[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nikt nie mógłby kalifa niepokoić.Miliony by zginęły, aby nie dopuścić tutaj intruza.Skinął na nią – to było jak łagodne zaproszenie świętego męża.Nie musiała posłuchać i nie miałby jej za złe, gdyby nie podeszła.Ale podeszła.– Salaam – powitał ją.– Salaam – odpowiedziała.– Kamienna dziewczyna.– Hai.To był ich stały żart – on nawiązywał do znaczenia jej imienia w oryginalnej grece, ona do jai z jai alai, baskijskiej gry, w którą się czasem bawili.– Cieszę się, że jesteś bezpieczna.– Twoje życie bardzo się zmieniło, odkąd odzyskałeś wolność.– Twoje też – zauważył.– Jesteś mężatką.– Zawarliśmy uczciwy katolicki ślub.– Powinniście mnie zaprosić.– I tak nie mógłbyś przyjechać.– Ale życzyłbym wam szczęścia.– Zamiast tego pomogłeś nam, kiedy najbardziej potrzebowaliśmy.– Przykro mi, że nic nie zrobiłem, by ochronić pozostałe.dzieci.Za późno się o nich dowiedziałem.Zakładałem, że ty i Groszek zorganizujecie dostatecznie szczelną ochronę.Nie, nie, przepraszam.Przypominam o twoim bólu, zamiast go łagodzić.Usiadła na ziemi przed tronem.Alai pochylił się, by ją objąć.Odpoczywała z głową i ramionami na jego kolanach, a on gładził jej włosy.– Kiedy byliśmy dziećmi, grającymi w największą grę komputerową na świecie, nie mieliśmy pojęcia.– Ratowaliśmy świat.– A teraz tworzymy ten świat, który ocaliliśmy.– Nie ja – oświadczyła Petra.– Ja już nie jestem graczem.– Czy ktokolwiek z nas jest? – zapytał Alai.– Czy jesteśmy tylko pionkami przesuwanymi w grze kogoś innego?– Inshallah – rzekła Petra.Spodziewała się właściwie, że Alai parsknie śmiechem, ale on tylko skinął głową.– Tak.Nasza wiara mówi, że wszystko, co się zdarza, dzieje się z woli Boga.Ale wydaje mi się, że nie jest to twoja wiara.– Nie.My, chrześcijanie, musimy odgadywać wolę Boga i starać się ją realizować.– Wrażenie jest takie samo, kiedy toczą się wydarzenia.Czasami wydaje ci się, że panujesz nad wszystkim, bo swoimi wyborami prowadzisz do zmian.I nagle zdarza się coś, co zmiata twoje plany, jakby były niczym, tylko układem pionków na szachownicy.– Cieniami, które dzieci rzucają na ścianę – powiedziała Petra.– A potem ktoś gasi światło.– Albo zapala jaśniejsze i cienie znikają.– Alai, pozwolisz nam stąd odejść? – spytała Petra.– Znam twoją tajemnicę.– Tak, pozwolę wam odejść.Tajemnicy nie da się utrzymać długo.Zbyt wiele osób ją poznało.– Nigdy byśmy nie zdradzili.– Wiem.Ponieważ kiedyś razem byliśmy w jeeshu Endera.Ale teraz należę do innego jeeshu.Stoję na jego czele, bo mnie o to poprosili, bo twierdzą, że wybrał mnie Bóg.Nic o tym nie wiem.Nie słyszę głosu Boga, nie czuję w sobie Jego mocy.Ale przychodzą do mnie ze swoimi planami, pytaniami, swoimi konfliktami między narodami, a ja oferuję im sugestie.Oni je przyjmują i wszystko się układa.Przynajmniej jak dotąd się układało.Więc może naprawdę zostałem wybrany przez Boga.– Albo jesteś bardzo mądry.– Albo mam szczęście.– Alai spojrzał na swoje dłonie.– Mimo to łatwiej jest wierzyć, że jakaś wola kieruje naszymi krokami w drodze do wyższego celu, niż sądzić, że nic nie ma znaczenia prócz naszych drobnych niepowodzeń i szczęścia.– Chyba że nasze szczęście to właśnie ten wyższy cel.– Gdyby nasze szczęście było bożym celem, dlaczego tak niewielu jest szczęśliwych?– Może On chce, byśmy osiągnęli tylko takie szczęście, jakie sami potrafimy sobie znaleźć.Alai pokiwał głową i roześmiał się.– My, bachory ze Szkoły Bojowej, wszystkie mamy w sobie coś z imama.Nie sądzisz?– I jezuity.I rabina.I lamy.– Wiesz, jak szukam rozwiązań? Czasami, kiedy jest bardzo trudno, pytam siebie: „Co by zrobił Ender?”.Petra pokręciła głową.– To stary dowcip.„Pytam siebie, co na moim miejscu zrobiłby ktoś mądrzejszy ode mnie, a potem to robię”.– Tylko że Ender nie jest wymyślony.Był z nami, znaliśmy go.Widzieliśmy, jak zbudował z nas armię, jak poznał nas wszystkich, odkrył w nas to, co najlepsze, naciskał nas tak mocno, że ledwo mogliśmy znieść, a czasem mocniej.Ale siebie zawsze najmocniej.Petra znowu poczuła dawne ukłucie żalu, wrażenie, że to ona była jedyną, którą Ender naciskał mocniej, niż potrafiła znieść.Zasmuciło ją to i rozgniewało.Chociaż wiedziała, że Alai nawet nie myślał o niej, gdy to mówił, miała ochotę odpowiedzieć złośliwie.Ale przecież był dobry dla niej i dla Groszka.Ocalił ich, sprowadził tutaj, chociaż nie potrzebował i nie chciał pomocy od niewiernych.Jego nowa rola jako przywódcy świata islamu wymagała jeśli nie czystości samej duszy, to przynajmniej ostrożności w doborze towarzystwa.Mimo to musiała złożyć propozycję.– Pomożemy ci, jeśli nam pozwolisz.– W czym mi pomożecie? – spytał Alai.– Pomożemy ci prowadzić wojnę z Chinami.– Ale my nie planujemy wojny z Chinami.Odrzuciliśmy dżihad prowadzoną środkami militarnymi.Jedyne oczyszczenie i odkupienie, jakie staramy się osiągnąć, dzieje się w duszy.– Czy wszystkie wojny muszą być świętymi wojnami?– Nie, ale te nieświęte skazują na potępienie wszystkich, którzy w nich uczestniczą.– Kto jeszcze oprócz was może stanąć przeciwko Chinom?– Europejczycy.Północni Amerykanie.– Trudno jest stanąć, kiedy się nie ma kręgosłupa.– To stare i znużone cywilizacje.My też kiedyś taką byliśmy.Potrzebowaliśmy długich wieków upadku, serii gorzkich klęsk i poniżeń, zanim dokonaliśmy zmian, które pozwolą nam służyć Allachowi w jedności i z nadzieją.– A jednak utrzymujecie wojska.Macie siatkę agentów, którzy strzelają, jeśli zajdzie konieczność.Alai przytaknął z powagą.– Jesteśmy gotowi użyć siły, jeśli zostaniemy zaatakowani.Petra pokręciła głową [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • odbijak.htw.pl