[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.— Teraz — szepnął Ognisty Olbrzym, odsuwając się od Hóda.Wypuszczony pocisk nie zatrzymał się przed ciałem Baldra.Wbił się w nie całą mocą, przeszywając serce i pozbawiając świetlistego boga życia.Śmiech zamilkł.Tylko Hód stał, uśmiechając się promiennie i czekając, aż ktoś mu powie, jak zachowała się jego strzała, gdzie została odbita ochronnym zaklęciem Baldra.Hód zorientował się, że coś się stało, gdy usłyszał rozdzierający krzyk Nanny, żony Baldra.Asynja przypadła do leżącego męża i uniosła jego głowę.W świetlistym bogu nie tliło się już życie.Zrozpaczonej Nan-nie pękło serce, umarła, padając na ciało ukochanego męża.Głowy wszystkich obecnych skierowały się ku nic nie rozumiejącemu Hódowi.Słowo „bratobójca" krążyło z ust do ust.W końcu ślepy bóg pojął, o co chodzi.Owładnęło nim przerażenie.Powoli wycofał się z halli, a gdy tylko poczuł, że przekroczył próg, puścił się biegiem.Jakimś zmysłem wyczuł, jak dobiec do bramy grodu, a potem uciekał już byle gdzie.Dopiero gdy wpadł do lasu, zwolnił, klucząc pomiędzy drzewami.Nie miał pojęcia, gdzie i po co ucieka, wiedział jednak, że uciekać musi, jeśli chce ocalić życie.Gdy Frigg dowiedziała się o śmierci syna, zapłakała rzewnymi łzami.Był to Pierwszy Płacz Frigg.Cały świat pogrążył się w żałobie, zaś najgłębszą czernią pokrył się Asgard.Baldra wspominali wszyscy, nawet Loki udawał, że jest mu żal zmarłego boga.W głębi duszy zaś się cieszył, bo teraz na powrót on, bóg ognia, znów stanie się tym najbardziej świetlistym ze świetlistych niebian.Asowie zbudowali dla Baldra odpowiedni, godny króla, stos pogrzebowy — stał się nim największy statek, jaki bogowie zdołali kiedykolwiek stworzyć.Nazywał się Hringhorni.Na nim umieścili ciała Baldra i Nanny, odziane we wspaniałe szaty i przykryte królewskimi płaszczami, podbitymi futrem i lamowanymi złotymi tasiemkami.Obok ciał spoczęły bogate dary grobowe — złote ozdoby na czele z ciężkimi pierścieniami i naszyjnikami, kufry pełne ubrań, złocone kolczugi, miecze i tarcze, ulubione psy i konie Baldra oraz mnóstwo jedzenia i słodkich smakołyków.To wszystko tam leżało, piętrzyło się na gigantycznym stosie.Żaden król, żaden konung ani jarl nigdy nie dostali na ostatnią podróż tak wielkiej liczby darów.Tuż przed zepchnięciem statku na morze, do ciała Baldra podszedł Odyn, szepnął coś nieżyjącemu synowi do ucha, po czym zdjął naramiennik Draupnir i cisnął go na stos darów.To samo uczyniła Frigg z wieloma swymi klejnotami królewskimi.Oddała je synowej, by choć one cieszyły ją w mrocznym Niflheimie.Tam bowiem, właśnie do Niflheimu, mieli się udać zmarli Asowie.Nie zginęli na wojnie ani w walce — a że prawo boskie obejmuje także wzrok jego przykuł pewien wielki zamek w Jótunnheimie, należący do olbrzyma Gymira.Jego piękna córka, Gerd, stała w oknie i przyglądała się rozkwitającym drzewom.Frey poczuł w sercu nagłe ukłucie — nadobna panna oczarowała go swą urodą.I zakochał się.Po raz pierwszy się zakochał, a na dodatek w kim — w olbrzymce! Jakby nie mógł sobie znaleźć wybranki pośród Asynj czy białogłów Alfheimu.Wprawdzie już wcześniej jego ojciec, Njórd, wziął sobie za żonę olbrzymkę, Skadi, jednak stało się to na skutek wyjątkowych zdarzeń.Trudno mniemać, by po raz drugi bogowie zgodzili się na ożenek z córką wrogów.Od tamtego dnia Frey chodził przygnębiony, mało jadł, a Jabłka Nieśmiertelności pogryzał jakby od niechcenia.W końcu spostrzegła to jego przybrana matka, Skadi, i spytała w czym rzecz.Jednak Frey nie miał ochoty na zwierzenia i odprawił ją z niczym.Wtedy Skadi wezwała Alfa Skirnira, najbliższego przyjaciela Freya, i poprosiła, by dowiedział się, co gnębi Njórdowego syna.Skirnir zastał przyjaciela samotnie siedzącego przy stole w halli alf-heimskiego pałacu.Dosiadł się więc i nalał sobie piwa.W milczeniu wypili po trzy kielichy, potem jeszcze po trzy, aż Skirnir stwierdził, że tyle wystarczy, by rozwiązać język Freya.Syn Njórda jakby nie usłyszał pytania — pił dalej.Dopiero po chwili tak rzekł:— Zakochałem się.Skirnir roześmiał się tak głośno, że mało co kielichy nie pospadały ze stołu.Frey się zakochał, a on podejrzewał, że chodzi tu co najmniej o jakąś klątwę! Dobre sobie.Dopiero, gdy Frey wytłumaczył mu w czym tkwi problem, Skirnir trochę spoważniał.Zastanowił się, i w końcu odparł, że wszystkie przeszkody można pokonać, jeśli tylko się wie, jak to zrobić.A bogowie zgodzą się na ożenek, kiedy dowiedzą się o nim już po fakcie.— Tylko jak mam ją poprosić o rękę, przecież mnie, Wanowi, nie przystoi chodzić w konkury do zwykłej olbrzymki.— Nie martw się — Skirnir poklepał go po ramieniu.—Ja pojadę jako twój swat.A wiesz, że potrafię ładnie mówić, kobiety uwielbiają mnie słuchać.Możesz być pewny, że już masz żonę.— Niech cię ucałuję! — Frey, zaczerwieniony od alkoholu, przyciągnął głowę Skirnira do swoich ust.— Tyś jest mój jedyny przyjaciel!Uniósł się i chwiejnym krokiem podążył ku alkowie.Wrócił po długiej chwili, niosąc swój magiczny miecz, o ostrzu pokrytym rzędami złotych run.Dzięki zawartemu w nich zaklęciu posiadacz broni stawał się niezwyciężony.— Skirnirze, przyjacielu.Oto mój miecz.Darowuję ci go dzisiaj, abyś pokonał wszystkie przeszkody na swej drodze.Niech służy ci lepiej niż mnie, niech ścina głowy twych wrogów i sprawia, by strach nimi zawładnął.Daję ci też mego konia, Blodughofiego, on cię zaniesie do Jótunnheimu szybciej, niż każdy inny wierzchowiec.Skirnir z wdzięcznością przyjął dary, po czym wypili po jeszczce jednym kielichu piwa.— Przydałyby się też jakieś dary dla twej oblubienicy — zauważył Skirnir.— Tak, tak.Zawieziesz Gerd bransoletę Draupnir, aby w bogactwa opływała, oraz Jabłko Młodości od Idunn, aby nigdy nie zgasła jej uroda.Następnego dnia, gdy tylko Skirnir doszedł do siebie po wieczorze spędzonym z Freyem, dosiadł konia i ruszył ku Jótunnheimowi.Po krótkim galopie ujrzał przed sobą mury grodu Gymira.Wyglądały na niepokonane, ale Skirnir tylko spiął Blodughofiego, a ten jednym susem przeskoczył umocnienia [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl odbijak.htw.pl
