[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Chcę, abyś udał się do niego i jego małżonki Ran, i rzekł im, że nadeszła pora, aby przygotowali wielką ucztę dla bogów.— Ojcze — odparł zdziwiony Thor.— Nie przypominam sobie, by Aegir kiedykolwiek podejmował nas w swym pałacu.— A więc nadszedł odpowiedni czas, by to uczynił.Odtąd, co roku na zimę, ucztować będziemy kilka dni w królestwie Aegira.Taka jest moja wola.Posłuszny Thor wybrał się więc na wyspę Hlesey, gdzie Aegir i Ran wznieśli swój pałac, w połowie zatopiony pod falami, a w połowie stojący na suchym brzegu.Aegir niezbyt ochotnie wysłuchał słów Thora, a tym bardziej był niezadowolony, iż bóg gromu zwracał się do niego, jak do sługi, któremu nakazuje się przyszykowanie wieczerzy.— Niestety, cny Thorze — odparł, ledwie skrywając szyderczy uśmiech.— Nie mogę wydać uczty na cześć bogów.— A to dlaczego? — groźnie spytał Thor.— Nie mam kotła odpowiednio wielkiego, aby przyszykować grzane piwo dla wszystkich bogów.Spójrz — wskazał na belkę pułapowa, gdzie zawieszone zostały wszystkie brązowe kotły — żaden z nich nie pomieści nawet połowy napoju, potrzebnego do nasycenia boskich gardeł.Ale, oczywiście, bardzo chcę podjąć Asów i Wanów, więc jeżeli tylko przyniesiesz mi odpowiednie naczynie, spełnię twoją prośbę.— A gdzie mam je znaleźć? — spytał Thor.Doskonale wiedział, jak odszukać wroga, ale przecież nie miał pojęcia, skąd się biorą brązowe kotły.— Nie wiem — Aegir uśmiechnął się na pożegnanie.Thor bezsilnie miotał się po własnym pałacu, nie mogąc dojść, w jaki sposób zdobyć odpowiednie naczynie.Akurat tego dnia odwiedził go Tyr, bóg wojny sprawiedliwej, przysiąg i wierności.Thor zwierzył mu się z kłopotu, na co, po chwili zastanowienia, Tyr odparł:— Chyba umiem zaradzić twoim kłopotom.Czy wiesz, gdzie mieszka mój ojciec?Thor nie wiedział, a i dopiero w tej chwili uświadomił sobie, że nigdy nie poznał ojca Tyra.Ponoć spłodził go jakiś Oszroniony Olbrzym, mieszkający gdzieś na krańcach świata.— Otóż mój ojciec, Hymir, posiada największy na świecie brązowy kocioł, na tyle pojemny, że nie tylko do cna opiją się z niego bogowie, ale jeszcze zostanie coś-niecoś na dnie.— I myślisz, że twój ojciec mi go da?— Nie wiem, ale zawsze warto spróbować.Jeśli chcesz, będę ci towarzyszył w drodze.Thor z radością przystał na propozycję — dobrze mieć przy sobie prawego i walecznego towarzysza, takiego jak Tyr.Gdy już wyruszali, nie wiadomo skąd napatoczył się Loki, trzymający w ręku podróżną sakwę.Stwierdził, że i on wybiera się do krainy olbrzymów, więc część drogi chętnie przebyłby wraz z nimi.Thor nie odmówił, choć pamiętał, że towarzystwo Lokiego zawsze sprowadzało kłopoty.We trzech wsiedli do magicznego pojazdu Thora, ciągniętego przez dwa zaczarowane, latające kozły — Tanngniostra i Tanngrisnira.Cudowne te zwierzęta znano też jako niewyczerpane źródło pożywienia — spożyte na wieczerzę, rano odradzały się na nowo, o ile ktoś nie uszkodził ich kości.Wieczorem podróżnicy przekroczyli granicę Hrimthursheimu, postanowili więc zatrzymać się gdzieś na noc.Tyr zauważył w dole samotnie stojącą chatę, wylądowali zatem w pobliżu.Okazała się zamieszkana przez rodzinę olbrzymów — Egila z żoną oraz dwojgiem dzieci: