tÅ‚umie. Pan jest ateistÄ…? Nie.Jestem agnostykiem. Chrystus nie byÅ‚ Bogiem wedÅ‚ug pana? Nie byÅ‚. A wiÄ™c widziaÅ‚ pan siebie gotujÄ…cego siÄ™ do rzucenia kamieniem w czÅ‚o-wieka.Pana towarzysze widzieli siebie wystÄ™pujÄ…cych przeciwko Bogu.ChciaÅ‚em zaoponować, powoÅ‚ać siÄ™ na fakt, że Ludwig Lorenson, tak samo jakja, nie uważa Chrystusa za Boga; ale przypomniaÅ‚em sobie tÄ™ sytuacjÄ™.Powodemzdenerwowania Ludwiga nie byÅ‚ żaden postÄ™pek wymierzony przeciwko samotnejpostaci poÅ›rodku dziedziÅ„ca.On zobaczyÅ‚ siebie w krzepkim rzymskim żoÅ‚nierzu,odpychajÄ…cym ludzi z drogi.ZobaczyÅ‚ swoje przestÄ™pstwo przeciwko ludziom. Jest Bóg i jest ZÅ‚o powiedziaÅ‚ ksiÄ…dz Schecker. SÄ… ludzie, którzyw Å›wiat wnoszÄ… piÄ™kno, i ludzie, którzy je niszczÄ…; ludzie, którzy leczÄ… rany,i ludzie, którzy je zadajÄ….Ludzie, którzy nauczajÄ…, i ludzie, którzy wprowadza-jÄ… w umysÅ‚y zamÄ™t; ludzie, którzy modlÄ… siÄ™, i ludzie, którzy klnÄ…. BezradnierozÅ‚ożyÅ‚ rÄ™ce. Temat rozlegÅ‚y, ale to prawda.SÄ… ludzie mierni, którzy nie wie-dzÄ…, czemu sÅ‚użą, i sÄ… tacy, którzy rozmyÅ›lnie sÅ‚użą ZÅ‚u dla korzyÅ›ci, jakie w tymwidzÄ….SÄ… także tacy, którzy wolÄ… sÅ‚użyć Bogu. Również dla korzyÅ›ci, jakie w tym widzÄ…. Niejeden, być może, trochÄ™ dlatego.Tylko trochÄ™.Dobro nie obiecuje żad-nych korzyÅ›ci doczesnych.Nagrody czÄ™sto niespodziewanie sÄ… zawarte w samymczynieniu dobra.Ci, którzy sÅ‚użą ZÅ‚u, wymagajÄ… korzyÅ›ci namacalnych.Tak jakFaust. Faust byÅ‚ legendÄ…, opowieÅ›ciÄ…, nie istniaÅ‚ rzeczywiÅ›cie.117 Może tak, a może nie.Nieważne.Faust byÅ‚ symbolem, prawdziwym sym-bolem. Czego? CzÅ‚owieka kuszonego pozornymi nagrodami ZÅ‚a. KsiÄ…dz mnie zadziwia powiedziaÅ‚em. Nagrody ZÅ‚a, nawet tak, jakksiÄ…dz to ujmuje, nie sÄ… pozorne , sÄ… konkretne.Ludzie ciÄ…gnÄ… zyski ze ZÅ‚ai przecież sam ksiÄ…dz przyznaje, że decyzja należy do nich.SiedziaÅ‚ w milczeniu.Niepokazny, pospolity czÅ‚owieczek.Logicznie nikt bysiÄ™ nie dopatrywaÅ‚ gÅ‚Ä™bi pod powierzchownoÅ›ciÄ… tak nieciekawÄ…. Nikt z tych, którzy wierzÄ… w nieÅ›miertelność, nie sÅ‚uży ZÅ‚u rozmyÅ›lniew wyniku decyzji powiedziaÅ‚ spokojnie. To jest ta ostateczna próba.Ten,kto wierzy, że ma tylko jedno życie i że potem czeka go nicość, nie lÄ™ka siÄ™ ZÅ‚ai jeżeli ZÅ‚o ofiarowuje nagrody, daje siÄ™ skusić. Znam wielu, którzy