[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- No, to niech pan robi dalej - odpowiedziałem, równocześnie kładąc rękę na głowie - nie umrę.Takich jak ja trzeba zabijać-sami nie umierają.Doktor wziął igłę i teraz wbił w miejsce odległe o dwa centymetry od poprzedniego wkłucia.Trzymając igłę w skórze wbijał ją jeszcze siedem razy - a ja siedziałem spokojnie i podglądałem, jak wbija igłę, zakłada strzykawkę, ciągnie tłok i.nic nie wyciąga.W oczach wciąż jeszcze widziałem ognie, ale już mniejsze i nie tak często, jak zaraz po oprzytomnieniu.Po siódmym wbiciu igły, gdy znów nie trafił na komorę, wyjął igły całkowicie, odrzucił ze złością i powiedział: - Wolno nam chorego męczyć, lecz nie wolno zamęczyć.Odkładamy punkcję.Następnego dnia dopełniono odmę po stronie lewej operacyjnej, więc; dopiero po dwóch dniach znów doktor przypuścił atak na komorę ropną.Tym razem według planu strategicznego.Wszystkie manele potrzebne do punkcji zabrał do rentgena.Stałem za ekranem, a doktor macał, gniótł palcem, zaznaczał ołówkiem, zapalił światło, przypasował igłę, zgasił światło i.wbija igłę.Po chwili zapala światło, zakłada strzykawkę, ciągnie.- Doktorze, stawiam litra! - wrzasnąłem, gdy zobaczyłem, że ropa wchodzi do strzykawki.Tego dnia wieczorem przyszła na obchód ordynator - „ciotka”.Gdy podeszła do mojego łóżka, wydała rozkaz: „Usiąść! Podnieść ręce do góry!” Gdy podniosłem w górę swoje piszczele, powiedziała:- O.jakie to chude.- No bo człowiek inteligentny nie tyje - odrzekłem poważnie.Już odchodził, lecz zatrzymała się.Popatrzyła roześmianymi oczami i odpowiedziała:- No tak, grunt to dobre mniemanie o sobie.- Niech pan zdejmie koszulę, będziemy zdejmować szwy - powiedział; doktor do następnego pacjenta.Wychyliłem się z łóżka, żeby zobaczyć, jaki jest szew i czy nie ropieje.To pierwsza czynność wszystkich chorych w pokoju, gdy któremu zdejmuje się szwy, bo ropiejący szew to długa i przykra komplikacja.- O, jak to patrzy - powiedziała doktor przekornie.- A może chciałby pan mi pomóc?- Dlaczego nie? Widziałem już, jak to się robi, i potrafię podać to, co trzeba.-.To dlaczego przedwczoraj sobie pan nie pomógł?- To już tak jest, że fryzjera strzyc musi inny fryzjer, dlatego i mnie musieli inni pomagać.Po trzech dniach w miejscu ostatniej punkcji zrobił się duży bolący guz, na który dekarz kazał przyłożyć maść.Przy zmianie opatrunków widać było ślad ropy.Doktor chcąc sprawdzić, co to za guz, wbił w niego igłę, lecz nie wyciągnął żadnego płynu: Ponieważ miejsce punktowania zajął guz, więc przy następnej punkcji doktor wkłuwał się wbijając igłę w górną część klatki piersiowej.Po wyciągnięciu ropy doktor przepłukiwał komorę.Teraz też nabrał w strzykawkę płynu, założył na tkwiącą w piersiach igłę, docisnął tłok i.poczułem spływający spod pachy płyn.- Doktorze, niech pan spojrzy pod pachę- powiedziałem spokojnie.- O-o-o-o-o! - zdziwił się doktor.- Przetoczka się zrobiła.- Dziękuję za taką przetoczkę - powiedziałem.-Teraz, według przepowiedni pewnej chorej, należy oczekiwać na zgon.- To jeszcze nie tak prędko - odpowiedział doktor.- Będzie się pan musiał długo pomęczyć.Dzisiejsza medycyna już nie pozwala tak szybko umrzeć.Często beznadziejne stany stawia się na nogi i żyją jeszcze dużo lat.Więc nie ma pan czego się cieszyć.