Thjalfim i Roskwą.Gospodarze godnie przywitali gości, ale poza czerstwym chlebem i cienkim piwem nie mieli nic na poczęstunek.Na to Thor rzekł, żeby się tym nie martwili — po chwili na rożnach piekły się oba magiczne kozły.Kiedy już zabierano się do jedzenia, bóg gromu przestrzegł, by nikt nie ważył się rozłupać żadnej z kości zwierząt.W czasie posiłku syn gospodarzy, Thjalfi, poczuł, że Loki trąca go łokciem i, wskazując na ogryzaną przez niego kość, rzecze szeptem:— Nie miałbyś ochoty spróbować szpiku?Thjalfi nawet się nie spostrzegł, gdy posłuchał podszeptu Ognistego Olbrzyma, przełamał kość i wyssał szpik.Miał wspaniały smak.Loki roześmiał się w duchu.Znów udało mu się spłatać niezłego figla, ale chyba lepiej zrobi, ulatniając się w nocy, bo rankiem Thor może się nielicho wściec.Tak też zrobił — gdy już wszyscy położyli sięspać, on wyśliznął się ukradkiem, zarzucił sakwę na ramię i ruszył swoją drogą.Rano Thor zebrał kości Tanngniostra i Tanngrisnira, przykrył je skórami zwierząt i wypowiedział zaklęcie, po czym dotknął koźlich szczątków Mjóllnirem.Jakież jednak było jego zdziwienie i wściekłość, gdy okazało się, że jeden z kozłów kuleje.Sprawdził jego nogę — no tak, ktoś z gospodarzy nie posłuchał prośby i dla szpiku rozłamał kość.Rozgniewany bóg chwycił Egila za koszulę i, wrzeszcząc, zażądał wyjaśnień.Oczywiście, po chwili dowiedział się, kto złamał kość, ale też kto namówił Thjalfiego do świętokradztwa.Lokiego nie zastali już jednak w łożu.Przerażony Egil zaproponował odszkodowanie za złamanie nogi kozła — rzekł, że odda swe dzieci na służbę Thorowi [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl odbijak.htw.pl
.Chcę, abyś udał się do niego i jego małżonki Ran, i rzekł im, że nadeszła pora, aby przygotowali wielką ucztę dla bogów.— Ojcze — odparł zdziwiony Thor.— Nie przypominam sobie, by Aegir kiedykolwiek podejmował nas w swym pałacu.— A więc nadszedł odpowiedni czas, by to uczynił.Odtąd, co roku na zimę, ucztować będziemy kilka dni w królestwie Aegira.Taka jest moja wola.Posłuszny Thor wybrał się więc na wyspę Hlesey, gdzie Aegir i Ran wznieśli swój pałac, w połowie zatopiony pod falami, a w połowie stojący na suchym brzegu.Aegir niezbyt ochotnie wysłuchał słów Thora, a tym bardziej był niezadowolony, iż bóg gromu zwracał się do niego, jak do sługi, któremu nakazuje się przyszykowanie wieczerzy.— Niestety, cny Thorze — odparł, ledwie skrywając szyderczy uśmiech.— Nie mogę wydać uczty na cześć bogów.— A to dlaczego? — groźnie spytał Thor.— Nie mam kotła odpowiednio wielkiego, aby przyszykować grzane piwo dla wszystkich bogów.Spójrz — wskazał na belkę pułapowa, gdzie zawieszone zostały wszystkie brązowe kotły — żaden z nich nie pomieści nawet połowy napoju, potrzebnego do nasycenia boskich gardeł.Ale, oczywiście, bardzo chcę podjąć Asów i Wanów, więc jeżeli tylko przyniesiesz mi odpowiednie naczynie, spełnię twoją prośbę.— A gdzie mam je znaleźć? — spytał Thor.Doskonale wiedział, jak odszukać wroga, ale przecież nie miał pojęcia, skąd się biorą brązowe kotły.