nie wierzÄ… w nieÅ›miertelność, a przecież nie sÅ‚użą żad-nemu ZÅ‚u powiedziaÅ‚em. SÄ… wspaniaÅ‚ymi, przyzwoitymi ludzmi i czyniÄ…wszelkie to ksiÄ™dza dobro, wnoszÄ… piÄ™kno, leczÄ… rany, nauczajÄ…. Tak ksiÄ…dz uÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™ lekko. W takim ujÄ™ciu to jest jak gdybyusiÅ‚owanie naprawienia winy.W koÅ„cu czÅ‚owiek stoi samotny, mierzony miarÄ…swoich uczynków.Jeżeli nie wierzy w nieÅ›miertelność, to może jednak nieÅ›mier-telność wierzy w niego.WstaÅ‚, żeby odejść, obciÄ…gajÄ…c na sobie sutannÄ™.A ja wtedy wiedziony odru-chem, nad którym nawet siÄ™ nie zastanowiÅ‚em, powiedziaÅ‚em: Ta Madonna Rohlmanna oznacza dla ksiÄ™dza bardzo dużo, inaczej ksiÄ…dzby tego obrazu nie umieÅ›ciÅ‚ tutaj.Może by ksiÄ…dz zechciaÅ‚, proszÄ™, przyjąć odemnie tÄ™ mojÄ… kopiÄ™, po prostu na pamiÄ…tkÄ™ naszej rozmowy.StaÅ‚ bez ruchu jak wyrzezbiony w drewnie, jak te figury w jego koÅ›ciele. Nie mógÅ‚bym.Pan tego nie rysowaÅ‚ dla mnie.Nie zdoÅ‚aÅ‚bym w żadensposób siÄ™ panu zrewanżować. Może rysowaÅ‚em to wÅ‚aÅ›nie dla ksiÄ™dza, nie wiedzÄ…c o tym.I zrewanżowaÅ‚mi siÄ™ ksiÄ…dz już dostatecznie.WrÄ™czyÅ‚em karton proboszczowi.PopatrzyÅ‚ na rysunek, a potem podniósÅ‚wzrok.Oczy mu zwilgotniaÅ‚y. Pan zrobi drugÄ… kopiÄ™? zapytaÅ‚. Dla siebie? Tak.DziÅ› po poÅ‚udniu. Jest pan agnostykiem, powiada pan.Ja nie wiem.Jest pan grzesznikiem,co do tego nie mam wÄ…tpliwoÅ›ci.Nigdy nie spotkaÅ‚em czÅ‚owieka, który nie byÅ‚-by grzesznikiem. Znów popatrzyÅ‚ na rysunek. To wspaniaÅ‚y prezent.NiezapomnÄ™ o panu.PrawÄ… rÄ™kÄ… uczyniÅ‚ znak krzyża i odwróciÅ‚ siÄ™.Nie marnowaÅ‚em czasu naroztrzÄ…sanie, dlaczego daÅ‚em mu ten szkic.NadeszÅ‚a już pora obiadu.RuszyÅ‚emdo hotelu, odsuwajÄ…c wszelkie myÅ›li o ksiÄ™dzu proboszczu Scheckerze.118Kiedy wróciÅ‚em do koÅ›cioÅ‚a, przed MatkÄ… BoskÄ…, PatronkÄ… Friedheim, staÅ‚anowa Å›wieca.ZapaliÅ‚em jÄ… i zaczÄ…Å‚em rysować.Przez caÅ‚e to popoÅ‚udnie ludziewchodzili do koÅ›cioÅ‚a, modlili siÄ™ i wychodzili.Nie przeszkadzali mi, wiÄ™c niezwracaÅ‚em na nich uwagi.Kiedy drugi szkic zostaÅ‚ ukoÅ„czony, przyjrzaÅ‚em musiÄ™ w Å›wietle.Matka Boska szÅ‚a radoÅ›nie najskromniejszÄ… uliczkÄ… Friedheim i na-wet na tym rysunku byÅ‚a urocza.Niezle siÄ™ spisaÅ‚em.UznaÅ‚em, że ta kopia jesto wiele lepsza niż tamta, którÄ… daÅ‚em ksiÄ™dzu.Nie