.— Teraz — szepnął Ognisty Olbrzym, odsuwając się od Hóda.Wypuszczony pocisk nie zatrzymał się przed ciałem Baldra.Wbił się w nie całą mocą, przeszywając serce i pozbawiając świetlistego boga życia.Śmiech zamilkł.Tylko Hód stał, uśmiechając się promiennie i czekając, aż ktoś mu powie, jak zachowała się jego strzała, gdzie została odbita ochronnym zaklęciem Baldra.Hód zorientował się, że coś się stało, gdy usłyszał rozdzierający krzyk Nanny, żony Baldra.Asynja przypadła do leżącego męża i uniosła jego głowę.W świetlistym bogu nie tliło się już życie.Zrozpaczonej Nan-nie pękło serce, umarła, padając na ciało ukochanego męża.Głowy wszystkich obecnych skierowały się ku nic nie rozumiejącemu Hódowi.Słowo „bratobójca" krążyło z ust do ust.W końcu ślepy bóg pojął, o co chodzi.Owładnęło nim przerażenie.Powoli wycofał się z halli, a gdy tylko poczuł, że przekroczył próg, puścił się biegiem.Jakimś zmysłem wyczuł, jak dobiec do bramy grodu, a potem uciekał już byle gdzie.Dopiero gdy wpadł do lasu, zwolnił, klucząc pomiędzy drzewami.Nie miał pojęcia, gdzie i po co ucieka, wiedział jednak, że uciekać musi, jeśli chce ocalić życie.Gdy Frigg dowiedziała się o śmierci syna, zapłakała rzewnymi łzami.Był to Pierwszy Płacz Frigg.Cały świat pogrążył się w żałobie, zaś najgłębszą czernią pokrył się Asgard.Baldra wspominali wszyscy, nawet Loki udawał, że jest mu żal zmarłego boga.W głębi duszy zaś się cieszył, bo teraz na powrót on, bóg ognia, znów stanie się tym najbardziej świetlistym ze świetlistych niebian.Asowie zbudowali dla Baldra odpowiedni, godny króla, stos pogrzebowy — stał się nim największy statek, jaki bogowie zdołali kiedykolwiek stworzyć.Nazywał się Hringhorni.Na nim umieścili ciała Baldra i Nanny, odziane we wspaniałe szaty i przykryte królewskimi płaszczami, podbitymi futrem i lamowanymi złotymi tasiemkami.Obok ciał spoczęły bogate dary grobowe — złote ozdoby na czele z ciężkimi pierścieniami i naszyjnikami, kufry pełne ubrań, złocone kolczugi, miecze i tarcze, ulubione psy i konie Baldra oraz mnóstwo jedzenia i słodkich smakołyków.To wszystko tam leżało, piętrzyło się na gigantycznym stosie.Żaden król, żaden konung ani jarl nigdy nie dostali na ostatnią podróż tak wielkiej liczby darów.Tuż przed zepchnięciem statku na morze, do ciała Baldra podszedł Odyn, szepnął coś nieżyjącemu synowi do ucha, po czym zdjął naramiennik Draupnir i cisnął go na stos darów.To samo uczyniła Frigg z wieloma swymi klejnotami królewskimi.Oddała je synowej, by choć one cieszyły ją w mrocznym Niflheimie.Tam bowiem, właśnie do Niflheimu, mieli się udać zmarli Asowie.Nie zginęli na wojnie ani w walce — a że prawo boskie obejmuje także wzrok jego przykuł pewien wielki zamek w Jótunnheimie, należący do olbrzyma Gymira.Jego piękna córka, Gerd, stała w oknie i przyglądała się rozkwitającym drzewom.Frey poczuł w sercu nagłe ukłucie — nadobna panna oczarowała go swą urodą.I zakochał się.Po raz pierwszy się zakochał, a na dodatek w kim — w