— Nie wiem — Aegir uśmiechnął się na pożegnanie.Thor bezsilnie miotał się po własnym pałacu, nie mogąc dojść, w jaki sposób zdobyć odpowiednie naczynie.Akurat tego dnia odwiedził go Tyr, bóg wojny sprawiedliwej, przysiąg i wierności.Thor zwierzył mu się z kłopotu, na co, po chwili zastanowienia, Tyr odparł:— Chyba umiem zaradzić twoim kłopotom.Czy wiesz, gdzie mieszka mój ojciec?Thor nie wiedział, a i dopiero w tej chwili uświadomił sobie, że nigdy nie poznał ojca Tyra.Ponoć spłodził go jakiś Oszroniony Olbrzym, mieszkający gdzieś na krańcach świata.— Otóż mój ojciec, Hymir, posiada największy na świecie brązowy kocioł, na tyle pojemny, że nie tylko do cna opiją się z niego bogowie, ale jeszcze zostanie coś-niecoś na dnie.— I myślisz, że twój ojciec mi go da?— Nie wiem, ale zawsze warto spróbować.Jeśli chcesz, będę ci towarzyszył w drodze.Thor z radością przystał na propozycję — dobrze mieć przy sobie prawego i walecznego towarzysza, takiego jak Tyr.Gdy już wyruszali, nie wiadomo skąd napatoczył się Loki, trzymający w ręku podróżną sakwę.Stwierdził, że i on wybiera się do krainy olbrzymów, więc część drogi chętnie przebyłby wraz z nimi.Thor nie odmówił, choć pamiętał, że towarzystwo Lokiego zawsze sprowadzało kłopoty.We trzech wsiedli do magicznego pojazdu Thora, ciągniętego przez dwa zaczarowane, latające kozły — Tanngniostra i Tanngrisnira.Cudowne te zwierzęta znano też jako niewyczerpane źródło pożywienia — spożyte na wieczerzę, rano odradzały się na nowo, o ile ktoś nie uszkodził ich kości.Wieczorem podróżnicy przekroczyli granicę Hrimthursheimu, postanowili więc zatrzymać się gdzieś na noc.Tyr zauważył w dole samotnie stojącą chatę, wylądowali zatem w pobliżu.Okazała się zamieszkana przez rodzinę olbrzymów — Egila z żoną oraz dwojgiem dzieci: Thjalfim i Roskwą.Gospodarze godnie przywitali gości, ale poza czerstwym chlebem i cienkim piwem nie mieli nic na poczęstunek.Na to Thor rzekł, żeby się tym nie martwili — po chwili na rożnach piekły się oba magiczne kozły.Kiedy już zabierano się do jedzenia, bóg gromu przestrzegł, by nikt nie ważył się rozłupać żadnej z kości zwierząt.W czasie posiłku syn gospodarzy, Thjalfi, poczuł, że Loki trąca go łokciem i, wskazując na ogryzaną przez niego kość, rzecze szeptem:— Nie miałbyś ochoty spróbować szpiku?Thjalfi nawet się nie spostrzegł, gdy posłuchał podszeptu Ognistego Olbrzyma, przełamał kość i wyssał szpik.Miał wspaniały smak.Loki roześmiał się w duchu.Znów udało mu się spłatać niezłego figla, ale chyba lepiej zrobi, ulatniając się w nocy, bo rankiem Thor może się nielicho wściec.Tak też zrobił — gdy już wszyscy położyli sięspać, on wyśliznął się ukradkiem, zarzucił sakwę na ramię i ruszył swoją drogą.Rano Thor zebrał kości Tanngniostra i Tanngrisnira, przykrył je skórami zwierząt i wypowiedział zaklęcie, po czym dotknął koźlich szczątków Mjóllnirem.Jakież jednak było jego zdziwienie i wściekłość, gdy okazało się, że jeden z kozłów kuleje.Sprawdził jego nogę — no tak, ktoś z gospodarzy nie posłuchał prośby i dla szpiku rozłamał kość.Rozgniewany bóg chwycił Egila za koszulę i, wrzeszcząc, zażądał wyjaśnień.Oczywiście, po chwili dowiedział się, kto złamał kość, ale też kto namówił Thjalfiego do świętokradztwa.Lokiego nie zastali już jednak w łożu.Przerażony Egil zaproponował odszkodowanie za złamanie nogi kozła — rzekł, że odda swe dzieci na służbę Thorowi [ Pobierz całość w formacie PDF ]