przypuszczaÅ‚em, że tak dobrzemi wyjdzie.Wszystko to czegoÅ› tam dowodzi pomyÅ›laÅ‚em albo nie dowodzi niczegow ogóle.Do hotelu wracaÅ‚em zdumiony odkryciem, że w czasie mego pobytu w ko-Å›ciele padaÅ‚ ulewny deszcz.Chodniki byÅ‚y mokre, ale niebo już siÄ™ wypogadzaÅ‚o.Nie miaÅ‚em z kim rozmawiać, tylko wyobraziÅ‚em sobie, że mówiÄ™ do kogoÅ›: Aż tak laÅ‚o? Wcale nie wiedziaÅ‚em.ByÅ‚em w koÅ›ciele.Ta myÅ›l rozbawiÅ‚a mnie, co oczywiÅ›cie może Å›wiadczyć o infantylnoÅ›ci.ROZDZIAA SZÓSTYW hotelu czekaÅ‚ na mnie liÅ›cik.Bez pozdrowieÅ„ czy nagłówka, bez żadnego Szanowny panie itede [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl odbijak.htw.pl
.WdaÅ‚em siÄ™ w dyskusjÄ™ z ksiÄ™dzem na jego wÅ‚asnym tere-nie. Niech pan rozważy misterium pasyjne podjÄ…Å‚ ksiÄ…dz Schecker po chwi-li. Można powiedzieć, że Judasz jest winny, bo zdradziÅ‚ Chrystusa, i że kapÅ‚anisÄ… winni, bo oszukali Judasza i ukryli fakt, że Chrystus ma zostać skazany naÅ›mierć.Można powiedzieć, że PiÅ‚at jest winny, bo skazaÅ‚ Jezusa, chociaż uwa-żaÅ‚ Go za niewinnego, i że ten tÅ‚um jest winny, bo domagaÅ‚ siÄ™, żeby Chrystusaukrzyżowano.I miaÅ‚oby siÄ™ racjÄ™.Oni wszyscy zawinili, ale każdy czÅ‚owiek mu-si sam zmierzyć siÄ™ ze swojÄ… winÄ…, ani nie porównujÄ…c jej do win cudzych, aninie usprawiedliwiajÄ…c jej.Ci, którzy razem z panem oglÄ…dali tamten obraz, niepotrafili zdobyć siÄ™ na to.CzÅ‚owiek nie chce na swojÄ… winÄ™ patrzeć. Ja patrzyÅ‚em.CzuÅ‚em pogardÄ™ dla siebie na obrazie, ale mniej siÄ™ tym prze-jÄ…Å‚em niż moi przyjaciele, którzy również widzieli tam siebie. Co pan robiÅ‚ na tym obrazie? PochylaÅ‚em siÄ™ po kamieÅ„, żeby rzucić nim z ukrycia w tÅ‚umie. Pan jest ateistÄ…? Nie.Jestem agnostykiem. Chrystus nie byÅ‚ Bogiem wedÅ‚ug pana? Nie byÅ‚. A wiÄ™c widziaÅ‚ pan siebie gotujÄ…cego siÄ™ do rzucenia kamieniem w czÅ‚o-wieka.Pana towarzysze widzieli siebie wystÄ™pujÄ…cych przeciwko Bogu.ChciaÅ‚em zaoponować, powoÅ‚ać siÄ™ na fakt, że Ludwig Lorenson, tak samo jakja, nie uważa Chrystusa za Boga; ale przypomniaÅ‚em sobie tÄ™ sytuacjÄ™.Powodemzdenerwowania Ludwiga nie byÅ‚ żaden postÄ™pek wymierzony przeciwko samotnejpostaci poÅ›rodku dziedziÅ„ca.On zobaczyÅ‚ siebie w krzepkim rzymskim żoÅ‚nierzu,odpychajÄ…cym ludzi z drogi.ZobaczyÅ‚ swoje przestÄ™pstwo przeciwko ludziom. Jest