- Od czego to się zrobiło? - zapytałem.- Miejscowe zakażenie ropą.Teraz doktor wziął laseczkę lapisu i zadął ją wkręcać w miejsce, z którego wyciekał płyn.Mimo że paliło to jak ogień, zacisnąłem zęby i nawet nie sapnąłem.Po wyjęciu lapisu zobaczyłem, że mam dziurkę średnicy czterech milimetrów.Po kilku dniach zrobiła się druga dziurka w miejscu, w które doktor wbijał igłę siedem razy.Teraz już byłem wolny od punkcji, w zamian przyszła robota ze zmianą opatrunków na przetokach, z których bez przerwy sączyła się ropa.Opatrunki zmieniałem kilka razy dziennie i już wkrótce porobiły się odparzenia od plastrów.- Ty się tym nie martwisz? - pytali koledzy.- Martwić się? Po co - odpowiedziałem jak zawsze.- Czy jak będę się martwił, to mi coś pomoże? Niech się.doktorzy martwią - im za to płacą.Martwienie się to ciężka praca, która nikomu jeszcze nie pomogła, ale niejednemu zaszkodził.Powoli wracam do zdrowia i gdyby nie przetoka, to.Nic mnie już nie potrafi zmartwić.Nie martwi mnie nawet to, że zostałem zwolniony z pracy, Paragraf 32 b - z powodu choroby trwającej dłużej niż trzy miesiące.Wiem, że po powrocie z sanatorium będę musiał starać się o pracę i że znalezienie nie będzie łatwe, bo instytucje bronią się przed przyjmowaniem gruźlików.Żeby tylko wypisali z sanatorium przed zakończeniem pobierania zasiłku chorobowego, bo w domu rodzina.Mimo to postanowiłem nie wypisywać się na własne żądanie.Będę siedział tak długo, aż wypiszą mnie sami.W pokoju naszym leżą rekonwalescenci i kandydaci do operacji.Personel oddziałowy nie ma z nami kłopotu, bo wprowadziliśmy system wzajemnej pomocy, i salową lub pielęgniarkę wzywa się tylko w razie koniecznej potrzeby.Pielęgniarki też są różne.Są dwie, które można nazwać aniołami.Nigdy się nie denerwują, zawsze z miłym uśmiechem spełniają każdą prośbę chorych, a często przychodzą nawet nie proszone, by poprawić łóżko, poduszki lub podać coś, co mogli przecież zrobić koledzy z pokoju.Jest też jedna „osa”, pielęgniarka, która wyróżnia się beztroską i obojętnością na potrzeby i cierpienia chorych.Obok mojego łóżka położono dwunastoletniego chłopca przywiezionego z sanatorium dla dzieci.Po trzech dniach zrobiono mu odmę chirurgiczną.Chłopak cały dzień trzymał się twardo, nie płakał, nie jęczał.Widziałem, jak tylko co pewien czas zaciskał z bólu zęby.W nocy obudził mnie płacz.To płakał i jęczał Zygmuś - nasz „Karaluch” - jak go nazywali wszyscy z naszego pokoju.Obudzili się i inni.- Co mu jest? - zastanawialiśmy się wszyscy.- Coś w tym być musi, bo dotychczas przecież trzymał się.Nocny dyżur miała nasza beztroska pielęgniarka.Nacisnąłem dzwonek.- Niech pani poprosi do nas pielęgniarkę - zwróciłem się do salowej, która przyszła zobaczyć, kto i dlaczego dzwoni.Po chwili przyszła pielęgniarka i pyta, co się stało.- Z ,;Karaluchem” jest niedobrze - odpowiedziałem.- Płacze i jęczy.Niech pani poprosi lekarza dyżurnego.- Nic mu nie jest, a płacze, bo go boli - odpowiedziała pielęgniarka.- Przecież wczoraj był operowany i musi go boleć [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • odbijak.htw.pl