olbrzymce! Jakby nie mógł sobie znaleźć wybranki pośród Asynj czy białogłów Alfheimu.Wprawdzie już wcześniej jego ojciec, Njórd, wziął sobie za żonę olbrzymkę, Skadi, jednak stało się to na skutek wyjątkowych zdarzeń.Trudno mniemać, by po raz drugi bogowie zgodzili się na ożenek z córką wrogów.Od tamtego dnia Frey chodził przygnębiony, mało jadł, a Jabłka Nieśmiertelności pogryzał jakby od niechcenia.W końcu spostrzegła to jego przybrana matka, Skadi, i spytała w czym rzecz.Jednak Frey nie miał ochoty na zwierzenia i odprawił ją z niczym.Wtedy Skadi wezwała Alfa Skirnira, najbliższego przyjaciela Freya, i poprosiła, by dowiedział się, co gnębi Njórdowego syna.Skirnir zastał przyjaciela samotnie siedzącego przy stole w halli alf-heimskiego pałacu.Dosiadł się więc i nalał sobie piwa.W milczeniu wypili po trzy kielichy, potem jeszcze po trzy, aż Skirnir stwierdził, że tyle wystarczy, by rozwiązać język Freya.Syn Njórda jakby nie usłyszał pytania — pił dalej.Dopiero po chwili tak rzekł:— Zakochałem się.Skirnir roześmiał się tak głośno, że mało co kielichy nie pospadały ze stołu.Frey się zakochał, a on podejrzewał, że chodzi tu co najmniej o jakąś klątwę! Dobre sobie.Dopiero, gdy Frey wytłumaczył mu w czym tkwi problem, Skirnir trochę spoważniał.Zastanowił się, i w końcu odparł, że wszystkie przeszkody można pokonać, jeśli tylko się wie, jak to zrobić.A bogowie zgodzą się na ożenek, kiedy dowiedzą się o nim już po fakcie.— Tylko jak mam ją poprosić o rękę, przecież mnie, Wanowi, nie przystoi chodzić w konkury do zwykłej olbrzymki.— Nie martw się — Skirnir poklepał go po ramieniu.—Ja pojadę jako twój swat.A wiesz, że potrafię ładnie mówić, kobiety uwielbiają mnie słuchać.Możesz być pewny, że już masz żonę.— Niech cię ucałuję! — Frey, zaczerwieniony od alkoholu, przyciągnął głowę Skirnira do swoich ust.— Tyś jest mój jedyny przyjaciel!Uniósł się i chwiejnym krokiem podążył ku alkowie.Wrócił po długiej chwili, niosąc swój magiczny miecz, o ostrzu pokrytym rzędami złotych run.Dzięki zawartemu w nich zaklęciu posiadacz broni stawał się niezwyciężony.— Skirnirze, przyjacielu.Oto mój miecz.Darowuję ci go dzisiaj, abyś pokonał wszystkie przeszkody na swej drodze.Niech służy ci lepiej niż mnie, niech ścina głowy twych wrogów i sprawia, by strach nimi zawładnął.Daję ci też mego konia, Blodughofiego, on cię zaniesie do Jótunnheimu szybciej, niż każdy inny wierzchowiec.Skirnir z wdzięcznością przyjął dary, po czym wypili po jeszczce jednym kielichu piwa.— Przydałyby się też jakieś dary dla twej oblubienicy — zauważył Skirnir.— Tak, tak.Zawieziesz Gerd bransoletę Draupnir, aby w bogactwa opływała, oraz Jabłko Młodości od Idunn, aby nigdy nie zgasła jej uroda.Następnego dnia, gdy tylko Skirnir doszedł do siebie po wieczorze spędzonym z Freyem, dosiadł konia i ruszył ku Jótunnheimowi.Po krótkim galopie ujrzał przed sobą mury grodu Gymira.Wyglądały na niepokonane, ale Skirnir tylko spiął Blodughofiego, a ten jednym susem przeskoczył umocnienia [ Pobierz całość w formacie PDF ]