Bóg i jest ZÅ‚o powiedziaÅ‚ ksiÄ…dz Schecker. SÄ… ludzie, którzyw Å›wiat wnoszÄ… piÄ™kno, i ludzie, którzy je niszczÄ…; ludzie, którzy leczÄ… rany,i ludzie, którzy je zadajÄ….Ludzie, którzy nauczajÄ…, i ludzie, którzy wprowadza-jÄ… w umysÅ‚y zamÄ™t; ludzie, którzy modlÄ… siÄ™, i ludzie, którzy klnÄ…. BezradnierozÅ‚ożyÅ‚ rÄ™ce. Temat rozlegÅ‚y, ale to prawda.SÄ… ludzie mierni, którzy nie wie-dzÄ…, czemu sÅ‚użą, i sÄ… tacy, którzy rozmyÅ›lnie sÅ‚użą ZÅ‚u dla korzyÅ›ci, jakie w tymwidzÄ….SÄ… także tacy, którzy wolÄ… sÅ‚użyć Bogu. Również dla korzyÅ›ci, jakie w tym widzÄ…. Niejeden, być może, trochÄ™ dlatego.Tylko trochÄ™.Dobro nie obiecuje żad-nych korzyÅ›ci doczesnych.Nagrody czÄ™sto niespodziewanie sÄ… zawarte w samymczynieniu dobra.Ci, którzy sÅ‚użą ZÅ‚u, wymagajÄ… korzyÅ›ci namacalnych.Tak jakFaust. Faust byÅ‚ legendÄ…, opowieÅ›ciÄ…, nie istniaÅ‚ rzeczywiÅ›cie.117 Może tak, a może nie.Nieważne.Faust byÅ‚ symbolem, prawdziwym sym-bolem. Czego? CzÅ‚owieka kuszonego pozornymi nagrodami ZÅ‚a. KsiÄ…dz mnie zadziwia powiedziaÅ‚em. Nagrody ZÅ‚a, nawet tak, jakksiÄ…dz to ujmuje, nie sÄ… pozorne , sÄ… konkretne.Ludzie ciÄ…gnÄ… zyski ze ZÅ‚ai przecież sam ksiÄ…dz przyznaje, że decyzja należy do nich.SiedziaÅ‚ w milczeniu.Niepokazny, pospolity czÅ‚owieczek.Logicznie nikt bysiÄ™ nie dopatrywaÅ‚ gÅ‚Ä™bi pod powierzchownoÅ›ciÄ… tak nieciekawÄ…. Nikt z tych, którzy wierzÄ… w nieÅ›miertelność, nie sÅ‚uży ZÅ‚u rozmyÅ›lniew wyniku decyzji powiedziaÅ‚ spokojnie. To jest ta ostateczna próba.Ten,kto wierzy, że ma tylko jedno życie i że potem czeka go nicość, nie lÄ™ka siÄ™ ZÅ‚ai jeżeli ZÅ‚o ofiarowuje nagrody, daje siÄ™ skusić. Znam wielu, którzy nie wierzÄ… w nieÅ›miertelność, a przecież nie sÅ‚użą żad-nemu ZÅ‚u powiedziaÅ‚em. SÄ… wspaniaÅ‚ymi, przyzwoitymi ludzmi i czyniÄ…wszelkie to ksiÄ™dza dobro, wnoszÄ… piÄ™kno, leczÄ… rany, nauczajÄ…. Tak ksiÄ…dz uÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™ lekko. W takim ujÄ™ciu to jest jak gdybyusiÅ‚owanie naprawienia winy.W koÅ„cu czÅ‚owiek stoi samotny, mierzony miarÄ…swoich uczynków.Jeżeli nie wierzy w nieÅ›miertelność, to może jednak nieÅ›mier-telność wierzy w niego.WstaÅ‚, żeby odejść, obciÄ…gajÄ…c na sobie sutannÄ™.A ja wtedy wiedziony odru-chem, nad którym nawet siÄ™ nie zastanowiÅ‚em, powiedziaÅ‚em: Ta Madonna Rohlmanna oznacza dla ksiÄ™dza bardzo dużo, inaczej ksiÄ…dzby tego obrazu nie umieÅ›ciÅ‚ tutaj.Może by ksiÄ…dz zechciaÅ‚, proszÄ™, przyjąć odemnie tÄ™ mojÄ… kopiÄ™, po prostu na pamiÄ…tkÄ™ naszej rozmowy.StaÅ‚ bez ruchu jak wyrzezbiony w drewnie, jak te figury w jego koÅ›ciele. Nie mógÅ‚bym.Pan tego nie rysowaÅ‚ dla mnie.Nie zdoÅ‚aÅ‚bym w żadensposób siÄ™ panu zrewanżować. Może rysowaÅ‚em to wÅ‚aÅ›nie dla ksiÄ™dza, nie wiedzÄ…c o tym.I zrewanżowaÅ‚mi siÄ™ ksiÄ…dz już dostatecznie.WrÄ™czyÅ‚em karton proboszczowi.PopatrzyÅ‚ na rysunek, a potem podniósÅ‚wzrok.Oczy mu zwilgotniaÅ‚y. Pan zrobi drugÄ… kopiÄ™? zapytaÅ‚. Dla siebie? Tak.DziÅ› po poÅ‚udniu. Jest pan agnostykiem, powiada pan.Ja nie wiem.Jest pan grzesznikiem,co do tego nie mam wÄ…tpliwoÅ›ci.Nigdy nie spotkaÅ‚em czÅ‚owieka, który nie byÅ‚-by grzesznikiem. Znów popatrzyÅ‚ na rysunek. To wspaniaÅ‚y prezent.NiezapomnÄ™ o panu.PrawÄ… rÄ™kÄ… uczyniÅ‚ znak krzyża i odwróciÅ‚ siÄ™.Nie marnowaÅ‚em czasu naroztrzÄ…sanie, dlaczego daÅ‚em mu ten szkic.NadeszÅ‚a już pora obiadu.RuszyÅ‚emdo hotelu, odsuwajÄ…c wszelkie myÅ›li o ksiÄ™dzu proboszczu Scheckerze.118Kiedy wróciÅ‚em do koÅ›cioÅ‚a, przed MatkÄ… BoskÄ…, PatronkÄ… Friedheim, staÅ‚anowa Å›wieca.ZapaliÅ‚em jÄ… i zaczÄ…Å‚em rysować.Przez caÅ‚e to popoÅ‚udnie ludziewchodzili do koÅ›cioÅ‚a, modlili siÄ™ i wychodzili.Nie przeszkadzali mi, wiÄ™c niezwracaÅ‚em na nich uwagi.Kiedy drugi szkic zostaÅ‚ ukoÅ„czony, przyjrzaÅ‚em musiÄ™ w Å›wietle.Matka Boska szÅ‚a radoÅ›nie najskromniejszÄ… uliczkÄ… Friedheim i na-wet na tym rysunku byÅ‚a urocza.Niezle siÄ™ spisaÅ‚em.UznaÅ‚em, że ta kopia jesto wiele lepsza niż tamta, którÄ… daÅ‚em ksiÄ™dzu.Nie przypuszczaÅ‚em, że tak dobrzemi wyjdzie.Wszystko to czegoÅ› tam dowodzi pomyÅ›laÅ‚em albo nie dowodzi niczegow ogóle.Do hotelu wracaÅ‚em zdumiony odkryciem, że w czasie mego pobytu w ko-Å›ciele padaÅ‚ ulewny deszcz.Chodniki byÅ‚y mokre, ale niebo już siÄ™ wypogadzaÅ‚o.Nie miaÅ‚em z kim rozmawiać, tylko wyobraziÅ‚em sobie, że mówiÄ™ do kogoÅ›: Aż tak laÅ‚o? Wcale nie wiedziaÅ‚em.ByÅ‚em w koÅ›ciele.Ta myÅ›l rozbawiÅ‚a mnie, co oczywiÅ›cie może Å›wiadczyć o infantylnoÅ›ci.ROZDZIAA SZÓSTYW hotelu czekaÅ‚ na mnie liÅ›cik.Bez pozdrowieÅ„ czy nagłówka, bez żadnego Szanowny panie itede [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]